• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Wypowiedzenie za krytykę? Goniec z UCK o warunkach pracy

Ewa Palińska
22 maja 2019 (artykuł sprzed 5 lat) 
Cyprian Kraszewski pracę na stanowisku gońca w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym rozpoczął 6 lutego br. Cyprian Kraszewski pracę na stanowisku gońca w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym rozpoczął 6 lutego br.

Niejasne warunki zatrudnienia, brak obiecanej umowy o pracę na etacie i przeszkolenia, które umożliwiłoby rzetelne wykonywanie obowiązków - to główne zarzuty, jakie kieruje w stronę firmy DGP Dozorbud Cyprian Kraszewski, oddelegowany do pracy gońca w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym. Swoje zarzuty opublikował na jednym z portali internetowych, a dwa tygodnie później został zwolniony z obowiązku świadczenia pracy.



Którą z form zatrudnienia uważasz za najbardziej korzystną?

Cyprian Kraszewski pracę na stanowisku gońca w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym rozpoczął 6 lutego br. Otrzymał umowę zlecenie na rok, z trzydniowym okresem wypowiedzenia. Zaoferowana stawka wynosiła 14,70 zł/godz. brutto. Zatrudniony został przez firmę zewnętrzną DGP Dozorbud, która działa na terenie całej Polski i zajmuje się obsługą różnych obiektów. Firma ta obsługuje UCK od około pięciu lat, przejmując m.in. pracowników wcześniej zatrudnianych przez szpital na umowę o pracę.

- Do obowiązków gońca w szpitalu należy m.in. transfer dokumentów, próbek do laboratorium, leków, przewożenie pacjentów na wózkach czy łóżkach - wyjaśnia Cyprian Kraszewski. - Każdego dnia goniec pokonuje kilkanaście kilometrów, a pracuje bez etatu, nie będąc nawet formalnie pracownikiem szpitala, bo zatrudnia go firma zewnętrzna.

Matka i córka uratowały życie przypadkowemu mężczyźnie


Goniec rezerwowy do zadań specjalnych



Początkowo pan Cyprian został oddelegowany do pracy w dyspozytorni.

- Pierwsze dni upłynęły mi bardzo przyjemnie, bo oprócz mnie - gońca, na dyspozytorni siedziała też osoba odpowiedzialna za odbieranie telefonów i organizację pracy. Problem pojawiał się wówczas, kiedy w dyspozytorni zostawałem sam, bo oprócz własnych obowiązków musiałem też pełnić funkcję dyspozytora - opowiada pan Cyprian. - Nie wszystkie oddziały mają swoich gońców, czasem gońcy przypisani do konkretnych oddziałów są zajęci, a trzeba coś pilnie wykonać. Wtedy właśnie dzwoni się do dyspozytora, który przyjmuje zlecenia i przekazuje je odpowiednim osobom.
Funkcję właśnie takiego "awaryjnego gońca" zaczął pełnić Cyprian Kraszewski po oddelegowaniu z dyspozytorni.

- Kierowano mnie na różne oddziały, na których akurat nie było gońców - mówi nasz czytelnik. - Żyłem w ciągłej niepewności, bo nie wiedziałem, co przyniesie kolejny dzień, na jakim oddziale będę pracował, a ma to przecież ogromne znaczenie. Żeby rzetelnie wykonywać obowiązki, trzeba znać specyfikę oddziału, na którym się pracuje, a każdy przecież rządzi się swoimi prawami.

Uniwersyteckie Centrum Kliniczne to największy szpital na Pomorzu. Zobacz, jak prezentuje się z lotu ptaka.

Niepewność zatrudnienia



Pracą gońców kierowały brygadzistki, również zatrudnione przez firmę DGP. Jak zostało wspomniane, pan Cyprian, jako goniec rezerwowy, posyłany był tam, gdzie akurat potrzebowano wsparcia dodatkowej osoby. Kiedy takiego zapotrzebowania nie było, pracownik był odsyłany do domu.

