• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Wirus zmienia biznes. Eliksir w butelce sposobem na kryzys

Robert Kiewlicz
5 stycznia 2021 (artykuł sprzed 3 lat) 
- Pomimo ciężkich chwil i różnych myśli nie można się poddać. Trzeba zakasać rękawy i znaleźć wyjście z trudnej sytuacji, zamiast zamartwiać się tym, co będzie dalej - twierdzą właściciele Eliksiru - Mateusz Trzeciak i Paweł Wątor.



- Pomimo ciężkich chwil i różnych myśli nie można się poddać. Trzeba zakasać rękawy i znaleźć wyjście z trudnej sytuacji, zamiast zamartwiać się tym, co będzie dalej - twierdzą właściciele Eliksiru - Mateusz Trzeciak i Paweł Wątor.

Lokale generujące wyłącznie straty, zamykane lub zawieszane działalności, niepewność i brak perspektyw. Pomimo ciężkich chwil nie można się jednak poddać. Trzeba zakasać rękawy i znaleźć wyjście z trudnej sytuacji, a może nawet stworzyć specjalny eliksir. W kolejnym odcinku cyklu "Wirus zmienia biznes" o swoich zmaganiach z pandemią opowiadają Mateusz Trzeciak i Paweł Wątor - właściciele lokalu Eliksir. Tydzień temu poznaliśmy historię Michała Kułaczkowskiego i Sławomira Kucharskiego z Devopsbay Group. W kolejnym odcinku Karol Koronowicz z firmy Interankiety.



Branża gastronomiczna jest jedną z tych, które bardzo silnie odczuły wpływ pandemii na kondycję prowadzonego biznesu. Do teraz duża część lokali zamyka się lub zawiesza swoją działalność z powodu koronawirusa.

- Od ponad miesiąca przed zamknięciem obserwowaliśmy spadek liczby gości, masowe odwoływanie wcześniej dokonanych rezerwacji przez gości indywidualnych oraz grupy zorganizowane zarówno polskie, jak i zagraniczne. Już w połowie lutego widzieliśmy, do czego zaistniała sytuacja prowadzi, i od ponad miesiąca restauracja generowała już tylko straty - opowiada Mateusz Trzeciak.
- Zaskoczeniem natomiast było dla nas całkowite zamknięcie z dnia na dzień. Ta decyzja dodatkowo wygenerowała straty, ponieważ większość restauratorów zatowarowała się na weekend i wszystkie te produkty zmarnowały się - dodaje Paweł Wątor.

Najgorsza jest ciągła niepewność



Pierwsze dni pandemii były pokłosiem wcześniejszego sukcesywnego wyhamowywania funkcjonowania restauracji.

- Tak naprawdę pierwsze dwa tygodnie poświęciliśmy na odnalezienie się w zaistniałej sytuacji pod kątem prawnym i organizacyjnym. Sama próba dodzwonienia się na infolinię ZUS-u, aby dowiedzieć się czegokolwiek, skutkowała znalezieniem się w kolejce oczekujących z numerem 667 - mówi Trzeciak.
Eiksir to lokal, który w czasach pandemii COVID-19 przebranżowił się i wypuścił zupełnie nowy produkt - eliksir w butelce, bazę do drinków do zamawiania do domu. 

Eiksir to lokal, który w czasach pandemii COVID-19 przebranżowił się i wypuścił zupełnie nowy produkt - eliksir w butelce, bazę do drinków do zamawiania do domu.

- Najgorsza była i nadal jest niepewność, ile to wszystko będzie trwało i  jak wobec tego braku informacji zarządzać biznesem. Wiedzieliśmy, że z takimi samymi problemami jak my zmaga się cały sektor horeca, turystyka oraz cała branża eventowa, dlatego nie byliśmy mentalnie sami, sami musieliśmy natomiast szukać rozwiązań - twierdzi Wątor.

Branża gastronomiczna pod kreską



Jak twierdzą właściciele Eliksiru, w całej pandemii najgorsza jest niepewność i brak perspektywy.

