• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Rutkowska: odbudowa marki Batycki to jedyna szansa na odzyskanie moich pieniędzy

Wioletta Kakowska-Mehring
24 lutego 2017 (artykuł sprzed 7 lat) 
Tylko roszczenia pracownicze w stosunku do firmy pani Batyckiej, czyli B SA, wynoszą ok. 1,5 mln zł - mówi Maria Magdalena Rutkowska. Tylko roszczenia pracownicze w stosunku do firmy pani Batyckiej, czyli B SA, wynoszą ok. 1,5 mln zł - mówi Maria Magdalena Rutkowska.

Marka "Batycki" - producent torebek i galanterii skórzanej - przez wiele lat była symbolem luksusu. Dziś wokół niej toczy się walka. Była właścicielka, Bożena Batycka, z którą wywiad opublikowaliśmy wczoraj - twierdzi, że została oszukana. Obecna właścicielka, że to działania Batyckiej doprowadziły do kłopotów. O tym, kto odpowiada za długi firmy kiedyś produkującej luksusową galanterię, jak doszło do zmiany właściciela marki i jak spółka MS walczy o powrót na rynek rozmawiamy z Marią Magdaleną Rutkowską, nową właścicielką "Batycki".


Ratowanie tej firmy i odbudowa marki Batycki to dla mnie jedyna szansa na odzyskanie moich pieniędzy.

Pani Batycka oskarża panią o podstępne przejęcie firmy?

Maria Magdalena Rutkowska: - Pani Batycka potrafi bardzo emocjonalnie i dla wielu - niestety - przekonująco kłamać. Gra na emocjach i manipuluje uczuciami. Jednak to, co mówi, nie ma pokrycia w faktach ani w dokumentach. Poprzez swoją niegospodarność i życie ponad stan doprowadziła wiele osób do ruiny. Mówi, że firma była jej dzieckiem, a mnie rzekomo traktowała jak córkę. Czy własne dzieci porzuca się i zostawia z wielomilionowymi długami?

Z długami?

- Tylko roszczenia pracownicze w stosunku do firmy pani Batyckiej, czyli B SA, wynoszą ok. 1,5 mln zł. W sądzie pracy toczy się ok. 40 spraw. Byli pracownicy B SA są zmuszeni także procesować się z ZUS w Gdańsku w związku z odmownymi decyzjami wypłacenia im zasiłków rodzicielskich, macierzyńskich, chorobowych i rehabilitacyjnych z uwagi na fakt, że B SA od 2011 roku nie odprowadzała za nich składek. Pracownicy, którzy zostali ze mną do dziś, są bardzo nieufni po tamtych wydarzeniach. Co miesiąc dokumentuję swoim pracownikom, że opłaciłam wszystkie składki i podatki.
Tak zwana "prawa ręka" to powierniczka, osoba, która dziś też jest w konflikcie z panią Batycką i tak, jak ona ma zarzuty prokuratorskie.
Ta na pozór miła i dystyngowana pani na pytanie jednej z pracownic, która na rzecz spółki wzięła kredyt, co z jej pieniędzmi, odpowiedziała: "Niech Bóg ma Cię w swojej opiece. Radź sobie sama." Też jestem jednym z wielu wierzycieli. Choć dziś trudno mi uwierzyć, że mogłam się na to zgodzić. Wzięłam kredyt na zakup nieruchomości użyczonej na mieszkanie dla syna pani Batyckiej. Do dziś nie mogę korzystać z tej nieruchomości, choć spłacam kredyt i opłacam koszty utrzymania tej nieruchomości. Te roszczenia, moje i koleżanki, były zabezpieczone poprzez ustanowienie hipotek na nieruchomościach należących do firmy pani Batyckiej. Nieruchomości już zostały sprzedane, zresztą w podejrzanych okolicznościach, a my nie otrzymałyśmy ani złotówki. Ratowanie tej firmy i odbudowa marki Batycki to dla mnie jedyna szansa na odzyskanie moich pieniędzy.

Pani Batycka twierdzi, że nie zajmowała się firmą, że to zadanie powierzyła m.in. pani?