- Zdarzało się, że przychodziłem do pracy tylko po to, by zaraz wrócić do domu, bo brygadzistki uznały, że mają wystarczającą liczbę gońców - relacjonuje Kraszewski. - Jako że moje wynagrodzenie zależało od liczby przepracowanych godzin, każdy dzień bez pracy oznaczał brak pieniędzy. Trzymano mnie też w niepewności w kwestii obiecanej umowy o pracę na etat. Miałem ją dostać 17 marca, ale zamiast tego ponownie zostałem oddelegowany do pracy w dyspozytorni. Miała to być gwarancja, że w końcu zostanie podpisana ze mną umowa, a zwłoka wynika z tego, że kadry muszą ją przygotować. Fakt jest jednak taki, że od 18 marca w zasadzie pracowałem na czarno. I nie byłem jedyny.
Firma DGP grała na zwłokę. Cypriana Kraszewskiego odsyłano od brygadzistek do kadr i z powrotem. Tłumaczono, że nie wiedzą, do którego działu go przypisać. Później pojawiły się wątpliwości, czy będzie to umowa o pracę czy kolejna umowa zlecenie. W tym czasie Kraszewski normalnie przychodził do pracy, choć niejednokrotnie - jeśli nie było zapotrzebowania na jego usługi - odsyłano go do domu. Bez wynagrodzenia.

Chcesz umowę? Zainwestuj w szkolenie



Podczas negocjacji pracodawca postawił warunek, że umowę o pracę z bohaterem artykułu podpisze, jeśli ten - za własne pieniądze - zrobi kurs na sanitariusza. Takie przeszkolenie kosztuje 640 zł, a opłata miała być potrącona z pensji w ratach rozłożonych na 10 miesięcy.

- Jest to niezgodne z prawem pracy, ale mimo to, po krótkim przemyśleniu sprawy, zgodziłem się. W kolejnych dniach dano wszystkim gońcom do zrozumienia, że kurs jest warunkiem niezbędnym, by zostać zatrudnionym na umowę o pracę. Zaproponowano warianty: 1 - za darmo, ale umowa lojalnościowa na cztery lata (potem firma "zeszła" do dwóch), 2 - 640 zł od razu, 3 - 640 zł rozłożone na 10 miesięcy. Taka oferta bardzo gońców nie pocieszyła. Do tego kurs miał odbyć się w kwietniu. Nie odbył się. Nie mamy do dziś o nim jakichkolwiek nowych informacji.
Składając następnie wniosek o zatrudnienie, pan Cyprian poprosił o skierowanie na badania sanitarno-epidemiologiczne, co jest niezbędne w przypadku umowy o pracę. Powiedziano mu wówczas, że nie ma takiej potrzeby, bo zawarta z nim zostanie umowa zlecenie.

- Zapewne dlatego, że te badania wiązałyby się z kosztami dla firmy DGP - mówi Kraszewski. - Brak badań, co oczywiste, naraża zdrowie pacjentów i pracowników szpitala. W kadrach DGP w dodatku dowiedziałem się, że skierowanie mógłbym dostać... po zaliczonym kursie na sanitariusza. Tym samym, o którym ciągle nic nie wiadomo. Podtrzymywana była wciąż aura wiecznej niepewności. I nagle, na początku kwietnia, telefon! Mam podpisać umowę. Przyszedłem do pokoju brygadzistek, gdzie wręczono mi umowę zlecenie. Podpisałem, zgrzytając zębami, przede wszystkim dlatego, by zapłacono mi za wypracowane godziny.

Zobacz wnętrza Centrum Medycyny Nieinwazyjnej, będącego częścią UCK

Wynagrodzenie nieadekwatne do przepracowanych godzin



Kiedy 11 kwietnia Cyprian Kraszewski sprawdził stan konta okazało się, że za marzec dostał niecałe 1400 zł, choć przepracował ponad 160 godzin.

- Po długich wyjaśnieniach brygadzistki wyliczyły mi 137 godzin - opowiada. - Przy okazji wyszło na jaw, że na jednym z oddziałów pracowałem po 12 godzin dziennie, choć miałem wychodzić po 11. Brygadzistka, która już zwolniła się z tej pracy, źle mnie poinformowała. Co z pozostałymi 24 godzinami? Nikt mi ich nie wpisał do grafiku. Wytężyłem pamięć, przypomniałem sobie, kiedy pracowałem na jakim oddziale. Moje prywatne notatki uznano jednak za niemiarodajne. Brygadzistka odpowiedzialna za tamten oddział zmieniła już pracę. Oddziałowe nie prowadzą żadnej dokumentacji pracy gońców, skoro ci są pracownikami firmy zewnętrznej. Jako że ta również nie prowadzi żadnego rejestru, jedynym potwierdzeniem mogłyby być pokwitowania z apteki lub magazynu medycznego.
Ostatecznie wniosek pana Cypriana o wypłatę zaległego wynagrodzenia uznano, jednak pieniądze otrzyma z miesięcznym opóźnieniem.

