• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Waldemar Kucharski: A nam się jeszcze chce wystartować w biznesie

Wioletta Kakowska-Mehring
20 kwietnia 2012 (artykuł sprzed 12 lat) 
Solistą w biznesie oczywiście można być. Problem w tym, aby mieć odpowiednią pulę pomysłów. My zawsze ceniliśmy sobie zbiorową mądrość - mówi Waldemar Kucharski. Solistą w biznesie oczywiście można być. Problem w tym, aby mieć odpowiednią pulę pomysłów. My zawsze ceniliśmy sobie zbiorową mądrość - mówi Waldemar Kucharski.

Pod koniec lat 90. rozpoczął wraz z trzema przyjaciółmi budować YDP. Firma rosła, a Young Digital Poland szybko przemianowano na Young Digital Planet. Teraz firma jest kluczowym graczem na rynku oprogramowania edukacyjnego. Dziś jej współtwórca po ponad 20 latach rozstaje się ze swoim "dzieckiem", aby zacząć od nowa. Z tą samą "paczką", z którą założył i prowadził YDP. O tym, że harley nie zawsze wystarcza, że przyjaźń w biznesie jest czymś wyjątkowym i o tym, że w pewnym wieku ma się mniej energii, ale za to poprawia się efektywność, rozmawiamy z Waldemarem Kucharskim, byłym prezesem YDP.



Grupa Sanoma nie pojawiła się w Young Digital Planet "wczoraj". Ta współpraca trwa od...

Waldemar Kucharski: - Fińska Grupa Sanoma nabyła część udziałów w naszej spółce jeszcze w 1999 roku, jednak kontakty mieliśmy nieco wcześniej. Na początku była dystrybutorem naszych produktów, później zaczęliśmy współpracować, stali się współudziałowcem, aż w końcu po latach wyłącznym udziałowcem.
Nową firmę tworzy ten sam skład, co YDP. Podam alfabetycznie: Artur Dyro, Jacek Kotarski, Waldemar Kucharski i Piotr Mróz. Ten sam skład, ten sam procent, czyli wszyscy mamy po ćwiartce.
W pewnym momencie chcieliśmy wyjść na szersze wody, potrzebowaliśmy kapitału, więc wypuściliśmy akcje. Tych pieniędzy użyliśmy do ekspansji. W 2004 roku byliśmy w stabilnej sytuacji, gdzie oni mieli połowę i my połowę. I taka sytuacja trwała do 2010 r. kiedy uznaliśmy, że coś trzeba zmienić. Rozstajemy się jednak w pełnej zgodzie i zrozumieniu, więc można było podzielić strefy wpływów. Ustaliliśmy, że pewne rynki są strategiczne dla Sanomy, pewne są ciekawe dla nas.

Learnetic - nowa firma - działa już dwa lata i zajmuje się tą samą branżą, co YDP.

- Nie działamy w Europie ani na terenie Chin i Indii. Nasz obszar to reszta Azji, obie Ameryki i Afryka. To raczej egzotyczne rynki. Przez ostatnie dwa lata byłem biernym udziałowcem, bo stanowiska prezesa YDP z pracą dla Learnetic nie dało się pogodzić. Zachowywałem się jednak lojalnie w ciągu tych ostatnich lat. To jest ta sama branża, tylko operujemy na innych rynkach. Różnica jest w zarządzaniu. Learnetic nie jest i nie będzie dużą organizacją. Chcemy korzystać z outsourcingu i z gotowych rozwiązań. Wydaje się, że funkcjonujemy na rynku bardziej dojrzałym, gdzie bardziej liczy się pomysł na biznes niż pomysł na produkt. Oczywiście nie unikamy nowych inwestycji, ale to ma być - jak to się po angielsku nazywa - solution provider, czyli dostarczyciel gotowych rozwiązań. Nową firmę tworzy ten sam skład, co YDP. Podam alfabetycznie: Artur Dyro, Jacek Kotarski, Waldemar Kucharski i Piotr Mróz. Ten sam skład, ten sam procent, czyli wszyscy mamy po ćwiartce.

To chyba nieczęsto się zdarza? Wspólne interesy często dzielą ludzi.

- Przyznam, że jesteśmy z tego dumni. Jesteśmy dumni, że współpracujemy ze sobą od ponad 20 lat. Można odnieść sukces jako lider, co udało się Stevowi Jobsowi. Ale żeby odnieść sukces jako team, to trzeba faktycznie mieć trochę szczęścia. Są firmy zbudowane przez drużyny, których powodem powstania nie była jedynie potrzeba zarobienia pieniędzy, ale zaistniały z powodu potrzeby realizowania ciekawego pomysłu. Te firmy, których motorem jest idea w większości przypadków radzą sobie i są stabilne. Gorzej, gdy jedynym powodem działania jest tylko biznes. Wtedy, jeśli ten biznes idzie bardzo dobrze, łatwo się pokłócić, a gdy idzie bardzo źle, to jeszcze łatwiej się pokłócić. Jeśli nie ma tego czegoś, to może się nie udać. To jest coś pomiędzy biznesem a drużyną sportową.