- Inaczej zarządza się w sytuacjach kryzysowych, kiedy wiemy, ile czasu będzie trwała nowa rzeczywistość - mówi Mateusz Trzeciak. - W sytuacji, w której nie wiedzieliśmy, ile potrwa lockdown, nie byliśmy w stanie rozdzielić sensownie środków, zaplanować ich wydatkowania ani też ustalić konkretnych działań z pracownikami.
- Człowiek ciężko pracuje wiele lat, rozwija swój biznes 365 dni w roku i nagle wszystko, co stworzył dotychczas, staje pod ogromnym znakiem zapytania. Byliśmy i nadal jesteśmy świadkami wielu dramatów naszych znajomych posiadających swoje biznesy w branży eventowej i gastronomicznej - podkreśla Paweł Wątor.
- Pandemia wyhamowała obie nasze firmy do zera. Od połowy marca do końca maja nie zarobiliśmy ani złotówki, a przychód wypracowany pomiędzy lockdownami nie pozwolił pokryć wygenerowanych przestojem strat - dodaje Trzeciak. - Środki otrzymane z pierwszych tarcz antykryzysowych były wystarczające, żeby przetrwać pierwszy lockdown oraz pomogły przy ponownym uruchomieniu lokalu, jednak nie przewidywały drugiego lockdownu. Jedyną korzyścią spowodowaną przez pandemię był czas, jaki zyskaliśmy, który pozwolił nam spojrzeć na nasz biznes z nieco innej perspektywy.

Restauracje w coraz gorszej sytuacji



Właściciele Eliksiru szybko uświadomili sobie, że muszą jeszcze bardziej niż dotychczas zdywersyfikować przychody.

- Pomimo dosyć szerokiego zakresu naszych działań, jak działalność eventowa w całej Polsce, obsługa gości indywidualnych, biznesowych, turystów oraz mieszkańców Trójmiasta, znaleźliśmy się w bardzo trudnej sytuacji, ponieważ pandemia spowodowała wyhamowanie każdego z tych sektorów - opowiada Trzeciak. - Na początku marca przez chwilę zastanawialiśmy się nad stworzeniem dowozów, tak jak zrobiła to część restauracji. Niestety po rozmowach ze znajomymi restauratorami z Trójmiasta, Krakowa i Warszawy odpuściliśmy tę myśl, ponieważ w porównywalnych profilowo restauracjach zyski, jakie generowały wynosy, nie były wystarczające, aby pokryć koszty ich wyprodukowania.
- Tak naprawdę końcówkę marca i cały kwiecień spędziliśmy na przygotowywaniu dokumentów pod tarcze przygotowane przez rząd, pisanie wniosków o dofinansowanie, składnie aplikacji do różnych urzędów, zawieszanie podatków. Dopiero na początku maja mieliśmy chwilę, aby pomyśleć, co dalej. Wtedy też powstała myśl: Eliksir w butelce - dodaje Wątor.

Eliksir w butelce



W Eliksirze postawiono na jeszcze większą dywersyfikację przychodu i tak powrócono do pomysłu sprzed kilku lat, który tym razem miał okazję się zmaterializować ze względu na większą ilość czasu, jaką dysponowali właściciele.

- Pomimo ciężkich chwil i różnych myśli nie można się poddać. Trzeba zakasać rękawy i znaleźć wyjście z trudnej sytuacji, zamiast zamartwiać się tym, co będzie dalej. Stwierdziliśmy, że mamy już chyba dobre fundamenty i wystarczające doświadczenie, aby wypuścić produkt ogólnopolski i poszerzyć grono naszych odbiorców - wyjaśnia Mateusz Trzeciak. - Stworzyliśmy w 100 proc. naturalny, bezalkoholowy miks, który pozwala w dosłownie pięć sekund samodzielnie przygotować koktajl jak z koktajlbaru. Na uwagę zasługuje fakt, iż jest to pierwszy tego typu produkt w Polsce wyprodukowany na taką skalę, który można również kupić w sklepach.

Pomoc przedsiębiorcom w obecnej sytuacji jest niezbędna



Czy przedsiębiorcom w trudnej sytuacji potrzebna jest pomoc państwa? Czy wystarczy im tylko nie utrudniać działalności?

