• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Rolnictwo miejskie. Ziemię uprawiać można nie tylko na wsi

Robert Kiewlicz
29 kwietnia 2022 (artykuł sprzed 2 lat) 
  • - Rolnictwo miejskiej to wielkie wyzwanie, ale może być to też niesamowita przygoda i powrót człowieka do korzeni - twierdzi Wojciech Żak, miejski rolnik i prezes Fundacji Twoja Rola.
  • - Rolnictwo miejskiej to wielkie wyzwanie, ale może być to też niesamowita przygoda i powrót człowieka do korzeni - twierdzi Wojciech Żak, miejski rolnik i prezes Fundacji Twoja Rola.
  • - Rolnictwo miejskiej to wielkie wyzwanie, ale może być to też niesamowita przygoda i powrót człowieka do korzeni - twierdzi Wojciech Żak, miejski rolnik i prezes Fundacji Twoja Rola.
  • - Rolnictwo miejskiej to wielkie wyzwanie, ale może być to też niesamowita przygoda i powrót człowieka do korzeni - twierdzi Wojciech Żak, miejski rolnik i prezes Fundacji Twoja Rola.
  • - Rolnictwo miejskiej to wielkie wyzwanie, ale może być to też niesamowita przygoda i powrót człowieka do korzeni - twierdzi Wojciech Żak, miejski rolnik i prezes Fundacji Twoja Rola.
  • - Rolnictwo miejskiej to wielkie wyzwanie, ale może być to też niesamowita przygoda i powrót człowieka do korzeni - twierdzi Wojciech Żak, miejski rolnik i prezes Fundacji Twoja Rola.
  • - Rolnictwo miejskiej to wielkie wyzwanie, ale może być to też niesamowita przygoda i powrót człowieka do korzeni - twierdzi Wojciech Żak, miejski rolnik i prezes Fundacji Twoja Rola.

Zaorana ziemia, rolnik w kaloszach karmi kury, tuż obok przejeżdża pociąg, niedaleko zatrzymuje się miejski autobus a w oddali majaczą wieżowce. Czy urban farmig, czyli miejskie rolnictwo to nasza przyszłość, czy uprawy warzyw i hodowla zwierząt to zdrowy i dochodowy biznes i czy powrót do natury stał się modny rozmawiamy z Wojciechem Żakiem, prezesem Fundacji Twoja Rola, która prowadzi jedyną miejską farmę w Trójmieście i sprzedaje produkty pod marką "Siejemy Ferment".



Rolnicze Trójmiasto. Tysiące statystycznych gospodarstw rolnych



Norman Foster jeden z najbardziej rozpoznawalnych architektów na świecie stwierdził, że przyszłość miast to rolnictwo, a nie parkingi. Zgadza się pan z tym stwierdzeniem?

Wojciech Żak: - Jest to może trochę pozytywnie naiwne stwierdzenie, ale na pewno jest w tym wiele prawdy. Tak się musi stać, jeśli chcemy, aby nasz świat przetrwał. Obecnie jesteśmy w epoce antropocenu. Dalsze trwanie człowieka lub jego koniec zależą w dużej mierze od czynników ludzkich. Człowiek jest obecnie elementem świata niszczącym go lub budującym.
W Internecie i mediach widać zainteresowanie tematem upraw. Popularne stały się pewne kanały czy profile promujące własne uprawy. Choć osobiście sądzę, że bardziej wartościowe blogi prowadziliby emeryci działkowcy niż modnie ubrane panie.

Zmiany w strukturze miejskiej to wielkie wyzwanie, ale może być to też niesamowita przygoda i powrót człowieka do korzeni. Kiedyś było po prostu miej samochodów i mniej przemysłu. Było więcej przestrzeni, a miasta się tak intensywnie nie rozbudowywały. Już w latach 20. XX wieku Le Corbusier projektował domy z ogrodami na dachach. Do takich koncepcji wracamy też obecnie.

Ogrody na dachach, wewnątrz budynków, działki społeczne, miejskie rolnictwo wszystko to jest coraz popularniejsze. Czy w mieście mamy wystarczająco dużo miejsca, aby mogło się to udać na szeroką skalę?

