• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Tłumaczenie to praca żmudna, ale potrafi przyprawić o zawrót głowy

Robert Kiewlicz
9 października 2019 (artykuł sprzed 4 lat) 
Jak wyjaśnia prezes Iuridico, Wojciech Wołoszyk, tłumacz to nie osoba, która zna doskonale dwa języki i "przepisuje" tekst z jednego języka na drugi. Od lewej: Anna Grablewska, Marta Domaszk, Wojciech Wołoszyk, Magdalena Arent. Jak wyjaśnia prezes Iuridico, Wojciech Wołoszyk, tłumacz to nie osoba, która zna doskonale dwa języki i "przepisuje" tekst z jednego języka na drugi. Od lewej: Anna Grablewska, Marta Domaszk, Wojciech Wołoszyk, Magdalena Arent.

Praca tłumacza nie kojarzy nam się z ekscytacją, a raczej monotonią. Jednak to zajęcie często pozwala zapobiec ludzkim tragediom, przegranym procesom sądowym, czy utraconym szansom biznesowym. O tym, czy praca tłumacza to zajęcie monotonne i nudne, czy raczej pełne wyzwań i dające dużą satysfakcję rozmawiamy z Wojciechem Wołoszykiem, prezesem firmy Iuridico Legal & Financial Translations - jedynym biurem w Polsce, które obsługuje Organizację Współpracy Gospodarczej i Rozwoju, a jego klientami są też Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze, Parlament Europejski, Trybunał Sprawiedliwości UE i Komisja Europejska.





Mówi się, że języki warto znać. To wiedza, która zawsze może się nam w życiu przydać, ale czy trudno jest zostać tłumaczem zajmującym się specjalistycznymi, branżowymi tłumaczeniami?

Wojciech Wołoszyk: - Może warto zacząć od tego, że osoby, które nigdy zawodowo nie zajmowały się tłumaczeniami, myśląc o naszej pracy przyjmują zazwyczaj jedno fałszywe założenie, mianowicie że tłumacz to osoba, która zna doskonale dwa języki i właściwie "przepisuje" tekst z jednego języka na drugi. Nic bardziej mylnego. Jedna z podstawowych zasad, którą powinni kierować się tłumacze specjalistyczni, to unikanie tłumaczenia "słowo za słowo". Celem przekładu jest oddanie znaczenia, przekazu, komunikatu zawartego w tekście źródłowym, a nie podstawienie słów w języku docelowym. Wiele osób posiadających doskonałą znajomość języka ojczystego i języka obcego nie wykona dobrze tłumaczenia, ze względu na brak warsztatu i zdolności do przekazywania takiego znaczenia pomiędzy dwoma językami.
Gdy pracujemy nad dokumentami zawierającymi opisy zbrodni wojennych i aktów terroryzmu, jest to po prostu ciekawe, ale momentami bardzo obciążające. Przerywnik w postaci umowy najmu powierzchni biurowej bywa wysoce pożądany.

Umiejętność tłumaczenia to pewien talent, przy czym należy wyraźnie rozróżnić przekład literacki od specjalistycznego (użytkowego). Pierwszy wymaga od tłumacza zdolności literackich, a drugi - obok lekkiego pióra - również dogłębnej wiedzy merytorycznej. Tu dochodzimy do odwiecznego i nierozwiązanego sporu w ramach branży tłumaczeniowej - czy lepszym tłumaczem specjalistycznym jest inżynier/prawnik/lekarz/chemik, który dodatkowo przejdzie szkolenie z zakresu technik przekładu, czy też wysoko wyspecjalizowany lingwista, który pogłębia nieustannie swoją wiedzę z zakresu dziedziny, której dotyczą wykonywane przez niego tłumaczenia. Jest to pytanie, na które nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Są przykłady potwierdzające każdą z opcji. Jedno jest pewne. Wykonywanie tłumaczeń specjalistycznych wymaga posiadania zarówno wiedzy lingwistycznej i translatorycznej, jak i wiedzy merytorycznej z zakresu dziedziny specjalizacji tłumaczeniowej. Tak powstał np. zawód prawnika-lingwisty, który mam przyjemność wykonywać.

