• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Ciekawe zawody: saper musi mieć stalowe nerwy

Agnieszka Śladkowska
15 lipca 2022 (artykuł sprzed 1 roku) 
Z mojej perspektywy to najciekawsza praca, jaką można sobie wyobrazić - Piotr Bik. Z mojej perspektywy to najciekawsza praca, jaką można sobie wyobrazić - Piotr Bik.

Rynek pracy dla saperów jest nietypowy, jak i sama praca. Nieprzewidywalna, w której nigdy nie można bagatelizować niebezpieczeństwa, bo - jak mówi Piotr Bik - jeśli coś pójdzie nie tak, najczęściej nie ma czego zbierać. W poprzednim odcinku o blaskach i cieniach pracy w trzecim sektorze opowiedziała Magda Jabłońska. Kolejny wywiad już za miesiąc.



Czy zawód sapera to efekt młodzieńczej pasji czy skalkulowanej drogi zawodowej?

Piotr Bik: - Stanowczo wynik młodzieńczej pasji. Gdy miałem może z 15 lat, wracałem mniej uczęszczaną drogą z dawnego kina "Kosmos" na Oruni. To właśnie wtedy zobaczyłem, jak na nasypie z piachu starsi chłopcy robili wybuchy. Zainteresowało mnie, co to był za materiał. Okazało się, że to mieszanina saletry, i tak zaczęła się moja pasja. Samodzielnie szukałem wszystkich informacji o materiałach wybuchowych. Nie było internetu, więc studiowałem książki, żeby w końcu zrozumieć, że da się przygotować środki pirotechniczne we własnym zakresie.

Jako matka nastolatka oczyma wyobraźni widzę na horyzoncie problemy.

- Sam bym się martwił, mając takie dziecko jak ja. Z tamtego okresu moja mama miała takie wspomnienie, że wysiadając na przystanku, patrzyła z obawą, czy nasz dom jeszcze stoi. Teraz, jako biegły sądowy, dostaję m.in. sprawy dzieci, które bawiły się materiałami wybuchowymi z tragicznym finałem. Dlatego wolę nie opowiadać o szczegółach mojej pasji, by przypadkowo nikogo nie zainspirować do głupich zabaw. Podsumowując ten okres - pasja nie minęła. Ukończyłem technikum, a dalej Wyższą Szkołę Oficerską o profilu saperskim.

Arsenał wojenny znaleziony na terenie budowy



Nie spodziewałam się, że można zdobyć tak kierunkowe wykształcenie w tej pracy. Do dziś ten kierunek istnieje?

- Tak, Wyższa Szkoła Oficerska Wojsk Inżynieryjnych została wchłonięta przez Akademię Wojsk Lądowych, ale kierunek pozostał, choć kończy go mniej osób niż za moich czasów.

Żeby zostać saperem, trzeba ukończyć szkołę kierunkową czy są też inne drogi?

- W zasadzie nie trzeba ukończyć żadnej szkoły. Według ustawy z 2002 r. o materiałach wybuchowych do użytku cywilnego wyszczególniono cztery ścieżki kariery dla saperów w cywilu. I tak saper może być ekspertem od pirotechniki, czyli wszelkich pokazów fajerwerków, od wyburzania obiektów i infrastruktury, od badania i produkcji materiałów wybuchowych i od oczyszczania terenu. Warto jednak od razu powiedzieć, że każda z tych specjalizacji wymaga innych uprawnień, a żeby je zdobyć, trzeba ukończyć inny kurs. Koszt kursu wynosi 4,5 tys. zł, ale to jeszcze nie wszystko. Standard przy każdym z tych stanowisk to ukończony 21 rok życia, dobra opinia policji, niekaralność oraz przejście badań psychologicznych i oczywiście po samym kursie trzeba zdać egzamin na konkretne uprawnienia saperskie. Przy wyburzeniach wchodzą dodatkowo przepisy budowlane i tam, żeby mieć uprawnienia do nadzoru, trzeba dodatkowo wykazać pięcioletnią praktykę w kierowaniu robotami wyburzeniowymi i dwuletnią w ich projektowaniu. Inaczej sprawa wygląda w specjalizacji badań. Do tego obszaru najczęściej zatrudniane są osoby, które ukończyły chemię lub kierunek materiałów wysokoenergetycznych na politechnice.

