• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Badania naukowe to ryzyko, ale dają szanse na nowe technologie

Robert Kiewlicz
9 października 2018 (artykuł sprzed 5 lat) 
Na zdjęciu Damian Kuźniewski, dyrektor, i Piotr Kaliszczuk, broker z Centrum Transferu Wiedzy i Technologii Politechniki Gdańskiej. Na zdjęciu Damian Kuźniewski, dyrektor, i Piotr Kaliszczuk, broker z Centrum Transferu Wiedzy i Technologii Politechniki Gdańskiej.

Dla postępu współpraca biznesu i nauki jest niezbędna. We współczesnym świecie to właśnie pieniądze pozyskiwane od biznesu pozwalają na prowadzenie często bardzo kosztownych badań i eksperymentów, które w efekcie przyczyniają się do kluczowych odkryć naukowych. O tym, jakie korzyści ma biznes ze współpracy z uczelniami, co zyskują na tym naukowcy i jak pokonać różnice pomiędzy przedsiębiorcami i naukowcami rozmawiamy z Damianem Kuźniewskim, dyrektorem i Piotrem Kaliszczukiem, brokerem z Centrum Transferu Wiedzy i Technologii Politechniki Gdańskiej.



Świat nauki i świat biznesu rządzą się różnymi prawami. Jak układa się między nimi współpraca i czy te dwa światy potrafią się dogadać?

Damian Kuźniewski: - Na przestrzeni lat ta współpraca była raz lepsza, raz gorsza. Rzeczywiście był taki okres, szczególnie po zmianie ustrojowej, gdzie te dwa światy były od siebie dosyć daleko. Powodem był brak finansowania prac badawczych. Dziś ta sytuacja jest zupełnie inna i współpraca wygląda dużo lepiej.
Staramy się przełamać stereotyp w myśleniu o uczelni jako instytucji zajmującej się wyłącznie dydaktyką. Strategiczną rolą Politechniki Gdańskiej jest również integracja przemysłu z nauką.

Wiadomo, że firma i uczelnia działają inaczej i to nie jest złe. Biznes jest nastawiony na cele krótkoterminowe. Chce wszystko mieć na już, jak najszybciej wdrażać technologie i wprowadzać je na rynki. Dzisiaj tak skonstruowany jest świat, a firmy - nawet te duże (mówimy o polskich firmach) - raczej chcą szybko zarabiać pieniądze obniżając koszty i zwiększając sprzedaż, a nie zawsze rozwijać nową technologię, szczególne jeśli wymaga to czasu i znacznych środków finansowych.

Z drugiej strony mamy naukowców, którzy są zainteresowani robieniem czegoś nowego, twórczego i ciekawego, to ich nakręca i motywuje. Samo wdrożenie - szczególnie ostatnia jego faza, nie zawsze taka jest, to bowiem najczęściej zadanie dla inżynierów, a nie badaczy. Dlatego ważna jest współpraca i zaangażowanie obu stron. Jeśli obie strony to rozumieją, to współpraca układa się całkiem dobrze.

Znaczną trudnością jest, co trzeba podkreślić, sposób, w jaki rozliczane i parametryzowane są same uczelnie. Wbrew temu, co mówią nasi decydenci, z przykrością należy stwierdzić, że póki co uczelnie nie są rozliczane z wdrożeń. Przede wszystkim są rozliczane z liczby i jakości publikacji naukowych, liczby doktoratów i habilitacji. Same wdrożenia mają drugo- i trzeciorzędne znaczenie dla oceny dorobku naukowego pracownika naukowego i oceny parametrycznej uczelni. Całe szczęście na Politechnice pracuje bardzo duża liczba pasjonatów, którzy chcą widzieć efekty swoich prac badawczych, którzy próbują łączyć zarówno pracę naukową, jak i pracę z przemysłem.

Piotr Kaliszczuk: Biznes mówi językiem konieczności uzyskania określonych korzyści, natomiast sfera nauki nie zawsze rozumie potrzeby rynku i samego przedsiębiorcy. Jako Centrum Transferu Wiedzy i Technologii Politechniki Gdańskiej jesteśmy swoistym łącznikiem pomiędzy tymi dwoma światami. Mamy świadomość potrzeb przedsiębiorcy związanych z wdrożeniem innowacji, realizacją planów produkcyjnych i sprzedażowych. W takiej sytuacji namawiamy naukowców, aby spojrzeli nieco szerzej na aspekt realizacji danego projektu. Wspólnie staramy się określić, jakie korzyści przedsiębiorca będzie w stanie osiągnąć w przyszłości dzięki wynikom pracy badawczo-rozwojowej naukowca lub zespołu naukowego.

