- 1 Bon energetyczny nawet 1,2 tys. zł dopłaty (128 opinii)
- 2 Sprawdź, czy zarabiasz przeciętną krajową (134 opinie)
- 3 Lotos Kolej szuka oszczędności i zwalnia (238 opinii)
- 4 Luksusowy statek na Westerplatte (12 opinii)
- 5 Po 30 latach idzie na "żyletki". Zbożowy czeka na zmiany (48 opinii)
- 6 Poczta Polska. Mniej okienek, mniej etatów (234 opinie)
Twenty One Pilots. Chyba znamy najlepszy koncert tegorocznego Open'era
Drugiego dnia Open'era wydarzył się cud. Po raz pierwszy w historii zapowiadane burze, gradobicia, wichury i ulewy ominęły teren gdyńskiego festiwalu. Na całe szczęście, bo ten dzień był wyjątkowo udany. Przykład? Twenty One Pilots chociażby. Duet zagrał jeden z najlepszych koncertów w historii głównej sceny imprezy. Fani byli zachwyceni, mniej natomiast powodów do zadowolenia mają wielbiciele Chemical Brothers. Sobotni koncert nie dojdzie do skutku.
Festiwale muzyczne w Trójmieście
Pamiętam rok - bodajże 2014 - kiedy Alter Art zaprosił brytyjski duet po raz pierwszy na Open'era. Ogłaszając ich na Alter Stage, mało kto ich kojarzył. Jednak ich kariera wybuchła momentalnie i kiedy nadszedł czas koncertu, namiot pękał w szwach do tego stopnia, że aż zarwała się drewniana podłoga. Nie dziwne więc, że wielu ostrzyło sobie zęby na ten występ.
Niestety, było co najwyżej poprawnie. Hity rozkręciły publikę, ale poza tym można było odnieść wrażenie, jakby panowie trochę byli tam na siłę. Wydaje się, że - mimo dużej dziś popularności - to jednak zespół na mniejsze sceny.
Jednak największym rozczarowaniem drugiego dnia festiwalu była formacja Glass Animals, która zagrała na Orange Main Stage po Royal Blood. Ależ to była nuda. Jeden z najważniejszych zespołów alternatywnych naszych czasów zawiódł na całej linii. Trudno to zrozumieć, bo niby widać było zaangażowanie, ale kompletnie brakowało energii. Ci, którzy przyjechali specjalnie dla nich, musieli się mocno rozczarować.
Open'er to nie tylko muzyka
Ale potem na scenie pojawili się Twenty One Pilots. Z opóźnieniem, za co w trakcie koncertu przepraszali, ale nie była to ich wina. Tuż przed koncertem nad teren Open'era nadciągnęły burzowe chmury - niebo stało się wręcz złowrogo ciemne, spadł deszcz, a z dwóch stron widać było wyładowania atmosferyczne. Organizatorzy zaapelowali do ludzi czekających pod sceną na koncert o opuszczenie tej strefy i nie dotykanie metalowych barierek. Fani, choć niechętnie, dostosowali się do polecenia, a z głośników popłynęły informacje, że koncert Twenty One Pilots rozpocznie się, gdy tylko minie zagrożenie burzowe. Matka natura okazała się łaskawa - deszcz szybko przestał padać, a burza przeszła bokiem, choć wszyscy spodziewali się prawdziwego Armagedonu.
Koncert zaczął się z ponad pół godzinnym opóźnieniem, ale to co się wydarzyło później sprawiło, że nikt o tym już nie mówił. "Piloci" to dziś flagowy produkt amerykańskiej niezależnej wytwórni Fueled by Ramen i jeden z najważniejszych zespołów około rockowych na świecie. I pokazali to w Gdyni.
To był jeden z tych występów, który przejdzie do historii Open'era. Obok Muse w 2007, Grace Jones w 2010, Arctic Monkeys w 2013, Jacka White'a w 2014 czy Foo Fighters w 2017. Ależ oni zagrali. To jest kwintesencja współczesnej wersji punk rocka. Schodzenie do publiczności, wchodzenie na nią, wspinanie się na konstrukcje infrastruktury. Energia, profesjonalizm, perfekcja. I do tego rozbudowany koncertowy skład.
Wiem, że w piątek będzie Dua Lipa, której koncert cieszy się największym zainteresowaniem na tegorocznej edycji festiwalu. Ale tak - ona wyjdzie, pięknie zaśpiewa, będzie pięknie wyglądać i zapewne będzie to piękne show. Będą fajerwerki. Ale nie sądzę, aby poziomem przebiła to, co zaserwowali nam "Piloci". I to jest właśnie ta różnica - o koncertach rockowych pamięta się latami, popowe są chwilowe. Jeśli się mylę, odszczekam te słowa w kolejnym tekście i przeproszę za zbytnie zuchwalstwo. Niemniej, wiele już w życiu na tym festiwalu widziałem i takie show zdarza się niezwykle rzadko.
Twenty One Pilots do gdyńskiego koncertu podeszli bardzo ambitnie. Widziałem ich występy na innych imprezach, chociażby belgijskim Pukkelpop. Już tam ich koncert robił wrażenie. Ale to, co zaprezentowali w Gdyni, mogłoby spokojnie ukazać się na koncertowym dvd. Nie było tu półśrodków. Duet zagrał jeden z najlepszych koncertów nie tylko w historii głównej sceny Open'era, ale także chyba swojej.
