• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

W sztukę inwestować mogą wszyscy, ale bogaci mają łatwiej

Robert Kiewlicz
11 lipca 2022 (artykuł sprzed 1 roku) 
- W sztukę mogą inwestować wszyscy, ale ci z wielkimi pieniędzmi mają łatwiej - mówią Agnieszka Sarnacka i Adam Łapiński z Art Investor. - W sztukę mogą inwestować wszyscy, ale ci z wielkimi pieniędzmi mają łatwiej - mówią Agnieszka Sarnacka i Adam Łapiński z Art Investor.

Inflacja, niskie oprocentowanie bankowych lokat, spowalniający rynek nieruchomości. Sztuka jest coraz częściej postrzegana przez inwestorów jako pewna lokata kapitału. W Polsce rynek sztuki stale rośnie, a w 2021 r. wzrósł o ponad 60 proc. Czy inwestowanie w sztukę to dobry pomysł, oraz jak i w co inwestować, aby nie skończyć z bezwartościowym kiczem na ścianie, rozmawiamy z Adamem Łapińskim, prezesem, i Agnieszką Sarnacką, menadżerką ds. marketingu Art Investor, firmy promującej i sprzedającej dzieła polskich artystów.

 

Jak zostać milionerem? W co warto było inwestować



Czy rzeczywiście artysta musi najpierw umrzeć, aby jego dzieła zyskały znacznie na wartości i stały się pożądane przez inwestorów?
Z powodu pandemii światowy rynek sztuki zanotował spore spadki (w 2020 r. o jedną trzecią), a w Polsce co roku rośnie. W 2021 r. wzrósł o ponad 60 proc. Co ciekawe, głownie w segmencie sztuki współczesnej.

Adam Łapiński: - Oczywiście, że nie. Przykładem jest David Hockney, którego "Portret artysty" w 2018 r. sprzedał się za ponad 90 mln dolarów i do dziś pozostaje najdroższym obrazem sprzedanym przez żyjącego twórcę. Muszą być jednak spełnione pewne warunki.

Artysta musi być rozpoznawalny i musi być tytanem pracy, czyli produkować liczne dzieła. Jeśli chcemy sprawić, aby był znany na rynku międzynarodowym, to najpierw musi się przebić do świadomości widzów na swoim lokalnym. Oczywiście łatwiej jest ludziom z krajów anglojęzycznych. To w takich krajach jak Stany Zjednoczone jest największy obieg sztuki. O przywołanym wcześniej Hockney'u mówi się, że dziennie maluje jeden obraz. Poza tym to Brytyjczyk, który z przerwami od lat mieszka w Kalifornii.

Padło słowo "produkuje". Czy ludzie nie postrzegają sztuki - szczególnie nowoczesnej - jako
pewnego rodzaju produktu marketingowego? Laikowi trudno stwierdzić, czy ma do czynienia z prawdziwym dziełem sztuki, czy wypromowanym produktem.


Agnieszka Sarnacka: - Nie ma takiej możliwości, żeby w czasach dzisiejszych sztuka obyła się bez marketingu. Wielu wielkich mistrzów zmarło, nie doczekawszy uznania. Z drugiej strony jest całe mnóstwo średnich talentów wykreowanych przez rynek. Analogicznie jak z muzyką: "podobają się nam melodie, które już znamy". Czy dani artyści są kreowani przez domy aukcyjne i galerie, czy może ludzie po prostu chcą kupować to, co już świetnie znają?

Dlaczego warto inwestować w bursztyn?



Sztuką jest chyba umiejętność malowania rzeczy, które się podobają wszystkim?
Jeśli chodzi o początkujących artystów, to możliwość wzrostu wartości ich dzieł jest większa niż przy nieżyjących. O wiele niższa jest też bariera wejścia - na poziomie kilku tysięcy. Jeden z malarzy, którego reprezentujemy, jeszcze kilka lat temu sprzedawał obrazy za połowę obecnych kwot.

: - Nie wiem, czy gdybyśmy zapytali zwykłych ludzi o szczere opinie, to naprawdę podobałyby im się dzieła bardzo popularnych twórców. W tym wszystkim jest dużo snobizmu, a czasem nawet konformizmu. Coś, co podoba się dużej grupie, nam też się musi po prostu podobać. Są dzieła, które latami czekają na rozgłos, aż nagle o artyście zaczyna się mówić. To samo dzieło z dnia na dzień uzyskuje 10-krotnie wyższą cenę i nagle szybko znajduje nabywcę.

