• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Jarmark św. Dominika z perspektywy sprzedawcy

Aleksandra Wrona
13 sierpnia 2022 (artykuł sprzed 1 roku) 
  • Praca na Jarmarku św. Dominika jest wyczerpująca i wymagająca, ale niesie też sporo satysfakcji.
  • Praca na Jarmarku św. Dominika jest wyczerpująca i wymagająca, ale niesie też sporo satysfakcji.
  • Praca na Jarmarku św. Dominika jest wyczerpująca i wymagająca, ale niesie też sporo satysfakcji.
  • Praca na Jarmarku św. Dominika jest wyczerpująca i wymagająca, ale niesie też sporo satysfakcji.

Jarmark św. Dominika dobiega końca, w niedzielę kupcy oddadzą miastu symboliczny klucz do bram miasta, a  w poniedziałek wieczorem zwiną się ostatnie kramy . Dla jednych będzie to rozpoczęcie upragnionych wakacji, dla innych powrót do rzeczywistości, a jeszcze inni obetrą łzę wzruszenia, bo jarmark to nie tylko handel, ale też całe "jarmarczne życie", które potrafi dostarczyć wielu wspomnień.



Handel na jarmarku o jeden dzień dłużej Handel na jarmarku o jeden dzień dłużej

Czy pracowałe(a)ś kiedyś w handlu?

Trudy jarmarcznego życia



Jarmark św. Dominika darzę dużym sentymentem i choć od kilku lat odwiedzam go jedynie jako kupująca, to w czasie studiów przez cztery sezony miałam możliwość poznania go z perspektywy sprzedawcy. Jarmarczne życie zapisało się w mojej pamięci jako trudne i radosne jednocześnie.

Pracę na jarmarku dostałam z ogłoszenia. Byłam studentką, szukałam dodatkowej pracy, która jednak nie zajmie mi całych wakacji. Jarmark był do tego idealny - trzy tygodnie bardzo intensywnej pracy, dobry zarobek (jak na tamte czasy) i późniejsza laba. Przez trzy lata sprzedawałam obrazy, przez rok minerały, za każdym razem na najprostszym rodzaju stoiska - pod parasolem, których obecnie na jarmarku już nie ma. I dobrze, bo walka z parasolem przypominała niejednokrotnie walkę z wiatrakami. Parasole przewracały się na wietrze, przeciekały, psuły, a stoisko i tak trzeba było rozłożyć.

Zobacz także: Kradzież na Jarmarku na ponad 60 tys. zł



Chociaż stoiska handlowe na jarmarku otwarte są od godz. 10 do 20, to na miejscu trzeba było pojawić się odpowiednio wcześniej, żeby rozłożyć towar. W sumie wychodziło to ok. 11 godzin pracy, dzień w dzień, bez wytchnienia, przez całe trzy tygodnie. Trzęsący się stoliczek, wiecznie upadające sztalugi i kilogramy płócien czekające na rozwinięcie. I powtórka z rozrywki pod koniec dnia, kiedy stoisko trzeba było zwinąć. A w międzyczasie dziesięć godzin na ulicy, nieważne czy świeciło słońce czy padał deszcz. Pogoda potrafiła zmieniać się kilka razy w ciągu dnia, dlatego trzeba było przygotować się na każdą ewentualność, a najlepiej nawiązać znajomości ze sprzedawcami z drewnianych domków, którzy przygarniali tych spod parasoli pod swój dach w czasie ulewy. Ale do jarmarcznych znajomości jeszcze wrócę.

  • Praca na Jarmarku może być początkiem wielu ciekawych znajomości.
  • Praca na Jarmarku może być początkiem wielu ciekawych znajomości.
  • Praca na Jarmarku może być początkiem wielu ciekawych znajomości.
  • Praca na Jarmarku może być początkiem wielu ciekawych znajomości.
  • Praca na Jarmarku może być początkiem wielu ciekawych znajomości.

Praca z klientem



"Nie zna życia ten, kto nie pracował z klientem" mówią niektórzy i ciężko mi się z tym zdaniem nie zgodzić. A praca na jarmarku jest o tyle specyficzna, że w słoneczne dni ruch bywa naprawdę duży, godziny lecą jak minuty, a o upływie czasu informuje jedynie bolący z głodu brzuch, bo kiedy jest się samym na stoisku, to i po kanapkę sięgnąć trudno. Do tego odpowiadanie dziesiątki razy na godzinę na te same pytania, nieustanna czujność, czy ktoś nie próbuje właśnie podwędzić czegoś ze stoiska, no i mistrzowie targowania, nie przyjmujący do wiadomości, że stoisko nie jest moje i nie mogę dowolnie obniżać na nim cen. Zdecydowanie jest to praca, która oprócz wytrzymałości uczy też dużej cierpliwości.


Jarmarczne znajomości



Oprócz wielu trudów jest jednak coś co wpłynęło na to, że pracę na jarmarku wspominam z ogromnym sentymentem. A są to ludzie, którzy handlowali na tych samych ulicach co ja. Spędzając obok siebie 70 godzin w tygodniu nie sposób nie nawiązać znajomości. W czasie tych jarmarcznych lat spotkałam wiele osób, z którymi kontakt mam do dziś. Pawła, który sprzedawał kapelusze, Maję i jej kolorowe kubki, Marcina, który zaczynał od kilkunastu uszytych przez siebie toreb, a skończył jako właściciel własnej marki i wiele innych osób, które dzieliły ze mną trudy i radości jarmarcznego życia. A radości także było wiele, bo gdy pogoda nie dopisywała i klientów było mało, to wspólny czas był na wagę złota. Młodość dodawała nam sił, żeby po zamknięciu stoiska jechać jeszcze wspólnie na plażę albo urządzić grilla. Ale co to był za grill! W końcu jedni sprzedawali kiełbasy, inni piwo, a jeszcze inni chleb, także zaopatrzenia nam nie brakowało.

Kiedy przechadzam się uliczkami Jarmarku wracają do mnie wszystkie te wspomnienia. Dla jednych jarmark to hałas, zgiełk i utrudnienie, dla innych to tymczasowy dom i życiowa przygoda. Wszystkim sprzedającym życzę zasłużonego odpoczynku po jego zakończeniu.

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (79)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Ludzie biznesu

Maciej Grabski

Przedsiębiorca, inwestor, autor wielu projektów biznesowych. Twórca Olivia Business Centre....

Najczęściej czytane