- W dodatku pieniądze za te 24 godziny będzie "sprawiedliwie" potrącić gońcowi, który na danym oddziale pracuje na stałe, gdyż, jak uznał pracodawca, ten "nie śmiał się przyznać do tego, że miał trzy dni wolnego zawczasu". Kasa ma się zgadzać, firma nie może wydać na pracowników za dużo - mówi Kraszewski. - Za to "przypadkowe błędy" i "niechlujna księgowość" po stronie DGP zdarzają się dość często. Są też przypadki gorsze, jak znana mi historia kierowcy z orzeczeniem o niepełnosprawności, na którym wymuszano nadgodziny, a następne "źle podliczano" realny czas pracy przy wypłacie. Bardzo często kierownictwo firmy korzysta zresztą z niewiedzy niepełnosprawnych odnośnie przysługujących im uprawnień, czyli m.in. z prawa do siedmiogodzinnego dnia pracy/35h tygodnia pracy. Jest to po prostu okradanie tych osób z pięciu godzin pracy w tygodniu, choć już się na nich zyskało - dzięki refundacji PFRON to faktycznie darmowa siła robocza.

"Trupy omyłkowo nazywane pojazdami"



Zdaniem pana Cypriana wiele do życzenia pozostawia również stan pojazdów służących do transportu materiałów na terenie Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, którymi dysponuje firma DGP.

- Pracownicy mówią o nich "trupy omyłkowo nazwane pojazdami" - mówi Cyprian Kraszewski. - Są one faktycznie zagrożeniem dla osób poruszających się nimi, innych uczestników ruchu, pacjentów i personelu. Praktycznie każdy ma problem z hamulcami: w jednym nie działa ręczny, w innym hamulce są w kiepskim stanie, w trzecim są prawie niesprawne. Tym trzecim musiał jechać jeden z kierowców, chociaż zgłaszał problem brygadzistce i kierownikowi. Polecono mu jechać mimo wszystko, bo innych pojazdów nie było. Poruszał się więc z prędkością maksymalnie 30km/h, żeby nie spowodować wypadku. Dostał reprymendę za to, że... wolno realizuje zlecenia.

Liczył na poprawę warunków - otrzymał wypowiedzenie



O swoich zarzutach wobec firmy DGP Cyprian Kraszewski napisał w dwóch listach, opublikowanych przez portale internetowe. Działał w szczytnym celu - chciał otworzyć oczy społeczeństwa, a także władz Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, który jest organem nadzorującym Uniwersyteckie Centrum Kliniczne, na trudne warunki pracy szpitalnych gońców.

- Nie kierowała mną frustracja czy chęć zemsty, a chęć zwrócenia uwagi na ważny problem, który dla dobra nie tylko pracowników firmy DGP, ale przede wszystkim pacjentów, należy rozwiązać - zapewnia Kraszewski. - Uważam, że wielkim błędem GUMedu jest powierzenie tak ważnej sfery firmie outsourcingowej, bo nie ma wówczas wpływu na zakres i jakość świadczonych usług. A wszystko odbija się na pacjentach. W tej chwili odpowiedzialność za niedociągnięcia się rozmywa. Mam nadzieję, że moje listy coś zmienią, bo tylko wówczas nagłośnienie tej sprawy ma sens.
Do zarzutów stawianych przez Cypriana Kraszewskiego odniósł się Arkadiusz Lendzion, zastępca dyrektora naczelnego ds. administracyjno-technicznych UCK:

Decyzję o outsourcingu usług w zakresie utrzymania czystości na terenie UCK, usług pomocniczych przy pacjencie oraz transportu wewnątrzszpitalnego podjęliśmy wiele lat temu, podobnie jak w przypadku usług ochrony i żywienia. Obowiązki firmom zewnętrznym zostały powierzone na podstawie umów zawartych w trybie przetargów nieograniczonych, w ramach których firma zobowiązuje się do profesjonalnego wykonywania usług. GUMed jako uczelnia nie jest stroną w sprawie i nie nadzoruje działalności szpitala w tym zakresie. Warunki finansowe pracy gońców ustalane są bezpośrednio z firmą DGP Dozorbud i szpital w tym względzie nie ma wpływu na ich wysokość.

Transport materiałów odbywa się na potrzeby i na terenie UCK, a nie, jak pisze Pan Cyprian, na terenie GUMedu. Wszystkie auta firmy mają aktualne przeglądy techniczne, a usterki, które zdarzają się w każdym aucie, również prywatnym, nie mogą być rzetelną informacją o katastrofalnym stanie samochodów.

