• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Stocznie otwierają drogi do świata

Kuba Łoginow
16 kwietnia 2008 (artykuł sprzed 16 lat) 
aktualizacja: godz. 14:26 (16 kwietnia 2008)
Stocznie dalekowschodnie nie radzą sobie z produkcją jednostek zaawansowanych technologicznie i przyjaznych środowisku. Takich jak jednostka CombiDock II, pełniąca funkcję plywajacego doku, zwodowana w marcu w Stoczni Gdańskiej. Stocznie dalekowschodnie nie radzą sobie z produkcją jednostek zaawansowanych technologicznie i przyjaznych środowisku. Takich jak jednostka CombiDock II, pełniąca funkcję plywajacego doku, zwodowana w marcu w Stoczni Gdańskiej.

Mało kto wie, że od kondycji europejskich stoczni zależy w dużej mierze... jakość środowiska naturalnego. Co mają wspólnego stocznie z ekologią, innowacyjnością i gospodarką opartą na wiedzy, wyjaśniali organizatorzy zakończonego niedawno Europejskiego Tygodnia Stoczniowego.



Kłopoty naszych stoczni sprawiają, że wiele osób zadaje sobie pytanie o sens dalszego wspierania tej gałęzi ze strony państwa. Tym bardziej, że polskim stoczniom trudno jest wytrzymać konkurencję z Dalekiego Wschodu. Nic dziwnego - różnice w kosztach pracy, surowców (głównie stali) i energii robią swoje. A hojne wsparcie, jakie azjatyckie stocznie otrzymują od tamtejszych rządów i powiązane z tym praktyki dumpingowe doprowadzają nasze przedsiębiorstwa na skraj upadku.

Mimo tego Europa nie zamierza rezygnować z tej gałęzi przemysłu. - Azja wygrywa z nami cenowo, ale my mamy przewagę jeśli chodzi o jakość, nowoczesne technologie i indywidualne rozwiązania - tłumaczy Jerzy Czuczman, dyrektor Związku Pracodawców Forum Okrętowe. Na tym właśnie ma się ma się oprzeć tworzona obecnie wspólna europejska polityka wobec sektora okrętowego. Zdaniem dyrektora Forum Okrętowego, konieczna jest jednak radykalna zmiana wizerunku sektora stoczniowego, który nie kojarzy się Polakom z nowoczesnością.

A jest o co powalczyć, bo w ujęciu globalnym przemysł stoczniowy czeka światlana przyszłość. Wynika to między innymi z dynamicznego rozwoju handlu światowego, dla którego transport morski ma kluczowe znaczenie (w większości przypadków towarów nie da się racjonalnie przewieźć w inny sposób, niż morzem). Dość wspomnieć, że na niektóre typy statków, np. na gazowce, zamówienie trzeba składać z kilkunastomiesięcznym wyprzedzeniem, bo stocznie nie nadążają z ich produkcją.

Skąd wobec tego kłopoty naszych stoczni, skoro zamówień pod dostatkiem? Przyczyny trzeba szukać przede wszystkim w specyfice produkcji statków.

Inaczej niż w jakiejkolwiek innej fabryce, wartość jednego wyrobu - czyli statku - często przekracza wartość całego majątku stoczni. Aby nie upaść w obliczu burzliwych i trudnych do przewidzenia zmian na rynku surowców, energii, pracy i kapitału (patrz spadek wartości dolara), które zachodzą w czasie budowy zakontraktowanego już statku, stoczniom potrzebne są skuteczne i stabilne narzędzia finansowe. Nad stworzeniem takiego systemu, który zastąpiłby chaotyczną pomoc publiczną, pracuje właśnie Unia Europejska.

Ale na gospodarkę morską trzeba spojrzeć również w szerszym kontekście. W obliczu wyczerpywania się zasobów środowiska (np. surowców) na lądzie, coraz częściej sięga się po nie na morzach i oceanach. Jeszcze większym wyzwaniem są badania oceanologiczne i oczyszczenie mórz z groźnych zanieczyszczeń, jak chociażby zalegające na dnie Bałtyku miny morskie, wraki z niebezpieczną zawartością i beczki z bronią chemiczną.

