• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Ciekawe zawody: Położna, ekspert od cudu narodzin

Agnieszka Śladkowska
3 stycznia 2019 (artykuł sprzed 5 lat) 
Praca położnej w szpitalu to odpowiedzialność za zdrowie i życie minimum dwóch osób, bez względu na godzinę i zmęczenie. Róża Zawiołkowska, podczas nocnego dyżuru w UCK Gdańsk. Praca położnej w szpitalu to odpowiedzialność za zdrowie i życie minimum dwóch osób, bez względu na godzinę i zmęczenie. Róża Zawiołkowska, podczas nocnego dyżuru w UCK Gdańsk.

Od Róży bije empatia i ciepło, w niezwykły sposób łączy w sobie zdecydowanie i subtelność. Jak mówi, jej praca jest niezwykle ekscytująca, choć bywają dni, kiedy trudno powstrzymać łzy, i to nie te radości. O pracy położnej rozmawiamy z Różą Zawiołkowską w ramach cyklu "Ciekawe zawody". W zeszłym miesiącu o pracy mistrza ceremonii opowiadał Przemysław Ludziejewski, kolejny wywiad już za miesiąc.



Ile Twoim zdaniem powinna zarabiać na rękę położna z 10-letnim stażem i wyższym wykształceniem


Pamiętasz pierwszy poród?

Róża Zawiołkowska: - Pierwszy poród, który miałam okazję obserwować, odbył się prawie 12 lat temu, na pierwszym roku studiów, podczas zajęć praktycznych. Niestety, nie pamiętam ani rodzącej, ani dziecka. Za to bez problemu przypominam sobie emocje, które mi wtedy towarzyszyły. Dla studentek, które odbywają pierwsze praktyki kontakt z salą porodową to często stres i szok. Z pierwszego razu pamiętam na przykład, że kiedy urodziła się główka dziecka razem z koleżankami z wrażenia zrobiłyśmy krok w tył. Teraz ten moment, kiedy dziecko przychodzi na świat postrzegam jako najbardziej fascynujący i zawsze na niego czekam. To zwieńczenie zwykle wielogodzinnej pracy położnej. Choć niestety zdarza się też tak, że kończąc pracę muszę przekazać rodzącą w drugim okresie porodu kolejnej położnej. To trudna sytuacja. Mi jest smutno, ponieważ po włożonym wysiłku i staraniach nie mogę dokończyć swojej pracy. Dla rodzącej to dodatkowy stres, ponieważ nie ma jeszcze zaufania do nowej położnej, a ten moment porodu nie sprzyja nawiązaniu więzi. Dlatego w takich sytuacjach, choć nie mogę przyjąć porodu po godzinach pracy, zostaję, żeby dodać rodzącej otuchy i zobaczyć nowego człowieka, na którego razem z nią czekałam przez ostatnie godziny. Wiem, że nie jestem jedyną położną, która tak robi.

Wiele rodzących jest świadomych, jak wygląda poród czy jednak pokutuje filmowy obraz, w którym mama w pełnym makijażu, choć zaciskając zęby, to jednak z uśmiechem dojeżdża z piskiem opon pod szpital, w którym po trzech minutach trzyma upragnione dziecko w ramionach?

- Już na pierwszym wykładzie, na położnictwie, uświadomiono nas, że poród ma niewiele wspólnego z tym filmowym obrazem. Mimo tego, pierwsze praktyki w sali porodowej były sporym zaskoczeniem. Co innego wyobrażać sobie, jak wygląda poród, a co innego widzieć go z bliska i brać w nim udział, szczególnie mając 20 lat. Zwykle po pierwszych zajęciach w sali porodowej odpada z roku kilka osób, które stwierdzają, że to jednak nie jest dla nich. Chyba więc każda z nas ma ten "bajkowy" obraz porodu w głowie. Rodzące, które są nastawione na to, że będzie szybko i łatwo najtrudniej znoszą poród, bo po kilku godzinach przychodzi frustracja i przerażenie, że z nimi jest coś nie tak. Nastawienie kobiety do samego porodu jest bardzo ważne. Widzę jednak, że przybywa kobiet świadomych, które wiedzą, co będzie się z nimi podczas porodu działo. Wiedzą, że zamiast kilku minut potrwa to kilkanaście godzin i że niestety będzie bolało.