Pan Kraszewski zatrudnił się w okresie przejściowym pomiędzy jednym kontraktem a drugim, zawieranym przez firmę DGP i UCK, w którym warunki i wymagania szpitala znacznie się zmieniły. Aktualnie większość pracowników firmy DGP jest zatrudniona na podstawie umowy o pracę. Sytuacja wymagała od wykonawcy czasu i stanowiła dość skomplikowany proces, zwłaszcza kadrowy.

O komentarz prosiliśmy również firmę DGP Dozorbud, ale do chwili publikacji artykułu nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Jeśli taką odpowiedź otrzymamy, niezwłocznie ją opublikujemy.

Miejsca

Opinie (97) ponad 20 zablokowanych

  • Tak to jest jak sie zatrudnia podwykonawcow. (5)

    Januszostwo i cwanictowo plus smieszna kasa dla pracownika. Mysla ze na jego miejsce jest 5 ciu bezrobotnych albo ukraincow haha wiec zaczyna sie cewnikowanie

    • 115 5

    • (2)

      Się zgodziłeś na taką pracę to tak pracuj. A nie pasuje to zmieniasz na inną. Jest w czym wybierać.

      Nie dajmy się dymać!!!

      • 6 12

      • (1)

        Czy taka instytucja jak UCK moze sobie pozwolić na taki sytuacje? Zasłanianie sie firmą zewnętrzną może źle o nich świadczyć...

        • 19 2

        • lekarze u władzy

          czego się po nich spodziewasz? przecież jak skończyli ciężkie studia medyczne to im wystarczy żeby być orłem i menedżerem w jednym. Niestety można mieć prof hab i wiele innych literek przed nazwiskiem ale nie oznacza to że odrazu będzie się taka osoba nadawała do zarządzania. W USA czy u naszych zachodnich sąsiadów doskonale to rozumieją ale u nas dalej się sądzi że kierownik to nic nie robi i tylko rozkazy wydaje.

          • 3 1

    • Patologia w UCK (1)

      Niestety ale każdy kto miał nieprzyjemność korzytać z UCK wie jak wielki bajzel tam panuje. Nie ma tam w ogóle żadnej rozsądnej kadry kierowniczej bo lekarze dorwali się do władzy którzy na temat zarządzania nie mają bladego pojęcia.

      • 5 1

      • 2 tygodnie temu urodził się nam syn i bardzo dziękujemy oddzialowi położnictwa. To ludzie stanowią o miejscu a obsługa oddziału była fantastyczna. Pzdr dla UCK 4 piętro nieinwwzyjnego

        • 0 0

  • jakbym tak ze wszystkiego robił problem (5)

    to bym w życiu grosza nie zarobił. Jeśli nie ma się żadnego konkretnego wykształcenia ani doświadczenia to bierze się, jak tu, byle co aby tylko od czegoś zacząć. I nie jest to odpowiedni moment, aby zacząć gwiazdorzyć. Wiadomo, że przy najniższych zawodach w hierarchii i groszowych zyskach przez nie generowanych mogą zdarzyć się januszowania. To odchodzisz i idziesz gdzie indziej. Możesz też założyć coś swojego i użerać się z pracownikami obsmarowującymi cię na portalach

    • 31 141

    • Dobrze zrobił, że to nagłośnił. Czas wyzysku mija i całe szczęście!

      • 49 3

    • Skoro nie masz za grosz godności i jeszcze ze swojej folwarcznej mentalności robisz cnotę, to twój problem.

      Nie oczekuj, że wszyscy przyjmą twoją postawę wiecznego niewolnika!

      • 22 5

    • rudemu zawsze ciezko, w dodatk musi, w naturze ma donosic ;)

      • 6 16

    • Twój komentarz nie ma sensu ale chyba próbujesz innym wyjaśnić że nie ma nic złego w wykorzystywaniu człowieka jeżeli możesz sobie na to pozwolić.

      • 12 0

    • Kali posłuszny

      No i jesteś białym murzynem na etacie, który łyka wszystko w strachu przed utratą pracy. To nic złego, ale robienie wyrzutów komuś kto nie chce tak żyć to śmiech na sali. Człowieku obudź się, bo do końca życia będziesz niewolnikiem.

