• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Ciekawe zawody: specjalista ds. lokacji

Agnieszka Śladkowska
1 października 2020 (artykuł sprzed 3 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Ciekawe zawody: grabarz - człowiek od wszystkiego
Tomasz Łukasiewicz na planie filmu "Gierek", w którym dbał o lokację do zdjęć nagrywanych w Gdańsku. Tomasz Łukasiewicz na planie filmu "Gierek", w którym dbał o lokację do zdjęć nagrywanych w Gdańsku.

W dzisiejszym odcinku cyklu "Ciekawe zawody" rozmawiamy z Tomaszem Łukasiewiczem o pracy specjalisty ds. lokacji przy produkcjach filmowych. W ubiegłym miesiącu o pracy influencera opowiadała Kasia Gilla-Glubiak. Kolejny wywiad już za miesiąc.



Czy manager ds. lokacji i location scout to jest to samo stanowisko?

Wolisz wykonywać pracę, która wymaga:

Tomasz Łukasiewicz: Z lokacją wiążą się dwa zawody. W zależności od etapu współpracy związane są z produkcją. Na początku mamy tzw. location scouta, który szuka lokacji. Przedstawia reżyserowi i scenografowi propozycje i kiedy je zaakceptują, kończy współpracę. W tym miejscu swoją pracę zaczyna location manager, często to stanowisko nosi nazwę drugiego kierownika produkcji ds. obiektów zdjęciowych, który zajmuje się wszystkim, co wiąże się z miejscem nagrania: załatwia pozwolenia, planuje, gdzie stanie baza ze sprzętem, namioty dla statystów, aktorów, gdzie będzie catering, wyznacza drogę dojazdową, pilnuje, co będzie widać w oku kamery i czy jest to zgodne ze scenariuszem. W naszych realiach często obie role łączy się w jedno stanowisko.

Oba zawody, etapy tej pracy lubisz tak samo?

- Jest taki cytat, chyba z Hitchcocka, że samo kręcenie filmu to jego najnudniejsza część i ja się z tym w zupełności zgadzam. Praca scouta jest da mnie fascynująca i dużo ciekawsza. Pracuję wtedy bardzo blisko z reżyserem i scenografem. Pomysł jest wtedy jeszcze tylko na papierze. Bardzo dużo zależy od mojej interpretacji i wyczucia intencji zawartych w scenariuszu. To jest najbardziej ekscytujący moment. Na przykład reżyser mówi, że szukamy domu, w którym mieszka starszy, samotny mężczyzna, rybak. Tu wchodzi moja wyobraźnia, jak taki dom powinien wyglądać, gdzie go szukać. To wcale nie jest łatwe zadanie, bo takich domów nie znajdziesz w internecie na Airbnb. Do tego ich znalezienie to dopiero początek, bo jeszcze właściciel musi wyrazić zgodę na nagranie. Im lepiej przygotuje się ten etap szukania lokacji, tym łatwiejszą pracę ma sam kierownik, którego zadaniem jest przygotowanie lokacji do zdjęć. Z mojej perspektywy ta praca nie jest już tak ciekawa, a najmniej ciekawa jest już końcówka na planie, tu wymagane jest po prostu solidne wykonanie obowiązków. Kiedy mój syn pyta, co robię w pracy, gdy jestem na planie filmowym, to mówię mu, że się nudzę, bo to znaczy, że wszystko dobrze przygotowałem. Choć zanim do tego dojdzie, wcale nie jest tak pięknie, bo praca managera ds. lokacji to zdetonowanie różnych min, zanim dojdzie do nagrania.

Co na przykład musisz zdetonować? Jakiego kalibru są te miny?