Tylko czemu tak bardzo.

- Ten ból też ma swoje zadanie. To środek do osiągnięcia niezwykłej nagrody. Po pierwsze aktywuje szereg reakcji, dzięki którym organizm matki i dziecka wydziela potrzebne hormony i przygotowuje się na tę olbrzymią zmianę. Po drugie im większy ból pacjentki, tym najczęściej lepszy postęp porodu. My podchodzimy do bólu zadaniowo, wiemy, że trzeba to przetrwać, nie zawsze można ulżyć znieczuleniem. Nasze zadanie to pomóc kobiecie, bo jej komfort i dobre samopoczucie też wpływa na odczuwany ból.

Fora internetowe są pełne pytań: "Czy ja wytrzymam ten ból", "Czy boli gorzej niż obcinanie nogi" itp. Jakie rozwiązanie porodu polecają położne?

- Czytanie historii porodowych w ciąży powinno być zakazane. I tych złych, bo one stresują, i tych dobrych również. Kobiety wtedy myślą: moja koleżanka urodziła w dwie godziny, ja rodzę już pięć, czyli coś idzie nie tak. Poród to bardzo indywidualna kwestia. Warto pamiętać, że ten naturalny ma olbrzymie korzyści i dla matki, i dla dziecka. U matki mamy mniejsze ryzyko krwotoku, urazów, szybszy powrót do formy, szybszą możliwość kolejnej ciąży. Cięcie to zawsze operacja, a z nią mogą wiązać się różne powikłania. Przy korzyściach dla dziecka można wymienić kolonizowanie się bakteriami matki, a nie szpitala. Dziecko pod kątem bakterii jest jałowe i dobrze, jeśli to z florą bakteryjną matki ma najpierw kontakt. Przy planowanych cięciach są szpitale, w których przed porodem do pochwy mamy wprowadza się specjalny tampon, a potem rozkłada się go w chustę i wyciera nią dziecko. Przeciskanie przez kanał rodny pomaga w pozbyciu się płynu owodniowego z płuc, a pod wpływem uwalnianych hormonów dziecko przygotowuje się do życia w nowym środowisku. Dzieci z porodów naturalnych mają mniej zaburzeń adaptacyjnych. Nie bez powodu, ze wszystkich rodzących lekarek, te ze specjalizacją z neonatologii kładą największy nacisk na tzw. rodzenie "dołem". Mimo tych wszystkich korzyści, trzeba pamiętać, że każdy poród może skończyć się cięciem.

Jakie cechy powinna mieć położna, żeby dobrze wypełniać swoje obowiązki i żeby faktycznie ta praca sprawiała jej przyjemność?

- Na pewno musi być cierpliwa. Poród to specyficzny moment, kobiety różnie reagują na stres i ból. Myślę nawet, że kobiecie ciężko przewidzieć, jak się w tak skrajnej emocjonalnie sytuacji zachowa. Położna powinna być empatyczna. To właśnie brak empatii jest głównym powodem wielu trudnych opowieści kobiet, które rodziły. Mimo tej empatii położna musi być silna emocjonalnie, trzeźwo myśleć w sytuacjach zagrożenia życia. Musi też umieć się zdystansować. Nie może przeżywać bólu z każdą rodzącą. Do tego niestety dochodzą sytuacje, kiedy poród nie kończy się urodzeniem zdrowego dziecka. Zdarzało mi się płakać na korytarzu, ale matkę musiałam wspierać, a nie dodatkowo obciążać swoimi emocjami. Ważne jest, żeby położna nie wpadła w rutynę, zawsze musimy pamiętać, że podczas porodu może zdarzyć się coś nieprzewidywalnego. Mniej się mówi o tym, że położna powinna być również dobrą nauczycielką. Nauczyć ciężarne dobrze przygotować się do porodu, rodzące prawidłowo przez ten poród przejść i przekazać swoją wiedzę. Najbardziej doceniłam to, kiedy zaczęłam sama prowadzić zajęcia praktyczne w sali porodowej. Kiedy dostałam "młode" położne do przyuczenia, zrozumiałam, ile czasu, cierpliwości i pracy wymagało to od osób, które mnie uczyły. Wiem, że to, ile dziś umiem, że potrafię zachować się w trudnych sytuacjach i jaką jestem położną zawdzięczam rewelacyjnym położnym, które spotkałam na swojej drodze, które właśnie poza empatią, cierpliwością i siłą były bardzo dobrymi nauczycielkami. Pani Danuto, Lucyno, Edyto, Aneto, Doroto, Agnieszko, Karolino i Jadziu - bardzo wam za to wszystko, co dla mnie zrobiłyście dziękuję.

