• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Popławski: Nie odczuwamy słabej koniunktury. Wierzę, że rynek będzie rósł

Robert Kiewlicz
20 lutego 2014 (artykuł sprzed 10 lat) 
Józef Popławski, prezes zarządu Mostostalu Pomorze trafił na listę "500 Menedżerów" Pulsu Biznesu i został nagrodzony w konkursie "Pomorski Pracodawca Roku" organizowanym przez Pracodawców Pomorza. Józef Popławski, prezes zarządu Mostostalu Pomorze trafił na listę "500 Menedżerów" Pulsu Biznesu i został nagrodzony w konkursie "Pomorski Pracodawca Roku" organizowanym przez Pracodawców Pomorza.

Spółka z dużym doświadczeniem w branży offshore, której prawie 100 proc. klientów stanowią firmy zagraniczne. Znana z budowy wielkogabarytowych konstrukcji stalowych i specjalistycznych dźwigów. O rynku offshore, sytuacji w branży - trudnej, a jednak opłacalnej współpracy z inwestorami zagranicznymi i poważnych planach rozwojowych rozmawiamy z Józefem Popławskim, prezesem zarządu Mostostalu Pomorze.



O przemyśle związanym z branżą offshore mówi się ostatnio głównie przez pryzmat kłopotów gdańskiej stoczni. Czy rzeczywiście w branży jest ciężko, czy to jedynie narzekania tych, którzy w tym biznesie nie potrafią sobie poradzić?


Józef Popławski: - Nie odczuwam słabej koniunktury w naszej branży. Trzeba być optymistą i wierzyć w to, że ta dobra koniunktura będzie tylko rosła. Głównym naszym odbiorcą jest rynek skandynawski, w większości Norwegia. Specjalizujemy się w konstrukcjach dla branży offshore. Robimy także konstrukcje dźwigowe. Chodzi o dźwigi, które po montażu pracują na bazach kontenerowych i dźwigi instalowane na statkach. Staramy się wykonywać coraz bardziej przetworzone konstrukcje. Ostatnio popisaliśmy też kontrakt na budowę wieży, która będzie zainstalowana na platformie wiertniczej i wyposażona we wszelkie niezbędne instalacje.
W Polsce przy przetargach cały czas obowiązuje kryterium najniższej ceny. Nie liczą się referencje, wysokie wymogi, doświadczenie firmy. Firmy wycinają się między sobą, schodzą do najniższej ceny.

Nasz firma jest generalnie nastawiona na eksport. Rynek krajowy stanowi znikomą część naszej produkcji. Jesteśmy wyspecjalizowani w budowie wielkogabarytowych, mocno przetworzonych konstrukcji. Nie mając doświadczenia, uprawnień, certyfikatów, audytów, jakie posiadamy, to pierwszy lepszy zakład nie ma szans wejść i utrzymać się na tym rynku. Klienci mają też coraz większe wymogi dotyczące BHP. Spełniamy podstawowe normy i zasady, jednak przy każdym kolejnym kontrakcie te wymogi są coraz bardzie restrykcyjne i poprzeczka jest coraz wyżej podnoszona. Nie chodzi tylko o stworzenie pozorów bezpieczeństwa. Bardzo duża uwaga jest zwracana na liczbę i rodzaj wypadków w stosunku do przepracowanych godzin. Postawiony cel - to zero wypadków. Podczas realizacji każdego kontraktu pracuje u nas duża liczba inspektorów zewnętrznych. Bywają również niezapowiedziane wizyty o rożnych porach dnia. Dla klienta nie jest najważniejsze to, że zapewnimy końcowy wyrób na wysokim poziomie, ważny jest cały cykl jego realizacji. Jeśli klient jest niezadowolony z jednego z punktów tego procesu, może zakwalifikować firmę jako zakład o podwyższonym ryzyku.

Większość waszej produkcji to eksport. Z czego to wynika? Czy dobrych kontraktów nie można obecnie pozyskać na rynku polskim?