Jednak nie takie drużyny i przyjaźnie nie przetrwały próby czasu.
Jak miałem 25 lat, to miałem więcej energii, tylko czasem marnowałem ją na bicie głową tam, gdzie nie było możliwości się przebić. Teraz, pomimo tego, że tej energii mam dużo mniej, to przynajmniej wiem, gdzie nie walić głową.
- Tak się dzieje, gdy ktoś z grupy postanawia zostać solistą. To się oczywiście może zdarzyć. Jednak niewielu ludziom udaje się być solistami w biznesie. To jest praca zespołowa. Każdy wkłada swój klocek i powstaje całość. O ile artyści mają odwrotnie, im bardziej są solistami, im bardziej są charakterystyczni, tym są bardziej cenieni, o tyle przedsiębiorca nie istnieje bez bliższych lub dalszych współpracowników, kontrahentów, dostawców. Solistą w biznesie oczywiście można być. Problem w tym, aby mieć odpowiednią pulę pomysłów. My zawsze ceniliśmy sobie zbiorową mądrość.

Skąd jednak ta decyzja? Czasem mężczyźni, którzy osiągną pewien wiek, postanawiają coś zmienić w swoim życiu. Kupują np. harleya...

- Na pewno coś w tym jest. Kupiłem sobie harleya, ale to chyba nie wystarczyło. Zresztą motocykle mam od 13 roku życia, więc decyzja o harleyu była jedynie konsekwencją. Różne inne pasje już wcześniej realizowałem, ale... Chyba każdy człowiek chciałby mieć nie jedno, a kilka żyć. Te dwa życia prawie każdy mężczyzna chce przeżywać. Jedni realizują to na niwie prywatnej, kupują właśnie te harleye i zdejmują garnitury, a my odkryliśmy, że nam się chce jeszcze raz - nazwijmy to - wystartować w biznesie. Moglibyśmy próbować coś nowego w tej samej firmie, ale nadarzyła się taka okazja, że można było spróbować jeszcze raz od nowa. Pewnie chce pani zapytać - Czy wam się jeszcze chce? Nie macie po 25 lat.

Może nie tak dosadnie, ale... owszem.

- Jak miałem 25 lat, to miałem więcej energii, tylko czasem marnowałem ją na bicie głową tam, gdzie nie było możliwości się przebić. Teraz, pomimo tego, że tej energii mam dużo mniej, to przynajmniej wiem, gdzie nie walić głową. W tej sytuacji moją przewagą jest efektywność działań.

Jednak zadania dla nowej firmy wyznaczyliście panowie ambitne. Afryka, Ameryka, Azja. Czy to są łatwe rynki?

- Żadne rynki nie są łatwe, zwłaszcza w kontekście edukacji. Przede wszystkim dlatego, że nie ma uniwersalnej edukacji. Na szczęście na poziomie nauk ścisłych jest ona w miarę uniwersalna, ale tylko tyle. Podręcznik dla Azji musi wyglądać inaczej niż podręcznik dla Afryki. Na poziomie "dwa plus dwa równa się cztery" to wszędzie jest tak samo, ale sposób przekazania tej informacji różni się. Zadań z matematyki w podręczniku przygotowanym na rynek afrykański nie liczy się na jabłkach. Twarze dzieci, preferowany model rodziny - to wszystko musi być dopasowane do danego rynku.

Skąd wiadomo jak dopasować?
Nigdy nie mówię nigdy. Być może kiedyś założymy dziesięć szkół w Afryce. Jeszcze nie wiem, to przygoda, która przed nami ciągle jest.
- W tym pomocni są lokalni partnerzy. My sprzedajemy pewna metodę, którą potem trzeba odpowiednio obudować, aby nadać tej metodzie wizerunek. Najbardziej aktywni jesteśmy na rynku amerykańskim. On jest najbardziej obiecujący, przede wszystkim z uwagi na zamożność. Współpracujemy z działającymi tam firmami, jesteśmy po premierach produktów. Wygląda to obiecująco, ale pierwsze efekty finansowe, czyli weryfikacja, będzie na jesieni tego roku. Mam nadzieję, że będzie się czym pochwalić. Innym ciekawym przedsięwzięciem Learnetica jest współpraca ze strategicznym partnerem z obszaru telekomunikacji, który od wielu lat próbuje zorganizować edukację w Afryce, stawiając tam sieci czy dostarczając internet do najbardziej egzotycznych miejsc. My też bierzemy w tym udział. Myślę, że w odpowiednim czasie, gdy koncern ten przejdzie z fazy - powiedziałbym - dobroczynności do fazy odcinania kuponów, to i Learnetic na tym skorzysta. To są bardzo ciekawe kraje, w których jedyne, czego brakuje, to pieniądze, bo chęci i zapału, czyli tego, czego brakuje w Europie, to tam jest wiele.