- Na przykład, kiedy mieliśmy realizację filmu, którego akcja rozgrywała się w latach 90., musiałem nauczyć się patrzeć na otaczającą rzeczywistość pod kątem scenariusza i tamtych czasów. Wyłapywać rzeczy, których nie powinno być w oku kamery. Okazało się np., że na Ołowiance, gdzie mieliśmy zaplanowane zdjęcia, trwa budowa, a my mamy dwóch aktorów, którzy patrzą na siebie, więc kamera powinna patrzeć raz na jedną, a raz na drugą stronę. A budowa nie przypominała tej sprzed 30 lat, więc nie mogło jej być na filmie. Takie rzeczy nie mogą nas zaskoczyć, musimy mieć na nie plan, zanim rozstawimy sprzęt. Albo w "Miłość jest wszystkim" finałowa scena miała wyglądać bajkowo w ośnieżonej scenerii, a zdjęcia były robione w listopadzie. Musieliśmy więc znaleźć małą przestrzeń na Starym Mieście, nad którą mielibyśmy pełną kontrolę i którą można było całą pokryć sztucznym śniegiem, a nie np. ulicę Długą, która wydawała się ciekawa producentowi. Jeśli planujemy przejazd ekipy w trakcie dnia, muszę go tak zaplanować, żeby nie wpaść w godziny korków. Jak to mówią, praca managera lokacji to umiejętność przewidywania pożarów i negocjowania możliwych rozwiązań z producentem, tak żeby dana lokacja nie zawiodła.

To są najważniejsze kompetencje specjalisty od lokacji?

- Na pewno, ale nie mniej ważna jest perfekcyjna znajomość swojego terenu. Specjalista z Warszawy nie sprawdzi się w Gdańsku, a ja się nie sprawdzę w Krakowie. Znam 250 km naszych plaż. Chcesz, żeby było romantycznie, w tle było widać skarpę, a może ma być zachód słońca? Wiesz, że nad zatoką słońce nie schodzi do wody? Nawet kiedy jestem na spacerze, cały czas notuję otoczenie. Widzę ciekawą ławkę, most, od razu robię zdjęcie i dokumentuję. Mam cały czas aktualizowaną bazę zdjęć. Ale scout musi umieć patrzeć na lokacje nie tylko pod kątem ich atrakcyjności, ale także użyteczności. Lokacja musi być nie tylko dobrze dobrana, ona musi mieć jeszcze sens produkcyjny. Bo można złym wyborem położyć zdjęcia.

Zdarzyło ci się kiedyś?

- Niestety przy tylu realizacjach trudno, żeby się nie zdarzyła jakaś pomyłka. Pamiętam, kiedy morze odkryło tysiącletnie korzenie na plaży w Łebie. Pojechałem na miejsce, żeby zobaczyć, jak to wygląda, i kiedy po kilku miesiącach pojawił się u mnie producent, który potrzebował nietypowej, ciekawej plaży, zaproponowałem mu właśnie to miejsce. Przesłałem zdjęcia, reżyser pokochał ten pomysł, a potem okazało się, że ta plaża jest niemożliwa do realizacji, nie ma miejsca na całą technikę, nie ma dojazdu. Jak widzisz, samo ładne miejsce to dopiero początek.

Co w tej pracy jest jeszcze wyzwaniem?

- Ona może wydawać się z boku miła i prosta, ale to jest trudny zawód i olbrzymia odpowiedzialność. Masz 60 osób na planie, każda niedopracowana, nieprzemyślana rzecz może mieć duże konsekwencje dla realizacji. Producent kupując mnie, kupuje spokój i bezpieczeństwo. Na przykład nagrywamy scenę na cmentarzu, a tam jest jedna, jedyna droga dojazdowa, a ja muszę zająć pas jezdni na 350 m aut ekipy. Wszystko musi być blisko, ale nie może być widoczne w kamerze. Muszę wiedzieć, gdzie jest przyłącze wody, prądu, gdzie może stać namiot dla statystów, makijaż, catering, cała technika i to znów tak, żeby ich nie było widać "w kamerze". A problemów może być więcej. Na przykład coś, o czym niektórzy zapominają: ekipa generuje górę śmieci, jeśli nie zadbasz o to, żeby został po niej porządek, to miejsce będzie spalone i nikt się już nie zgodzi ponownie na kręcenie tam zdjęć.

Poczekaj, zapomniałam cię zapytać, jak to się stało, że zostałeś specjalistą od lokacji?

- Jestem z wykształcenia elektronikiem, po gdańskim Technikum Łączności, chłopakiem z Przymorza. Fascynowało mnie radio, chciałem zajmować się realizacją dźwięku. Choć już wtedy lepiej radziłem sobie z organizowaniem koncertów niż z ich nagłośnieniem. Jednak to nie był jeszcze moment, gdy się nad tym zastanawiałem. Trafiłem do TVN, który właśnie zaczynał swoje działania, zostałem realizatorem dźwięku. Przy jednej z realizacji ówczesny kierownik produkcji powiedział mi "Tomek, zostaw te mikrofony, zajmij się organizacją, bo do tego masz talent".