Zmienia się percepcja rodzących po własnym porodzie? Trudniej rodzić pamiętając także te "trudne" historie?

- Rodzić łatwiej, bo dokładnie wiesz, co się będzie działo, nic podczas porodu nie mogło mnie zaskoczyć. Ale faktycznie na różnych etapach ciąży przypominały mi się najtrudniejsze przypadki z jakimi miałam do czynienia. To na pewno nie ułatwia spokojnej ciąży. Dzień po urodzeniu swojej córki, jedna z koleżanek położnych miała urodziny, więc poszłam na chwilę "w odwiedziny" do miejsca, w którym przecież na co dzień pracowałam. Byłam już po porodzie, wiedziałam jak to boli, i ciężko mi było wyobrazić sobie, jak tu wrócę, mając świadomość, że kobiety tak cierpią. Nasz mózg jest jednak niezwykle skonstruowany i ból porodowy łatwo się zaciera. Na pewno teraz wiem, jak ważne dla rodzącej jest to, żeby personel podążał za nią i słuchał jej potrzeb, a nie miał swoją wizję porodu.

Mając już własne doświadczenia z porodu, co uznałabyś za największe wyzwanie w pracy położnej?

- Największym wyzwaniem jest nawiązywanie dobrej relacji z rodzącą. Poza tym, że skupiamy się na technicznej stronie porodu, monitorujemy stan matki i dziecka, to naszym zadaniem jest sprawić, żeby kobieta czuła się bezpiecznie, nawiązać z nią taką relację, która jej to ułatwi. Musimy pamiętać, żeby przekazywać informacje w odpowiedni sposób, tak, żeby były zrozumiałe i niepotrzebnie nie stresowały. Każda z nas musi oswoić się z wchodzeniem w intymność kobiety, robić to z jednej strony bez skrępowania, a z drugiej taktownie. Pozostaje jeszcze kwestia odpowiedzialności i stresu. Podczas porodu odpowiadam za życie minimum dwóch osób: matki i dziecka. Sala porodowa to miejsce gdzie pomagamy w cudzie narodzin. Są łzy szczęścia, ale tak jak rozmawiałyśmy, nie zawsze wszystko kończy się, jak powinno. Uniwersyteckie Centrum Kliniczne w Gdańsku, w którym pracuję to szpital z trzecim stopniem referencyjności, to oznacza, że kieruje się do nas wiele ciąż wysokiego ryzyka. Zdarza się, że wracam do domu i płaczę w poduszkę, żeby odreagować trudne momenty.

Wyobrażasz sobie robić coś innego?

- Nie, uwielbiam moją pracę, choć położną zostałam przez przypadek. Chciałam być chirurgiem, niestety zabrakło mi czterech punktów, żeby dostać się na medycynę. Zaczęłam studiować biologię, ale to nie było to. Zobaczyłam dodatkową rekrutację na położnictwo. Od razu wiedziałam, że chcę pracować w sali porodowej. Sala porodowa jest nieprzewidywalna, tu nie ma miejsca na rutynę. Położna jest bardzo samodzielna. Miałam epizod na oddziale położniczym i wiem, że to nie dla mnie, tak jak praca w przychodni, choć zarobki w prywatnych przychodniach są lepsze niż w szpitalu.

Pewnie zarobki to trudny temat w waszym zawodzie. Sytuacja poprawiła się na przestrzeni ostatnich kilku lat?