- Pracowałam dla marki Batycki przez 10 lat. Najpierw jako asystentka, potem jako handlowiec, na koniec jako dyrektor handlowy. Gdy rozpoczynałam pracę dla firmy pani Batyckiej, nie wiedziałam, że jej poprzednie spółki pozostawiły po sobie wielomilionowe zadłużenie i że doprowadzały do bankructwa swoich dostawców. Przez te lata mój zakres obowiązków dotyczył handlu. Nie miałam żadnego wpływu na zarządzanie, na przepływ gotówki, na produkcję. Przez kilka lat posiadałam ze względów formalnych prokurę łączną, dopiero od czerwca 2015 roku samoistną. W imieniu i w porozumieniu z Bożeną Batycką działała inna osoba pracująca w spółce. Tak zwana "prawa ręka" to powierniczka, osoba, która dziś też jest w konflikcie z panią Batycką i tak, jak ona ma zarzuty prokuratorskie.

Sprawą zajmuje się prokuratura?
Pani Batycka kompletnie wypierała z siebie swoją odpowiedzialność. Nie miała pojęcia o papierach, o kwotach swoich prywatnych zobowiązań.

- Wielkie poczucie bezkarności i choroba pani Batyckiej pozwalają jej nie obawiać się tego, że Prokuratura Rejonowa w Gdańsku Śródmieściu oraz Prokuratura Rejonowa w Gdyni prowadzą przeciwko niej liczne postępowania karne, karno-skarbowe i gospodarcze w sprawach o składanie fałszywych zeznań, wyprowadzenie majątku ze spółki B SA z pokrzywdzeniem wierzycieli, uporczywe unikanie płacenia podatków przez B SA i Casa Nobile sp. z o.o., czyli poprzednią spółkę pani Batyckiej, uporczywe unikanie składania do sądów bilansów i sprawozdań finansowych z działalności firm B SA i Casa Nobile sp. z o.o. Nie jest mi wiadomo, aby wobec mnie z tytułu pracy w B SA i z jakiegokolwiek innego powodu organy ścigania prowadziły jakiekolwiek postępowania karne.

Czy pani zdaniem pani Batycka wiedziała, co się dzieje w firmie, że B SA ma kłopoty? Ona twierdzi, że nie miała o tym pojęcia.

- Wiedziała o wszystkim, co działo się w firmie, podejmowała strategiczne decyzje, choć mam wrażenie, że mało ją to obchodziło, dopóki były dla niej pieniądze. Tak, jak już mówiłam, B SA to już kolejna spółka pani Batyckiej. Wcześniej były inne, które też popadały w kłopoty i generowały wielomilionowe zadłużenia m.in. względem Skarbu Państwa, banków i dostawców, a także pracowników.
W pewnym momencie - kiedy problemy finansowe zaczęły się spiętrzać - wydawało się, że przy współpracy z panią Batycką uda się jeszcze uratować firmę. Podjęto próbę restrukturyzacji.
Gdy pani prokurent i tzw. "prawa ręka" mówiła, że nie ma środków na podatek czy pensje, to słyszała od pani Batyckiej, że jej to nie obchodzi, że ona potrzebuje pieniędzy, bo właśnie jest na nartach czy w Stanach Zjednoczonych u przyjaciół. W czerwcu 2015 roku, kiedy spółka musiała sprzedać samochody, żeby zapłacić za skóry, kiedy pracownicy nie dostali pensji i grozili, że nie przyjdą do pracy, kiedy każda złotówka była oglądana trzy razy, pani Batycka zażądała 32 tys. zł na remont tarasu w swoim domu. Takie działania były zresztą na porządku dziennym. Gosposia i ogrodnik pani Batyckiej byli zatrudnieni jako pracownicy B SA. Procesy z prywatnymi wierzycielami pani Batyckiej bardzo obciążały firmę, która opłacała jej prywatnych prawników od 2004 roku. Kulminacja kosztów nastąpiła w 2012 roku i trwała do 2015. Było to kilkaset tysięcy złotych rocznie. Pani Batycka kompletnie wypierała z siebie swoją odpowiedzialność, nie miała pojęcia o papierach, o kwotach swoich prywatnych zobowiązań. Wiedziała, że one istnieją, ale dopóki dostawała środki, nie interesowało ją w jakiej wysokości są te zobowiązania, bo liczyła, że uniknie odpowiedzialności. To spółka spłacała jej prywatne długi w bankach i u komorników. Pani Batycka przyjęła strategię leczenia się u specjalistów z dziedziny psychiatrii, aby uniknąć odpowiedzialności karnej i cywilnej za swoje działania i zaniechania działań. Z kolei jej "prawa ręka" zajmowała się tylko zaspokajaniem finansowych zachcianek szefowej, a nie firmą, która pogrążyła się. Panie zresztą weszły w konflikt, gdy firma nie miała już nic, a pani Batycka przepisała swój dom na chorego syna.