Przykładem jest Zdzisław Beksiński. Jego popularność jeszcze w latach 80. XX w. nie była zbyt wielka. Nagle zachwycili się nim Japończycy, którzy zakupili obrazy w Paryżu, w jego galerii autorskiej. Przyjechali też do Warszawy, aby się z nim spotkać, a on ich przepędził, bo nie zależało mu na pieniądzach (wcześniej odmówił przyjęcia półrocznego stypendium w Muzeum Guggenheima w Nowym Jorku). Teraz zresztą, po likwidacji muzeum w Osace, obrazy wróciły do Polski. No, a niektóre ceny za Beksińskiego sięgają w tej chwili miliona złotych. Pewnie pan Zdzisław nie mógłby w to uwierzyć...

- Trzymać sztukę tylko dla siebie to bardzo duża strata i wielki egoizm - twierdzą Adam Łapiński i Agnieszka Sarnacka z Art Investor. - Trzymać sztukę tylko dla siebie to bardzo duża strata i wielki egoizm - twierdzą Adam Łapiński i Agnieszka Sarnacka z Art Investor.

Inwestowanie w sztukę jest dostępne od niewielkich kwot. Lokowanie kapitału w nieruchomości wymaga znacznie większych środków finansowych. Obraz można kupić za stosunkowo przyjazne ceny. Do tego dochodzą emocje, bo inwestujesz w coś, co sprawia ci radość.

AS: - Dobrym przykładem jest też Damien Hirst, uznawany za artystę awangardowego. Jest przede wszystkim prowokatorem i świetnym marketingowcem. Do tego trzeba dodać manipulowanie cenami.

Najsłynniejsze miało miejsce w 2008 r., kiedy postanowił pominąć galerie i sam sprzedawał swoje prace w domu aukcyjnym Sotheby's. Po fakcie się okazało, że co najmniej dwóch umówionych marszandów licytowało tylko po to, żeby podbijać kwoty, a sporo ze sprzedanych dzieł nie zostało nigdy wykupionych.

Zawrotna kariera pracy "Na miłość boską" (czaszki wysadzanej diamentami) wynika po części z tego, że zdobi ją ponad tysiąc karatów drogocennych kamieni, a po części z tego, że za ogromną cenę obiekt kupiło konsorcjum, którego Hirst jest udziałowcem. Gdzie w tym wszystkim jest sztuka?

Czyli tak naprawdę nie inwestujemy w sztukę, tylko jakieś pomysły, ideę czy coś, co jest popularne?

AŁ: - Tak, aby inwestować w prawdziwą, wysoką sztukę, trzeba być świetnie wykształconym w tym kierunku i po prostu się na tym znać.

Cryptocrash. Kryptowaluty - instrumenty przyszłości czy niebezpieczne aktywa?



Czyli w sztukę inwestują obrzydliwie bogaci ludzie bez gustu?

: - W sztukę mogą inwestować wszyscy, ale ci z wielkimi pieniędzmi mają łatwiej. Przykład. Przed oficjalnymi targami sztuki są tzw. preview, podczas których najwięksi inwestorzy kupują interesujące ich rzeczy, zanim zwykli śmiertelnicy zdążą je w ogóle zobaczyć. Wiele dzieł zostaje sprzedanych przed oficjalnym otwarciem. Ci, którzy mają więcej pieniędzy, mogą zainwestować lepiej.

AS: - Sztuka nie musi być elitarna. Ludzie po prostu lubią mieć coś ładnego. Zawsze powtarzam, aby kupować to, z czym się będziemy dobrze czuli. Przecież przez kolejne kilkanaście czy kilkadziesiąt lat przyjdzie nam na to codziennie patrzeć.
Nie ma takiej możliwości, żeby w czasach dzisiejszych sztuka obyła się bez marketingu. Wielu wielkich mistrzów zmarło, nie doczekawszy uznania.

: - Co ważne, inwestowanie w sztukę jest dostępne od niewielkich kwot. Lokowanie kapitału w nieruchomości wymaga znacznie większych środków finansowych. Obraz można kupić za stosunkowo przyjazne ceny.

