• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Sektor usług zmienił Trójmiasto. Na lepsze - mówi Marcin Grzegory

Wioletta Kakowska-Mehring
28 marca 2018 (artykuł sprzed 6 lat) 
Piękne jest jednak to, że z roku na rok organizacje zaczęły transferować do Trójmiasta coraz bardziej zaawansowane funkcje, coraz bardziej złożone i rzutujące na losy firmy - mówi Marcin Grzegory. Piękne jest jednak to, że z roku na rok organizacje zaczęły transferować do Trójmiasta coraz bardziej zaawansowane funkcje, coraz bardziej złożone i rzutujące na losy firmy - mówi Marcin Grzegory.

Sektor nowoczesnych usług dla biznesu wykreował w Trójmieście ok. 24 tys. nowych miejsc pracy. A jeszcze kilka lat temu mało kto wierzył, że na zapleczu uniwersytetu w dzielnicy rezydencjonalnej może powstać centrum biurowe. O tym, jak ta branża zmieniła tkankę miasta i jak wpłynie na dalszy rozwój naszej aglomeracji rozmawiamy z Marcinem Grzegory, wicedyrektorem agencji Invest in Pomerania.


Dziś siedziba w biurze klasy A w doskonale wyposażonym parku biurowym z przyjaznym otoczeniem pełnym rozmaitych usług jest wabikiem na pracowników.

Rozwój branży tzw. usług wspólnych jest wręcz fizycznie widoczny w Trójmieście z racji powstających centrów biurowych. Co było pierwsze - zainteresowanie inwestorów, bo były biura, czy zaangażowanie deweloperów, po którym inwestorzy zaczęli się tu pojawiać?

Marcin Grzegory: - Inwestorzy jako tacy byli zawsze, jakaś powierzchnia biurowa też była zawsze. Jednak głównym przełomem jakościowym była konieczność zabezpieczenia biurowców najwyższej klasy dla największych i najbardziej wymagających inwestorów. Wiedzieliśmy, że wraz z rozwojem nowych technologii proces poszukiwania lokalizacji przez najsłynniejsze marki światowe odbywa się, bo odbywał się w innych miastach w Polsce i w Europie Środkowo-Wschodniej. Oczywiście Kraków i Warszawa, ale także Wrocław i Poznań to były te miasta, które walczyły o inwestycje z sektora nowoczesnych usług biznesowych dobrych kilka lat przed nami. Musieliśmy zadać sobie pytanie, dlaczego inwestorzy nas omijają.

Czy może: dlaczego o nich nie walczymy?

- Raczej walczymy, ale nieskutecznie. Należy jednak pamiętać, że w tamtym czasie Trójmiasto było uważane za lokalizację odległą, słabo skomunikowaną, nie było autostrady, pociąg z Warszawy do Gdańska jechał 5 i pół godziny, lotnisko dopiero nabierało rozpędu, a to blokowało wszystko. Nawet Polacy traktowali pobyt w Trójmieście wakacyjnie, bo skoro jedzie się tu tak długo, to trzeba zostać na kilka dni. A w biznesie trzeba mieć możliwość przyjechać i wyjechać tego samego dnia. Firmy doradcze, rekruterzy, brokerzy nieruchomości często nie mieli tu nawet swoich biur. Nie było tu tego biznesu. Dlatego w ramach rozważania, dlaczego pewne rzeczy się dzieją w innych miastach, a nie w Trójmieście, przeprowadzono warsztaty strategiczne z udziałem globalnych firm doradczych, które pokazały nam kierunek. A jak wygląda taki proces poszukiwania lokalizacji przez korporację? To jest taki system czerwonych i zielonych świateł, taka tabela wartości. W punkcie "powierzchnia biurowa" na przykład zaznacza się "jest" lub "nie ma", a nie że będzie. Jeżeli w tej rubryce jest czerwone, to lokalizacja, która nawet znalazła się pośród 50 bardzo dobrych, nie znajdzie się w gronie 10 najlepszych. I teraz wracając do pytania o powierzchnię biurową. Mamy to szczęście, że byli tu lokalni deweloperzy, którzy uwierzyli w ten rynek i widzieli w nim potencjał, a w efekcie zechcieli zaryzykować.
Połączenie wysiłków regionu w ramach inicjatywy Invest in Pomerania, otwarcie pierwszych klasowych budynków biurowych, a do tego ogromna praca włożona w promocję i przygotowania do Euro 2012.