W przypadku pracy z klientami instytucjonalnymi i korporacyjnymi, którzy w swojej codziennej działalności potrzebują profesjonalnej obsługi tłumaczeniowej realizowanej w krótkich terminach, najlepiej sprawdzają się zespoły, w których skład wchodzą osoby o różnych specjalizacjach, uczestniczące w procesie tłumaczenia na różnych jego etapach. Są to w naszym przypadku tłumacze finansowi i prawniczy, weryfikatorzy, tłumacze przysięgli, prawnicy-lingwiści, kierownicy projektów oraz personel administracyjny. Trzon naszego zespołu, obok mojej osoby, stanowią jeszcze trzy moje wieloletnie współpracowniczki, będące jednocześnie członkami zarządu i wspólnikami - Magdalena Arent (współzałożycielka spółki, wiceprezes i szefowa działu tłumaczeń), Marta Domaszk (wspólniczka, członek zarządu i szefowa działu jakości) oraz Anna Grablewska (wspólniczka, członek zarządu i dyrektor ds. administracyjno-finansowych). Natomiast filarem działu zarządzania projektami jest Justyna Żurawska.

Jak wyglądała pana droga do zostania tłumaczem? Dlaczego zdecydował się pana na taki właśnie zawód?

- Nie uważam się za tłumacza. Raczej za prawnika-lingwistę. Droga prowadząca do obecnego etapu mojej kariery zawodowej była trochę pokręcona. Po ukończeniu Wydziału Prawa i Administracji na UG pracowałem przez krótki czas w londyńskiej kancelarii prawniczej. Po powrocie do kraju byłem pełny złudnych oczekiwań, że takie doświadczenie i znajomość języka otworzą mi drzwi do największych trójmiejskich kancelarii. Niestety nie był to najlepszy czas na rozpoczynanie kariery prawniczej. Życie dość brutalnie zweryfikowało moje wyobrażenia. Udało mi się znaleźć pracę w niezłej kancelarii, w której nauczyłem się naprawdę wiele, jednak, aby móc się samodzielnie utrzymać, musiałem poszukiwać dodatkowych źródeł zarobku. Dla klientów kancelarii zacząłem wykonywać tłumaczenia. Szybko okazało się, że to strzał w dziesiątkę i nieźle mi to wychodzi. Zacząłem dodatkowo kształcić się w tym kierunku i ostatecznie otworzyłem własną firmę Iuridico, która świadczyła zarówno usługi doradcze, jak i translatoryczne. Po kilku latach firma została podzielona na dwie i tak w 2011 r. powstała spółka Iuridico Legal & Financial Translations sp. z o.o., będąca dziś jedną z najlepszych na rynku firm zajmujących się tłumaczeniami finansowymi i prawniczymi.
- Wykonywanie tłumaczeń specjalistycznych wymaga posiadania zarówno wiedzy lingwistycznej i translatorycznej, jak i wiedzy merytorycznej z zakresu dziedziny specjalizacji tłumaczeniowej. Tak powstał np. zawód prawnika-lingwisty, który mam przyjemność wykonywać - mowi Wojciech Wołoszyk.
- Wykonywanie tłumaczeń specjalistycznych wymaga posiadania zarówno wiedzy lingwistycznej i translatorycznej, jak i wiedzy merytorycznej z zakresu dziedziny specjalizacji tłumaczeniowej. Tak powstał np. zawód prawnika-lingwisty, który mam przyjemność wykonywać - mowi Wojciech Wołoszyk.

Tłumaczenie może wydawać się laikowi dosyć monotonną pracą, a może nawet i nudną. Czy tak jest naprawdę?