Do tego dochodzą emocje, bo inwestujesz w coś, co sprawia ci radość. Trudno się ekscytować obligacjami. Trzeba jednak pamiętać też o tym, że jakieś 80 proc. sztuki nigdy nie zwiększy swojej wartości. Tak pewnie będzie z obrazem kupionym od znajomej malarki czy malarza, w sposób zupełnie niekomercyjny. Niemniej to i tak jest bardzo fajne, bo w ten sposób kupujemy coś, co nam się naprawdę podoba.

Żeby odnieść sukces w sztuce, to rzeczywiście trzeba się przenieść do Stanów Zjednoczonych.
AŁ: - Większość światowego rynku sztuki to trzy państwa: Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i Chiny. Wszystko przenosi się tam, gdzie są pieniądze. Oczywiście fajnie jest zainwestować w nieznanego artystę z zagranicy, ale ilu może być Fernando Botero?

Otwartość inwestujących w sztukę jest o wiele mniejsza, jeśli chodzi o nazwiska z Europy Wschodniej. Znów ten sam mechanizm: sztuki nieznanej nikt nie kupuje. Zazwyczaj za artystą stoi ciężka praca wielu osób, która sprawia, że jego sztuka staje się znana.

Oszczędzanie w dobie rosnącej inflacji.



W takim razie, jak inwestować w sztukę? Jak rozpoznać, że dzieło, które zamierzamy kupić, będzie zyskiwało na wartości, a nie będzie tylko ładną dekoracją ściany?

AS: - Gdyby marszandzi to wiedzieli, to wszyscy byliby miliarderami, a tak nie jest. Nie ma czegoś takiego, jak sztuka obiektywnie dobra. Każda sztuka może znaleźć swojego odbiorcę. Pamiętajmy, że kiedy inwestujemy nasze pieniądze, to powinniśmy się bardzo mocno zastanowić, gdzie chcemy je ulokować. Postarajmy się jak najwięcej dowiedzieć o danym artyście. Sprawdźmy, czy prowadzi jakąkolwiek komunikację ze swoimi odbiorcami, czy się pojawia na aukcjach i czy jego obrazy się sprzedają. Czy ma na koncie jakieś nagrody, stypendia, ile miał wystaw - tych kilka punktów to minimum.
Artysta musi być rozpoznawalny i musi być tytanem pracy, czyli produkować liczne dzieła. Jeśli chcemy sprawić, aby był znany na rynku międzynarodowym, to najpierw musi się przebić do świadomości widzów na swoim lokalnym.

: Nie inwestujmy zawsze w to, co jest w danym czasie modne, bo może się to okazać bardzo krótkowzroczne. Trzeba uważać na falsyfikaty. Kupujmy więc na aukcjach, gdzie będziemy mieli gwarancję autentyczności, lub bezpośrednio od marszandów, którzy prowadzą danego artystę. W przypadku żyjących artystów łatwiej o sprawdzenie oryginalności dzieła. Przy zmarłych jest to znacznie trudniejsze. Na przykład obecnie znacznie więcej mamy na rynku fałszywych Witkacych niż tych prawdziwych.

Ludzie chętniej inwestują w nieżyjących artystów, znane nazwiska, o których uczyli się w szkole czy w nową sztukę?

: Jeśli chodzi o początkujących artystów, to możliwość wzrostu wartości ich dzieł jest większa niż przy nieżyjących. O wiele niższa jest też bariera wejścia - na poziomie kilku tysięcy. Jeden z malarzy, którego reprezentujemy, jeszcze kilka lat temu sprzedawał obrazy za połowę obecnych kwot. Dawni klienci, którzy wracają po nowe prace, są mocno zdziwieni. Zawsze im wtedy tłumaczę, że powinni się cieszyć - przecież świetnie zainwestowali.

Przy znanych, nieżyjących artystach ta bariera jest na poziomie setek tysięcy złotych. Jednak mamy ograniczoną liczbę takich dzieł. Jeśli chodzi o tendencje na polskim rynku aukcyjnym, to sztuki dawnej sprzedaje się nieznacznie więcej, bo jakieś 52 proc.