- Muszę zacząć od tego, że w Gdańsku w ogóle nie jest źle w porównaniu z innymi miastami. Pamiętam, moje pierwsze wynagrodzenie dziewięć lat temu, kiedy zaczęłam pracę - 1600 zł na rękę, razem z nocnymi dyżurami. Teraz zarobki zdecydowanie się poprawiły. Myślę, że wynagrodzenie większości położnych, które pracują w szpitalu mieści się w przedziale od 2500 do 4000 zł na rękę. Ostateczna kwota zależy od wykształcenia, skończonych kursów i doświadczenia. Liczba szkoleń, jakie można zrobić, żeby podnieść kwalifikacje, jest olbrzymia. Obecnie jestem w trakcie kończenia kilku kursów między innymi specjalizacji z pielęgniarstwa ginekologiczno-położniczego oraz kursu kwalifikacyjnego z pielęgniarstwa anestezjologicznego dla położnych. Na pewno nasza sytuacja się poprawia, bo położnych jest po prostu bardzo mało.

Jak postrzegany jest zawód położnej?

- Widzisz, to trudna sprawa. Z jednej strony ten zawód na pewno cieszy się sympatią. W końcu nasza praca z zewnątrz wygląda na bardzo wdzięczne zajęcie, na misję, a położne na życzliwe osoby udzielające wsparcia. Z drugiej strony zawód położnej jest bardzo niedoceniany. Dużo osób jest przekonanych, że to lekarz odbiera poród, a położna to taki personel pomocniczy. Tak samo jest z prowadzeniem ciąży. W naszym społeczeństwie utarło się, że tylko lekarz może prowadzić ciąże, a przy ciąży fizjologicznej każda położna ma takie uprawnienia. Brakuje też wiedzy, że położne, żeby wykonywać swój zawód, muszą skończyć studia wyższe z położnictwa. Wierzę, że rola położnej będzie rosła. Szczególnie, jeśli pojawi się więcej przyszpitalnych domów narodzin, gdzie cały poród odbywa się bez udziału lekarza.

Ile porodów już odebrałaś?

- Kiedyś chciałam to policzyć. Wydaje mi się, że zbliżam się do tysiąca. Kiedyś wyliczyłyśmy z koleżanką, że na każdą z nas przypada ok. 120 porodów rocznie. Porody to moja codzienność, ale dla osób, które przychodzą do sali porodowej to najważniejsze wydarzenie w życiu. Dlatego staram się, żeby każdą kobietę i jej poród traktować indywidualnie i pokazywać, że to co się dzieje, dla nas, położnych, które ją wspieramy, też jest wyjątkowe.

Trójmiejski rynek pracy to różnorodność i ciągłe, dynamiczne zmiany. Ciekawe, niszowe profesje i zawody, które w chwilę zdobywają popularność. Chcemy pokazać czytelnikom nie tylko warte poznania profesje, ale także niezwykłych ludzi, którzy z pasją opowiadają o swojej pracy. Temu ma służyć cykl wywiadów "Ciekawe zawody".

Opinie (150) 9 zablokowanych

  • ile teraz trzeba dać za cesarkę? (4)

    • 19 31

    • Cesarka

      To mega dużo problemów w przyszłości. Rozrywasz mięśnie brzucha, nacinasz tkanki, macice. Przyszłe porody mogą być zagrożeniem dla życia kobiety. Musisz bardzo dbać i ćwiczyć Blizne pourazowa.
      Ogólnie cesarska tylko jest zalecana przy ratowaniu życia matki lub dziecka

      • 1 0

    • Płacisz 8 tys. zł w Swissmed i masz cesarkę na żądanie (1)

      • 18 4

      • Ale swissmedu już nie ma

        Od kilku lat

        • 3 6

    • Na klinicznej nie zrobią na Zaspie jak masz zalecenie od ginekologa nie robią problemów

      • 6 2

  • Serio???? (15)

    "Ten ból też ma swoje zadanie. To środek do osiągnięcia niezwykłej nagrody."

    "im większy ból pacjentki, tym najczęściej lepszy postęp porodu."

    "wiemy, że trzeba to przetrwać, nie zawsze można ulżyć znieczulenie"

    Serio???

    SERIO?????

    Nie wierzę, że takie bzdury wygaduje kobieta, która zawodowo zajmuje się położnictwem...

    • 77 51

    • Zdziwiona (1)

      Ja proponuje amputacje tez bez znieczulenia, kiedyś tak robili... żal... po to jest znieczulenie i inne metody żeby sobie ułatwiać, a nie męcz się kobieto ...