Podmorskie wydobycie surowców, usunięcie zanieczyszczeń czy rozwój morskich badań naukowych to nie jest jednak łatwa sprawa. Aby jej sprostać, niezbędny jest postęp techniczny, którego owocem będą coraz bardziej specjalistyczne statki, roboty do układania podwodnych światłowodów czy platformy wiertnicze. Tę właśnie perspektywę mają na myśli przedstawiciele branży stoczniowej, mówiąc o innowacyjnym charakterze sektora i potrzebie rozwoju zaplecza intelektualnego przemysłu okrętowego.

Bo nasza branża stoczniowa to nie tylko przeżywające trudności zakłady - molochy, ale także ceniona na świecie kadra naukowa (dość wspomnieć o Politechnice Gdańskiej czy Centrum Techniki Okrętowej), a także dobrze prosperujące stocznie remontowe i jachtowe. Pod względem produkcji jachtów (z których ponad 90 proc. trafia na eksport) jesteśmy już europejskimi potentatami, chociaż nikt z podatników do tych wyrobów nie dopłaca.

Zdaniem przedstawicieli branży, nie powinniśmy również pochopnie rezygnować z zachowania dużych zakładów, które borykają się z problemami. W przejęciu całości rynku przez Azjatów nie byłoby nic złego, gdyby nie mały szczegół: stocznie dalekowschodnie nie radzą sobie z produkcją jednostek zaawansowanych technologicznie i przyjaznych środowisku. Tymczasem na takie właśnie stawia Europa, formułując założenia swojej polityki morskiej. Europejskie statki stają się coraz bardziej bezpieczne, mniej energochłonne, coraz lepiej radzą sobie z zapobieganiem zanieczyszczenia mórz. W sytuacji, kiedy ich stan wymaga pilnej interwencji, wsparcie proekologicznych procesów innowacyjnych w przemyśle stoczniowym wydaje się koniecznością.

Opinie (16) 2 zablokowane

  • (2)

    fakt faktem zatoka jest jak zupa... wystarczy pojechać do kołobrzegu, ustki czy łeby... tam dopiero można popływać w wodzie

    • 0 0

    • (1)

      w jakiej wodzie , toż tam mróz... zatoka jest cieplejsza ale trochę bardziej brudna, może się to zmieni

      • 0 0

      • Zatoka?

        Bywam co roku w Łebie i w Dębkach. Nie ma to jak otwarte morze. Przede wszystkim czysta woda i zupełnie inny piasek - biały, czysty. A w 3mieście jest bród, kapsle, patyki, pozostałości po ogniskach, fajki, szkło. W wodzie glony i śmieci.

        Co do temperatury wody - wszystko zależy od prądów. Jednego dnia można nie wejść, tak będzie zimno, a drugiego nie będziesz chcieć z niej wyjść :)

        Ogólnie wolę otware może niż załtoczone i syfiaste nasze plaże i morze w 3mieście

        • 0 0

  • Szkoda

    Szkoda, że info o ETS pojawia się dopiero teraz, post factum. :(

    • 0 0

  • A jak wygląda na chwile obecną sytuacja z pochylniami w gdańskim porcie? Miały być zamknięte? Zapadły jakieś decyzje w tej sprawie? Ktoś jest na bieżąco?

    • 0 0

  • a co mnie spadek dolara obchodzi?

    po co ciągle przyklejacie się do sprzedaży w dolarach, skoro od dawna wiadomo, że bardziej sensowne jest ustalanie ceny w EURO (nawet jak złotówka umacnia się także do E)

    zmienić przyzwyczajenia!

    • 0 0

  • combi ??

    mam pytanie do autora tekstu. dlaczego combi dock2 czy tez 3 który jest budowany, nie są wyposażone w Polsce tylko za granica?? dlaczego sejsmiki budowane są do polowy? kadłub i parę instalacji? dlaczego w stoczni gdańsk dalej są w użyciu rusztowania drewniane deski? a inspektorzy towarzystw klasyfikacyjnych często komentują ogólny stan stoczni... "prawie jak w chinach"!!

    • 0 0

  • Gdyby jeszcze ktoś raczył podkreślić że Polski przemysł Stoczniowy z tym w zachodniej Europie nie ma zbyt wiele wspólnego. Oczywiście niektóre Stocznie starają się jak mogą aby co nieco zmienić (inne wręcz przeciwnie cofaja sie w rozwoju) ale niestety z powodów finansowych wiele rzeczy jest nie do przeskoczenia.

