• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Kucharski: Nie ma klimatu dla Krzemowej Doliny

Robert Kiewlicz
31 października 2010 (artykuł sprzed 13 lat) 
Jak twierdzi prezes Waldemar Kucharski, produkty YDP mają zmieniać współczesne szkolnictwo. Tworzyć edukację do której dzieci same się garną. Jak twierdzi prezes Waldemar Kucharski, produkty YDP mają zmieniać współczesne szkolnictwo. Tworzyć edukację do której dzieci same się garną.

O tym dlaczego Trójmiasto ma niewielkie szanse na stanie się Doliną Krzemową, a także o podbijaniu rynku i trudnych początkach firmy rozmawiamy z Waldemarem Kucharskim, prezesem zarządu Young Digital Planet. YDP była jedną z firm nominowanych do nagrody Skrzydła Trójmiasta 2010 w kategorii Marka Trójmiasta.



Pomorze w ogóle, a Trójmiasto w szczególności, postrzegane jest jako atrakcyjny teren dla firm sektora IT. Pańska firma także korzysta z umiejętności absolwentów PG. Czy ich liczba i wiedza rzeczywiście pozwalają się rozwijać firmom z pańskiej branży?

Waldemar Kucharski: Mam taką nadzieję. Dobrym przykładem mogą być firmy powstające w parkach naukowo - technologicznych. Ta nasza Krzemowa Dolinka mogłaby się szybko zapełniać. Jednak do tego jest potrzebny przyjazny klimat, a z tym jest kłopot. Z danych podawanych przez media wynika, że 50 proc. naszego społeczeństwa uważa, że przedsiębiorcy nie bogacą się uczciwie. 80 proc. ludzi chce, aby byli oni bardziej kontrolowani. To nie jest klimat na powstawanie Krzemowych Dolinek.

Kłopot w tym, że nawet uczelnie niechętnie patrzą na współpracę z nami. Uczelnie przestały promować współpracę z biznesem. Krzemowa Dolina w Kalifornii powstała dzięki stanowi umysłu tamtejszych obywateli, a nie dlatego, że ktoś stwierdził, że to fajne miejsce na zbudowanie przetwórni krzemu.

Na czym polega problem we współpracy biznesu z uczelniami? Dlaczego naukowcy, którzy zajmują się wyłącznie pracą naukową są postrzegani pozytywnie, a ci, którzy chcą wykorzystać swoją wiedzę do założenia biznesu, postrzegani są jako cwaniacy?

- W przeszłości uczelnie były oazami wolności, ale musiały się odcinać od tego co na zewnątrz. Tymczasem ludzie, którzy są aktywni i którzy chcą działać także poza uczelnią, postrzegani są jako nieuczciwi. Gdyby uczelnie otworzyły się na współpracę, naukowcy nie pracowaliby tylko na boku, ale z korzyścią dla uczelni. Jeśli firma nie może zaangażować całej katedry, to angażuje poszczególnych doktorów i profesorów. Uczelnia nic z tego nie ma: ani sławy, ani chwały, ani pieniędzy.

Czy w latach 90. trudno było rozpocząć taką działalność jak wydawnictwo internetowe czy interaktywne? Wtedy jeszcze technologie informatyczne i sam internet w Polsce były mało rozwinięte.

Nie zaczynaliśmy naszej działalności jako wydawnictwo, lecz jako Laboratorium Inżynierii Dźwięku i produkowaliśmy bardzo precyzyjne urządzenia do pomiarów akustycznych. Znaliśmy technologię wyposażenia komputera w "zmysły", co wtedy nie było tak oczywiste jak dzisiaj: karty dźwiękowe, jakie funkcjonowały na rynku, były bardzo drogie i uznawane za fanaberię. My mieliśmy technologię i stwierdziliśmy, że nie warto ograniczać się do pomiarów akustycznych, ale zrobić też jakiś towar "na półkę". Takim bardzo prostym pomysłem były właśnie kursy językowe. Pierwsze sprzedawaliśmy na dyskietkach. Pierwsze cd-romy pojawiły się kilka lat później. To co robiliśmy był na tyle atrakcyjne, że spodobało się ludziom. Po kilku latach okazało się, ze sukces jaki odnieśliśmy na polu kursów językowych skasował nam całkowicie działalność dotycząca Laboratorium Inżynierii Dźwięku. W tym czasie rozpoczęliśmy też produkcję Logo-Gier, które wspomagają pracę logopedy. Ważnym momentem był 1991 rok. Kiedy dokonaliśmy pierwszego eksportu. Od tamtego czasu wiele naszych produktów znajduje odbiorców za granicą.