Neutralizacja niewybuchu na ul. Chopina w sierpniu 2021 r.


Najpierw robimy kurs, a potem szukamy firmy?

- Właśnie odwrotnie. Najpierw szukamy firmy, która chce nas zatrudnić, a następnie kierujemy się na kurs. Żeby nie okazało się, że wydaliśmy w sumie 5 tys. zł na uprawnienia i badania, a potem nie możemy znaleźć zatrudnienia. Szczególnie że zdając egzamin, otrzymujemy możliwość wykonywania zawodu tylko przez pięć lat i po tym okresie trzeba je odnowić, czyli kolejny raz zapłacić. Jeśli wybierzemy specjalność związaną z oczyszczaniem terenu z materiałów wybuchowych pochodzenia wojskowego, warto zwrócić uwagę, czy firma ma ciągłość zleceń. Takiego wymogu nie ma w przepisach, ale porządne przeszkolenie pracownika powinno zająć dwa lata, jeśli firma działa sprawnie i cały czas przyjmuje zlecenia. Dopiero po tym czasie osoba jest gotowa do samodzielnej pracy. Jeśli trafi do firmy prowadzonej przez dwóch emerytowanych wojskowych, którzy od czasu do czasu zajmują się oczyszczaniem terenu, to ten okres potrzebnego szkolenia będzie dużo dłuższy. Możemy pokazać wiele eksponatów w muzeum czy na zdjęciach. Jednak to zupełnie co innego niż prawdziwa praca i np. zobaczenie, jak wygląda przedmiot wybuchowy pozostawiony na 60 lat w ziemi, którego identyfikacja, choćby z powodu korozji, nie jest już taka prosta.

Jak wygląda rynek i zapotrzebowanie w poszczególnych saperskich specjalizacjach?

- Nie jest łatwo. Pokazy pirotechniczne zaczynają być wypierane przez lasery i wychodzą z mody. Wyburzanie przy użyciu materiału wybuchowego też pomału przestaje być atrakcyjne, bo wybiera się tańsze rozwiązanie w postaci maszyn. Materiał wybuchowy stwarza problem, bo musi być monitorowany od momentu wyprodukowania aż do eksplozji. Takie rozwiązanie wybiera się jeszcze w sytuacji, gdy wyburzanie maszynami trwałoby za długo i z tego powodu byłoby albo bardzo kosztowne, albo utrudniałoby normalne funkcjonowanie przez dłuższy czas. Np. gdy trzeba zamknąć przejazd przez wyburzanie wiaduktu kolejowego, a kolejnego dnia musi być już puszczony ruch. Trochę inaczej wygląda obszar związany z badaniami, ale to zapotrzebowanie także jest niewielkie i na koniec zostaje nam ta specjalizacja, którą ludzie najlepiej znają, czyli unieszkodliwianie materiałów wybuchowych pozostawionych w morzu i na lądzie w wyniku działań wojennych. Praca w tym obszarze jest bardzo szarpana i nieregularna.

Co to dokładnie oznacza? Jest to spowodowane coraz mniejszą liczbą materiałów wybuchowych, które czekają na wyciągnięcie?

- Myślę, że materiałów zostało jeszcze w ziemi i morzu na wiele lat pracy saperów. Problem leży w przepisach. Deweloper budując nowe osiedle, nie ma wymogu sprawdzenia terenu. Gdyby każdy deweloper miał obowiązek otrzymania certyfikatu saperskiego, wtedy problem by się rozwiązał. Aktualnie to wygląda tak, że wielu deweloperów nie podchodzi poważnie do zagrożenia. Kiedy koparka wylatuje w powietrze, wtedy jest wzywany patrol saperski, czyli wojskowa grupa, która ma pod sobą konkretny obszar. Dopiero jeśli ona jest na innym zleceniu i nie może przyjechać, są wzywani do pomocy saperzy cywilni, czyli tacy jak ja.