- Sytuacja, z którą zmaga się w chwili obecnej niemal każdy kraj na świecie, to sytuacja bez precedensu. Patrząc na to pytanie tylko pod kątem ekonomicznym, nie zagłębiając się w aspekty epidemiologiczne, to wprowadzenie jakichkolwiek ograniczeń w przemieszczaniu się czy w korzystaniu z usług jest już znaczącym przeszkadzaniem w prowadzeniu biznesu, nie mówiąc już o całkowitym lockdownie - mówi Mateusz Trzeciak. - Jeśli weźmiemy pod uwagę skutki decyzji rządzących w tak bardzo rozwiniętych krajach jak chociażby USA czy Niemcy, gdzie szacuje się, że 30 proc. całej branży horeca nie przetrwa obecnego kryzysu, to mamy bardzo poważny problem dla gospodarki.
- Musimy pamiętać, że gospodarka to system naczyń połączonych. Biorąc pod uwagę tylko naszą restaurację, to współpracujemy z: dostawcami warzyw i owoców, dostawcami mięs i nabiału, hodowcami ryb, drukarnią, która drukuje różne materiały graficzne, z grafikiem, który je projektuje, dystrybutorami i producentami alkoholu, dostawcami cygar, dostawcami i producentami chemii, dostawcami usług internetowych, dostawcami systemów sprzedażowych itp. itd... można tak wymieniać bez końca - dodaje Paweł Wątor. - We wszystkich tych firmach pracują ludzie, którzy konsumują i płacą podatki, co w jednym momencie zostało zatrzymane. Pomoc przedsiębiorcom w obecnej sytuacji jest niezbędna np. w postaci obniżenia podatku VAT, jak ma to miejsce w innych krajach.

Szanse zależą w dużej mierze od nas samych



- Szanse polskich firm na walkę z recesją zależą w dużej mierze od nas samych. Wspierając lokalne firmy, kupując polskie i lokalne produkty, mamy bardzo duży wpływ na to, jak szybko polska gospodarka i polscy przedsiębiorcy staną na nogi. Motywujące do działania jest wspieranie nowych inicjatyw, których podejmują się rodzime firmy - mówi Mateusz Trzeciak.
- Kupując vouchery, dania na wynos czy takie produkty jak Eliksir w butelce zwiększamy prawdopodobieństwo, że nasz ulubiony lokal poradzi sobie w tych trudnych czasach i nabierze wiatru w żagle do dalszego działania w nowej rzeczywistości - podkreśla Paweł Wątor.

Miejsca

Opinie (52) 10 zablokowanych

  • Potrzebujecie może degustatorów?

    Podejmujemy wyzwanie

    • 6 2

  • W Eliksirze jadłam najlepsze Ravioli w życiu (lepsze niż we Włoszech) (1)

    Koleżanka zaprosiła ( 2018), fajne było spotkanie dawnej ,,paczki" ze szkoły średniej.

    • 7 13

    • Po co minusujecie, wieczni malkontenci, skoro to ja jadłam i takie było moje wrażenie,

      minusy i tak nie mają głosu ani sensu.

      • 1 2

  • (2)

    Przykro się czyta komentarze na trójmiasto.pl, ile jadu w ludziach... Wspierajcie lokalnych przedsiębiorców, szczególnie teraz... Przecież oni dają pracę innym, dzięki takim firmom ta gospodarka jakoś się jeszcze kręci... Przestańcie w końcu wszystkich i za wszystko hejtowac... Dla mnie osobiście najgorsze jest to, że piszą to ludzie mieszkający w Trójmieście, takie piękne miejsce a tyle nienawiści :(
    W eliksirze byłam dwa razy, poznałam Pana po lewej, zrobił na mnie wrażenie, z ogromną wiedzą i miłością do tego co robi opowiada o potrawach. Eliksirów w butelce jeszcze nie próbowałam, bo nie slyszalam o nich ale na pewno przetestuję :) życzę powodzenia!

    • 18 8

    • Komentujący na trojmiasto.pl to odmienny stan umysł. Zazwyczaj w klimacie polsko-cebulowo-zawistno-populistyczny-troll

      • 6 1

    • prawdopodobnie dlatego, że branża gastronomiczna która teraz prosi o pomoc, w latach poprzednich nie słynęła ze wspierania swoich pracowników normalnymi wypłatami czy ludzkimi umowami. Branża gastro to nie tylko konsumenci, ale właśnie rzesze ludzi którzy mieli "przyjemność" pracować w niej. Nie mówię o tych panach ale pewnym ogóle tej branży, nie specjalnie znanej z terminowości w płaceniu pensji i faktur, pomimo że gotówa przewala się po zapleczu grubym strumieniem. Warto znać dwie strony monety aby wydawać osądy. Bezpardonowy hejt jest zły, lukrowanie rzeczywistości również,