- Faktycznie tłumaczenie może wydawać się żmudną i monotonną pracą. I czasami tak jest. W każdej branży i w każdym zawodzie zdarzają się nudne projekty, które jednak trzeba zrealizować. Na przykład sztampowe i stosunkowo proste teksty, które nie stanowią ogromnego wyzwania. Jest to jednak chwila oddechu pomiędzy tymi, które przyprawiają o zawrót głowy. Tłumaczenia dla międzynarodowych trybunałów, Komisji Europejskiej, MSZ czy Prokuratury Krajowej naprawdę dostarczają wielu wrażeń i stanowią ogromne wyzwanie intelektualne.
Jest kilka języków, które trudno nawet uznać za egzotyczne, a w których jest jedynie kilku tłumaczy w Polsce. Nie ma ani jednego tłumacza przysięgłego języka estońskiego, a dopiero od niedawna jest jeden tłumacz przysięgły języka islandzkiego.

Gdy pracujemy nad tłumaczeniem wyroków ETPC (Europejski Trybunał Praw Człowieka) dotyczących poważnych i niezwykle kontrowersyjnych spraw będących na pierwszych stronach polskich gazet, dokumentacją postępowań przed TSUE (Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej) i EBC (Europejski Bank Centralny) dotyczących kredytów frankowych, czy też dokumentami zawierającymi opisy zbrodni wojennych i aktów terroryzmu, jest to po prostu ciekawe, ale momentami bardzo obciążające. Przerywnik w postaci umowy najmu powierzchni biurowej bywa wysoce pożądany.

Jak wygląda, po kolei, proces tłumaczenia? Czy korzystacie z wiedzy innych osób, specjalistów? Czy specjalistyczne dokumenty wymagają od was doszkalania się z innych dziedzin?

- Jak już wspomniałem, proces tłumaczenia specjalistycznego jest wieloetapowy i wymaga udziału kilku kategorii specjalistów. W tłumaczeniu prawniczym i finansowym uczestniczą tłumacze prawniczy i finansowi, weryfikatorzy, redaktorzy merytoryczni z zakresu prawa i finansów lub bankowości, redaktorzy natywni oraz osoby zajmujące się obsługą techniczną projektu - kierownik projektu i dział IT czuwający nad naszymi narzędziami wspomagającymi proces tłumaczenia.

Czy używacie przy tłumaczeniach jakichś nowoczesnych narzędzi czy może nadal własna wiedza jest najważniejsza?

- Własna wiedza, wykształcenie oraz doświadczenie tłumacza i weryfikatora to podstawa sukcesu w procesie tłumaczeniowym. Jednak realizacja złożonych, wielojęzycznych projektów bez wykorzystania nowoczesnych technologii jest dziś niemożliwa.

Przede wszystkim korzystamy z narzędzi wspomagających tłumaczenie, CAT, przy czym nie należy tego mylić z tłumaczeniem maszynowym. To dwie odrębne kwestie. Trudno jednak narzędzia CAT nazywać dziś nowoczesnymi technologiami. To trochę jak pakiet programów biurowych w każdej firmie - absolutna podstawa. Poza tym w codziennej pracy towarzyszy nam system do zarządzania projektami tłumaczeniowymi, TMS, systemy serwerowe umożliwiające jednoczesną pracę nad projektem tłumaczeniowym wielu osobom oraz oprogramowanie do obróbki graficznej tekstów. Testujemy obecnie również rozwiązania oparte na sieciach neuronowych.

Jaki język, jaka branża sprawiają tłumaczowi największe trudności?