Dzięki projektom z biznesem i finansowaniu badań uczelnia może pozwolić sobie na badania na najwyższym poziomie. To ważne, bo jeśli chcemy istnieć w świecie nauki.

DK: - Czasami się nie dogadujemy, bo mamy różne oczekiwania. Trzeba pamiętać, że do uczelni nie powinno przychodzić się po proste rzeczy. Przykładowo, jeśli chcemy zaprojektować nową stronę internetową to nie zgłaszamy się z tym problemem do uczelni. Czasem żartujemy, że taka strona www będzie droga, nie będzie do niej dokumentacji a uczelnia nie zapewni do niej serwisu. Sam naukowiec będzie pracę nad nią traktował jak "piąte koło u wozu". Uczelnia nie powinna zastępować firm inżynierskich i odbierać im przychodu. Do uczelni powinniśmy przychodzić po to, by współpracować nad rozwiązaniami problemów czy technologii trudnych i ryzykownych, wymagających znacznych zasobów intelektualnych oraz zaawansowanej aparatury badawczej, którą ta uczelnia dysponuje.

Czy uczelnie nie powinny się starać, aby ich działalność była bliżej codziennego życia i biznesu?

DK:- Oczywiście, że tak powinno być, tylko jedno z drugim powinno być mądrze powiązane. Na uczelni powinno być miejsce zarówno dla tych, którzy chcą prowadzić prace teoretyczne i tylko publikować wyniki badań oraz dla tych, którzy chcą prowadzić projekty wdrożeniowe i budować relacje z biznesem.

Z moich obserwacji wynika, że uczelnie współpracują z biznesem, szczególnie uczelnie techniczne, takie jak Politechnika Gdańska, która ma bardzo długą tradycję takiej współpracy i to na wielu płaszczyznach. Oczywiście transferujemy technologie opracowane przez naszych naukowców do gospodarki, ale dużo częściej to firmy zgłaszają się do nas z prośbą dotyczącą rozwiązania konkretnego problemu. Ten rodzaj współpracy jest obecnie bardziej promowany przez instrumenty finansowe, jakie mamy do dyspozycji.

W poprzednim okresie programowym Unii Europejskiej "wajcha" finansowania była przerzucona w stronę uczelni i to one dostawały dużo pieniędzy na innowacje. Jednak efekty tego działania w Polsce były dosyć słabe. Dzisiaj jest inaczej. Same uczelnie nie mogą ubiegać się o pieniądze. Możemy to robić w ramach konsorcjów naukowo-przemysłowych, lub same firmy mogą aplikować o środki a uczelnie mogą występować w roli podwykonawców. Role się odwróciły i to przedsiębiorca przychodzi na uczelnię mówiąc "dam wam określoną kwotę, ale rozwiążcie dla mnie taki problem". Zakres wymagań tej współpracy jest o wiele bardziej ograniczony i moim zdaniem tak jest lepiej. Więcej projektów naukowych będzie realizowanych na potrzeby rynku czy potrzeby biznesu.
Biznes ma możliwość zrealizować przydatne i wartościowe badania wspólnie z naszymi naukowcami i wdrożyć nowe technologie do swoich firm.

Przedsiębiorcy z jakich branż trafiają do was najczęściej?

DK:- To zawsze zależy od stopnia rozwoju lokalnego rynku. U nas dosyć mocny jest sektor ICT (technologie informacyjno-komunikacyjne). Drugim silnie współpracującym z biznesem wydziałem jest wydział chemiczny rozwiązujący problemy z zakresu ochrony środowiska, biotechnologii czy nawet farmacji. Choć nie jesteśmy uniwersytetem medycznym, to udaje nam się sprzedać nowe związki, które za kilka czy kilkanaście lat mogą stać się lekami. W dużym zakresie współpracujemy też z firmami z sektora mechanicznego czy budownictwa.

Współpraca z biznesem zależy także od specjalistów pracujących na Politechnice i zakresu ich kompetencji. Dotyczy to też sprzętu, jaki posiadamy. Często klienci szukają konkretnych usług związanych z urządzeniami, jakie PG posiada.

Możecie podać kilka przykładów technologii opracowanych przez naukowców z Politechniki Gdańskiej i z sukcesem wdrożonych?

DK: - Dosyć spektakularnym przykładem jest nasza współpraca z Polpharmą i opracowana przez zespół prof. Janusza Rachonia technologia wytwarzania leku Ostemax 70 Comfort, stosowanego w leczeniu osteoporozy. Ten wynalazek nie tylko przyniósł duże pieniądze dla Politechniki, ale także przyniósł korzyści Polpharmie, która obecnie posiada kilkadziesiąt procent rynku europejskiego dotyczącego produkcji tego leku oraz jego pochodnych.