Jak to się stało, że została pani właścicielką marki Batycki?

- W pewnym momencie - kiedy problemy finansowe zaczęły się spiętrzać - wydawało się, że przy współpracy z panią Batycką uda się jeszcze uratować firmę. Podjęto próbę restrukturyzacji. W marcu 2015 roku pani Batycka poprosiła o pomoc przy walce ze swoimi wierzycielami, którzy prowadzą egzekucję z jej prywatnego majątku, czyli domu w Gdyni, pana Rafała Rutkowskiego, mojego obecnego męża. W kolejnych miesiącach doradzał on przy restrukturyzacji kosztów, szukał inwestora dla B SA i dla marki Batycki. Pan Rutkowski woził panią Batycką do funduszy inwestycyjnych, do kancelarii podatkowych. W tym czasie nawet banki nie chciały zakładać firmie rachunków, bo poszła informacja w rynek, że i tak następnego dnia wejdzie na nie komornik.
Myśli pani, że Urząd Patentowy zarejestrowałby znaki na moją firmę na podstawie niekompletnych dokumentów? Mam pokwitowania, że pani Batycka dostała pieniądze za sprzedaż znaków.
Rozmowy nie szły, chętnych nie było z uwagi na skrajną niekompetencję i ignorancję pani Batyckiej. Pani Batycka nie wiedziała, kto jest właścicielem firmy, znaków, nieruchomości, ile są one warte, jakie straty ponosiły jej spółki w ostatnich latach, co to jest EBIDA, stopa zwrotu czy jak marżowane są produkty. Jedynym wyjściem wydawała się restrukturyzacji wewnętrzna. Powstaje spółka B Biuro Handlowe, która podnajmuje od upadającej firmy B SA część hali produkcyjnej i pracowników. Kontynuuje realizację kontraktów i produkcję. Staję się udziałowcem, nabywam prawa do nazwy Batycki i staram się ratować to, co zostało. Jednak z uwagi na to, że udziałowcem B Biuro Handlowe jest B SA, kluczowi partnerzy odmawiają dalszej współpracy z marką, a komornicy uniemożliwiają dalszą kooperację tych firm. Konieczne było powołanie przeze mnie nowej firmy pod nawą MS sp. z o.o., która jest moja. W grudniu 2015 roku pani Batycka pomimo faktu, że wcześniej sporządziła oświadczenie, że wyraża zgodę na otrzymywanie spłaty swoich należności z tytułu sprzedanych praw do znaków towarowych na rzecz firmy MS, w wysokości 20 tys. miesięcznie, żąda ponownie znacznie wyższych kwot, bo brakuje jej środków na prawników w jej sprawach prywatnych i próbuje zmusić B Biuro Handlowe, żeby ich opłacało. Oświadczyła, że 20 tys. miesięcznie to jest życie na skraju bankructwa. Tego było już za dużo. Odmówiłam. Zostałam napadnięta i pobita przez panią Batycką przy pracownikach. Zaryzykowałam. Po rozmowie z byłymi pracownikami B SA uzyskałam ich zgodę na podjęcie dalszej współpracy z moją firmą i rozwinięcie działalności jako MS spółka z o.o. Przejęłam pracowników na zasadzie porozumienia, zatrudniałam ich na etat, przeniosłam produkcję do nowego obiektu i zadłużyłam się, bo trzeba było kupić nowe maszyny. Miało to miejsce w lutym 2016 roku.
W pewnym momencie miałam już tak dość całej sprawy i wyraziłam zgodę, aby wykupiła moje roszczenia, skoro twierdziła, że chce odzyskać markę Batycki.