Można dobre kontrakty pozyskać i w Polsce. Jednak w naszym kraju, jeśli chodzi o produkcję konstrukcji stalowych, to mamy albo wielkokubaturowe budynki, albo mosty, które też coraz częściej wykonywane są w żelbecie. Ze stali z większych obiektów był ostatnio budowany Most Północny w Warszawie, na który dostarczaliśmy około dwa tysiące ton konstrukcji.

W Polsce przy przetargach cały czas obowiązuje kryterium najniższej ceny. Nie liczą się referencje, wysokie wymogi, doświadczenie firmy. Firmy wycinają się między sobą, schodzą do najniższej ceny i później mamy takie przypadki jak Polimex - Mostostal czy PBG. Firmy albo upadają, albo pozostają na skraju upadłości.

Eksport to wyższe wymogi, bardziej przetworzone konstrukcje i dlatego te kontrakty są lepiej płatne. Dodatkowo klient zagraniczny dąży do tego aby konstrukcje wykonywane u nas były coraz większe gabarytowo i coraz bardziej wykończone. Tak aby mniej prac było wykonywanych na miejscu, u odbiorcy. Dąży też do tego, aby wykonywane przez nas elementy były coraz bogaciej wyposażone. Powód jest prosty. W stoczniach norweskich jest oczywiście zatrudnionych dużo pracowników zagranicznych. Jednak pracownicy wykonujący prace w Norwegii są o wiele drożsi.

Wspomniał Pan, że klienci zagraniczni będą dążyć do tego, aby coraz bardziej skomplikowane konstrukcje były wytwarzane w Polsce. Czy myśli Pan, że mamy potencjał, aby być poważnym graczem w tej branży?


Na pewno.Tylko na Pomorzu mamy firmy, które od lat siedzą w tej branży - Crist, Vistal, Energomontaż Północ Gdynia. Nasza konkurencja jest też w Korei i Chinach. Jednak zaletą polskich firm jest nie tylko wysoka jakość wykonania, ale też bliskość. Często klienci twierdzą, że więcej zajmuje im dojazd z domu na lotnisko, niż sama podróż do nas. Mostostal Pomorze jest też usytuowany ok. 1,5 km od wody co powoduje, że nie musimy się borykać z transportem wielkogabarytowych konstrukcji z głębi Polski.
Eksport to wyższe wymogi, bardziej przetworzone konstrukcje i dlatego te kontrakty są lepiej płatne. Dodatkowo klient zagraniczny dąży do tego, aby konstrukcje wykonywane u nas były coraz większe gabarytowo i coraz bardziej wykończone. Tak, aby mniej prac było wykonywanych na miejscu, u odbiorcy.

Potencjał wytwórczy konstrukcji stalowych w naszym kraju jest duży. Jednak, jak już wspominałem, masa firm nie spełnia wysokich wymogów i nie może być kwalifikowanymi poddostawcami.

Firma to nie tylko kontrakty i dobre kontakty zagranicą, ale przede wszystkim ludzie. W jaki sposób znajdujecie pracowników?


- Podstawowa kadra techniczna i gros pracowników zatrudnionych w bezpośredniej produkcji przeszła do nas z upadłego Mostostalu Gdańsk. Na tej kadrze budowaliśmy podstawy firmy. Reszta pracowników znalazła się u nas w ramach naboru młodych ludzi bezpośrednio po studiach zarówno do biura technologicznego i na stanowiska związane z bezpośrednim prowadzeniem realizowanych kontraktów. Nowa kadra pracująca bezpośrednio przy produkcji jest natomiast na bieżąco pozyskiwana z rynku. Nie jest to najłatwiejsze, ponieważ reforma oświatowa zniszczyła szkolnictwo zawodowe. Kiedyś przy dużych zakładach istniały szkoły przyzakładowe. Młody człowiek kształcił się w danym zawodzie i po zakończeniu szkoły automatycznie miał zatrudnienie. Mając podstawową wiedzę, taki absolwent stawał się dobrym monterem czy spawaczem w ciągu dwóch lat. Teraz tego nie ma i każdy chciałby kończyć marketing i zarządzanie. Tylko nie ma kim i gdzie zarządzać.

