• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Zakład fryzjerski, który oparł się nawet modzie na Beatlesów

Robert Kiewlicz
6 września 2016 (artykuł sprzed 7 lat) 
- Kiedyś od uczniów wymagano opanowania klasycznych narzędzi, czyli brzytwy i nożyc. Możesz sobie człowieku projektować u góry jakie chcesz skomplikowane fryzury, ale trzeba opanować umiejętności pracy nożycami - twierdzi mistrz fryzjerstwa Gerard Lampkowski. - Kiedyś od uczniów wymagano opanowania klasycznych narzędzi, czyli brzytwy i nożyc. Możesz sobie człowieku projektować u góry jakie chcesz skomplikowane fryzury, ale trzeba opanować umiejętności pracy nożycami - twierdzi mistrz fryzjerstwa Gerard Lampkowski.

Gerard Lampkowski ma już 78 lat, jednak jako prawdziwy mistrz fryzjerski i starszy cechu nie myśli jeszcze o emeryturze. Jego zakład działa nieprzerwanie od 1945 roku, a tradycje fryzjerskie, które odziedziczył po rodzicach, przejął także jego syn. Zakład Lampkowskiego, przy Trakcie Świętego Wojciecha 24 zobacz na mapie Gdańska, przetrwał komunę i zmiany ustrojowe, a nawet wielki kryzys w trójmiejskim fryzjerstwie, jaki spowodowała moda na fryzury a la The Beatles.



Rodzice Gerarda Lampkowskiego, mistrzowie fryzjerstwa pochodzący z Kociewia, do Gdańska trafili tuż po wojnie. Ojciec wyuczył się zawodu fryzjera w Starogardzie Gdańskim. W związku z jego zaangażowaniem w sprawy związane z działalnością niepodległościową, po wybuchu wojny musiał uciekać z Kociewia. Po wojnie przyjechał do Gdańska, do ciotki, przedwojennej gdańszczanki mieszkającej na Oruni.

- Ojciec znalazł lokal, w którym mieścił się zakład fryzjerski. Jego właściciel trafił jednak do obozu przejściowego w Maćkowych i tam zmarł na tyfus. Po wielu staraniach lokal przydzielono rodzicom. Początkowo mieszkaliśmy w nim, natomiast jedną z izb wydzielono na zakład fryzjerski. Później wyprowadziliśmy się w inne miejsce, a zakład został poszerzony o jeszcze jedno pomieszczenie, w którym był dział damski prowadzony przez moją matkę - wspomina Lampkowski.
The Beatles wrogiem gdańskich fryzjerów

- W latach 40. i 50. XX w. strzygło się nawet kilkadziesiąt osób dziennie. Pracowało się minimum 12 godzin dziennie. W sobotę zakład był otwarty do godziny 21. Jeden fryzjer obsługiwał nawet do 50 klientów. Człowiek nie miał czasu, aby coś zjeść, ani skorzystać z toalety. Kiedy nastały lata 60., wybuchła moda na Beatlesów. Największego wroga dla naszego zawodu. Przez tych muzyków w samym tylko Gdańsku pracę straciło 120 fryzjerów - wspomina Lampkowski.
Przez wiele lat istnienia zakład Gerarda Lampkowskiego był świadkiem wielu wydarzeń. Czasami nawet bardzo dramatycznych. W latach 70. doszło przed zakładem do bójki na brzytwy. Dwaj nietrzeźwi klienci tak się pokłócili podczas strzyżenia, że chwycili za leżące na stołach brzytwy i wybiegli na ulicę. Fryzjerzy z trudem ich rozdzielili, mogło dojść do tragedii.

Teraz zakład Lampkowskiego odwiedzają raczej stali klienci.