Playboi Carti? Dziwne to było doświadczenie. Osobliwy koncert na zamknięcie 'maina'. Taki horror rap, ale jednocześnie groteska. Tyle w temacie. Nie można jednak nie wspomnieć, że w czwartek na Open'erze działy się także inne rzeczy. Przede wszystkim występ Tove Lo na scenie namiotowej, który zgromadził nieprawdopodobną wręcz publikę. Szwedka dała fantastyczny koncert.
Lepszy chyba nawet od Years & Years, którzy byli tego dnia headlinerem na Tent Stage. Olly Alexander rozwinął się jako artysta, ale też trochę uderzyła mu "sodówa". Bo jeśli porównamy jego pierwszy występ na Open'erze z tym, co było w czwartek, zauważymy ogromny dysonans. Wówczas to było coś - powiew świeżości, inność, taka nienachalna wersja współczesnego popu. Nie dało się tego nie lubić. Dziś natomiast - mimo rozwoju i bezapelacyjnego statusu gwiazdy - Years & Years mogą niektórych drażnić. Nie zmienia to jednak faktu, że koncert był naprawdę dobry.
Co jeszcze? Zdechły Osa na Alter Stage. To taka trochę dziwna, niejednoznaczna postać. Bo ani to raper, ani punkowiec, ani poważny, ani śmieszny. Chimera. O, to jest dobre określenie. Tak mi się przynajmniej wydaje. Jedno z najciekawszych zjawisk na polskiej scenie muzycznej. Chłopak dał świetny koncert dla tłumu ludzi. To chyba najlepiej pokazuje, że zakochanie się w matce swojego ziomka może dać przepustkę do wielkiej kariery.
Na Open'era z własnymi kanapkami
W piątek na Open'erze będziemy mogli zobaczyć Dua Lipę, Martina Garrixa, Michaela Kiwanukę czy Biffy Clyro. Teren festiwalu otwiera się o 15, bilety można zakupić poprzez oficjalną stronę wydarzenia. Jeśli nie lunie deszcz, będzie to jedna z przyjemniejszych edycji Open'era. Warto też przypomnieć, że z przyczyn niezależnych (covid wśród członków zespołu) w sobotę nie pojawią się The Chemical Brothers. Być może dzisiaj poznamy nazwę zastępcy, gdyż Alter Art w komunikacie poinformowało, że pracuje nad zmianą w harmonogramie imprezy.
Wydarzenia
Opinie wybrane
-
2022-07-01 10:12
(5)
Dziwi mnie ten zachwyt koncertem 21 pilots.
Niby się chłopaki postarali, ale zagrali same smęty. Energia sceniczna może była. Skakanie, wspinanie, bieganie ale według mnie zabrakło energii muzycznej. W połowie występu ludzie bardzo licznie opuszczali maina stage. Byli po prostu znudzeni- 25 11
-
2022-07-01 16:42
byłam na Twenty One Pilot w Łodzi i teraz
W Łodzi był mega performance, teraz popłynęli... udawanie Eltona Johna, ognisko i piosenka skauta... jazzowanie, tyle trąbki...
- 2 0
-
2022-07-01 12:20
Prosze nie kwestionować treści Pana Redaktora
- 5 0
-
2022-07-01 11:49
(1)
bo 21 to niestety piosenki bez wyrazu, idealna muzyka do windy
- 9 1
-
2022-07-01 15:22
Wszystko jest kwestią gustu. Ja akurat, choć młodzieżą nie jestem ponad dwie dekady, a wychowałam się na slayerze, bardzo lubie 21 posłuchać.
- 2 0
-
2022-07-01 11:09
W porównaniu z Royal
Royal Blood mniej akrobacji więcej surowej energii.
- 5 0
-
2022-07-01 08:11
Tove Lo (1)
Szacun dziewczyno... to było cudowne przeżycie. Rewelacja. Twenty One Pilots - nie moja bajka, ale koncert ok. Playboi Carti - nie wiem kto odpowiada w alter art za bookingi, ale myślałem, że po Asapie nic już nie zmasakruje mi psychy tak mocno, dokonał tego własnie Playboi Carti... totalne nieporozumienie.
- 22 7
-
2022-07-01 13:40
Asap czy ten Playboi... co 2 słowo Fak + agresja i wojny na telebimie a do tego kawałki po 1,5 minuty
to jest kwintesencja współczesnego patorapu? Kiedyś muzyka niosła wartości, łączyła ludzi, inspirowała, a do czego ipspiruje taki asap? Napadania na sklepy przy okazji rozrób typu BLM? Brania narkotyków? Generalnie zła? Zapraszanie takich gwiazd to nieporozumienie i pisze to jako wieloletni "openerowicz"
- 5 1
-
2022-07-01 09:24
Wcale nie stronnicza opinia, że tylko rockowe koncerty zostają w pamięci. (2)
Autorze, to że Tobie bliżej do rocka, nie znaczy że trzeba zapominać na przykład o koncercie Bruno Marsa, który spowodował, że bilety na jeden dzień osiągały horrendalne ceny, a sam koncert był cudownym przeżyciem
- 11 12
-
2022-07-01 18:16
Byłam na tym openerze. Bruno jest niestrawny zarówno odtwarzany jak i na żywo. To była taka chała że wolałam iść coś zjeść niż słuchać tego wycia
- 2 1
-
2022-07-01 09:37
no widzimisie autora wjechało
Na mnie niezapomniane zrobił wrażenie JT kilka lat temu. Komercyjny, czysty pop.
- 2 2
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.