Faktycznie, jeżeli chodzi o powstanie nieruchomości biurowych, to oni mają tu absolutnie zasługę.

- Oczywiście też nie robili tego stuprocentowo spekulacyjnie. Pamiętajmy, że mieliśmy już duże marki w Trójmieście - Lufthansa Systems, Intel Technology, Sony Pictures, które jednak trafiły do Trójmiasta. Dziś siedziba w biurze klasy A w doskonale wyposażonym parku biurowym z przyjaznym otoczeniem pełnym rozmaitych usług jest wabikiem na pracowników. Kiedyś liczyła się głównie płaca, dziś niemal równie ważne są warunki pracy. Dziś patrzy się, co jest dookoła - czy jest blisko apteka, przedszkole, restauracja, jaka restauracja, ile restauracji, czy można do pralni chemicznej koszulę zanieść, czy można komunikacją miejską dojechać. Kiedyś automat do kawy w biurze był fajerwerkiem, dziś to standard. Jak nowoczesne usługi wpłynęły na rozwój miasta? W tej chwili mamy na ukończeniu najwyższy budynek w Polsce Północnej, który stał się dominantą nad - powiedziałbym nawet - nową dzielnicą Trójmiasta, która jest w jego środku. Jak powstawało to centrum biurowe, to ludzie pukali się w czoło. Gdzie na zapleczu uniwersytetu w dzielnicy rezydencjonalnej biurowce? A powstały i jest to w dużej mierze zasługa lokalnych deweloperów. To niejedyne miejsca z zapleczem biurowym, jest kilka inwestycji w centrum Gdańska, zapowiedź nowych obiektów w Gdyni tzw. Waterfront. To jest kolejna rzecz, która odróżnia Trójmiasto na plus od każdej innej lokalizacji. W rozmowach z inwestorami zwykliśmy trochę żartem mówić, że oczywiście każde miasto twierdzi, że jest wyjątkowe, ale różnica między resztą a nami jest taka, że my naprawdę jesteśmy wyjątkowi, pod każdym względem. Każdy, kto odwiedza Trójmiasto to potwierdza. Chodzi o taki konstruktywny poziom zorientowania na klienta, na jego oczekiwania. My jako rynek nadganiający musieliśmy odrobić lekcje, a dziś staramy się bezustannie doskonalić ofertę.

To by się nie udało, gdyby nie wspólna inicjatywa, jaką jest Invest in Pomerania?

- Inicjatywa ta powstała w 2011 roku. Chodziło o stworzenie wspólnego systemu obsługi inwestorów zagranicznych dla wszystkich samorządów. Koordynatorem jest Agencja Rozwoju Pomorza, a partnerami są urzędy głównych miast regionu na czele z Gdańskiem i Gdynią, gminy, specjalne strefy ekonomiczne - Pomorska i Słupska oraz Gdańska Agencja Rozwoju Gospodarczego oraz samorząd województwa pomorskiego - główny inicjator powstania Invest in Pomerania. Osobno przegrywaliśmy, razem wygrywamy. Jesteśmy razem, dzięki temu lepiej widoczni, bardziej skuteczni. Bez tej woli i współpracy byłoby zdecydowanie trudniej. Ważnym momentem było też Euro 2012.

Miało wpływ na rozwój sektora usług biznesowych?
Mam wrażenie, że większość negatywnych opinii zrodziła się nie z niskiej jakości samej pracy, tylko ze zderzenia oczekiwań osób zaraz po studiach z poziomem wpływu na losy dużej organizacji z poziomu juniora.