- Jestem już na etapie mocnej jesieni życia. Do mnie przychodzą głównie klienci, z którymi zżyłem się przez lata pracy. Nie ukrywam, że dla mnie moja praca to teraz trochę uniwersytet trzeciego wieku. Spotykam cały przekrój ludzi. Z różnym wykształceniem i życiorysem. Daje mi to jednak dużą satysfakcję. Część moich klientów z biegiem lat wyprowadziła się z Oruni, jednak nadal przyjeżdżają się do mnie strzyc. To normalne we fryzjerstwie. Człowiek dopasowuje się do fryzjera, a fryzjer do człowieka. Kiedy stały klient do mnie przychodzi, to nic nie musi mówić. Wiem od razu, jak go ostrzyc. Pamiętam każdego swojego klienta i jego preferencje. Kiedy idę chodnikiem, to wystarczy mi spojrzeć na tył głowy człowieka, od razu wiem, czy to znajomy. Człowiek przez całe lata wpatruje się w tył głowy. Pamięta później każdą szyję lepiej niż twarz - mówi Lampkowski.
Nie każdego nożyce "słuchają"

Jak twierdzi Lampkowski, fryzjer starzeje się z klientem.

- Czasami wejdzie do zakładu młody człowiek i zobaczy moją siwą głowę, to od razu jest za drzwiami. Starszy nie, często szuka doświadczonego fryzjera. Teraz te fryzury są inne, często maszynką elektryczną obcina się włosy, rzadziej cieniuje nożycami. Kiedyś od uczniów wymagano opanowania klasycznych narzędzi, czyli brzytwy i nożyc. Do strzyżenia używano też maszynek ręcznych. Trzeba było ściskać jej rękojeść 60 razy na minutę, aby ciąć płynnie. Fundamenty zawsze trzeba mieć i jeśli opanuje się podstawy, to można wtedy iść dalej. Przy dzisiejszych irokezach i czubkach na głowie tego nie ma. Możesz sobie człowieku projektować u góry jakie chcesz skomplikowane fryzury, ale trzeba opanować umiejętności pracy nożycami. Kiedyś miałem klienta, który zaparł się, że strzyżenie to nic trudnego i każdy może to zrobić. Sklep monopolowy mieliśmy naprzeciwko. Założyliśmy się więc o pół litra. Po minucie sam stwierdził, że nożyce go "nie słuchają". Na opanowanie sztuki władania nożycami trzeba poświęcić wiele godzin - twierdzi Lampkowski.
Jak to u fryzjera, z klientami się oczywiście rozmawia.

- Czasami, jak zaczniemy dyskutować o Lechii, to każdy się wtrąci i ma swoje zdanie. Zdarzają się jednak ludzie, którzy tego nie lubią. Miałem klienta, który piastował wysokie, dyrektorskie stanowisko w firmie. Był to człowiek bardzo konkretny i podczas strzyżenia mogłem rozmawiać tyko z nim. Wszyscy w zakładzie o tym wiedzieli i wtedy panowała cisza - opowiada Lampkowski.

Kolejne pokolenie fryzjerskich mistrzów

Gerard Lampkowski swój fach i umiejętności przekazał synowi i dzięki temu na rynku działa kolejne pokolenie mistrzów fryzjerstwa.

- Dziecko rzemieślnicze zawsze nasiąka tym zawodem. Mojego syna wyszkoliłem. Ma dyplom mistrzowski, ale pracuje w Norwegii. Nie ma się czemu dziwić, takie podstawowe usługi fryzjerskie w Norwegii kosztują - w przeliczeniu na złotówki - 250 zł. U nas jak ktoś bierze za strzyżenie 50 zł, to cena już jest dla większości klientów dosyć wygórowana. W moim zakładzie syn nauczył się też golić. Co jest teraz ogromnie popularne na Zachodzie. Obecnie jest na tyle uznanym przedsiębiorcą w branży, że prowadzi nawet szkolenia ze strzyżenia i golenia - mówi Lampkowski.
Jak twierdzi Lampkowski, fryzjerstwo jest obecnie na etapie przemian. Niektóre zakłady zwiększają zakres usług, a ich właściciele są mistrzami fryzjerstwa rangi europejskiej czy światowej.