    • 0 0

  • Slaba menadzerka (1)

    Cieniem na polskich stoczniach jest jej slaba kadra menadzerska. Budowa statku w warunkach rynkowych to trudny temat. Potrzebna jest wyzsza organizacja pracy. A jak jest, kazdy widzi. Robotnicy i fachowcy juz dawno znalezli prace w np.: Norwegii gdzie ich doceniaja. Menadzerow jakos tam nikt nie sciaga. Boc to nasza polska plaga.

    • 0 0

    • Manadżer nie wyjedzie, bo tylko w katolickim raju

      taką kase mogą robić - nie bedę licytował nazwisk prezesów, ale jak znasz biednego napisz, może liczyć na mój 1%

      • 0 0

  • ale sciema (1)

    haaa ubaw ludzie od koreanczyków to się pracy mozemy uczyć..organizacja pracy nie do porównania ..wiekszego złdziejstwa i bałaganu niz w polsce to nie ma...kto to sponosoruje i zapraszam na wycieczke na daleki wschód

    • 0 0

    • Bzdura

      NA DWschodzie łapownictwo jest jescze większe. Najgorzej jest w budownictwie. Tylko Japonia jest inna, ale oni także produkują statki drogo. za drogo. U nas w Europie polskie stocznie stanowią konkutencję dla nimieckich i dla tego je zamykają.

      • 0 0

  • państwowe stocznie vs. prywatne (1)

    dlaczego pisząc o branży stoczniowej, zawsze mówi się, że upada? a to dlatego, że piszący g..o wiedzą o branży. Upadają stocznie państwowe, gdzie zamiast doświadczonych menadżerów są pierdzący w stołki jełopy z nadania partyjnego. Z drugiej strony nikt nie mówi o prywatnych stoczniach np. Maritim, Conrad, Wisła, które to świetnie sobie radzą i ciągle się rozwijają, a swoim rozwojem pomagają podwykonawcom i pracownikom również się rozwijac i dobrze zarabiac.

    Ba, rozwijają się pomimo ZAKAZU z Unii Europejskiej dofinansowywania takich przedsiębiorstw dotacjami unijnymi.

    Więc proszę niniejszym wszystkich "autorów" aby zaczęli pisac również o tych rozwijających się stoczniach. Albo przynajmniej niech nie zabierają głosu w sprawach, o których nie mają zielonego pojęcia

    • 0 0

    • ha! a bo to chwytliwy temat "Stocznia upada, gwaltu rety, ratuj sie kto moze" hehehe ja juz dawno zauwazylam ze wedlug mediow polskie stocznie wrecz permanentnie, nieprzerwanie upadaja. nawet wtedy gdy w rzeczywistosci radza sobie rewelacyjnie a z pochylni schodzi statek za statkiem. ale coz, takie mamy teraz dziennikarstwo, a stocznie na szczescie sobie na to gwizdaja i poprostu robia swoje :)))

      • 0 0

  • Co z naszym okrętownictwem? (1)