Trójmiejskie niewypały. Siedem i pół dekady z "zardzewiałą śmiercią"



Jak często w Trójmieście znajduje się materiały wybuchowe?

- Myślę, że mniejsze czy większe każdego dnia. Coraz więcej osiedli powstaje w miejscach, gdzie nikt jeszcze nie kopał. Zresztą to nie muszą być osiedla, wystarczy jakaś budowa lub przebudowa infrastruktury w mieście. Np. pamiętam 100-kilogramową bombę lotniczą w miejscu budowy pętli na ul. Havla albo kolejną wbitą w ścianę kanału Raduni. Samych zdarzeń, gdy jednak coś wybuchło, jest w Polsce ok. 30 rocznie. Im dalej od wojny, tym rzadziej mamy do czynienia z takimi tragediami, jak śmierć dwójki dzieci, które znalazły w polu granat. Nie zmienia to jednak faktu, że ciągle tragiczne w skutkach historie się pojawiają. Trzeba pamiętać, że choć materiał wybuchowy może nieść różne zagrożenie, zawsze wymaga od ludzi takiego samego zachowania.

To może na wszelki wypadek powiedzmy, co zrobić, gdy znajdziemy materiał wybuchowy pochodzenia wojskowego?

- Postępowanie jest proste i schematyczne. Należy powiadomić instytucję, która może przekazać informacje o znalezisku dalej do jednostki w wojsku. Zwykle powinniśmy zadzwonić do najbliższej komendy policji. Jednak jeżeli to część morska, to do urzędu morskiego, a przy znalezisku w lesie do nadleśnictwa. Drugi ważny punkt to obchodzenie się ze znalezionym przedmiotem. Nie rozbieramy go, nie podnosimy, zostawiamy tam, gdzie został znaleziony. Trzeci krok to pozostanie na miejscu i kontrolowanie z odległości, co się dzieje z przedmiotem. Zabezpieczamy miejsce tak, żeby nikt na niego nie najechał czy nie podszedł. Jednocześnie utrzymujemy ciągły kontakt wzrokowy, żebyśmy mogli wskazać go służbom, które przyjadą na miejsce.

Czy praca saperów, którzy zajmują się oczyszczaniem z materiałów wybuchowych, jest nadal niebezpieczna, czy to już jest tak schematyczne i proceduralne działanie, że trudno popełnić błąd?

- Materiały wybuchowe są niebezpieczne i nieprzewidywalne, szczególnie gdy bardzo długo leżą w ziemi, doszło do sporej korozji lub gdy ktoś przy nich już manipulował. W naszym zawodzie, jeśli coś pójdzie nie tak, to - mówiąc obrazowo - nie ma czego zbierać. Saper musi zdecydować, czy ładunek będzie rozbrojony, czy zdetonowany na miejscu, czy można go bezpiecznie przewieźć na poligon i tam wysadzić. I tak jak granat moździerzowy można wysadzić w środku miasta, używając osłon przeciwodłamkowych, tak bomby 100-kilogramowej nie da się wysadzić bezpiecznie. Wypadki śmiertelne wśród saperów niestety ciągle się zdarzają. Zaraz przed pandemią zginęło kilku saperów wojskowych w Kuźni Raciborskiej. Bardzo ważne jest przestrzeganie zasad, które mogą ograniczyć skalę tragedii w takiej sytuacji.

Saperzy mają jakiś swój kodeks bezpieczeństwa?

- Dla naszej grupy zawodowej nie ma nawet specjalnie stworzonych przepisów BHP. Ja skserowałem moim pracownikom taką książkę "Śmierć przychodzi po wojnie", w której są opisane różne wypadki w pracy sapera. Warto pamiętać, że każda zasada bezpieczeństwa, którą przekazujemy w pracy, powstała po czyimś nieszczęściu. Ale trzeba przyznać, że teraz i tak jest dużo bezpieczniej niż po wojnie. Nie mamy już do czynienia np. z minami, które miały ukryty zapalnik i działały niezgodnie z instrukcją tylko po to, żeby zginął saper, który będzie je rozbrajał. Do tego w Polsce jedynym zagrożeniem jest materiał wybuchowy, a nikt nie czai się za krzakiem, żeby pozbawić nas życia.