- Na to pytanie nie da się jednoznacznie odpowiedzieć. Największe trudności napotykają tłumacze języków rzadkich, wykonujący tłumaczenia wysokospecjalistyczne. Brak jest materiałów referencyjnych, słowników, szkoleń, czy choćby kolegów, z którymi można by się skonsultować. Jest kilka języków, które trudno nawet uznać za egzotyczne, a w których jest jedynie kilku tłumaczy w Polsce. Do takich należą język estoński i islandzki. Nie ma ani jednego tłumacza przysięgłego języka estońskiego, a dopiero od niedawna jest jeden tłumacz przysięgły języka islandzkiego.
Wielu lekceważy pracę tłumacza z uwagi na brak świadomości co do jej wagi i sposobu wykonywania. Jednakże zdecydowana większość naszych klientów to podmioty, dla których usługi tłumaczeniowe to jeden z najważniejszych obszarów ich działalności.

Zajmujecie się trudną działką, jaką jest prawo. Każde słowo w tej branży ma duże znaczenie. Jak wygląda praca nad tłumaczeniem takich dokumentów? Czym się różni od tłumaczeń dla przeciętnego klienta?

- Zajmujemy się trzema podstawowymi dziedzinami tłumaczeń - prawnicze, finansowe i unijne. Każda z tych dziedzin ma swoją specyfikę i wymaga ogromnego doświadczenia oraz ostrożności. Pracujemy przede wszystkim dla klientów instytucjonalnych i biznesowych, ponadnarodowych instytucji publicznych, organizacji i trybunałów międzynarodowych, instytucji unijnych, administracji rządowej, banków i towarzystw ubezpieczeniowych, międzynarodowych kancelarii prawniczych, firm konsultingowych. Jest to zdecydowanie inna specyfika pracy niż zlecenia wykonywane dla klientów indywidualnych. Duże objętości w krótkich terminach, z restrykcyjnymi wymaganiami jakościowymi. Nasze tłumaczenia są powszechnie wykorzystywane w obrocie prawnym (orzecznictwo TSUE i ETPC, dokumenty EBC), cytowane w orzeczeniach sądowych, pismach procesowych, opiniach prawnych czy pracach naukowych, publikowane na stronach instytucji unijnych i polskich ministerstw.

Współpracując z MSZ i Polską Agencją Inwestycji i Handlu, współtworzymy obraz polskiej gospodarki za granicą. Nasza praca to proces wieloetapowy, realizowany zespołowo, wspierany nowymi technologiami. Tłumaczenia prawnicze to w dużej mierze badania prawnoporównawcze i terminologiczne, zapoznawanie się z powiązanymi dokumentami referencyjnymi i sięganie do szeregu źródeł, analiza orzecznictwa w podobnych sprawach oraz przepisów polskich i obcych, dbałość o precyzję, spójność i jednolitość terminologii.

Wśród waszych klientów jest Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze, Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju, Parlament Europejski czy Ministerstwo Spraw Zagranicznych. To chyba najwyższa półka dla każdego tłumacza? Z jakimi wyzwaniami wiąże się praca dla takich klientów?


- Do tej listy dodałbym jeszcze Trybunał Sprawiedliwości UE i Komisję Europejską. Nasi klienci to zdecydowanie najbardziej wymagające grono odbiorców usług tłumaczeniowych na świecie. Przede wszystkim z uwagi na wyśrubowane wymogi jakościowe oraz doskonałą znajomość uwarunkowań procesu tłumaczeniowego. Większość lekceważy pracę tłumacza z uwagi na brak świadomości co do jej wagi i sposobu wykonywania. Jednakże zdecydowana większość naszych klientów to podmioty, dla których usługi tłumaczeniowe to jeden z najważniejszych obszarów ich działalności, a ich jakość jest momentami kluczowa dla osiągania postawionych przed nimi celów. To nie są tłumaczenia do szuflady, które są wymagane procedurą i nikomu nie są do niczego potrzebne. To tłumaczenia dokumentów, które mają bezpośredni wpływ na codzienne życie każdego z nas.
Współpracując z MSZ i Polską Agencją Inwestycji i Handlu, współtworzymy obraz polskiej gospodarki za granicą.