- Tak. Połączenie wysiłków regionu w ramach inicjatywy Invest in Pomerania, otwarcie pierwszych klasowych budynków biurowych, a do tego ogromna praca włożona w promocję i przygotowania do Euro 2012. Promocja była wspaniała, ale za tym stały ogromne inwestycje infrastrukturalne - hotele, drogi, koleje, dworce, usługi. To wszystko się rozwinęło i kiedy ci kibice, turyści przyjechali na Euro 2012 zobaczyli, że tu jest po prostu wspaniale. A wśród nich byli też inwestorzy, doradcy. To był naprawdę przełomowy moment. Wówczas weszły do nas cztery wielkie inwestycje, w tym słynny Bayer.

Niestety wielu ludzi wciąż uważa, że praca w tym sektorze nie rozwija, że większość to prosta obsługa klienta lub przekładanie faktur. Skąd taka zła opinia o pracy w globalnych koncernach?

- Zanim trafiłem do zespołu Invest in Pomerania miałem przyjemność być pracownikiem tego sektora, współtworzyć jedno z centrów od podstaw i widzieć zderzenie oczekiwań z praktyką. Duże korporacje bardzo często są jak wojsko, jest tam duży podział ról. Ludziom przyzwyczajonym do pracy w warunkach polskich małych i średnich przedsiębiorstw, w których wiele osób jest wielozadaniowych i ma duże pole do własnej inwencji, takie podejście może przeszkadzać. W korporacji trafiamy do rzeczywistości, w której każdy nasz krok jest w ten czy inny sposób możliwy do pomierzenia. Mam wrażenie, że większość negatywnych opinii zrodziła się nie z niskiej jakości samej pracy, tylko ze zderzenia oczekiwań osób zaraz po studiach z poziomem wpływu na losy dużej organizacji z poziomu juniora.
Minusem Krakowa jest to, że ten wzrost był czasem chaotyczny, samoczynny. My aktywnie animujemy rozwój lokalizacji. Nasz sukces został niejako zaprojektowany.
Faktem jest, że centra przychodzące tu zaczęły od relatywnie prostych funkcji, dlatego, że każdy rynek pracy musi udowodnić swoją jakość. Z perspektywy pracodawcy to jest nic dziwnego, że nie zainwestuje od razu wszystkich milionów. Trzeba potwierdzić, że dany biznes jest dobry. Problemem jest też brak wiedzy na temat tego, co robią ci ludzie w biurowcach. Wiele osób widząc logo firmy Bayer sądziło, że produkują tam leki lub zajmują się sprzedażą. Księgowość nie przyszła im do głowy. Ważne jest więc rozpowszechnianie wiedzy o sektorze, która oddemonizuje go trochę. To jest doskonały sektor, tylko nie każdy do niego pasuje. To jest współczesna fabryka usług. Piękne jest jednak to, że z roku na rok w tempie niebotycznym organizacje zaczęły transferować do Trójmiasta coraz bardziej zaawansowane funkcje, coraz bardziej złożone, coraz bardziej rzutujące na losy firmy. Do tego stopnia, że od 4 lat gros projektów inwestycyjnych w dziedzinie nowoczesnych usług biznesowych jest już w tym najbardziej zaawansowanym modelu.

Już nas traktują jako dojrzały rynek?

- Pod względem dostępności wykształconej kadry jesteśmy na progu bycia dojrzałym, jeżeli chodzi o miasta lokalne. Wiadomo, że stolice są w trochę innej lidze, aczkolwiek Trójmiasto bardzo często skutecznie rywalizuje o projekty z Pragą, Budapesztem czy Bukaresztem albo nawet Warszawą. Najwyżej notowanym miastem nieazjatyckim w rankingach jest Kraków. Szacuje się, że w tym sektorze pracuje tam już niemal 60 tys. ludzi i co najważniejsze mają wysoki tzw. współczynnik jakości funkcji obsługiwanych (czyli jak bardzo zaawansowane i wartościowe są to procesy). Według tego samego przelicznika Trójmiasto też plasuje się znacznie wyżej niż inne lokalizacje, które w liczbach zatrudniają więcej osób.

Skąd fenomen Krakowa?