Pani Batycka twierdzi, że w chwili podpisania umowy o sprzedaży marki nie była w pełni świadoma?

- Tak twierdzi i nawet próbowała udowadniać to w sądzie. Chciała odstąpić od oświadczenia woli, bo "źle się czuła w tamtym czasie". Myśli pani, że Urząd Patentowy zarejestrowałby znaki na moją firmę na podstawie niekompletnych dokumentów? Mam pokwitowania, że pani Batycka dostała pieniądze za sprzedaż znaków. Jeszcze jedno. W pewnym momencie miałam już tak dość całej sprawy i wyraziłam zgodę, aby wykupiła moje roszczenia, skoro twierdziła, że chce odzyskać markę Batycki. Nie doszło do tego, ponieważ zaproponowano mi sumę stanowiącą zaledwie jedną trzecią moich należności wobec Bożeny Batyckiej i B SA, a do tego porozumienie miało nie obejmować zobowiązań wobec pracowników i dostawców B SA, z którymi obecnie owocnie współpracuję. Pani Batycka kilka lat wcześniej zastawiła za znaczne kwoty prawa do marki Maciej Batycki. Dług do dzisiaj nie został zwrócony.

Co dalej z marką Batycki?

- Uratuję ją przez wzgląd na tradycję i prestiż, którym się nadal cieszy. Przez rok dzięki ciężkiej pracy całego zespołu udało nam się odbić. Mamy zamówienia, wychodzimy na plus. Znów jesteśmy na rynku. Pani Bożena Batycka chce doprowadzić do zniszczenia kolejnej marki, tym razem mojej. Dzieje się tak zawsze, gdy kończą się jej środki. Nie udało jej się zarobić na - bardzo dyskusyjnej - sprzedaży nieruchomości należących do spółki B SA. Chodzi o byłą fabrykę w sercu Gdańska i nieruchomość w Gdyni. Wyprowadzono majątek w postaci nieruchomości z pokrzywdzeniem dziesiątek wierzycieli, którzy nie byli zabezpieczeni hipotekami na tych nieruchomościach.
Mam nawet wrażenie, że sama uwierzyła, iż to ona jest poszkodowana, a nie kilkudziesięciu byłych pracowników, dostawców czy klientów.
Informacje rozpowszechnione przez panią Batycką o tym, że spłaciła znaczną część wierzycieli B SA są nieprawdziwe, ponieważ to nabywcy nieruchomości B SA dokonali spłaty jako trzeciodłużnicy hipoteczni wyłącznie wierzycieli zabezpieczonych hipotekami na tych nieruchomościach lub prowadzącymi już na nich postępowania egzekucyjne. Ja nie odzyskałam dotąd nic, procesuję się o zwrot moich należności z BSA i panią Batycką w sądach, dlatego muszą walczyć o firmę i rozwój marki Batycki. Ta cała sprawa jest bardzo skomplikowana prawnie, zajmują się tym wszystkim sądy, prokuratury, w jednym wywiadzie nie da się tego opowiedzieć. Wyprowadzenie nieruchomości spółki, która została zgłoszona do upadłości likwidacyjnej, sprzedaż akcji spółki w czasie, gdy były one zajęte przez komornika i były niezbywalne, to tylko wierzchołek góry lodowej działań pani Batyckiej. To nie koniec tej historii. Wiem jedno, nie poddam się presji ataków. Na wszystkie moje stwierdzenia mam dowody w postaci dokumentów. Niestety pani Batycka wypiera z pamięci informacje dla niej niekorzystne, nie mówi wszystkiego swoim prawnikom, ani swoim doradcom, których następnie w sądach i w zeznaniach oskarża o niekompetencję i działanie na jej szkodę, po zakończeniu przez nich współpracy z panią Batycką z powodu nieuregulowanych przez nią rachunków za usługi. Mam nawet wrażenie, że sama uwierzyła, iż to ona jest poszkodowana, a nie kilkudziesięciu byłych pracowników, dostawców czy klientów. Zadziwia mnie także jej poczucie bezkarności, gdy przedsiębiorca nie złoży w terminie jakiegokolwiek dokumentu do Urzędu Skarbowego płaci za to kilkusetzłotową karę, a pani Batycka od kilkunastu lat nie płaci podatków i składek do ZUS i ma się nadal bardzo dobrze.