- W związku z tym mają też inne pracownie. Kiedyś podstawą na dziale męskim było strzyżenie i golenie, które obecnie prawie w ogóle zanikło. We fryzjerstwie damskim jest lepiej, bo nadal wykonuje się strzyżenie, modelowanie, trwałą oraz rozjaśnianie i farbowanie. I tak chyba na wieki już zostanie. Dodatkowo dochodzi coraz większa potrzeba znajomości języków obcych. Ja mam już 78 lat i mówię trochę po niemiecku i rosyjsku, ale młodzieży zawsze wpajam potrzebę nauki języków - podkreśla Lampkowski.
Rzemiosło to działalność gospodarcza od wieków pozostająca w bliskości a czasem nawet w zażyłości z obiorami usług czy produktów. To często firmy rodzinne o wielowiekowej, ciekawej a często i trudnej historii. O tym jak ważne są dla nas zakłady rzemieślnicze działające od lat w naszym sąsiedztwie przekujemy się zazwyczaj kiedy zaczyna nam ich brakować. Kiedy nie ma nam kto naprawić zepsutego obcasa, uszyć nietypowej garsonki, czy naprawić komina. W cyklu "Rzemiosło" chcemy ocalić przed niezapomnienie trójmiejskich rzemieślników.

Cykl "Rzemiosło" został w 2019 roku nagrodzony w konkursie im. Władysława Grabskiego zorganizowanym przez Narodowy Bank Polski.

Miejsca

Opinie (42) 1 zablokowana

  • Jacek

    Panie Gerardzie życzę zdrówka i jak najwięcej pracy

    • 60 0

  • no teraz tez modna jest fryzura na Beatlesów....

    • 9 1

  • A czy to nie jest ten Pan uwieczniony na okładce "Abbey Road", który stoi po prawej stronie na chodniku i przygląda się jak John, Ringo, Paul i George przechodzą przez przejscie dla pieszych?

    • 16 1

  • prawdziwy fryzjer. on nie potrzebuje reklamy, żeby zdobyć rogłos nie musi przyjeżdżać Laura Gessler czy Koźidrak. (1)

    Szcunek.

    • 54 0

    • Napisz to po polsku

      • 2 12

  • Zdrowia! (1)

    I miłego dnia życzę.

    • 24 1

    • Won trollu!

      • 1 1

  • i to jest artykul!

    • 35 1

  • Pan lampkowski egzaminowal mnie ja zdałam na czeladnika pozdrawiam serdecznie

    • 30 0

  • 50zl???? (3)

    Czy to adekwatna cena za strzyżenie do polskich zarobków?

    Zdecydowanie NIE

    • 20 11

    • (1)

      No niby masz rację.. choć ostatnio rzucam palenie i alkohol (ciężko to idzie..) i uświadamiam sobie, ile wydaję na rzeczy naprawdę niepotrzebne.

      • 10 2

      • dlaczego nikt nie zapytał

        ilu gości w tym fotelu załatwił z powodu tak drobnej sumy?

        • 1 1

    • Pamiętaj że połowa ceny to podatki :)

      Nawet jak Fryzjer bierze 50zł to odliczając VAT zostaje 40zł, odliczamy dochodowy zostaje 33zł , teraz odliczamy ZUS ( 50zł dziennie ) , księgową, czynsz, prąd itd. :)

      • 3 0

  • Piękne są takie historie prawdziwego rzemieślnika. Niesamowicie cieszy mnie, gdy w świecie wielkich korporacji, sieciówek i wyścigu szczurów znajdują się jeszcze tacy fachowcy, którzy podchodzą do klienta indywidualnie.

    Szacuneczek.

    • 46 0

  • (2)

    Fotele na zdjeciach pamietaja TE czasy

    • 19 0

    • (1)

      Teraz za takie "postarzane" fotele płaci się grubą kasę ;)

      • 5 0

      • A jeszcze więcej za meble ze skrzynek po owocach.

        • 2 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Ludzie biznesu

Tomasz Basiński

W latach 1987 – 1990 kształcił się w sopockim Policealnym Studium Zawodowym w specjalności...

Najczęściej czytane