I zająłeś się?

- Tak, najlepiej pasowały do tego studia z organizacji produkcji filmowej i telewizyjnej, jedne w Łodzi, takie bardziej artystyczne, i drugie w Katowicach, bardziej praktyczne. Miałem 23 lata, postanowiłem spróbować w obu miejscach, żeby zwiększyć szanse. Łódź oblałem na pytaniu o trzy historyczne filmy kręcone w Gdańsku i skończyłem w Katowicach - z czego się bardzo cieszę. Skończyłem studia i na dobre zaczęła się moja przygoda z filmem, choć jeszcze nie od strony lokacji, a od strony produkcji i to produkcji specyficznej, bo reklamowej. Więcej pieniędzy, ale bardzo szybki rygor czasowy. Tak jak produkcję fabularną przygotowuje się pół roku czy rok, tak w reklamie przygotowanie wszystkiego zajmuje jeden-dwa tygodnie. Ale za to w reklamie można sobie pozwolić na dużo więcej, np. zamknąć główną ulicę w Warszawie, żeby nakręcić wyścig aut.

Jak znalazłeś się w z powrotem w Trójmieście? Z reguły w tej branży ruch jest od Trójmiasta do Warszawy, a nie na odwrót.

- Po 15 latach robienia "proszków do prania i leków" w Warszawie miałem takie poczucie, że mój talent, energia, spalają się, że nic, co robię, nie zostaje na dłużej. Byłem tym zmęczony, brakowało mi morza, swobody. Przeniosłem swoją wiedzę na lokalny rynek, zaczynając współpracę z LPP i później tworząc unikatowe produkcje. Ale dobrze zauważyłaś, twórcy, reżyserzy, scenarzyści, producenci uciekają z Trójmiasta, bo tutaj mamy 5-10 proc. tego, co się dzieje produkcyjnie w kraju. Być może to kwestia klientów, u nas utarł się taki zwyczaj, że do poziomu "wizytówek i folderów" pracujesz z lokalną firmą, a jeśli chcesz zrobić coś większego - to już musi być "Warszawa".

Sam zawód związany z lokacją jest bardzo niszowy, prawda?

- Zgadza się, w sumie w Polsce wykonuje go ok. 30-40 osób. W Trójmieście znam jeszcze jedną osobę poza mną. Sporo z tych osób pracowało w produkcji, a potem zdecydowały się na pracę przy lokacjach.

Ile zarabiacie, zajmując się szukaniem lokacji?

- To zależy. Kiedy jest mało pracy, stawki lecą w dół, kiedy jest dużo, ludzie podają stawki zaporowe, bo i tak mają problem, żeby wyrobić się ze zleceniami. Sama stawka może zależeć od liczby dni zdjęciowych lub, jeśli tych dni jest więcej, np. 20, 30 czy nawet 40, umowa dotyczy kwoty za projekt. Średnio scout zarabia 600-800 zł za dzień pracy, Czasem dochodzą do tego kilometrówka, parking, dieta. Ale kiedy dzwoni do mnie ktoś z teledyskiem i pyta, ile to będzie kosztowało, to mówię wprost: "wiem, że masz mały budżet, wydaj te pieniądze na coś potrzebniejszego, a ja ci wskażę za free, gdzie warto się udać, żeby nagrać to, czego potrzebujesz".

Trójmiejski rynek pracy to różnorodność i ciągłe, dynamiczne zmiany. Ciekawe, niszowe profesje i zawody, które w chwilę zdobywają popularność. Chcemy pokazać czytelnikom nie tylko warte poznania profesje, ale także niezwykłych ludzi, którzy z pasją opowiadają o swojej pracy. Temu ma służyć cykl wywiadów "Ciekawe zawody".

Opinie (19) 6 zablokowanych

  • WooW - to jest ten człowiek od "obiekt zdjęciowy? - a wskaż mi go palcem - bo nie widzę"

    ... wyjechali za wzgórza im oczom ukazał się LAS
    ... im oczom ukazał się LAS... Krzyży!

    • 31 2

  • Czyli co on robi bo ja nie wiem? (3)

    Jaka dodaje wartosc dodatnia? Co on wytwarza, jaka jest jego produktywnosc?