- Ktoś się w którymś momencie zorientował, że można robić to samo, co w Pradze. Praga zawsze była znanym turystycznie kierunkiem, była tym cieplejszym wizerunkiem bloku wschodniego.
W samym Trójmieście zatrudniamy niemal tysiąc osób, które zajmują się detektywistyką finansową. Nie ma już bardziej skomplikowanych i wymagających funkcji finansowych.
Nic więc dziwnego, że znalazła się w kręgu zainteresowania tej branży. Kraków szybko przejął pałeczkę i ze względu na to, że ściągał wykształconych ludzi, to błyskawicznie wyrósł. Zaczynali tak samo jak my, tylko wcześniej. Biur nie było, powstały, gdy były potrzebne. Minusem Krakowa jest to, że ten wzrost był czasem chaotyczny, samoczynny. My aktywnie animujemy rozwój lokalizacji. Nasz sukces został niejako zaprojektowany. Mamy jako taki wpływ na to, co się stanie, na strategię rozwoju. Nie jest to decydujący wpływ, bo siła rynku jest przemożna. Gramy jednak kartami, które już mamy w ręku i budujemy na tej podstawie pozytywną narrację dla tworzenia elementów, których jeszcze nie mamy. Staramy się wyskakiwać przed szereg i sprawdzać, co można, co nam będzie potrzebne za jakiś czas. Tak jak teraz duża część naszej uwagi skierowana jest na promocję regionu pod kątem jakości życia. Jesteśmy magnesem, ludzie chcą tu mieszkać, pracować, ale chcemy robić więcej, bo to jest warunkiem utrzymania dynamicznego wzrostu.

Ile osób pracuje w tym sektorze?

Szacujemy, że już 24 tys. Tylko między końcem 2011 roku a końcem 2017 sektor nowoczesnych usług biznesowych zwiększył zatrudnienie o 130 proc. Przed nami kolejne wyzwania. Naszym największym wyzwaniem jest jednak dostęp do wykwalifikowanej kadry, dlatego musimy współpracować ze szkołami, z uczelniami, dlatego musimy myśleć o ściąganiu fachowców z całego świata. Mottem przewodnim Trójmiasta, które stoi za sukcesem w nowoczesnych usługach jest oczywiście jakość życia, ale słowem kluczem są kadry. Nam potrzebni są ludzie, którzy coś wiedzą, umieją i mają wolę, żeby się doskonalić i rozwijać.
Mamy też ciekawe, niszowe specjalności, które się szybko rozwijają, np. zarządzanie procesami prawnymi, zarządzanie nieruchomościami, czy zarządzanie procesami logistycznymi.
Polska jest dziś jednym z najlepszych dostawców usług tego typu na świecie. Jeżeli chodzi o jakościowe usługi na pewno dominujemy w Europie Środkowo-Wschodniej i jesteśmy w czołówce światowej. Rzucamy skutecznie wyzwanie Azji. Pomoże nam w tym rewolucja technologiczna. W Azji sektor opiera się na usługach, które za jakiś czas przejmą roboty. U nas tych funkcji jest znacznie mniej. My sukcesywnie wskakujemy na wyższe poziomy zaawansowania, a to wiąże się z ciekawszą pracą. To, co jest zajęciem prostym, powtarzalnym i nielubianym najczęściej przez pracowników, przejmie od nich nowoczesne oprogramowanie. Dla ludzi zostaną zadania bardziej skomplikowane, wymagające i lepiej płatne. Komputer zeskanuje fakturę, ale ktoś będzie musiał pilnować bezpieczeństwa transakcji. To się już dzieje. W samym Trójmieście zatrudniamy niemal tysiąc osób, które zajmują się detektywistyką finansową. Nie ma już bardziej skomplikowanych i wymagających funkcji finansowych. Pilnuje się bezpieczeństwa finansowego, zapobiega się przestępstwom finansowym, praniu brudnych pieniędzy. Zajmuje się tym PwC, Thomson Reuters czy State Street.

Kto w takim razie pracuje w tych trójmiejskich biurowcach?