Trzeba pamiętać, że jeśli kupujemy nieznany obraz zmarłego artysty, to zazwyczaj nie ma go w katalogu jego dzieł. Najczęściej ktoś go niespodziewanie znalazł na strychu... Trzeba uważać, żeby nie wpaść w kolejną pułapkę - pułapkę chciwości, bo możemy sporo stracić.

Wyższe stopy procentowe. RPP podjęła decyzję o podwyżce do 6,50 proc.



Czy były przypadki, że artysta bardzo wysoko wyceniany nagle stracił na wartości i jego dzieła stały się bezwartościowe?

AŁ: Całkowicie bezwartościowe nie, ale zdarzają się artyści mocno przeceniani. Przyznam, że sam nie wiem, od czego to zależy. Są artyści, którzy się w pewnym momencie rozpili ,ale nadal żyją z tego, co wcześniej stworzyli, a jednak ich dzieła wcale nie tanieją z tego powodu. Jednak teraz na rynku sztuki jest popyt na wszystko i wszystko można sprzedać. Dobrze, że tak się dzieje, dobrze, że ludzie jeżdżą po świecie, że zagraniczne aukcje można oglądać również w Polsce i można brać w nich udział. Jesteśmy chłonnym rynkiem, bo jednak bardzo mało sztuki było w naszym życiu.

AS: Rynek aukcji sztuki w Polsce rozwija się dopiero od 30 lat. W Wielkiej Brytanii trwa sobie od 300 lat. Pierwsza aukcja odbyła się w 1744 r., to wówczas powstał dom aukcyjny Sotheby's. Co ważne, z powodu pandemii światowy rynek sztuki zanotował spore spadki (w 2020 r. o jedną trzecią), a w Polsce co roku rośnie. W 2021 r. wzrósł o ponad 60 proc. Co ciekawe, głownie w segmencie sztuki współczesnej.

Jacy artyści są najbardziej cenieni na rynku polskim?

AŁ: - Większość rynku sztuki w Polsce to malarstwo - prawie 80 proc. To mniej więcej 30 nazwisk, które się cały czas przewijają. Najpopularniejszy jest Wojciech Fangor. Wartość sprzedaży jego dzieł to pond 20 mln zł rocznie. Popularni są też: Roman Opałka, Henryk Stażewski, Zbigniew Beksiński, Jerzy Nowosielski, Tadeusz Kantor.

Agnieszka Sarnacka: - Za to jeśli chodzi o rzeźbę, to rekord należy do kobiety. Jest nią Magdalena Abakanowicz. Instalacja "Bambini" znalazła nabywcę za prawie 14 mln złotych.

AŁ: Tak, rzeźba nie jest tak popularna jak malarstwo. Myślę, że to wynika z dekoracyjnego charteru sztuki i z tego, że łatwiej jest w domu znaleźć miejsce na ścianie niż odpowiednio wyeksponować obiekt przestrzenny.

Inflacja wyniosła już 15,6 proc.



Wspomnieliście państwo o niskim progu wejścia przy inwestowaniu w sztukę. Ile trzeba mieć pieniędzy, jeśli chcemy zacząć przygodę z inwestowaniem w ten rynek?

AŁ: Jeśli zainteresujemy się najlepszymi pracami dyplomowymi z uczelni artystycznej, to czasem wystarczy nawet tysiąc złotych.

Jednak to może być tysiąc złotych "wyrzucone w błoto"?

AŁ: - Ono po prostu może się nie zwrócić. Dlatego powtórzę: powinniśmy zawsze kupować to, co się nam podoba. Czy to była dobra inwestycja, nie dowiemy się przez najbliższych kilka lat. Można też polować na aukcjach na dzieła bardziej znanych artystów, wykładowców uczelni. Tu czasem wystarczą 2, 3 tys. zł. Natomiast poważni inwestorzy zazwyczaj kupują dzieła sztuki z myślą o tworzeniu kolekcji. Jest to zabezpieczenie finansowe, bardzo cenne, bo przemyślane. Kolekcja bardzo często zyskuje na wartości jako całość. Jest wypożyczana do muzeów, galerii i prezentowana. Trzymać sztukę tylko dla siebie to jednak bardzo duża strata i wielki egoizm.

Miejsca

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (57)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Ludzie biznesu

Ewa Sowińska

Partner ESO Audit i Zastępca Prezesa Krajowej Rady Biegłych Rewidentów. Wcześniej Członek Zarządu...

Najczęściej czytane