      P.S Mam swoją firmę, dbam o pracowników bo bez nich nie zrobiłbym niczego. Z nikim się nie użeram, ciężko pracuję i tego samego wymagam od innych. Nikt mnie nie obsmarowuje na portalach, setki razy mogłem liczyć na pomoc ludzi z którymi wspólnie budujemy naszą firmę.

      • 7 0

  • Jacy jesteśmy ? (1)

    Po prostu XIX -stowieczny kapitalizm.

    • 77 7

    • niestety tak w uck jesteśmy traktowani jak niewolnicy

      • 0 0

  • Niestety

    Niestety takie numery w każdej większej firmie są gdy biorą podwykonawców. Ja jeśli nie ma umowy o pracę od 1 dnia nie podejmuje takiej pracy

    • 78 1

  • rynek pracownika

    lepiej już było

    • 35 2

  • Panie Cyprianie (1)

    Za takie pieniądze nie warto tracić nerwów, szczególnie, że praca nie wygląda na jakąś rozwojową.

    • 98 2

    • sory ja w Gdansku chyba bym wolal zamieszkac w schronisku dla bezdomnych i zbierac butelki na swoje kieszonkowe niz pracowac za 1600zl nie majac mieszkania. koszt wynajecia pokoju, najtanszego jedzenia, dojazdow i ubrania sie w czyste ciuchy jest wyzszy w tym miescie niz 1600 -_-

      • 11 1

  • Tak się kończy ousourcing. (2)

    Powinno być to zakazane.

    • 80 6

    • Nadzór nad wyoutsourcowanymi czynnościami (1)

      Każda umowa outsourcingowa daje prawo do nadzoru, kontroli, więc pan dyrektor woli zwalić winę na firmę wykonującą. A może zrobić im audyt i przyjrzeć się bardziej, nałożyć karę gdzie trzeba lub egzekwować to na czym umowa polega? Ale to za trudne....

      • 21 0

      • A może Pan Dyrektor ma dodatkowe poza - umowne apanaże właśnie za to, że

        owych czynności sprawdzających nie wykonuje? Ja nikogo nie oskarżam, ja tylko pytam.

        • 17 1

  • A ja (2)

    Gratuluję odwagi, nie wszyscy napiszą, boją się...

    • 122 5

    • Że rudy donosi na reke co go karmi to nazywasz odwaga?

      • 2 17

    • Gieram

      W 100%z tym się zgadzam .Brawo za odwagę,przemoc jest codziennością i takie tylko są zasady.Prawda zarzadko wynurzy się spod kręgu pewnych grup.

      • 0 0

  • Standard

    Zainteresujcie się firmami ochroniarskimi, jaki tam jest wyzysk i szkalowanie... a szczególnie w gdyńskim porcie, gdzie swoje wątpliwe usługi świadczy firma "Kowalczyk"... tam dopiero są przekręty, ale jak pracownik zwróci uwagę, lub chce podniesienia standardów to jest nie wygodny i won... w biurze 4 osoby nic nie robiące i ciągle na dziwnych urlopach po 300 dni w roku a kasa leci...

    • 64 1

  • Brawo dla chłopaka, że ujawnia bezprawie (2)

    Gdyby tak wszyscy reagowali, to takie sytuacje nie miałyby miejsca
    Wysokie kary finansowe za takie dziadostwo i bezprawie być powinny

    • 78 4

    • Popieram

      Jak nie Impel to inna firma wykorzystująca osoby najlepiej niepełnosprawne, bo kasa z peron leci, osobiście przepracowałam w takich firmach ok 15 lat, zostałam kaleką, 2 operacja kręgosłupa, gdzie nadzór między pefron, chorą osobą często nawet na 1 gr inwalidzkiej.i wykorzystywaniu tych ludzi, bez nóg, rąk. A dopłaty do firm lecą. Napewno współpraca, Ludzi niepełnosprawnych, najlepiej wykorzystać, mimo to że pracują za 4, tylko warto czasem pomyśleć, że nawet siedząc za biurkiem można dostać udaru, tego życzę prezesów takich firm. Aby karma do nich wróciła.

      • 3 1

    • Nic się nie zmieniło

      Byłam.kierownikiem.przez rok. Niestety nie godziłam się na to co wyprawia ta firma. Zwolniono mnie w trybie natychmiastowym. Najgorszy pracodawcą.

      • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Ludzie biznesu

Adam Kabat

Dyrektor operacyjny SESCOM (nadzoruje realizację kontraktów). Magister Inżynier Elektrotechniki...

Najczęściej czytane