- Mamy dominujące specjalności i te, które wzrastają. Dominujące jest IT i finanse. W IT chodzi o szerokie spectrum funkcji od tworzenia oprogramownia aż po funkcje badawcze, bo należy to podkreślić, że jedna trzecia pracowników tego sektora pracuje w Trójmieście właśnie przy badaniach i rozwoju. Jeżeli chodzi o finanse, to mówimy tu o księgowości korporacyjnej, bankowości inwestycyjnej, zarządzaniu procesami, kontami. Kolejną branżą, która mocno weszła na nasz rynek jest proces rekrutacyjny i HR. Okazało się, że mamy w Trójmieście spore grono absolwentów kierunków humanistycznych, z dobrą znajomością języków obcych, z umiejętnościami interpersonalnymi, które niekoniecznie nadają się do cyferek. Jest też duży sektor zajmujący się obsługą klientów od procesów bazowych po zaawansowane usługi w języku niemieckim czy nawet np. chińskim.
A globalna machina biznesowa to też maszyna treningowa, dla której nie jest problemem kształcenie na swoje potrzeby setek ludzi. A ci ludzie z tą wiedzą zostaną.
Mamy też ciekawe, niszowe specjalności, które się szybko rozwijają, np. zarządzanie procesami prawnymi, zarządzanie nieruchomościami, czy zarządzanie procesami logistycznymi czy łańcuchem dostaw z nastawieniem na kwestie morskie. W to bardzo mocno inwestujemy. Dlaczego to jest ważne i ciekawe? Bo mamy ogromny potencjał. Mamy ludzi przygotowanych do pracy dla tego sektora, bo tradycyjnie biznes w Trójmieście wyrasta z morza. Już dziś zatrudnionych w logistyce w nowoczesnych usługach jest tu kilkaset osób. A perspektywy są większe. Wystarczy spojrzeć na skuteczność i szybkość rekrutacji prowadzonych przez firmy, które uwierzyły w nasz potencjał.

Jak widać branża usług biznesowych bardzo wpłynęła na lokalny rynek pracy.

- Bardzo. Wpłynęła też na podejście lokalnych firm. Przy bezrobociu rzędu 3 czy 4 proc. i bardzo atrakcyjnych ofertach pracy na rynku ze strony globalnych graczy mała polska firma musiała zweryfikować swoje podejście. Ona nie może się brać za bary ilościowe z wielkimi koncernami, ale jakościowe już tak. Dla mnie to jest ogromny plus, ponieważ wiem, że dbałość o pracownika nie jest najmocniejszą stroną naszych firm. Dbałość o jakieś formy doszkalania, rozwoju. Nie uważam, że globalni potentaci są tylko po to, żeby szkolić nasze kadry, ale są po to, żeby dać przejrzystą ścieżkę rozwoju. Nie w tym sztuka, żeby człowieka zrekrutować, wyszkolić. Sztuką jest zainwestować i utrzymać. I przede wszystkim mieć na to plan. A globalna machina biznesowa to też maszyna treningowa, dla której nie jest problemem kształcenie na swoje potrzeby setek ludzi. A ci ludzie z tą wiedzą zostaną.

Miejsca

Opinie (93) 1 zablokowana

  • Nie znam osoby i kompletnie mnie nie interesuje

    Współczuję wszystkim tym, którzy muszą pracować dla takich cwaniaczków.
    Garnitur+teczka=brak zaufania...

    • 12 4

  • JUŻ brakuje tam pracowników. (2)

    Bo chcą tam zatrudniać tylko młodych. Ludzie pow. 35 lat już tam nie chcą. Za chwile staną tam nastepne biurowce ale nieobsadzone bo kto bedzie tam pracowal. Mlodzi maja wywalane i niektorzy nie chca tyrac w korpo nawet za 3 tys.

    • 13 3

    • 3k to zaden luksus (1)

      zycie w pl w duzych miastach zaczyna byc tak drogie, ze te 3k to starcza na rate kredytu i rachunki, a za drugie 3k napełnisz lodowke, zatankujesz 15 letniego passata i kupisz kilka szmat na wyprzedazy raz od roku, o wakacjach czy innych fanaberiach zapomnij....