- Z jednej strony mamy w Polsce tzw. rolnictwo miejskie, z drugiej Rodzinne Ogródki Działkowe (wcześniej Robotnicze Ogródki Działkowe). ROD działają na podstawie ustawy i stanowią bardzo silny ruch w Polsce. Posiada ok 1 mln członków. Rozwijają się również ogrody społeczne, które są prowadzone są przez społeczności lokalne np. sąsiadów z bloku czy kamienicy.

Działka rekreacyjna - co to jest? Koszty, regulacje prawne, oferty



Modnie jest być działkowcem? Kiedyś chyba kojarzyło się to z emerytem lub rencistą?

- Nie do końca. ROD były przeznaczone dla klasy pracującej, osób w wieku produkcyjnym. Ogródki działkowe miały cele rekreacyjne, ale też przeznaczane były pod uprawy. Na pewno było to też związane z tym, że dużo osób przenosiło się do miast ze wsi i cały czas chciały mieć kontakt z naturą. Dodatkowo dostępność produktów była o wiele mniejsza niż dzisiaj. W styczniu nie było można dostać przecież w sklepie świeżych pomidorów.

Obecnie część tych ogródków ma czysto rekreacyjne funkcje, jednak myślę, że wiele z tych trawników będzie powoli zamieniane na grządki uprawne. Nie tylko świadomość ekologiczna ludzi jest coraz większa, ale ludzie często tęsknią za smakiem z dzieciństwa. Dodatkowo mamy aspekt ekonomiczny i coraz bardziej drożejące produkty w sklepach.

  • - Nasze uprawy nazywane są często market gardening, czyli wszystko blisko siebie, w małych odstępach. Tak, aby wykorzystać jak najlepiej przestrzeń pod uprawy - mówi Wojciech Żak, miejski rolnik i prezes fundacji Twoja Rola.
  • - Nasze uprawy nazywane są często market gardening, czyli wszystko blisko siebie, w małych odstępach. Tak, aby wykorzystać jak najlepiej przestrzeń pod uprawy - mówi Wojciech Żak, miejski rolnik i prezes fundacji Twoja Rola.
  • - Nasze uprawy nazywane są często market gardening, czyli wszystko blisko siebie, w małych odstępach. Tak, aby wykorzystać jak najlepiej przestrzeń pod uprawy - mówi Wojciech Żak, miejski rolnik i prezes fundacji Twoja Rola.

A jeśli chodzi o rolnictwo miejskie?

- W granicach Gdańska nadal działają tradycyjni rolnicy. Choć jest to coraz mniejsze grono. Mamy też formę rolnictwa, która nazywana jest urban farming. Rolnictwo miejskie różni się od konwencjonalnego rolnictwa czy ogródków działkowych tym, że na dosyć małym obszarze uprawiamy ziemię pod warzywa w celu ich sprzedaży i ekonomizacji naszych działań.

Nasze uprawy nazywane są często market gardening, czyli wszystko blisko siebie, w małych odstępach. Tak, aby wykorzystać jak najlepiej przestrzeń pod uprawy.
Jednym z naszych celów na najbliższą przyszłość jest uzyskanie certyfikatu żywności ekologicznej. Ludzie bardzo często pytają się, czy żywność uprawiana w mieście może być zdrowa? Oczywiście!

Różnimy się od, dosyć popularnych ostatnio, ogrodów społecznych, gdzie sąsiedzi gdzieś pod blokiem zaczynają uprawiać warzywa i zioła, organizując w ten sposób przestrzeń w najbliższym otoczeniu.

Nasza farma znajduje się na terenie obecnie dosyć uprzemysłowionym. Jednak w przeszłości na Rudnikach były głównie pastwiska. Ziemia znajduje się delcie Wisły i pomimo długiej eksploatacji nadal widzimy w niej potencjał. Co ciekawe przy ul. Długie Ogrody, w przeszłości, stały kamienice, które z tyłu miały szklarnie. W nich uprawiane były warzywa i owoce.

Jak wygląda to w Trójmieście i w Polsce? Które z miast przodują w projektach związanych z rolnictwem miejskim?

- Jeśli chodzi o prawdziwy urban farming, to w Trójmieście jesteśmy na razie jedyni. W przeszłości na terenach postyczniowych restauracja Metamorfoza zakładała uprawę dachową oraz w halach stoczniowych. Miało to jednak charakter incydentalny. Silnym ośrodkiem jest Kraków. Farma miejska, która sprzedaje swoje produkty działa też w Poznaniu. Trudno mi jednak ocenić, na ile są to poważne biznesy, a na ile oddolna inicjatywa - taka roślinna partyzantka.