Takich technologii jest więcej, chociaż może nie tak spektakularnych. Nasi naukowcy opracowali sposób posadowienia palów wielkoskalowych, co większości ludzi może nic nie mówić. Technologia ta wykorzystywana jest przy budowie obiektów drogowych takich jak chociażby Obwodnica Południowa.

Obecnie nasi koledzy opracowali sposób produkcji chitozanu pozyskiwanego ze skorupiaków. Można go wykorzystać w wielu dziedzinach, np. do opatrunków, aby rany goiły się szybciej, może być też stosowany do ochrony owoców przed zepsuciem. Dzięki temu do owoców nie dostaną się grzyby czy bakterie, ale też nie będą one traciły wody - co jest dosyć istotne podczas ich transportu.
Trzeba pamiętać, że do uczelni nie powinno przychodzić się po proste rzeczy. Do uczelni powinniśmy przychodzić po to, by współpracować nad rozwiązaniami problemów czy technologii trudnych i ryzykownych.

Powstają też firmy zakładane przez naszych studentów czy pracowników na bazie wcześniej opracowanych technologii. Przykładem może być spółka spin-off AssisTech, będąca producentem systemu C-Eye, opracowanego na podstawie wyników badań naukowych prowadzonych pod kierownictwem prof. Andrzeja Czyżewskiego, który pomaga w porozumiewaniu się za pomocą gałek ocznych, ale przede wszystkim służy rehabilitacji osób po udarach, wybudzonych ze śpiączki i w innych, równie ciężkich stanach neurologicznych.

Wspominaliśmy o różnicach pomiędzy światem biznesu a światem nauki. Ważne jednak są korzyści, jakie wynikają z ich współpracy. Co zyskują obydwie strony?

DK: - Jeśli dochodzi do realizacji danego projektu to zawsze mamy do czynienia z przepływem pieniędzy i uczelnia na tym korzysta. Dzięki projektom z biznesem i finansowaniu badań uczelnia może pozwolić sobie na badania na najwyższym poziomie. To ważne, bo jeśli chcemy istnieć w świecie nauki to musimy prowadzić badania ciekawe, które mają szansę na publikację w wysoko punktowanych i rozpoznawalnych w świecie czasopismach.

Natomiast biznes ma możliwość zrealizować przydatne i wartościowe badania wspólnie z naszymi naukowcami i wdrożyć nowe technologie do swoich firm. Mam też wrażenie, że często w firmach nie ma nikogo, kto myśli dwa, trzy kroki do przodu. Jeśli firma jest skupiona na tym, aby organizować pracę bieżącą, to trudno myśleć o całkowicie nowych rozwiązaniach. W takim wypadku warto zlecić badania uczelni.

Trzeba też podkreślić, że badania naukowe zawsze są ryzykowne i nigdy nie ma stuprocentowej szansy, że to, co się zaplanowało na pewno się uda. Jednak tylko one dają szanse na nowe wdrożenia, nowe technologie, z którymi firmy będą mogły wejść na rynek i tylko wtedy będą mogły zbudować sobie przewagę nad konkurencją.

PK:
Pamiętajmy, że nie jesteśmy tylko nakierowani na współpracę z dużymi firmami. Zachęcamy do współdziałania również mikro-, małe i średnie przedsiębiorstwa, niezależnie od stopnia ich doświadczenia w rozwijaniu firmy poprzez działania B+R. Staramy się przełamać stereotyp w myśleniu o uczelni jako instytucji zajmującej się wyłącznie dydaktyką. Strategiczną rolą Politechniki Gdańskiej jest również integracja przemysłu z nauką.
Badania naukowe zawsze są ryzykowne i nigdy nie ma stuprocentowej szansy, że to, co się zaplanowało na pewno się uda. Jednak tylko one dają szanse na nowe wdrożenia, nowe technologie.

Z jednej strony mamy biznes, z drugiej świat nauki, pośrodku jest Centrum Transferu Wiedzy i Technologii. Na czym polega wasza codzienna praca?

PK: - Działamy dwutorowo. Często z własnej inicjatywy sami zgłaszamy się do przedsiębiorców z innowacyjnym rozwiązaniem technologicznym lub produktem. Z drugiej strony również przedsiębiorcy zgłaszają się do nas z konkretnym problemem do rozwiązania, często powiązanym z potrzebą pozyskania dotacji. W takim przypadku wystarczy wysłać do nas e-mail z prostym pytaniem i podstawowym opisem zagadnienia. Pozwala nam to dopasować najlepszy zespół badawczy do danego problemu. Kolejnym etapem jest już ustalenie wspólnej koncepcji badawczo-rozwojowej i zakresu współpracy.