Już po autoryzacji wywiadu dostaliśmy informację, że wczoraj trzeciodłużnicy (podmiot, który nabył nieruchomość z obciążeniem hipotecznym i jest zmuszony do spłaty długu, którego sam nie zaciągnął, tj. długu osoby trzeciej) hipoteczni (w związku ze sprzedażą jednej z nieruchomości B SA) spłacili zobowiązania B SA m.in. wobec Marii Magdaleny Rutkowskiej. W tej sytuacji otrzymali oświadczenia o zgodzie na wykreślenie hipotek.

Miejsca

Opinie (153) ponad 20 zablokowanych

  • ciekawe, warto poczytac

    Grudniowe spotkanie z załogą w produkującej torebki "Batycki" firmie B SA w Gdańsku.

    - Jestem na krawędzi rozpaczy. Magda kopnęła mnie w tyłek i zgłosiła firmę do upadłości. Całe moje życie znalazło się w jej rękach, przejęła moją własność - mówi łamiącym się głosem Bożena Batycka, znana bizneswoman z branży odzieżowej.

    Przez lata uchodziła za kobietę sukcesu, występowała jako mentor biznesu. We wrześniu 2015 r. ujawniliśmy, że zostawiała po sobie zbankrutowane spółki. Nie spłacając długów upadły jej firmy Sole (800 tys. zł niespłaconych należności), a następnie Casa Nobile (5 mln zł, głównie zaległe podatki i cła). Udawało się jednak przenosić produkcję marki "Batycki" do kolejnych firm. Ostatnia z nich - B S.A., niedawno zakończyła produkcję. Pozostawiła nieuregulowane należności na 10 mln zł, z czego połowę winna jest skarbówce i ZUS-owi.

    "Magda" to Maria Magdalena Sulikowska, do niedawna prawa ręka Batyckiej w firmie.

    - Była osobą bardzo zaangażowaną, niezwykle mi bliską. Pracowała w firmie ponad 10 lat. Traktowałam ją jak córkę - ocenia Batycka.

    Od swojej niedawnej szefowej Sulikowska odkupiła znaki handlowe, udziały w mieszkaniu, a także - jak sama twierdzi - akcje spółki. Obecnie torebki "Batycki" produkuje w Gdańsku spółka MS należąca do Sulikowskiej i Bożena Batycka nie ma z tym już nic wspólnego. Jak do tego doszło?

    Sulikowska od lat pracowała dla Batyckiej. Gdy spółka szefowej B SA wpadła w kłopoty, Sulikowska była jedną z osób, która pożyczała firmie pieniądze. Jako zabezpieczenie spłaty brała udziały w spółce, mieszkaniu i znaki towarowe. Później uruchomiły wspólnie nową firmę BBH, ale szybko się poróżniły. Teraz walczą w sądach i prokuraturach.

    Oszukani dostawcy

    Ostania należąca do Bożeny Batyckiej spółka - B SA - już nie prowadzi działalności. Winna jest ok. 10 mln zł pracownikom, dostawcom, skarbówce, bankom, samorządom. Firma nie płaciła podatków i należności, m.in. wielu garbarniom dostarczających skóry. To nie przeszkadzało, by prezes spółki jeździła luksusowym jaguarem i pobierała ok. 40 tys. zł miesięcznej pensji.