A na świecie?

- Berlin jest bardzo silnym ośrodkiem urban farmingu. Dodatkowo tamtejsze farmy mają nawet certyfikaty produktów ekologicznych. W Wiedniu działa firma Blum posiadająca hodowlę ryb oraz uprawy hydroponiczne pomidorów. Odchody ryb są wykorzystywane jako nawóz dla uprawianych przez nich warzyw.

Jadalne kwiaty i zioła Zofii Zienkiewicz



Na świecie przedsięwzięciem jakie może być przykładem dla innych są farmy w Detroit. Farmy takie mają bardzo silny charakter sąsiedzki. Działają w nich głównie osoby z "neighbourhood". Podobnie jest w Nowej Zelandii. W Wellington działają farmy miejskie mające certyfikaty żyzności ekologicznej.

To zaskakujące, że w mieście, które kojarzy się ze spalinami i smogiem można wytworzyć ekologiczną żywność.

W granicach Gdańska nadal działają tradycyjni rolnicy. Choć jest to coraz mniejsze grono. Mamy też formę rolnictwa, która nazywana jest urban farming.

- Jednym z naszych celów na najbliższą przyszłość jest uzyskanie certyfikatu żywności ekologicznej. Ludzie bardzo często pytają się, czy żywność uprawiana w mieście jest zdrowa. Mogę podać nasz przykład. Jako instytucja działają na terenie miasta podlegamy kontroli Sanepidu. Szpinak, który uprawialiśmy, był badany na obecność metali ciężkich, azotanów i azotynów.

Szpinak pobiera wszelkie składniki odżywcze z powietrza, jego badanie było więc dla nas ważnym testem. Okazało się, że jest pełnowartościowym produktem spożywczym i spełnia wymagania sanitarne. Planując i przygotowując nasz ogród pod uprawy przeprowadziliśmy również specjalistyczne badania gleby, których wyniki wykazały, iż ziemia jest odpowiednia pod uprawy warzyw i owoców.

Zboże będzie drogie. Ceny pieczywa też pójdą w górę



Mamy nawet fanów naszych produktów. Po nasze pomidory przyjeżdżają w sezonie osoby, które kupują po 10-15 kilogramów i jedzą je prosto z krzaka. Wiemy, że idziemy słuszną drogą i wierzymy, że takie działania to przyszłość.

Czy pandemia i obecny wzrost cen żywności zwiększa zainteresowanie ludzi uprawą własnych owoców i warzyw?

- Z tego co można zauważyć w Internecie i mediach to na pewno jest większe zainteresowanie. Bardzo popularne stały się pewne kanały czy profile promujące własne uprawy. Choć osobiście sądzę, że bardziej wartościowe blogi prowadziliby emeryci działkowcy, z których wielu jest prawdziwymi ekspertami w tej dziedzinie.

Znam osobiście bardzo dużo osób prowadzących uprawy balkonowe czy parapetowe. Szansą na rozwój takich działań jest coraz wyższa cena produktów, szczególnie tych wysokiej jakości. Wzrost zainteresowania pokazuje też to, jakim zainteresowaniem cieszą się działki ROD. Ich ceny poszybowały i coraz trudniej o taki kawałek ziemi.
Nasza farma znajduje sięMapka na terenie obecnie dosyć uprzemysłowionym. Jednak w przeszłości na Rudnikach były głównie pastwiska. Ziemia znajduje się delcie Wisły i pomimo długiej eksploatacji nadal widzimy w niej potencjał.

Czy w miastach możliwa byłaby uprawa na cele przemysłowe, bo z uwagi na zanieczyszczenia trudno wyobrazić sobie plantację warzyw na terenach położonych blisko autostrad czy blisko zakładów przemysłowych.

- Jest to możliwe na skalę przemysłową, ale jeśli chodzi o bardzo specjalistyczne uprawy. Oczywiście jeden producent, nawet konwencjonalny, nie "zapcha" całego rynku. Przykładem może być firma z Warszawy. Tam w dużych halach uprawiane są mikroliście. Firma ta dostarcza swój produkt do restauracji w całej Polsce. W Gdańsku działa Ogrodnictwo Lawenda, które jest jednym z pierwszych producentów kwiatów jadalnych.