      • 29 4

      • Pani potrzeba edukacji, porod zmedykalizowany niesie za sobą szereg konsekwencji dla matki jak i szczególnie dla dziecka, o ktorych glosno sie nie mowi, natomiast porównanie do amputacji jest po prostu nie do zaakceptowania. Bol porodowy jest bólem fizjologicznym, pożądanym w porodzie, który przybliża kobietę do urodzenia dziecka. Jest on tak wyważony, aby kobieta mogła go znieść - dzięki wsparciu, regulacji oddechów, pozycji porodowych. Zmedykalizowanie go - owszem rowniez jest jak najbardziej okej, lecz pod warunkiem, ze istnieją do tego jakiekolwiek wskazania, a niefarmakologiczne metody zawiodły. Pozdrawiam serdecznie.

        • 0 0

    • ale to prawda...?

      • 0 0

    • nie ma porodu bez bólu

      a cesarka niekiedy jest bardziej bolesna po porodzie.

      • 2 0

    • niech sama urodzi (3)

      pogadamy, czy ten ból ma taki cel. Bo mnie totalnie załatiwł i gdyby nie znieczulenie to bym nie była pewnie w stanie się ogarnąć.

      • 8 12

      • O bólu (1)

        Gdy przekroczyłam granicę,że myślałam , że bardziej boleć nie może to zrobiło mi się wszystko jedno i po prostu dalej rodziłam, ale już nie jako obolała kobieta wsłuchując się w ten ból, ale jak jakaś smoczyca w furii i w energii której nie doświadczyłam nigdy wcześniej.

        • 16 1

        • Już dawno żadna opinia tak szczerze mnie nie rozbawiła.

          • 1 0

      • ona ma dziecko...

        • 10 2

    • Leczenie kanałowe zęba... (3)

      ...też można wykonywać bez znieczulenia. Słyszałam, że to nawet jest lepsze dla pacjenta, ten ból też ma swoje zadanie - pacjent jest bardziej świadomy a jego organizm jest nastawiony na szybszą regenerację po zabiegu. Po prostu trzeba to przetrwać.

      • 41 10

      • To tekst niedouczonych stomatologów, zęby leczyłam ze znieczuleniem, minęło wiele lat, zęby są wyleczone, (2)

        nie było żadnej długiej regeneracji.

        • 6 15

        • Omg ale blysnelas

          • 10 0

        • Mówił Ci ktoś kiedyś, że nie jesteś zbyt bystra?

          • 37 2

    • Przepraszam, a Pani jaka ma wiedzę na temat położnictwa? Z wypowiedzi można wywnioskować że żadna....

      • 3 11

    • Fizjologicznie skorcze macicy wypychają dziecko na zewnątrz - efektem ubocznym tego procesu jest ból . Poród z natury boli . I wydaje mi się ze o to chodzi pani położnej . Natomiast odrębna kwestia jest brak możliwości skorzystania ze znieczulenia, co niestety w XXI w jest moim zdaniem znęcaniem się nad kobietami

      • 47 2

    • Dokładnie

      Równie nieprofesjonalnych słów jako pracownik ochrony zdrowia i matka dwójki dzieci (jedno rodzone bez, drugie ze znieczuleniem) w życiu nie czytałam.

      • 30 5

  • Niech mi ktoś wytłumaczy (6)

    co jest tym "cudem" w narodzinach.

    • 24 40

    • to, że to przeciskanie się dziecka przez miednicę i kanał rodny jest trudne i dzieje się jakims niewiarygodnym cudem.

      • 0 0

    • cudak

      Jeśli sam do tego nie " doszłeś" to nikt nie jest w stanie Ci wytłumaczyć

      • 2 0

    • Cud narodzin

      Główny cud narodzin to ten, że poród się kiedyś kończy

      • 17 0

    • Ze laska na studiach (1)

      szybko zwerbowala losia rozplodowego. Ewentualnie potem po kilku probach z nieznajomym w koncu zaszla. I urodzila w tych warunkach co nam je na co dzien daja - czyli w syfie, dezorganizacji i ogolnym braku empatii panujacycm w polskiej sluzbie zdrowia.

      • 7 16

      • To chyba twoja własna historia...