Do tłumaczenia jakich dokumentów podchodzi pan jak do przysłowiowego jeża, jakie tłumaczy się z łatwością?

- Najbardziej wymagające są tłumaczenia orzecznictwa ETPC, opinii rzeczników generalnych i pytań prejudycjalnych do TSUE, dokumentów Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego oraz obcych przepisów prawnych. Do stosunkowo łatwych należą tłumaczenia typowych umów, chociaż i one potrafią zawierać pewne niespodzianki i rafy terminologiczne.

Czy tłumacze często się mylą? Jakie mogą być tego konsekwencje?

- Oczywiście, że tłumacze się mylą - jak każdy człowiek. Dlatego wymagany jest wieloetapowy proces z udziałem weryfikatora i redaktora oraz narzędzi wspomagających kontrolę jakości. Klienci porównujący cenę tłumaczenia oferowaną przez działającego jednoosobowo tłumacza przysięgłego z ceną działającego wieloetapowo biura tłumaczeń posiadającego wewnętrzny zespół tłumaczy i weryfikatorów porównują dwie różne usługi. Co nie oznacza, że usługa działającego jednoosobowo tłumacza jest gorsza, po prostu inne jest jej zastosowanie. Celem Iuridico jest obsługa klientów korporacyjnych i instytucjonalnych oraz mniejszych podmiotów, dla których jakość tłumaczenia ma kluczowe znaczenie.

Jakie mogą być skutki błędnego tłumaczenia? Katastrofalne. Zacznijmy od ludzkich tragedii wynikających z przegranych procesów sądowych, może to również oznaczać utracone szanse biznesowe wynikające z odrzucenia ofert w przetargach krajowych i międzynarodowych, straty finansowe będące skutkiem błędów w tłumaczeniu umów, czy też nieprofesjonalny wizerunek w trakcie negocjacji z zagranicznym kontrahentem. Jako biegły sądowy z zakresu lingwistyki prawniczej, którego zadaniem jest rozstrzyganie wątpliwości i rozbieżności interpretacyjnych i terminologicznych z zakresu dokumentów dwujęzycznych, wykładnia językowa tekstów i dokumentów prawnych oraz prawniczych sporządzonych w języku angielskim, stykam się ze skutkami takich błędów w swojej codziennej praktyce.

Miejsca

Opinie (40) 8 zablokowanych

Wszystkie opinie

  • nie czytałem tekstu ale (6)

    Osoby na zdjęciu są świetnie ubrani i w ogóle wyglądają wow

    • 47 11

    • Jak na Boże Ciało, albo lepiej.

      • 8 17

    • meżczyzna nie ma krawata i jest nie ogolony. I nie wygląda wow (3)

      te ladne osoby powinny być z przodu a facet bez krawata gdzies z boku z tyłu.

      ja tak bym ich ustawił

      • 8 9

      • koszula też słaba (1)

        warto zainwestować w stylistę

        • 2 8

        • A ty ile płacisz swojemu?

          • 2 1

      • jest okej

        Marynarka dobrze dopasowana, nienachalny wzór. Nie wszędzie krawat jest obowiązkowy

        • 8 2

    • A co wy wieśniaki myslicie

      Że każdy się tylko stroi jak wieśniak do galerii. Są ważniejsze rzeczy.

      • 3 1

  • Gratulacje Wojtek Team :)

    W pełni zgadzam się z tym co mówisz i trzymam kciuki!

    • 19 6

  • Wojtek załużyłeś na sukces ciężka pracą (1)

    Wojtek, już za czasów PA imponowałeś mi i stałeś się po części moją inspiracją. Gratulacje.

    • 17 5

    • Przyłączam się

      do powyższej opinii. Pozdro dla ekipy z PA :)
      Ponadto świetny artykuł.
      Gratulacje i tak trzymać!