    • 8 40

    • A przeczytałeś wywiad?

      Przeciez masz tu wszystko podane.

      • 16 0

    • kolejny, co myśli

      że wartość, to jest tylko jak krowę wydoisz, albo cegłę na cegle położysz

      przecież film ma reżysera, więc on powinien wszystko wiedzieć, no nie? a kto jest w tych napisach końcowych? nie wiem... chyba wszyscy, którzy już wcześniej byli na filmie, tak mi się wydaje... :D

      • 16 0

    • 'jaka jest jego produktywnosc?'

      Wysoka, skoro go zatrudniają ;)
      'dodaje wartosc dodatnia'
      Aha...

      • 9 0

  • W pewnym sensie jest ten ziomek potrzebny.

    Faktycznie nie jest proste znaleźć chatę samotnego rybaka. Może wydawać się to błahe - pojechać do Jastarni, Łeby itp, ale ktoś fizycznie musi takimi kwestiami się zająć, czy będzie miejsce dla ekipy itp. Jego praca może wpływać na detale, to mi się podoba. Dbałość o detale w filmie.
    Jednak mówiąc, że tych fachowców jest 30-40 w całej Polszy to zaraz się okaże, jak to w Polszy, że każdy da radę, wszak znamy się jako naród na wszystkim.

    P.s
    zarąbisty pomysł z tym robieniem zdjęć nawet na spacerze, zbieranie inspiracji, ciekawych pomysłów, scenerii, szczegółów.

    • 16 1

  • (1)

    super ciekawe zajęcie. nawet nie wiedziałam, że taki ktoś istnieje.

    • 11 0

    • Zwróć uwagę na napisy po filmie.

      Tam są dziesiątki różnych stanowisk, bez których film nie powstanie.

      • 0 0

  • Pracowałbym

    i zawodowo musiałem stać się specjalistą od całego kraju, zresztą w tej samej branży, tylko z innej mańki. Ale lokalizowanie, to jest robota lepsza, bo z bardziej z ludźmi. Dzięki za inspiracje.

    • 3 0

  • Taka lokacyjna ciekawostka z filmu "Trzeci"

    Tam location manager tak się popisał że para głównych bohaterów jechała autem z Gdańska do Krakowa przez ... Półwysep Helski.

    • 4 0

  • Jaka znów lokacja????

    O którą dokładnie lokację chodzi? O sposób orientowania się zwierząt w przestrzeni, czy może o zasady zakładania miast i wsi?

    • 6 8

  • To jest dopiero nisza

    Szacun. Stworzyc taka czynnosc. I jeszcze w to wierzyc. Ale skoro ktos za to placi i nikomu to krzywdy nie robi to dzialaj pan dalej.

    • 6 1

  • ,,Trójmiejski rynek pracy to różnorodność i ciągłe, dynamiczne zmiany. Ciekawe, niszowe profesje i zawody, które w chwilę zdobywają popularność."

    Pani Agnieszka najwidoczniej nigdzie indziej poza trojmiasto.pl nigdy nie pracowała bo ma bardzo mierne pojęcie o rynku pracy

    • 4 1

  • (1)

    Panie Tomku, jednak mało osób musi pan znać w Trójmieście skoro zna pan tylko jedną osobę z Pana konkurencji. Konkurencja to zdrowa, normalna sytuacja. Na naszym terenie działa łącznie z panem przynajmniej 5 osób które z pełnym powodzeniem i również długoletnim doświadczeniem wykonują swoją pracę z polskimi i zagranicznymi producentami. Fakt jest taki że w tej pracy nie ma miejsca na błędy bo jak pan wspomniał jesteś spalony tak jak miejsce które nie zostało przywrócone po planie filmowym do zastanego przed.

    • 5 0

    • Tak w zasadzie, to co w tym dziwnego, że nie zna więcej? Przecież się nie spotykają na castingach, a z drugiej strony chyba też do siebie nie dzwonią: stary, ale super las znalazłem, nie, ja znam lepszy.

      • 5 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Ludzie biznesu

Justyna Kowalczyk

Prezes zarządu OptiWay Biuro Rachunkowe Sp. z o.o.. Absolwentka Wydziału Finansów i Rachunkowości...

Najczęściej czytane