    - Dostarczałem im skóry, początkowo dostawałem drobne kwoty i cały czas wysyłałem towar. Gdy zażądałem zapłaty usłyszałem, że będą płacić w ratach, ale pod warunkiem utrzymania dostaw. Godziłem się na to przez pewien czas, ale w końcu uznałem, że to szantaż. W efekcie zostałem z niezapłaconymi fakturami na ok. 180 tys. zł - mówi nam właściciel garbarni z Pomorza. - Przez to musiałem zamknąć firmę.

    Odpowiedź Bożeny Batyckiej na tego typu zarzuty jest jedna. Że była prezesem i właścicielem, lecz nie zarządzała firmą i nie wiedziała o wielu sprawach. Uważa, że to ona została oszukana - przez współpracowniczki, które miały wykorzystać jej zaufanie, kłopoty rodzinne i zdrowotne.

    - Rzeczywiście rozmowy toczyły się ze współpracowniczkami pani Batyckiej, ale to ona będąc prezesem ponosi odpowiedzialność za działania firmy - stwierdza właściciel garbarni.

    Do kogo należą akcje?

    W sądzie trwa spór o to, kto jest właścicielem akcji spółki B SA. Maria Magdalena Sulikowska twierdzi, że w 2015 r. odkupiła od Bożeny Batyckiej akcje B SA.

    - Dysponuję oryginalną księgą akcji, odcinkami akcji, dokumentami poświadczającymi podstawę ich nabycia od pani Batyckiej - mówi Maria Magdalena Sulikowska.

    Z kolei Batycka zaręcza, iż akcji skutecznie nie sprzedała i jest prawowitą właścicielką. Według sądu rejestrowego akcjonariuszem jest Bożena Batycka, ale Sulikowska zgłosiła sprawę do prokuratury.

    Tymczasem Batycka powołała na prezesa B SA biznesmena Stefana Franaszczyka i przy pomocy specjalistów od restrukturyzacji spółek próbuje zawrzeć ugody z wierzycielami i sprzedać nieruchomości. Do spółki B SA należy bowiem dawne kino Goplana w Gdyni i budynki fabryczne przy Kamiennej Grobli w Gdańsku.

    - Z chwilą powołania nowego zarządu działania spółki weszły na właściwy tor i rozpoczęliśmy proces całkowitej spłaty wierzycieli. Ukróciliśmy skrajnie niekorzystne działania pani Sulikowskiej jako prokurenta spółki B SA i naprawiamy błędy przez nią zrobione. Sprawa jest zgłoszona do Prokuratury Krajowej i trwa proces zbierania dowodów - mówi Bożena Batycka.

    - Z moich informacji wynika, że nieruchomości spółki B SA zostały w ostatnich tygodniach sprzedane. Jeśli tak się stało, to kto zapłaci wierzycielom, którzy nie wpisali swoich roszczeń na hipoteki? - pyta Rafał Rutkowski, współpracownik Marii Magdaleny Sulikowskiej. - Złożyłem wniosek do prokuratury, by zbadała, czy nie dochodzi do wyprowadzenia majątku ze spółki.

    Kto odzyska pieniądze?

    Jeśli dawna fabryka przy Kamiennej Grobli znajdzie kupca, to pieniądze może odzyskać ZUS, skarbówka i inni wierzyciele, którzy wpisali swoje roszczenia do hipoteki.

    Ale są i tacy, jak właściciel dużej garbarni spod Poznania, którzy nie mają takiego zabezpieczenia i po sprzedaży nieruchomości pieniędzy nie dostaną.

    - Spółce B SA dostarczyłem skóry za ok. 140 tys. Można z nich było zrobić 2-3 tys. torebek lub znacznie więcej drobnej galanterii, takiej jak portfele czy etui. Nie zapłacili, cały czas kręcili i kręcą. Straciłem nadzieję na odzyskanie pieniędzy - mówi zrezygnowany.

    Istnieje inny sposób, by zadłużone spółki spłaciły swoich dostawców. W styczniu 2016 r. Maria Magdalena Sulikowska, będąc jeszcze prokurentem B SA, zgłosiła do sądu wniosek o likwidacyjną upadłość tej spółki.

    - Sprawa jest w toku - potwierdza sędzia Tomasz Adamski, rzecznik Sądu Okręgowego w Gdańsku.