W tym roku pańska firma obchodzi 20. rocznicę powstania. Jak dziś wygląda wasza pozycja na rynku?

Na niektórych rynkach dopiero raczkujemy, na innych, w tym w Polsce, staramy się być nie tylko firmą wiodącą, ale integratorem rynku. Moim zadaniem drugiej takiej firmy, jak YDP nie ma na świecie. Nasza unikalność polega na tym, że staramy się sięgać do wielu dziedzin naraz. W poszczególnych dziedzinach mamy oczywiście konkurentów i nie czujemy się monopolistami. W kwestii nauki języków obcych jest wiele większych od naszej. Ale jeśli chodzi o edukację w ogóle, to do niedawna było niewiele firm na świecie, z którymi można było nas porównywać. Obecnie naszymi konkurentami stały się wszystkie duże wydawnictwa.

Miejsca

  • YDP Gdynia, Łużycka 3C

Zobacz także

Opinie (117) ponad 10 zablokowanych

  • Patrzcie na podpis pod zdjęciem:

    Jak twierdzi prezes Waldemar Kucharski, produkty YDP mają zmieniać współczesne szkodnictwo. Tworzyć edukację do której dzieci same się garną.

    • 7 0

  • DOLINA KRZEMOWA??? (6)

    Czy my juz wlasnej nazwy nie mozemy wymyslec? Sciaganie z amerykanow - to jest to,co polakom widac odpowiada - mi nie!

    • 7 4

    • Zalosne ogolnie to jest (5)

      Bo dolina krzemowa to miejsce, gdzie sa fabryki procesorow, a nie Stasiu, Kaziu piszacy programy...

      • 9 2

      • Fabryki są tam, gdzie jest tania siła robocza... (4)

        ...a w miejscach takich jak Krzemowa Dolina wymyśla się to, co potem w tych fabrykach się wytwarza lub co potem działa na sprzęcie, który z fabryk wyjedzie.

        Kalifornijska Krzemowa Dolina to poza tym nie najlepsze miejsce na fabrykę procesorów, bo przy obecnych rozmiarach technologicznych szuka się miejsc sejsmicznie spokojnych.

        Powyższe oczywiście nie oznacza, że mamy szansę na jedno lub drugie.

        • 1 0

        • twoja wypowiedz ma sens (2)

          Lecz tam w LA to sie wszystko zaczelo, a nie w Chinach

          • 2 0

          • Wszystko się zacząło podobno gdzieś na afrykańskich sawannach... (1)

            ...gdy przodek jakiś zszedł z drzewa i czasami postanowił wychynąć zza traw. Ale to inna historia, chociaż bez niej nie było by pewniej bajek o Krzemowych Dolinach.

            Jeśli "Staszek z Kaziem" (bardziej znani jako "my ze szwagrem") wymyślą coś, co stanie się zaczątkiem nowego przemysłu, to dlaczego nie mogłaby powstać nowa Dolina, powiedzmy - Białkowa (biotechnologia i s-ka).

            Na koniec jeszcze raz się więc nie zgodzę, że w Dolinie Krzemowej produkuje się procesory. Tam się wymyśla je i sposób, żeby zająć im potem czas.

            • 1 1

            • Nazwa dolina krzemowa nie pochodzi od tego ze ktos wymysla procesory

              Tylko, ze tam poczatakowo przynajmniej produkowano je!
              Dosc juz madrzenia sie Aztec.

              • 1 1

        • Różnie bywało....