        • 19 2

    • To nawet ja, nie mający dzieci wiem, że cud narodzin to nie cud, że dziecko się urodziło ( a wszyscy spodziewali się np. obcego), a sam fakt przyjścia na świat dziecka rodziców jest cudownym (A przynajmniej powinno być) wydarzeniem. Dla każdego z nas w sumie też, o ile nie zostanie stypendystą ZUS i MOPS...

      • 15 3

  • Jest Pani zadowolona z zarobków?

    Bo jakoś pusto na kierunku Położnictwo Wydziału Nauk Medycznych w Akademii Medycznej . A ile z tych dziewczyn co wraz z Panią ukończyły studia pracuje w zawodzie ? i to w Polsce . 2 czy 3 z Pani grupy?

    • 0 0

  • (7)

    Boleć wcale nie musi.
    Słyszała Pani Różo o znieczuleniu zewnątrz oponowym?

    • 13 6

    • (3)

      Znieczulenie zewnątrz oponowe? to jakaś miejska legenda, niby ktoś coś widział , słyszał ale tak naprawdę nikt nie zaznał na własnej skórze. niestety

      • 6 1

      • (2)

        Miałam... I polecam... Z 6cm w niecale 60 min miałam 10cm... bezbolowo

        • 7 0

        • (1)

          Szczęściara ;) Mi się nie udało . Pozdrawiam

          • 1 0

          • ja tez polecam ZPO. Urodziłam bez bólu i szybko.

            • 0 0

    • nie polecam znieczulenia zewnatrzoponowego

      Mialam to znieczulenie i nie polecam. Nic nie czulam, nie wiedzialam kiedy jest skurcz i kiedy przec, porod bardzo sie przedluzyl, dziecko utknelo w kanale rodnym i potem dwa lata odwiedzalismy neurologow w zwiazku z krwawieniem srodmozgowym. Przy drugim porodzie tylko gaz, poszlo szybko i bezproblemowo.

      • 1 0

    • Nie zawsze można je podać-słyszała pani o tym?

      • 1 0

    • Poród dolem

      Ale znieczulenia nie daje się na samym początku porodu i nie dodaje się to do parcia... A więc boli. Ja urodziłam dolem z znieczulenie. Bolało przed nim ibpezy parciu ale myślałam ze ten bol bedzie wiekszy.... milo sue rozczarowała. Urodziłam na klinicznej i było ok. Świetne wspomnienia mimo 1.5h parcia... nie chciałam cesarski i cieszę się że nie musiałam jej mieć

      • 1 1

  • Z szacukiem do położnych ale one nie są ekspertami od narodzin

    Ekspertami to były panie odbierające porody w domach, wiedziały nie tylko jak odebrać poród ale też jak zadbać o kobietę podczas czyli robiac m.in masaże, zajmując się dzieckiem łozyskiem itp
    Obecnym położnych niestety zabrano możliwość zdobycia całego kompendium wiedzy zasłaniając się nowoczesnością nauką i certyfikatami, kładąc kobietę w szpitalnych ścianach w pozycji kompletnie do tego nie przystosowanej.
    A teraz po wielu latach wraca cała mądrość cudu narodzin.

    • 2 4

  • (9)

    Niestety nie wszystkie położne są miłe. Ile to razy słyszy się że kazano rodzącej zamknąć ryj, że jak chciało się rozkładać nogi to teraz niech nie krzyczy, przedmiotowe podejście do rodzącej to codzienność. Położne codziennie odbierają porody więc im to powszednieje. Kobiety rodzące pierwszy raz nie mają pojęcia co je czeka i ufają że położne im pomogą a często spotykają się z nastroszonym i zmęczonym personelem co tylko pogłębia ich strach przed porodem

    • 57 8

    • (7)

      Zgadam się , moja była na tyle kiepska, ze nie zdecydowałam się na kolejne dziecko :( ( nie mówiąc już o szyciu i łyżeczkowanie na rzywca ;( )

      • 15 1

      • (6)

        już na rzywca wiadomo jaki poziom reprezentujesz

        • 10 11

        • (4)

          Jaki? Postaw proszę „diagnozę”. Poza tym jak zwał tak zwał nikomu nie zycze zażywania części ciała na rzywca tudzież bez podania środka znieczulającego bez którego odczuwasz wbijanie igły (?) w swoje ciało

          • 2 6

          • Żywca! (3)

            Dziecko drogie, słownik nie gryzie, a i czytanie ze zrozumieniem się kłania. Jeśli takich podstaw ze szkoły podstawowej nie ogarniasz, to współczuję dziecku takiej maDki.