      • 4 0

  • Czemu ludzie czują, że mogą się wypowiadać w kazdym temacie nawet jak się nie znają? (2)

    Byłem w eliksirze wiele razy i tak jest troche drogo, tak porcje nie są wielkie jak w jakiejs swojskiej chacie na wsi ale to nie jest tego typu restauracja. Wszystko jest bardziej wykwintne, eleganckie , to nie jest miejsce gdzie sie nażresz za 20 zl. Ale super restauracja(raczej na fine dining), żeby pojsc na romantyczną kolację, rocznice, randkę itp wypić pyszne drinki (jak ktos lubi coś wiecej niz wodka z sokiem, albo whisky z cola), gdzie obsluga może Ci rzeczywiście cos opowiedziec o tych daniach i doradzic. Eliksir w butelce też super pomysl. Nie znam nikogo kto tam byl a by mu sie nie podobalo. Jasne, ja tam nie chodzę codziennie ale od czasu do czasu, gdy mam trochę kasy i ochote na coś bardziej szczególnego. Wiekszosc ludzi tu komentujacych nigdy w tej knajpie nie była , drinków nie piła a wypowiadają się negatywnie jakby byli jakimiś znawcami. Po co to robic, nie maja życia czy co, byle tylko kogos skrytykować. Trzymam kciuki za eliksir , mam nadzieje ,że niedlugo tam wrócę i poziom dalej będzie taki sam.

    • 12 11

    • (1)

      Co za bzdury. Mieszkam w Niemczech i przed pandemią jadałem w restauracjach w centrum Monachium. Ceny zupełnie normalne, jedzenie przepyszne, obsługa taka że w Polsce ludzie mają dużo do nauczenia się... To chyba jakieś kompleksy, że w Polsce w takich miejscach jedzenie nakłada się pipetą, kasuje się za dwa dania 100zl i twierdzą sobie, że to ma być exclusive itd.

      • 1 0

      • Kompleksy mały człowieku to Ty masz. W Niemczech to w większości masz takie g... w restauracjach że brak słów. O obsłudze nie wspomnę - każdy kto ma do czynienia z Niemcami a ja mam sporo to wie jakie to są nieroby. Zawsze mnie ściska jak muszę tam jechać i jadać a nie wybieram tanich knajp więc przestań p... kocopoły o jakimś tanim, dobrym jedzeniu w de. Najgorszy sort człowieka - wyjedzie do Niemiec, siedzi na polskich portalach bo języka pewnie nie zna niemieckiego i krytykuje jak to w PL ch...

        • 0 1

  • jedynym sposobem na kryzys jest eliksir młodości (ten bajkowy)

    • 3 1

  • Co (1)

    Wam przeszkadza, że właściciele ratują się jak mogą..

    • 12 3

    • Zazdroszczą

      .

      • 0 0

  • Proponuję mniej jadu i bezmyślnych komentarzy a więcej wsparcia, a przynajmniej zrozumienia dla każdego kto próbuje uratować swoją firmę w tym naprawdę nieciekawym czasie.
    Powodzenia Panowie!

    • 13 7

  • Po prostu oni sa oderwani od rzeczywistosci. (1)

    w dodatku to kłamstwo, ze jest to jedyny na taka skale do kupienia w sklepie.

    Na sylwestra kupilem w bardzo popularnym sklepie rowniez baze do drinków.

    • 6 4

    • Goście mysla, że odkryli ameryke. Tymczasem wystarczy nie patrzec na promocje w marketach tylko

      i takie bazy gotowe do drinków sa do 10 zl .. Ile oni biorą za butelkę?

      • 1 1

  • Ehhh

    byznesy... Co by tu zrobić, żeby się nie narobić a zarobić...
    Drink w butelce dla leniwych i ograniczonych umysłowo za grubą kasę...
    No ale cóż - jest popyt to jest i podaż.

    • 9 7

  • To jest na pewno dobry kierunek (4)

    Branża gastro dzieliła się z grubsza na dwa nurty (jakoś tam się przeplatające).