          Ja akurat byłem w Dolinie Krzemowej na przełomie lat 80/90-tych i faktycznie tam bardzo dużo się działo. Oprócz centrów odpowiedzialnych za innowacje, było wiele fabryk produkujących podzespoły do komputerów (w większości już nie iestnieją) Podzespoły z USA to wtedy synonim wysokiej jakości. Były już dostępne podzespoły z Chin czy Tajwanu, ale to była druga liga pod względem jakości. Może to zabrzmi głupio, ale pewnym probierzem myśłi technicznej były karty I/O, a dokładnie możliwość ich skonfigurowania, żeby wszystko działało. A były to czasy, kiedy jeden port drukarki czy RS zajmował jedno przerwanie i jeden adres. No i kiedy były wykorzystywane 2 porty RS, jeden drukarkowy, dochodził np: modem wewnętrzny, karta skanera, karta streamera lub coś innego, to praktycznie karty made is usa radziły sobie bez problemu z takimi "wypasionymi" konfiguracjami. Azjatycki sprzęt rzadziej, pomimo tego, że teoretycznie powinny sobie dawać radę.
          Do dziś wspominam w rozrzewnieniem takie firmy jak Everex, AST, ALR, Mylex, Leading Edge, czy mniejsze Hercules, Orchid, Cardinal (co ciekawe, część tych firm utworzyli azjaci)

          • 1 0

  • Prezes ma rację (2)

    Kiedyś przedsiębiorcy, nawet drobni - przychodzili na Politechnikę po pomoc, zlecać rozwiązanie swoich problemów technicznych. Uczelnia odnosiła spore korzyści finansowe dzięki umiarkowanej marży i dużym obrotom. Tak został sfinansowany m.in. ośrodek wczasowy we Wdzydzach, a i po upadku komunizmu było nieźle. Dzięki współpracy z przemysłem naukowcy nie zajmowali się głupstwami, których jedyną zaletą jest możliwość publikacji w czasopiśmie z listy filadelfijskiej. Prace przemysłowe wytyczały kierunek rozwoju naukowego i kierunków kształcenia (tak powstał Wydział Okrętowy).Obecnie Politechniką de facto zarządzają etatowi pracownicy administracyjni bez polotu (a nie rektorzy, profesorowie z senatu, czy ktokolwiek, kto ma perspektywiczną wizję rozwoju Uczelni). Ci administratorzy ustanowili takie marże na prace z przemysłu, że aby naukowiec zarobił złotówkę - przedsiębiorca musi zapłacić niemal trzy złote. Marża dotyczy także sprzętu kupowanego dzięki zleceniom. Tryb zakupów jest taki, że na dostawę trzeba czekać co najmniej pół roku, a czasami nawet rok. Dzięki takim barierom obecnie zleceń z przemysłu praktycznie nie ma. Uczelnia sama zarżnęła kurę znoszącą kiedyś złote jaja. Profesorowie pogodzili się z losem, bo w administracji powiedzieli im, że tak musi być. W Europie od Polski na naukę mniej wydaje tylko Bułgaria, Rumunia i Słowacja. Z drugiej strony udział państwa w finansowaniu nauki nawet w najbogatszych państwach europejskich nie jest duży - najważniejszym źródłem finansowania jest gospodarka, która ma interes nie tylko w otrzymaniu wyników konkretnego zlecenia, ale dzięki finansowaniu wpływa na potrzebne w lokalnym środowisku kierunki rozwoju nauki i szkolnictwa wyższego. Polska nauka oczekuje na zapowiadaną od trzech lat "wielką reformę". Niedługo, po stosownych głosowaniach sejmowych dowiemy się, czy doktorem habilitowanym zostanie się po dwugodzinnym wystąpieniu przed radą naukową, czy bez tego wystąpienia. Poza tym bez zmian. Chętnie bym wymienił Prezesa Kucharskiego na Minister Kudrycką.

    • 37 0

    • (1)

      Bo PG już dawno przestała być uczelnią w której kształci się inżynierów, w tej chwili jest uczelnią która zapewnia "miejsca pracy" swoim pracownikom. Jako pracownik PG z pewnością zdaje Pan sobie sprawę, że cześć wykładowców nigdy w życiu nie powinna otrzymać tytułu doktora.