            • 3 4

            • (2)

              Jeśli brak merytorycznych argumentów to zawsze można uderzyć z pułapu błędów językowych i poprawić sobie nastrój kosztem drugiego. Pozdrawiam i życzę dobrego dnia

              • 3 3

              • (1)

                Jeśli ktoś ma dysortografię, to podstawą dla takiej osoby jest słownik ortograficzny. Z racji dysfunkcji nie musi go znać na pamięć, musi natomiast sprawdzać sam siebie gdy coś pisze, a zwłaszcza gdy coś umieszcza publicznie. To nie dysfunkcja jest tutaj problemem, tylko lenistwo i głupota osoby piszącej. Skoro nie ogarnia swojego problemu, jak ogarnie problemy swojego dziecka?

                • 3 3

              • Nauczyciel diagnosta się trafił , który innych wyzywa od głupich ! Humanizm! Widać ze empatia nie tylko w służbie zdrowia kuleje .

                • 2 3

        • Poza tym myślisz, ze jak ktoś ma niski habitus to może być szyty bez znieczulenia? Współczuję

          • 4 0

    • Z tym rozkładaniem nóg to jakieś

      miejskie legendy . Może w latach 40-tych...

      • 3 8

  • Urodzenie dziecka to cud, dlatego że to nie jest wcale proste.

    Bardzo wiele spraw może pójść nie tak jak powinno. Poród to nie żarty. Dlatego jest to cud, że to wogóle się udaje. A żeby znieść sam ból trzeba mieć dużo siły zwłaszcza psychicznej, bo to wymaga cierpliwości, co bywa trudne. Można być odpornym na ból, ale jak psychika sądzie to potrzebujesz dużego wsparcia. Czasami nie zrozumie tego ani położna ani partner.

    • 7 0

  • Różyczko
    Aby uśmiech i cierpliwość nadal Ci towarzyszył w prowadzeniu pacjentek. A poza tym dużo zdrowia.

    • 12 0

  • Poród w domu (6)

    W Holandii 40% kobiet rodzi w domach przez to jest luźniej na porodowkach, holenderska służba zdrowia uważana jest za najlepszą w Europie a kobiety mogą sobie pomarzyć o ginekologu - ciążę prowadzi położna (ginekolodzy jak i inni specjaliści przyjmują śladowe ilości pacjentów i nie prowadzą gabinetów prywatnych) , jest lajtowe podejście do plodow selekcja naturalna
    Polki zawstydzcie holenderki i pokażcie że jesteście twarde babki i rodzcie w domach!

    • 5 19

    • Ja rodziłam w Holandii i nie jest tak cukierkowo jak piszesz. U mnie skończyło się proznociagiem, bo położna prowadząca ciążę nie oceniała wielkości plodu. U koleżanki wyciskanie dziecka z brzucha. Służba zdrowia? Śmiech na sali, paracetamol na wszystko i do domu. Jedynie warunki w szpitalu o niebo lepsze niż w Polsce. Na drugi poród przyjechałam do Polski...

      • 5 0

    • (4)

      A kiedy dojdzie do komplikacji np.: krwotoku,zatoru wodami plodowymi czy poporodowej atoni macicy ? to moze zginac matka i dziecko ! To na pewno nie jest alternatywa zwlaszcza przy pierwszym porodzie

      • 12 2

      • (3)

        System w Holandii jak i w większości krajów na zachodzie nie cacka się z kobietami i plodami

        • 4 3

        • (1)

          Jak można, mieć lajtowe podejscie do smierci dziecka czy matki, bosze ile ty masz lat?

          • 9 1

          • kraje północy

            Np. w Norwegii przez pierwsze 3 miesiące nawet nie ratują cąży jak coś się dzieje. Dopiero w czwartym zaczyna się prowadzenie ciąży. Do tego często pytają czy w ogóle chcesz je urodzić.

            • 4 0

        • To dobrz czy źle?

          • 2 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Ludzie biznesu

Sławomir Halbryt

Odpowiedzialny za wytyczanie kierunków rozwoju SESCOM, określanie zadań strategicznych oraz...

Najczęściej czytane