    Gdyby upadłość została ogłoszona, syndyk po sprzedaży majątku spłaciłby zaległości wobec pracowników, skarbówki i ZUS, a następnie oddałby pieniądze innym wierzycielom - zapewne nie w pełnej wysokości, lecz wszystkim proporcjonalnie mniej.

    "Pozbawili mnie wszystkiego"

    Jeden z synów Bożeny Batyckiej zaginął w tajemniczych okolicznościach w 2004 r. pozostawiając zbankrutowaną spółkę i długi. Później do Batyckiej zgłosili się dwaj mężczyźni z żądaniem zwrotu pożyczki, którą miał zaciągnąć jej syn. Sprawa nadal toczy się w sądzie, mężczyznom udało się uzyskać zabezpieczenie roszczenia sięgającego już ok. miliona zł na hipotece domu Batyckiej.

    - Od kilkunastu lat jestem w sporze sądowym w związku z rzekomym udzieleniem pożyczki, która budzi wiele wątpliwości prawnych. Udręczona działaniem prawa w Trójmieście wystąpiłam do Prokuratury Krajowej o rzetelne zbadanie sprawy. Umowa zbadana przez biegłych ma tyle wad, że uznanie jej za fałszywą nie powinno budzić żadnych wątpliwości - komentuje Bożena Batycka.

    Żeby walczyć z osobami, które zdaniem Batyckiej chcą od niej wyłudzić pieniądze, zatrudniła detektywa Rafała Rutkowskiego, który z czasem zaangażował się w restrukturyzację spółki B SA.

    - Magda i Rutkowski uznali, że poradzą sobie z prowadzeniem firmy beze mnie. Pozbawili mnie w ten sposób wszystkiego. Sprawa jest zgłoszona do Prokuratury Krajowej - mówi Bożena Batycka. - Razem z Magdą miałyśmy razem stawić czoło wszystkim problemom. Tymczasem okazało się, że cel tych działań był inny. Miał stworzyć mi iluzję bezpieczeństwa, a oni postanowili nieuczciwie przejąć dorobek całego mojego życia.

    "Batycki" z rąk do rąk

    Na stronie internetowej batycki.pl widnieje informacja, że "Batycki od ponad sześćdziesięciu lat zajmuje się produkcją przedmiotów pięknych i użytecznych". W tym czasie marka zmieniała się i przechodziła z rąk do rąk.

    Pierwotnie nazywała się "Maciej Batycki" i należała do syna właścicieli gdyńskiej rodziny kaletniczej Macieja Batyckiego. To jego żoną została Bożena. Dzięki niej na początku lat 90. marka zrobiła furorę w Polsce. Ostatecznie znaczek "MB" i prawa do marki trafiły jako zastaw za pożyczkę do miliardera Ryszarda Krauze i zniknęły z rynku.

    Bożena Batycka wróciła później na rynek z krótszą nazwą. Z danych urzędu patentowego wynika, że marka należy obecnie do Marii Magdaleny Sulikowskiej. To jej spółka MS produkuje torebki z charakterystycznym bursztynem, w fabryce przy ul. Litewskiej w Gdańsku.

    - Na czas płacimy podatki, wynagrodzenia pracownicze i należności za towar - mówi Maria Magdalena Sulikowska. Na dowód swoich słów pokazuje zaświadczenie z ZUS i skarbówki, że nie ma żadnych zaległości.

    - Nowa firma nie ma nic wspólnego z panią Batycką, ponieważ niektórzy klienci nie chcieli z nią współpracować. Teraz sprawa wygląda inaczej, spółka Sulikowskiej jest wiarygodna - deklaruje Rafał Rutkowski.

    O prawa do marki także toczy się spór. Bożena Batycka chce sądownie unieważnić umowę sprzedaży z powodu, jak to napisała w pozwie, podstępu drugiej strony, która miała ją zapewniać, że jest to umowa powiernicza. Podniosła także kwestie zdrowotne, który miały mieć wpływ na jej decyzję o sprzedaży.
    Podobne zarzuty padły podczas grudniowego spotkania z pracownikami. - Magda dobrze się z tym czuje, że przejęła moją własność - mówiła Bożena Batycka.
    - Wszystko mogę ci odsprzedać. Spłać mnie i pracowników - odparła Sulikowska.
    - Nie mam takich pieniędzy - padła odpowiedź.