Nowa firma to już ostatni pomysł?

- Tego nigdy się nie wie, aż tak daleko nie sięgam planami. Chcemy zbudować coś na dłużej. Nabyliśmy udziały w firmie malezyjskiej. Jednak rynek poza Europą czy Ameryką jest tak dynamiczny, że nigdy nie wiadomo. Nigdy nie mówię nigdy. Być może kiedyś założymy dziesięć szkół w Afryce. Jeszcze nie wiem, to przygoda, która przed nami ciągle jest. A jak było z YDP? Firma na początku zajmowała się pomiarami akustycznymi, później w ogóle akustyką w dziedzinie komputerowej, później trochę edukacją, potem tylko edukacją. Ewolucja trwała. Trudno powiedzieć, może jeszcze kiedyś przyjdzie nam ochota na trzecie życie.

Naszym idolem zawsze był dr Bruel, twórca firmy produkującej przyrządy do pomiarów akustycznych. Jego życie było przebogate. Jako syn duńskiego szlachcica miał dobry start. Jako osiemnastolatek miał już własny samolot. Jednak kiedy wybuchła II wojna światowa, tym samolotem woził pocztę. Po wojnie założył firmę ze swoim przyjacielem doktorem Kjaerem. Kiedy miał 70 lat i jego wspólnik zmarł, on sprzedał firmę i założył nową. W jednym życiu był złotym dzieckiem, potem pilotem wojskowym, później doktorem akustyki, który zbudował imperium o uznanej marce i kiedy już mógł zasiąść w fotelu, zdecydował, że to jeszcze nie koniec. To przykład człowieka, który rozwija się cały czas.

To kiedy przyjdzie czas na... fotel i odcinanie kuponów?

- Jeśli będę zdrowy, to jakoś nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. Wyobrażam sobie, że mógłbym mniej zajmować się biznesem, a bardziej działalnością np. odkrywczą, próbując gdzieś wykorzystać swoje doświadczenia. Moim konikiem jest indywidualizacja procesu edukacyjnego. Chodzi o specjalne potrzeby nie tylko rozumiane jako potrzeby dzieci, którym jest trudniej, ale specjalne potrzeby dzieci, które przewyższają średnią. Bardzo ważną rzeczą, myślę, że wręcz dla rozwoju cywilizacyjnego, jest to, aby zająć się talentami. Tak samo musimy dbać o tych, którzy nie dają rady, jak i o tych, którzy są genialni. Może tym się zajmę.

Więcej o pomorskim biznesie
W programie Marka Kańskiego Pomorska Kronika Biznesu: Testament Titanica - jakie wnioski z największej morskiej tragedii wysnuła współczesna żegluga?; Warto wiedzieć więcej - rola informacji w zarządzaniu ryzykiem; Zamiast sporu ugoda - jakie korzyści może przynieść międzynarodowy arbitraż? Pomorska Kronika Biznesu w TVP Gdańsk w piątek o godz. 18:20. Powtórka programu w sobotę o 17:15.

Miejsca

Zobacz także

Opinie (14) 8 zablokowanych

  • Kurde, co ten człowiek (4)

    ma na twarzy? Mopa?

    • 25 11

    • A Ty? (2)

      Pokarz swoją twarz. A jakie masz pomysły? Chyba tylko jak komuś dokopać w internecie.

      • 6 11

      • ale kogo ma POKARAĆ?

        • 10 0

      • program do nauki ortografii by się przydał...

        pokaż piszemy przez "ż"

        • 5 0

    • haters gonna hate...

      • 3 5

  • Niezły kolo. (1)

    • 6 1

    • opinia

      • 0 0

  • Broda dodaje skrzydeł w biznesie

    Przecież wszyscy o tym wiemy.

    • 7 5

  • Niezły ma gobelin na twarzy.

    Może kontestator?

    • 13 0

  • Wielkie zaskoczenie (1)

    Ostatnio Pan ten był klientem mojej firmy niczym nie zdradzał swojego statusu ! Bardzo przemiły człowiek z pasją . Pozdrawiam

    • 17 1

    • Niezły pijar. Z pasją:-)

      Tak trzymać.

      • 10 0

  • Pozdrowienia

    Waldek, pozdrowienia od Mariusza mieszkaliśmy razem w pokoju na pierwszym roku w DS 5, były to fajne czasy.

    Pozdrawiam Mariusz NY

    • 4 2

  • irek

    spotkałem raz człowieka, naprawdę przemiła osobowość

    • 0 0

  • Pozdrowienia dla całej czwórki z 7 piętra wydziału ETI PG.

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Ludzie biznesu

Mikołaj Lipiński

Ekspert w obszarze fuzji i przejęć, funduszy PE/VC oraz zarządzania finansami firm. Doświadczenie...

Najczęściej czytane