    Jeden to produkcja kalorii - w to wchodzą te miejsca gdzie się po prostu szło zjeść codzienny lunch, jakieś pizze, dania obiadowe itp. itd.
    Ten segment wręcz notuje zyski bo ludzie zamawiają do domów, czym odetkali stoliki będące często wąskim gardłem, powodującym że klient odchodził bo nie było gdzie usiąść.
    Oni produkują dużą ilość, łatwego w transporcie jedzenia i dziś zarabiają zazwyczaj więcej niż przed pandemią, z powodu dużego zainteresowania często mogą sobie pozwolić nawet na podniesienie cen.

    Drugi segment to ta wyższa klasa restauracji - tam gdzie szło się nie tylko po kalorie, ale również posiedzieć w ładnym miejscu, zjeść coś specjalnego. Często z jakiejś okazji, bądź przy okazji wyjazdu, spotkania towarzyskiego czy biznesowego. Tam istotna była lokalizacja, wystrój, wykwintna kuchnia, sposób podania, obsługa.
    Ci bardzo tracą.
    Nawet najlepsze jedzenie wpakowane w karton, styropian czy nawet do słoików wiele traci.
    Gdy kucharz układa rzeczy na talerz tam istotna jest i estetyka podania i różna temperatura produktów, w przypadku niektórych te muszą trafiać na talerz w odpowiedniej chwili po zdjęciu z ognia.
    Z dowozem nie ma już na to wszystko szans.
    Po drugie nie będzie podane, nie będzie obsługi, klimatu itd.
    Do tego też nie ma tej okazji - nie ma spotkań towarzystkich na mieście które miło było zakończyć posiłkiem w dobrej restauracji.
    A z kolei wydać 150zł od osoby na obiad we własnym domu, przy jedzeniu które przyjeżdża w pojemnikach to już nie zadziała, choćby nie wiadomo jak wspaniały szef kuchni posiłek przygotował.

    Dlatego ważne dla takich miejsc to zmiana podejścia i zmiana menu.
    A niestety obserwuję że wiele restauracji nie zmieniło menu, a potrawy który były świetne u nich na sali, z dowozem dobre już nie są - choćby ze względu na transport.
    Tu powinny być zmiany w menu, bądź chociaż rekomendację które pozycje są polecane na wynos czy na dowóz.

    • 10 1

    • Nie zgadzam się, zamówiliśmy dla nas i dla gości obiad z miejsca w Gdańsku przy Obrońców Wybrzeża 17/4 (1)

      Obrus na stole, świece, wino, jedzenie z rodziną - był klimat.

      • 0 2

      • A gdzie to? Ja tam mieszkam i chyba nie o Ramen Ci chodzi

        • 0 0

    • prawda (1)

      dokładnie tak. Jedyny problem jest taki, że fine dining stał się nijajo bańką, gdzie o jakości zaczęła determinować cena i wystrój. Nie to, że podawali coś niesmacznego, ale stosunek ceny do jakości stawiał te restuaracje cenowo bliżej nowego Jorku, ale jakościowo bliżej Radomia. Ja się rzadko nacinałem, ale się zdarzało, że za ładnymi hipsterskimi żarówkami, pastelami i wytatuowaną odpowiednią obsługą krył się średni banał. Fine Dining będzie zależał od kondycji klasy średniej, a ta może się mieć nienajlepiej w przyszłości. Czas pokaże, tak samo lokale zarządzane z głową ale i sercem przetrwają. Konstrukty tylko i wyłącznie biznesowe niekoniecznie.

      • 1 0

      • Jak się żydzi na jedzeniu to masz jakość z Radomia. Jeżeli chodzi o poziom gastronomii to w 3mieście jest na bardzo przyzwoitym poziomie (jasne - to nie Londyn) ale to trzeba pójść i zapłacić te 100 (bez alkoholu)-150 zł (z lampką wina) za kolację a nie myśleć że pójdę do restauracji i zamówię drugie danie bo w domu przecież było jedno danie i człowiek się nawp.. a tutaj szok że zamawia za 50 zl drugie danie i nie nażarł się więc hejtuje bo wieśniak nie wie że w restauracji jest coś takiego jak przystawka, pierwsze, drugie danie i ewentualnie deser o czekadełku na dzień dobry nie wspominając. Co za patologia umysłowa w tych komentarzach to aż oczy bolą.

        • 2 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Ludzie biznesu

Grzegorz Bierecki

Grzegorz Bierecki urodzony 28 października 1963 roku. Od 1990 prezes Fundacji na Rzecz Polskich...

Najczęściej czytane