    • 4 6

  • Batycki zaczal od przekretow

    I skonczyl jak zaczal. Firmy ubezpieczeniowe pamietaja jak biedna firme Batycki okradali nieznani sprawcy wiele razy... A odszkodowanie zawsze pomagalo na rozwoj Firmy...

    • 6 0

  • Trzymam kciuki!!! (1)

    Przegladam strone batycki.pl ..torebki jak z najlepszych swiatowych kolekcji..dodatkowo z tym bursztynem..trzymam kciuki ! :)

    • 2 5

    • torebka "Batycki"

      ....a ja nie kupie torebki u tej pani....chyba, ze beda produkowane i sygnowane "Batycki" przez poprzednia wlascicielke

      • 3 1

  • P.Rutkowska dlaczego chce Pani odbudować firmę "Batycki" pod zawłaszczoną nazwą.Czyżby nazwisko Rutkowska żle się ludziom kojarzyło? Nie ładnie tak się ślizgać na kogoś nazwisku i marce. Taka Pani mocna -to wyrób sobie swoją markę.Co by nie mówić takie postępowanie zawsze będzie mi się kojarzyło ze złodziejstwem.Nigdy bym nie kupił nic u Pani znając historię tej firmy. .

    • 9 2

  • Bzdura, bzdura, bzdura. Ile podłości trzeba w sobie mieć żeby wykorzystać kogoś i cały dorobek jego życia-nie wiem. Ale jak wyrachowanym trzeba być żeby pójść z tym do mediów i się tym szczycić?
    Proszę poszczycić się listą operacji plastycznych jak piszą poprzednicy. Nie zazdroszczę ani trochę.

    • 3 0

  • potrzebuję pilnie pożyczki, żeby zapłacić moje rachunki

    cześć wszystkim
    Nazywam się Mateusz Hanna, jestem tutaj, aby złożyć zeznanie, że otrzymałem kredyt hipoteczny od firmy pożyczkowej Jorge Grace po tym, jak złożyłem kilka wniosków od różnych pożyczkodawców. Potrzebowałem pilnej pożyczki, żeby założyć firmę i złożyłem podanie od różnych pożyczkodawców online, którzy obiecali mi pomóc, ale nigdy nie dali mi pożyczki, Oszukali mnie, a ja zostałem z niczym, Dopóki mój znajomy nie przedstawił mnie pani Jorge Grace, która obiecała mi pomóc i rzeczywiście zrobiła to, co obiecała bez jakiejkolwiek zwłoki, pomogła mi z pożyczką w wysokości 30000 zł, nigdy nie myślałam, że wciąż są wiarygodni pożyczkodawcy, dopóki nie spotkałam się z panią Jorge Grace, która obiecała mi pomóc z pożyczką i zmieniłem zdanie. Nie wiem, czy w jakikolwiek sposób potrzebujesz prawdziwej i pilnej pożyczki, prosimy o kontakt, pani Jorge Grace za pośrednictwem firmowego e-maila: (jorgegraceloanfirm@gmail.com) powiedz jej, że Mateusz polecił ci, Wszystko dzięki niej.

    Mateusz Hanna

    • 0 0

  • Jaki luksus???

    Skóra za 100pln tak samo śmierdzi ja skóra za 5 tysi.

    • 1 1

  • batycka

    takie bystre tumany niepotrafią nc zrobić nic robić tak ja ta batycka wyroby skórzane lipa nadają się naraz ubrać i smietnik a ci co maja 10 skończonych uczelni znaczy się ze wiedza kiepska po trochu z kazdego coś i nic ale kombinować po znajomości to perfekt

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Ludzie biznesu

Ewa Bereśniewicz - Kozłowska

Prezes zarządu firmy Aplitt. Absolwentka Wydziału Elektroniki Politechniki Gdańskiej, studiów...

Najczęściej czytane