      • 8 2

      • 3 k na rękę to wcale nie jest źle, szczególnie dla młodych wchodzących na rynek pracy,

        wynajmuję z koleżanką małe mieszkanko, utrzymuje się z tego (skromnie, ale na potrzeby starcza), odkładam regularnie.

        • 1 0

  • re (1)

    a chleba nie ma kumu piec

    • 0 0

    • Re: Obcokrajowcy

      za 10 PLN na godzinę to sam po nocy wstawaj i piecz

      • 1 0

  • Rozmawiacie z Marcinem Grzegorym a nie Grzegory. Deklinacja to część naszej gramatyki.

    • 9 1

  • ściema ściema ściema (3)

    Chodzi o wyzysk ludzi w Polsce o nic więcej. W Niemczech pracownik z językami kosztuje 4 razy tyle co w Polsce- biura w Polsce są -10% tańsze niż w Niemczech więc firmy wyzyskują tańszy kraj.
    Sprzedać produkt jak najdrożej wyprodukować jak najtaniej ewentualnie działaność firmy trzymać tam gdzie jest jak najtaniej jak w tym przypadku w Polsce . A Gadki o jakimś sukcesie o rozwijajacej się tkance hahaha . Ekonomia ten biznes jest prosty - sprzedać Niemczech produkt A za dorbą cenę wykozrystując przy produkcji obsłudze firmy ludzi w tgańszych krajach TYLE i tylko tyle.

    • 9 1

    • Tak teraz działa biznes i m.in. dlatego stać Cię na ubrania

      wyprodukowane w Bangladeszu, Pakistanie, Wietnamie, czy - póki co - jeszcze w Chinach.

      • 0 0

    • A gdyby tych firm nie było, to co by było?

      • 0 0

    • Synku, po twojej wypowiedzi widać jakie masz pojęcie na tematy o których się wypowiadasz. Biura w Niemczech to są akurat 4-5 razy droższe, a czasem lepiej. Tyle, że w Niemczech nie ma tylu milionów młodych, którzy szukają lepszej pracy. Niemcy są po prostu bardziej zaawansowani i tyle. Za 5-10 lat w Polsce rynek też się wysyci i jeśli nadążymy technologicznie (przyciągniemy kolejne, bardziej zaawansowane firmy lub stworzymy własne) to będziemy mieli (w dużym przybliżeniu) podobną sytuację. Nie oczekuj, że dojdziesz do poziomu Niemiec którzy rozwijali się (i to w sposób zorganizowany) w kilka lat.

      • 0 0

  • (1)

    Takie gadanie kolego. Polacy zarabiają prawie najgorzej w UE. Doganiaja nas Rumuni i Bułgarzy. W PL srednia stawka to 6,3 euro. W 2016 w Luksemburgu za godzinę pracy średnio dostawano 43,8 euro, w Danii – 38,7 euro, a w Belgii – 37,9 euro, Francji (33 euro), Holandii (33,7 euro w 2016 roku) i Niemczech (32,3 euro).

    • 6 2

    • Tak to prawda niestety. Trochę lepiej wygląda, gdy wyrazimy dochody jako to, co jesteśmy w stanie za nie kupić.

      Nie zmienia to zbytnio miejsca w szeregu, ale odległość do najlepszych nieco się zmniejsza. A Bułgaria zostaje daleko z tyłu.

      • 0 0

  • Finanse (1)

    Błagam, podajcie choć jedną firmę, gdzie są faktycznie finanse, trzeba mieć chociaż podstawowa znajomość rachunkowości, a nie klepanie tabelek zgodnie z jakimś wewnętrznym procesem. Jedną!

    • 12 2

    • PwC

      • 0 0

  • wodolej, bełkot, ściema, teatr.

    • 2 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Ludzie biznesu

Arkadiusz Aszyk

Menedżer z branży stoczniowej. Prezes Mostostalu Pomorze. Ukończył Wydział Zarządzania na...

Najczęściej czytane