    Strach pomyśleć, co to będzie, w sprawie pokracznego budynku obok "Przystani Kubickiego" - ponad 300 (słownie rzysta) opinni, a w sprawie stoczni i przemysłu okrętowego - aż 12 (słownie dwanaście).
    To prawdziwa, niestety, proporcja znajomości moich rodaków i tych w Warszawie,i tych w Gdańsku i zwykłych, szeregowych obywateli, którzy codziennie maszerują kilometrami wzdłuż stoczniowych płotów i budowli! Zadziwia ogromna ignorancja "stoczniowego" tematu, co wyraźnie wyziera z owych aż 12 opinii.
    Na początek krótkie kalendarium dziejów polskiego okrętownictwa. W pierwszym dwudziestoleciu histori Polski na morzu, przystąpiono do budowy pierwszego polskiego statku o nazwie "Olza", niestety wojna pokrzyżowała plany inż Kwiatkowskiego i sen o potężnej gospodarce morskiej został brutalnie przerwany.
    Po wojnie, niegodziwi komuniści, podjęli inicjatywę vice Premiera Kwiatkowskiego i w pierwszym, powojennym dwudziestoleciu,(1945-1965) odbudowali zniszczone i ograbione stocznie, wykształcili kilka tysięcy fachowców (gdzie oni się podziali), wybudowali kilka set statków, znanych i cenionych w świecie, budowano już najbardziej skomplikowane rybackie trawlery przetwórnie, pływające bazy rybackie i skomplikowane chemikaliowce. Następnie wkroczyliśmy w kolejne dwudziestolecie, zmknięte liczbą ponad 1000 statków, łącznie z pierwszymi rorowcami, dużymi kontenerowcami, żaglowcami i tym podobnymi majstersztykami budownictwa okrętowego! Co będzie dalej?
    Pamiętam ów listopadowy wieczór, kiedy zostałem oddelegowany do prac porządkowych pochylni A1, gdzie dumnie stał s/s "Sołdek", przytłaczający nas swoim ogromem, a praca przy zbieraniu odpadów stalowych z pochylni, wydawała się wyiątkowo odpowiedzialna! Nie przypuszczałem wtedy, że z tej samej pochylni, zwodowany zostanie 15-to krotnie większy statek, na którym opłynę świat dookoła.
    Niestety z tej pochylni nigdy nie zwodują takiego, ba żadnego statku, ponieważ w czasach nam współczesnym, ktoś wysadził, lub rozebrał,jej całą środkową część?!!! Proszę sprawdzić!?
    Komu w Polsce zależało na likwidacji przemysłu okrętowego, nie chcę wyrokować, czy to byli ministrowie, wojewodowie, czy sądowi likwidatorzy,
    każdy musi sobie odpowiedzieć sam, młodzi koledzy, wysyłający swoje opinie, zróbcie sobie wycieczkę wzdłuż stoczniowych płotów, zaczynając od terenów po byłej gazowni (tereny A i pochylnie A, o której pisałem wcześniej), następnie wzdłuż Wałowej, Doki i Jana z Kolna, policzcie wraki dzwigów Kone, każdy za milion dolarów, zobaczcie jak zdewastowano ten narodowy majątek i zastanówcie się, kogo tak naprawdę za to ukarano. Majątek ten został przejęty "na chodzie", wszystko to miało szyby, okna, prąd i wodę i wszysto funkcjonowało, jeszcze parę lat końca XX wieku.
    Kiedyś ten przemysł w Gdańsku (i nie tylko) dawał w naszym mieście chleb kilkunastu tysiącom ludzi, kilkudziesięciu tysiącom ich rodzin, oraz kilku tysiącom ludzi, potrzebnych dla ich obsługi.
    Ten przemyśł stoczniowy, dawał zajęcie setkom tysięcy ludzi w Polsce, w Poznaniu, Częstochowie ,Toruniu, Kłodzku, Trzcciance, Wronkach czy Starogardzie, więc ewentualne dopłaty do stoczni, per saldo się opłacały! Kadra, wykształcona w Gdańsku, Gdyni czy Szczecinie, pracujedla dobra Niemców, Belgów, Holendrów, Greków, Anglików, a nawet Chińczyków czy Koreańczyków. My dzisiaj musimy sprowadzać fachowców z Chin (komunistycznych), Vietnamu (komunistyczneg) czy sąsiedniej Ukrainy.
    W Gdańsku, powoli likwidujemy port, żeglugę (myślę o Żegludze Gdańskiej - ostatnio kupiła po radzieckie frachtowce, można je zobaczyć vis a vis Filharmonii Bałtyckiej, a katamarany pasażerskie, dzielne staruszki, można już nabyć po 6 milonów sztuka, w Polshipie).
    Teraz tylko wybudujemy kładkę do Filharmonii, odetniemy drogę do portu na Motławie, dostęp dla żeglarzyi żeglugi wycieczkowej, no i wypadałoby port "zaorać", żeby mieć z tym wreszcie spokój.
    W dalszej kolejności można jeszcze zasypać kanał E70, po co on nam, bo skoro przekopiemy Mierzeję Wiślaną, a przy okazji da się zlikwidować żeglugę rzeczną, aby zachodni konkurenci, mogli odetchnąć spokojnie.

    • 1 0

    • Widzisz coś narobił, wiadomościami wystraszyłeś

      pyskatych małolatów

      • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Ludzie biznesu

Jacek Kajut

Z wykształcenia inżynier elektryk, zbudował i rozwija jedną z najsilniejszych marek branży...

Najczęściej czytane