DK: Wspieramy też często zespoły naukowo-biznesowe w aplikacji o środki z różnych programów finansujących badania naukowe. Tych pieniędzy jest obecnie sporo, jest też dużo funduszy inwestujących w firmy startupy. Kiedy sam przedsiębiorca chce aplikować, to musi przede wszystkim napisać agendę badawczą, zdefiniować problemy badawcze czy określić kamienie milowe. Najczęściej sam nie potrafi tego zrobić. Uczelnia jest natomiast miejscem, gdzie taką dokumentację wspólnie z przedsiębiorcami pomagamy opracować. Na tej bazie powstaje później kooperacja przy realizacji danego projektu.

Jeśli dojdzie do współpracy, to czy podczas realizacji projektu wspieracie obydwie strony, jeśli np. nie są w stanie się porozumieć?

PK: - To jedna z naszych głównych ról. Już na etapie weryfikacji propozycji współpracy ze strony firmy rozmawiamy z potencjalnymi naukowcami o możliwościach badawczych. Następnie informujemy firmę o możliwym zakresie kooperacji.

Staramy się znaleźć wspólny język, tak aby w efekcie końcowym obie strony mówiły jednym głosem i dążyły do wspólnie postawionego celu. Muszę też przyznać, że widać pozytywną zmianę i coraz większą otwartość naszych naukowców na współpracę z przedsiębiorstwami, co znacznie ułatwia i przyspiesza komunikację między stronami.

Jest to związane ze zmianą podejścia naukowców do biznesu czy po prostu ze zmianą pokoleniową jaka zachodzi w środowisku naukowym.

DK: - Oczywiście zmiana pokoleniowa jest tutaj kluczowa. Mamy do czynienia ze zmianą sposobu myślenia i sporą presją otoczenia, ale też w grę wchodzą finanse. Jest takie powiedzenie, że "ktoś, kto nie jest głodny, nie pójdzie polować". Jeśli uczelnia nie ma w tej chwili innej możliwości pozyskania grantów, które napędzą badania, to sami naukowcy są zainteresowani takimi rozwiązaniami, które mogą im to umożliwić.

Otwartość naszych naukowców jest dosyć duża i niewiele zespołów nie chce współpracować z przemysłem. Zdarza się to czasami w wypadku osób posiadających jedynie teoretyczne kompetencje.

Ile technologii, wynalazków zostało opracowanych dzięki współpracy waszych naukowców z biznesem?


DK: - Rocznie Politechnika realizuje też ponad 300 projektów na zlecenie biznesu, tzw. badań zleconych. Uczelnia realizuje też ponad 20 wspólnych projektów w ramach konsorcjów naukowo-badawczych, rocznie sprzedajemy też ok. 10-15 licencji co jest wartością powyżej średniej bowiem uczelnie w Europie sprzedają rocznie średnio od pięciu do dziesięciu licencji.

Miejsca

Opinie (39) 3 zablokowane

  • Drodzy brokerzy. Ręce wyciaga się z kieszeni, bo to wyraz lekceważenia.

    Później można wysłuchać Was ewentualnie, co macie do powiedzenia (oprócz banałów).

    • 11 1

  • O mowo polska....

    "sposób posadowienia palów wielkoskalowych,"? Czy przypadkiem nie " pali"- nawet jak są wielkoskalowe. Może tak trochę lekcji j. polskiego?

    • 3 1

  • Chciałem kiedyś ściągnąc grant na PG...

    kończyłem studia, zastanawiałem się nad karierą naukową, miałem możliwość napisac skuteczny wniosek, bo w rodzinie była osoba, która tym się zajmowała, miałem w miarę nowoczesny temat, który do dzis raczkuje w mojej branzy, mialem profesora, ktory teretycznie napisal "biblię" dotychczasowe zastosowania rozwiązań typowych i mógłby nadzorować dalszy rozwój prac, miałem 2-3 doktorów z pasją, co to na zajęciach opowiadali, że nie moga skrzydeł rozwinać.

    Poszedłem więc do kierownika katedry, do wspomnianego profesora i dwóch doktorów. Wszyscy mnie olali, zbywając i przekazując inny w hierarchii stanowisk. Ostatni w kolejce doktorzy spedzili pol godziny, opowiadając jak cięzko się granty rozlciza i jaki to ogolnie problem organizacyjny.

