Kończymy szkołę inwestowania, podczas której mogliście lokować prawdziwe pieniądze w pomorskie spółki, nic przy tym nie ryzykując. Z poczuciem udanej misji - nie wydaliście ani złotówki, a mogliście obserwować jak wykorzystać okazje i jakich błędów na rynku finansowym nie popełniać.
Tak jak zapowiadaliśmy, zamykamy Trójmiejski Portfel Inwestycyjny. Pokazaliśmy już wszystkie możliwe strategie i kto chciał, poznał podstawy inwestowania i zasady panujące na Giełdzie Papierów Wartościowych. Kto nie chciał, ten nadal będzie powtarzał, że giełda to "szulernia", "pralnia pieniędzy" i w ogóle miejsce, gdzie bogaci stają się jeszcze bogatsi, a biedni tracą wszystko.
Bezsprzecznie faktem jest, że zarabianie na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych - zwłaszcza w dzisiejszych czasach - nie jest łatwe. To już nie te czasy, kiedy podczas hossy rosły ceny praktycznie wszystkich spółek i cała strategia opierała się na wybraniu tych, które zdrożeją najbardziej. Obecnie sztuką jest nie stracić kapitału i taka sytuacja trwa od wielu miesięcy.
Jednak i na takim rynku można zarobić, co udowodnili nasi czytelnicy. Kilkakrotnie w czasie tygodnia zarabialiśmy po kilka procent, ale sztuką jest odpowiedni moment wycofania się z inwestycji, a nie zawsze większość czytelników była zgodna w tym temacie. Co więcej, w większości ankiet czytelnicy dzielili się praktycznie po połowie. To doskonale pokazuje jak różne decyzje można podjąć na podstawie tych samych danych.
Jak graliśmy, jak inwestowaliśmy
W czasie prowadzenia Trójmiejskiego Portfela Inwestycyjnego pokazaliśmy strategię średnioterminową, która okazała się najbardziej skuteczna. Dwukrotnie przekazaliśmy po ok. 1,5 tys. zł na cele charytatywne i zdecydowaliśmy, że skoro już wiemy na czym polegają inwestycje bezpieczne, skupiające się na starannym doborze spółek na kilka lub kilkanaście tygodni, pokażemy jak pieniądze najłatwiej stracić.
Oczywiście nie zakładaliśmy, że szybko zmniejszymy poziom posiadanego kapitału. Jak wszyscy inwestorzy, liczący na duże i szybkie zyski, liczyliśmy na to, że okażemy się wystarczająco sprytni, by na szybkich, często jednodniowych lub kilkugodzinnych transakcjach, dobrze zarobić. Niestety, okazało się, że skończyliśmy jak zdecydowana większość nam podobnych. Według szacunków GPW tylko kilka procent day-traderów zarabia na dłuższą metę. Zdecydowana większość traci cały, albo prawie cały kapitał. I my się w tej grupie znaleźliśmy.
Czytelnicy mieli najtrudniej
Potem pałeczkę przejęli czytelnicy. I trzeba przyznać, że w najtrudniejszym momencie. Biorąc pod uwagę ten fakt, radziliście sobie całkiem nieźle. Najważniejsza była bowiem nauka. Przypomnijmy: graliśmy prawdziwymi pieniędzmi, ale nie wy płaciliście za swoje błędy. Korepetycje sfinansowane przez Trojmiasto.pl wbrew pozorom nie były drogie - kosztowały średnio 200 zł miesięcznie. No i oczywiście, jak każdy giełdowy inwestor, możemy żyć w przekonaniu, że nie ma takiej straty, której nie da się odrobić...