Jabłka, papryka, mirabelki. Co rośnie "na dziko" w mieście?



Jeśli jednak mówimy o uprawie pszenicy czy ziemniaków na skalę taką, by zaopatrzyć cały Gdańsk, to byłby problem. Choć Lutkiewicz w granicach miast uprawia kapustę, a robione z niej surówki jadą w Polskę.

Wy też nie jesteście jedynie tylko farmą. Jesteście też producentem posiadającym własną markę? Co można produkować na miejskiej farmie w Gdańsku?

- To były lata poszukiwań i prób. Na początku sprzedawaliśmy bezpośrednio do sklepów oraz na takich wydarzeniach jak Bazar Natury. Mając kontakt z klientem widzieliśmy, co cieszy się największym zainteresowaniem. W pierwszym roku hitem była fasolka szparagowa, ogórki i czosnek. Od 2021 roku postanowiliśmy wejść w rynek produktów probiotycznych. Chodzi głównie o kiszonki i zakwasy. Postawiliśmy więc na warzywa, które można przetworzyć, czyli buraki czerwone, kapustę pekińską, czosnek.

Stworzyliśmy też linię produktów pod nazwą "Siejemy Ferment". Jest to gdański produkt, o krótkim łańcuchu dostaw, z niskim śladem węglowym, ale też posiada aspekt społeczny, bo jest wyprodukowany przez podopiecznych naszej fundacji i projektu "Osiedle Sitowie" aktywizujących osoby potrzebujące wsparcia w usamodzielnieniu się w życiu prywatnym, społecznym i zawodowym. Rozpoczęliśmy już współprace z kilkoma sklepami z dobrymi, zdrowymi produktami na terenie Trójmiasta. Stale jednak szukamy kolejnych klientów i chcemy poszerzać rynek. Jesteśmy też w trakcie budowy strony i sklepu internetowego.

Miejsca

Opinie (71) 5 zablokowanych

Wszystkie opinie

  • Co się martwisz co się smucisz ....

    ...ze wsi jesteś na wieś wrócisz ..

    • 33 9

  • Opinia wyróżniona

    W latach 80-tych w sposób szczególny trzeba było radzić sobie z zaopatrzeniem w żywność (5)

    Lata 80-te, to potężny kryzys gospodarczy. Mięso, cukier i inne produkty były na kartki. Ludzie w miastach też musieli sobie radzić w sposób niekonwencjonalny. My np. mieliśmy na działce pracowniczej około 10 kurek, więc były swoje jajka. Kilka sezonów zimowych też hodowaliśmy świnkę. Do tego celu wynajęliśmy chlewik od sąsiadów poza miastem. Skąd pomysł na hodowlę świnki i dlaczego tylko w zimę? Otóż mama pracowała przy wydawaniu zup regeneracyjnych dla pracowników, a te przysługiwały tylko zimą. Codziennie zostawał 20-to litrowy hobok zlewek z niedojedzonych zup. W takim kryzysie nic nie mogło się zmarnować, więc pomysł nasunął się sam :)

    • 53 2

    • ,,hobok'' (2)

      To znaczy co?

      • 1 7

      • (1)

        Wpisz w google to się dowiesz, to też trzeba tłumaczyć?

        • 3 1

        • googiel wcale nie taki mądry

          To wyrażenie żargonowe, pochodzące ze środowisk przemysłowych.
          Prawdopodobnie pochodzi od nazwy produktu albo firmy. Ogólnie to sporej (min. 20l ) objętości pojemnik zamykany szczelną pokrywą. Mniejszy jednak niż beczka (min 100l). Z uchwytami do przenoszenia. Metalowy lub plastikowy. Używany do transportu materiałów płynnych.
          Typowy pojemnik dla farb przemysłowych.

          • 2 0

    • (1)

      O! są minusy. W sumie nie powinno dziwić, bo w tamtych czasach popularne było powiedzenie, że "władza się wyżywi". Zapewne komentarz zminusował jakiś pociotek sekretarza partii. Oni kartki mięli poza limitem, a co bardziej prominentni towarzysze zaopatrywali się w swoich sklepach, które towaru miały ile dusza zapragnie :)

      • 2 0

      • raczej ktoś kto urodził się w nowych realiach i nie wie jak kiedyś było

        • 0 0

  • Rolnictwo miejskie

    Chwalebne i bardzozdrowotne - gleba sama się użyźnia w mikroelementy z terenów sąsiednich. Niedobory rtęci i ołowiu nam niestraszne.