    A ich zadaniem mialo byc tylko podpisanie się i zgarnianie 3k meisiecznie za "nadzór merytoryczny". Z tego wszystkiego mogl narodzic się nowy dzial w Katedrze, może w przyszłości Instytut, ludzie mogli dorobic sporą kasę, ja moglem zostac i prowadzic badanie naukowe w tej dziedzinie. Ale po 3 dniach dobijania się od ścian zrezygnowałem i poszełem do rodzinnej firmy, która robi rzeczy, jakiś profesorowie jeszcze nie uczą. Na uczelni zostało 3 znajomych, jeden lepszy szybko ulotnił się do biznesu, dwoch pozostalych stetryczalo i wyglądają jak typowi wykładowcy z PRLu. Taka oto nauka dziś u nas króluje

    Tyle innowacje na PG...

    • 6 0

  • Nowe rozdanie - nacisk na współpracę z biznesem - bzdura

    Pracuję na styku biznesu i nauki (na pierwszym miejscu biznesu), przepłynęło też przeze mnie dużo grantów na programy NCBiR-u, w poprzednim jak i aktualnym rozdaniu. To, co próbuje wcisnąć rząd to bzdura, żeby zamydlić oczy Unii. Przedsiębiorca nie dostanie grantu, jak nie zapewni mu tego kadra badawcza. A wiadomo, że ta "kadra badawcza" to muszą być "słupy" z uczelni, bo te same "słupy" sprawdzają uznaniowo wnioski. Więc uczelnie i tak będą dostawać granty - bo inaczej przedsiębiorca nie dostanie pieniędzy. A to, co można zrobić u siebie za 100 tys. zł, uczelnia zrobi za 2 miliony.

    Najgorsze w tym wszystkim jest to, że uczelnie są drogie, nieefektywne, trzeba im rozpisać badania krok po kroku i wymienić wszystkie metody i materiały (co to za badania?!) i jeśli coś im nie wyjdzie, to już problem przedsiębiorcy.

    Innowacyność buduje się u nas z batem i zmusza się do układów z uczelniami, a firmy mogłyby otwierać własne oddziały badawcze i naprawdę rywalizować z zachodnimi przedsiębiorstwami... Niby przetargi NCBiR-u powinny być zgodne z prawem uninym, ale wystarczy wejść na bazę konkurencyjności, żeby zobaczyć jak wiele z nich to prawo łamie, narzucając jako podwykonawcę uczelnię! (Bo wiedzą, że nie dostaną grantu jak uczelni nie będzie). To dopiero hamuje gospodarkę, bo nie powstaną u nas firmy świadczące innowacyjne usługi jak tych usług na lokalnym gruncie nie będzie. Ale Panowie w artykule już powiedzieli, firmy to strony internetowe mają robić.

    Na koniec dodam, że jest iskierka nadziei. Na uczelniach jest teraz wielu doktorantów, młodych ludzi, którzy mają pasję, wiedzę i biznesowe podejście. I są warci swojej ceny - ale najlepiej dogadywać się z nimi poza murami uczelni, z dala od oczu zachłannych i leniwych profesorów.

    • 5 0

  • tam powinno być napisane

    "transferujemy wiedzę z gospodarki do naszych naukowców" :)

    ostatnio przyjechałem zrobić szkolenie po znajomości z podstaw materiałów. Jak zobaczyłem na czym pracują studenci, to się za głowę złapałem. Idą potem do firm i trzeba pół roku wdrażać i tłumaczyć, że lata 70 się skończyły, że mamy już polimery, a nei wszystko z kamionki i OSB ;)

    • 6 1

  • Co to jest ten bines?

    • 3 0

  • nowe technologie w polskim biznesie?

    to chyba nowa betoniarka albo kielnia. Polski przemysł to raczej w większości sprzedany. A obcy kapitał to sobie swoje wdraża. Balcerowicz bardzo ci dziękujemy i twojej bandzie.

    • 3 1

  • Łapy z kieszeni

    • 2 0

  • Strata kasy i mrzonki

    Polski pracownik uczelni : teoretyk bez wiedzy i doświadczenia w biznesie, pokryty patyną i polski biznesmen: Janusz, który myśli krótkofalowo, jak zarobić żeby kupić nowy samochód za bańkę, nie dać stałych umów pracownikom i zarobić już, natychmiast, tracąc na przyszłość - dwa światy betonowej mentalności. Ludzie, żenada

    • 2 1

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Ludzie biznesu

Marek Kasicki

Wiceprezes zarządu Energa-Operator. Absolwent Wydziału Zarządzania i Ekonomii Politechniki...

Najczęściej czytane