Jakie cechy charakteru powinien mieć saper, żeby sprawdzić się w pracy? Powinien być przede wszystkim pasjonatem tak jak pan?

Zaczyna się kontrowersyjne rozminowywanie Bałtyku



- Lepiej, żeby tych pasjonatów było jak najmniej, bo to się może źle skończyć. Pamiętam sprawę takiego pasjonata z Sierakowic, który stworzył ładunek i następnie zdetonował go w lesie, a ludzie pomylili to z uderzeniem meteorytu. Na pewno osoby, które przychodzą teraz do pracy, interesują się tematem, jest to dla nich ciekawe, ale nie zagłębiają się w samo działanie materiałów wybuchowych, tak jak ja to robiłem na początku kariery. Na pewno ważne jest, żeby stres działał na osobę motywująco, a nie paraliżował jej działania. Saper musi mieć stalowe nerwy. Do tego niezbędny jest rozsądek, umiejętność podporządkowania się zasadom bezpieczeństwa. Po latach pracy dobrze wiemy, co naprawdę jest niebezpieczne, i jeśli taki przypadek się zdarza, to dopiero emocje rosną. Jednak w tym zawodzie nigdy nie można zapomnieć o zagrożeniu ani go bagatelizować.

Jak wyglądają zarobki saperów?

- Wynagrodzenia są stałe, nawet jeśli pracownik musi czekać na zlecenie. W Polsce są na poziomie powyżej średniego wynagrodzenia, choć oczywiście więcej można zarobić za granicą.

O czym jeszcze warto wspomnieć, gdy mówimy o specyfice pracy sapera?

- Na pewno o tym, że pracujemy na wynos, nie tylko w Trójmieście. Jeśli to jest godzinę drogi od Trójmiasta, to nadal super, ale obsługujemy całą Polskę.

To na koniec, jaki jest największy plus i minus waszej pracy?

- Z mojej perspektywy to najciekawsza praca, jaką można sobie wyobrazić. Problemem jest brak ciągłości zleceń. Czasem przez dwa tygodnie może nic się nie dziać, a później mamy ręce pełne roboty. Oczywiście zatrudnieni ludzie muszą dostać swoje wynagrodzenie, bo w przeciwnym razie by odeszli. Lepiej wygląda ta stabilność i ciągłość pracy w wojskowym patrolu saperskim. Choć też znam osoby, którym wojsko nagle nie przedłużyło kontraktu. Teraz opiniuję projekty ustawy dotyczącej robót saperskich. Mam nadzieję, że unormowanie prawne tego obszaru wpłynie pozytywnie na rynek pracy saperów. Jeśli wymagamy, by pracownicy na budowie nosili kaski i buty z noskami, to czas zacząć wymagać, żeby teren, na którym pracują, był bezpieczny. Pamiętam, jak w 2019 r. wybuch nastąpił pod koparką na plaży w Dziwnowie. Potem mieliśmy za zadanie sprawdzić okolice tego miejsca. Czego my tam nie wyciągnęliśmy! Tak samo gdy zajmowaliśmy się rozminowaniem plaży na Półwyspie Helskim. Na głębokości metra były bomby, pociski, a nawet podstawa do działa przeciwlotniczego. Tam, gdzie dzień wcześniej leżeli ludzie na kocykach, parawan koło parawanu.

Trójmiejski rynek pracy to różnorodność i ciągłe, dynamiczne zmiany. Ciekawe, niszowe profesje i zawody, które w chwilę zdobywają popularność. Chcemy pokazać czytelnikom nie tylko warte poznania profesje, ale także niezwykłych ludzi, którzy z pasją opowiadają o swojej pracy. Temu ma służyć cykl wywiadów "Ciekawe zawody".

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (36)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Ludzie biznesu

Marek Kasicki

Wiceprezes zarządu Energa-Operator. Absolwent Wydziału Zarządzania i Ekonomii Politechniki...

Najczęściej czytane