Obecnie waszymi klientami są firmy zagraniczne, jednak wcześniej wykonywaliście dużo prac dla Petrobalticu i Lotosu. Czy macie zamiar uczestniczyć w budowie fabryki petrochemicznej Lotosu i Azotów w Gdańsku?

- Na terenie Lotosu mieliśmy do niedawna bazę i nadal dzierżawimy tam tereny. Uczestniczyliśmy w Programie 10+. Budowaliśmy trzy zbiorniki po 32 tys. m sześc. każdy oraz różnego rodzaju instalacje technologiczne. Ze względu na zakończenie programu 10+ nie było sensu utrzymywać nadal kadry na terenie Lotosu. Przenieśliśmy więc swoją bazę wytwórczą i dzierżawimy obecnie część hali od syndyka Mostostalu Gdańsk. Mamy tam obecnie ok. 2,5 tys. m kw. powierzchni. Jeśli pojawią się już jakieś konkrety dotyczące nowej budowy, to na pewno z chęcią wrócimy ta teren rafinerii.
Potencjał wytwórczy konstrukcji stalowych w naszym kraju jest duży. Jednak, jak już wspominałem, masa firm nie spełnia wysokich wymogów i nie może być kwalifikowanymi poddostawcami.

Jakie są plany spółki na na najbliższe lata?

- Staramy się stale firmę dosprzętawiać. Wdrażamy nowe technologie. Ostatnio zakupiliśmy nowoczesną maszynę do cięcia i ukosowania profili firmy Kranendonk. Jest to pierwsza tego typu maszyna w Polsce. Dotychczas prace przygotowawcze do montażu wykonywaliśmy ręcznie. Chodzi o trasowanie, cięcie i obróbkę szlifierkami. Teraz te wszystkie prace będzie wykonywała maszyna, która przytnie profil na wymiar, wytnie żądany kształt i przygotuje jego krawędź do spawania. Dodatkowo planujemy zakupić specjalistyczne urządzenia do spawania dużych profili.

Dalsze plany to przede wszystkim rozbudowa hali produkcyjnej w Gdańsku. Teraz hala ma 7,5 tys. m kw. Chcemy ją powiększyć o kolejne 2 tys. m kw. Modernizujemy też place dzierżawione od gdańskiego portu na Nabrzeżu Pięciu Gwizdków zobacz na mapie Gdańska. Chcemy zwiększyć tamtejszy plac o ok. 1,5 tys. m kw. Wiosną rozpoczniemy rozbudowę. W tej chwili trwają prace projektowe.

W ramach planów wieloletnich prowadzimy też rozmowy z ZMPG w sprawie wynajęcia dodatkowych terenów i wspólnie z klientem chcemy zainwestować w ten teren, uzbroić go i rozpocząć tam prace wyposażeniowe.

Czy w związku z dosyć dużymi planami rozwojowymi na najbliższe lata macie też zamiar zwiększyć zatrudnienie?

- Aktualnie zatrudniamy 170 pracowników, jednak współpracujemy z wieloma podmiotami na zasadzie outsourcingu, głównie w pracach montersko-spawalniczych. Prace antykorozyjne i rusztowaniowe wykonują nam również specjalistyczne firmy zewnętrzne. W zależności od realizowanych kontraktów zatrudniamy kilkuset dodatkowych pracowników - nawet do 650 osób. Jeśli koniunktura na rynku będzie nadal dobra, to na pewno znajdzie się praca dla wielu osób.