    • 21 17

  • Opinia wyróżniona

    Robię to od kilku lat prawie w centrum Gdyni

    na swoich kilkudziesięciu metrach ogródka mam ustawione skrzynie z ziemią pełniące funkcję podwyższonych grządek. Nie muszę się przejmować tym, co ewentualnie siedzi w glebie. Obok tego mam dwa kompostowniki. Co roku mam własne pomidorki, zioła, ogórki, jarmuż, a przede wszystkim masę frajdy, że chociaż w pewnej części jestem samowystarczalny.

    Także można połączyć życie w mieście z własną nawet mikro uprawą. I nawet nie wygląda to najgorzej :)

    • 52 3

  • Opinia wyróżniona

    Uprawiam od kilku lat. Polecam, świetna sprawa. (3)

    Na poczatku na balkonie, pozniej na działeczce. Pomidorki, kartofelki itd.

    • 50 3

    • Ziemniaki można uprawiać w jutowych workach z ziemią (1)

      pomidory w doniczkach, nawet dynię w doniczce widziałem wiszącą na linkach rozpiętych pomiędzy balkonami. Wszystko można tylko trzeba chcieć. :)

      • 13 0

      • Swietne donice na ziemniaki są w Jula ;)

        Polecam

        • 0 0

    • i kompocik

      • 0 0

  • ach ten dobrobyt

    każdego stać na wszystko

    • 6 4

  • ja póki co tylko truskawki, maliny i poziomki w ogrodzie (2)

    W planach mam jeszcze mały kurnik. Niby w mieście nie wolno ale mam spoko sąsiadów którzy mają podobne plany więc nie doniosą.

    • 14 3

    • nie zgadzam się! (1)

      mam takiego sąsiada, to koszmar! nie donosimy, bo nam się nie chce. ale niektórzy donieśli. I co? I nic, straz miejska nic z tym nie robi! chcesz kury itp- proszę, zamieszkaj na wsi!

      • 1 2

      • nie jesteś przecież moim sąsiadem

        nie wiem jaki kurnik ma twój sąsiad, ale ja planuję taki na 4 kury. Działkę mam dużą bo ćwierć hektara więc gdakanie nie będzie dla nikogo uciążliwe, tym bardziej że, jak już napisałem, sąsiedzi mają podobne plany.

        • 0 0

  • Parkingi nie wykluczaja malych upraw w mieście!

    Skąd znowu to antagonizowanie.... Jeśli zaś chodzi np. o ogrody działkowe to są one likwidowane pod deweloperkę. Patrząc natomiast szerzej , to na świecie występuje nadmiar żywności A nie jej niedobór. Problemem może być jakość tej żywności. Ten cały Urban gardening to taka pozytywna bajka, ale życzę dobrej zabawy i powodzenia.

    • 14 3

  • Oczywiście cały ten urban farming

    Będzie samowystarczalny, jak rozumiem? Czy będą jednak potrzebne dotacje?
    Bo jak trzeba będzie dotować, to będzie kolejna mżonka zielonych, a właściwie maszynka do dojenia kasy.

    • 20 2

  • kury w mieście (4)

    Zupełnie serio chciałam się zapytać, czy ktoś się orientuje, czy można mieć legalnie w mieście.

    • 6 1

    • Tak
      Ale tylko na balkonie

      • 4 1

    • Niestety w mieście zwierząt hodowlanych mieć nie wolno

      Aczkolwiek znam dwie osoby które hodują. Jedna ma kozę, druga przepiórki i perliczki. Ale mają na to warunki takie żeby nikt życzliwy nie pod...ił. Sam też planuje ale nie licz na to że jajka czy mięso wyjdzie taniej. To bardziej po to by wiedzieć co się je.

      • 6 0

    • Ja polecam przepiórki. Mniejszy problem i nie ma problemów natury prawnej.

      • 1 0

    • Oczywiście,na rodos)

      • 1 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Ludzie biznesu

Sławomir Halbryt

Odpowiedzialny za wytyczanie kierunków rozwoju SESCOM, określanie zadań strategicznych oraz...

Najczęściej czytane