      • 0 2

  • Duża odpowiedzialność, chyba nie chciałbym się podjąć tego typu tłumaczeń. (1)

    Zresztą w moich serbsko-chorwackich rejonach raczej nie ma dużego zapotrzebowania na takie przekłady - no chyba, że Trybunał Haski i zbrodnie wojenne byłej Jugosławii ;)

    • 14 0

    • Trybunał Haski też obsługujemy :)

      Tłumaczymy m.in. dla Międzynarodowego Trybunału Karnego w Hadze właśnie taką tematykę.

      • 9 0

  • Ciekawe spostrzeżenia

    Bardzo dobrze się czyta. Widać bogate doświadczenie i świadomość branży. Profesjonaliści!

    • 20 3

  • Fajne foto (2)

    de first lejdy on pikczer is najs. (luk raid said)

    • 17 6

    • (1)

      ferst on rajt ;)

      • 9 1

      • I

        Yes, of course...

        • 1 0

  • Tłumacz - to zawód, a praca - to tłumaczenie ( pisemne lub ustne) (1)

    • 4 4

    • Przecież...

      tak jest w tytule

      • 0 1

  • WOW ale fota! (2)

    To Drużyna Pierścienia, Avengers czy Wojownicze Żółwie Ninja?

    • 17 3

    • ładne zdjęcie (1)

      Gratuluję firmom, umiejącym reklamować swoje umiejętności twarzami Pracowników.
      Czasem nic więcej nie potrzeba, jak Pracownik ciężko pracujący, ale z entuzjazmem i zadowoleniem.

      • 6 1

      • Krzysiek hyper zapłać jeszcze odpowiednio za ciężką pracę.....

        • 2 0

  • wynagrodzenie za tłumaczenia (1)

    Kiedyś otrzymanie należności za tłumaczenie wykonane dla tej firmy trwało tygodniami. Bo tłumaczyli dla nich wynajęcie tłumacze zewnętrzni. Trzeba było osobiście użerać się z szefem, albo z szefową o 50 albo 100 zł.

    • 9 3

    • Cała prawda.

      • 2 0

  • Praca przy obieraniu ziemniakow tez obfituje w wiele ekscytujacych momentow (2)

    Czlowiek musi podejmowac mnostwo trudnych wyborow,jeden ziemniak grubo drugi raczej cienko trzeba obrac,decyzja musi zapasc momentalnie a jej skutki sa nieodwracalne.Trzeba tez ex tempore dokonywac selekcji bulw nie nadajacych sie do spozycia-i tu sa naciski szefa kuchni bo to sa koszty jak odrzucisz np. 50% ziemniakow.Kto to sfinansuje?Z drugiej strony wybierzesz zgnilaka do konsumpcji -zatrucie klienta i proces o odszkodowanie gotowy.Ja cie nie moge,nie wytrzymuje juz tej odpowiedzialnosci,mimo ze szkolilem sie do tej roboty wiele lat...Pozatym presja czasu,bo kucharz czeka na te ziemniaki,bo woda juz sie gotuje.Inna rzecz to ryzyko zawodowe-mozna zaciac sie nozem, bywaja przypadki zakazen rany.Straszna historia to takze schorzenia kregoslupa czesto spotykane u obieraczy.O alergiach nie wspomne,mimo pracy w rekawiczkach taka egzema na lapach sie moze pojawic ,ze dermatolog nie pomoze.Pisze ksiazke "Zycie w obierkach"-to bedzie hit rynku wydawniczego.

    • 36 2

    • Fajnie, ale już mało kto używa ziemniaki w gastronomii, niestety. Większość to mrożonki, a puree z proszku. i to jest smutne. Ach, frytki z żywego ziemniaka tylko w domu.

      • 1 1

    • Jesteś świetny

      200% normy śmiechu na dziś

      • 1 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Ludzie biznesu

Sławomir Kalicki

Absolwent Wyższej Szkoły Morskiej w Gdyni oraz Strathclyde University (MBA). Od początku pracy...

Najczęściej czytane