Miejsca

Opinie (13) 1 zablokowana

  • jak widzę takich prezesów to wiem już że biznes będzie robiony i lody kręcone

    • 12 13

  • zobaczymy po wyborach, czy nadal koniunktura będzie ;-)

    • 11 1

  • A na stronie internetowej brak ofert pracy.
    Jakichkolwiek...

    • 8 5

  • p. Popławski - "Pomorski Pracodawca Roku" ? (4)

    Przecież stanowisko "prezes zarządu" to stanowisko pracownicze. On nie zatrudnia ludzi, tylko prawdziwi właściciele spółki.

    Wyjaśnię, w czym rzecz. Spółki handlowe jak spółka z o.o. czy s.a. powstają by pozbyć sie całkowicie odpowiedzialności właścicieli, na rzecz zarządu i majątku spółki. W tych formach spółek, właściciele nie odpowiadają swoim majątkiem za straty spółki. Ale, cały czas kierują spółką, gdyż mają prawo odwołania zarządu z prezesem na czele, więc oczywiste jest, że zarząd musi się ich słuchać, inaczej wypad.

    W ten oto sposób, bogacze zabazpieczają swoje majątki, zbywając się odpowedzialności prawnej i finansowej na barki zarządu i majątku spółki. Taka spółka może mieć majątek rzędu 100 tys złotych a brać zobowiązania na setki milionów. A jeśli ich nie odda, to straci co najwyżej majątek (100 tys), a odpowiedzialność prawną poniesie zarząd.

    Na koniec ciekawostka. Jeśli spółka hadlowa wisi Ci kasę za pensje, a sama nie posiada już majątku by Ci zapłacić. To możesz pozywać członków zarządu do zaspokajania twoich należności i to oni będą płacić solidarnie z własnego majątku za długi spółki, których de facto są sprawcami, lub lepiej rzecz wykonawcami. --> Wyrok sądu, najwyższej instancji stwierdził oczywiste prawo dociekania swoich należności od zarządu spółek.

    • 13 12

    • Co za bełkot!Sam sobie zaprzeczasz!

      • 8 0

    • nalezności od zarządu spółki możesz dociekać tylko wtedy

      kiedy zarząd w porę nie złoży wniosku o upadłość, generalnie nie znam przypadku żeby zarząd płacił

      • 4 0

    • Bieda

      • 0 0

    • W teorii wszystko pięknie - mam kasę zakładam spółkę i żyję jak król

      w praktyce załóż tą spółkę aby coś sensownego produkowała i sprzedaj to - nie tak łatwo!! Powierz swój cały majątek obcej osobie - prezesowi - nie tak łatwo!!!

      Na koniec bredzisz, zaspokajanie należności z majątku prezesów zarządu jest możliwe tylko jeśli powstały one z ich ewidentnej winy lub zaniedbania. W praktyce bardzo ciężko udowodnić coś takiego. Zwykle ryzyko działalności gospodarczej (sprzeda się czy nie sprzeda, zatrudnić więcej osób czy nie) nie jest przy tym traktowane jako wina ani zaniedbanie. Jedynie gdyby prezes oszukiwał w sposób oczywisty pracowników lub spółkę to taka windykacja z jego majątku ma sens.

      • 2 0

  • Z branży offshore

    Wszystko jest trendi, idziemy na szoping i bedzie cool.

    • 5 5

  • Ile tam płacą

    • 1 1

  • Jaki rynek? Polski już nie ma.

    Koniec

    • 0 8

  • (1)

    Popławski to sprzedawczyk jak Wałęsa kupił za bezcen i sprzedał za miliony

    • 1 0

    • Był wielki " Mostostal"

      Został rozdrobniony na córki, ciotki i roztrwoniony do upadłości . kto umiał kombinować ten utworzył własną i teraz jest wielkim biznesmenem.

      • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Ludzie biznesu

Maciej Dobrzyniecki

Od roku 1994 jest członkiem Business Centre Club i pełni funkcję wiceprezesa. Jest ponadto...

Najczęściej czytane