      • 5 11

      • Nie zgadzam się z tą opinią

        Wykonanie pracy naukowej, która jest podstawą do nadania na Politechnice stopnia doktora albo doktora habilitowanego to bardzo duży wysiłek. Pracuję na PG ponad 25 lat i nie znam przypadku, aby doktorzy nie zasłużyli na posiadanie tych stopni. Znam natomiast wiele przypadków, kiedy praca nad doktoratem albo habilitacją nie skończyła się sukcesem. W takiej sytuacji ludzie odchodzą z Uczelni w poczuciu życiowej klęski i zmarnowanego najlepszego kawałka życia (bo okresy pracy nad doktoratem i habilitacją to bieda finansowa, wyrzeczenia rodzinne i zarywanie nocy kosztem zdrowia). To bardzo brutalny mechanizm, który odpycha od tego zajęcia. Inna rzecz, że pracę doktorską należy zrobić w cztery lata, bez kosztów finansowych, a tematyka nie powinna być zbyt praktyczna, bo wtedy właśnie jest naukowa :-).
        Na Politechnice można zdobyć wykształcenie inżyniera. Specjalnie tak napisałem, bo wszystko w rękach studenta. Zdarzają się "doktorzy" mało atrakcyjni jako nauczyciele przy tablicy, czy podczas egzaminów, bo to wymaga innych talentów, niż do pracy naukowej. Nie kwestionowałbym jednak ich fachowości inżynierskiej, którą chętny student na pewno potrafi wykorzystać. Sporadyczne przypadki wybitnych nieudaczników można w czasie studiów po prostu zignorować. Możliwości dobrego studiowania są, rozluźnił się natomiast mechanizm kontrolny, który kiedyś nie dopuszczał do dyplomu ewidentnych obiboków i miernot. Tacy również potrafią obecnie skończyć Politechnikę, z czym już muszą sobie potem radzić pracodawcy.
        Racja w Pana wypowiedzi jest taka, że są doktorzy, którzy nie powinni nauczać, chociaż mają kwalifikacje naukowe. Są już mechanizmy kontrolne, ujawniające takie sytuacje, ale przy braku konkurencji i rozliczaniu jednostek naukowych wyłącznie z działalności naukowej ...

        • 17 2

  • Gdańsk musi stać się polską Doliną Krzemową. (1)

    Naukowcy nie bójcie się współpracy z biznesem, bo wszyscy na tym zyskamy!

    • 7 1

    • jak zamierzasz dostosować "naukowców"?

      Ja uważam, że bez zmiany systemowej
      to niemożliwe.
      Przy zmianie systemowej
      to może potrwać 15-30 lat.
      Właściwie już po ptakach.
      Polska straciła swoją szansę.
      Teraz zaleją nas dobrze wykształceni Białorusini, Ukraińcy
      i mieszkańcy wszechIndii.
      Polakom pozostanie zamiatanie ulic
      i pucowanie butów żółtemu Panu.

      • 3 1

  • Haha Hehe Hihi Hoho Hyhy :-)

    Jak dla mnie to takie miejsce mogloby sie nazywac "Wyzyna procesorow" :-)

    • 0 2

  • Dolina - Wyżyna

    tylko dlaczego dolina umiejscowiona jest w najwyższym punkcie Gdańska o przewyższeniu 150 npm

    • 4 4

  • Hurra!!!

    Dać więcej tych programów Budyniowi. Może zmieni się ten współczesny szkodnik.

    • 7 3

  • Prawdę mówi. (1)

    Zacznijmy od tego, że uczelnie o których mówimy są w większości państwowe i wyniki ich badań naukowych powinny być ogólnodostępne. Niestety większość naukowego betonu uważa, że może przeżerać NASZE-państwowe pieniądze, a wyniki badań jeżeli się przeistoczą w biznes to powinny trafiać do ich kieszeni. Mentalność Kalego Rulez !!!

    • 5 0

    • Niestety, jest jeszcze gorzej, niż myślisz

      Państwowe pieniądze na badania naukowe są na uczelniach zamieniane w tzw. publikacje, których albo nikt nie czyta, albo wykorzystują ludzie gdzieś na świecie (często do rozwoju własnych biznesów). Gdyby (tak jak twierdzisz) nasze prace naukowe stawały się podstawą biznesów i dobrobytu naukowców - to społecznie byłaby to dobra droga do bogactwa, na pewno lepsza od "pierwszy milion trzeba ukraść". A jest jedynie dokładanie się do nauki światowej, co funkcjonuje wszędzie na świecie, ale w niewielkim procencie, bo podstawowy wysiłek to wspomaganie lokalnej gospodarki.
      U nas tylko nauka światowa. Taki mamy gest.

      • 11 0

  • Allcon to porazka (3)

    A mnie ciekawi, kiedy Allcon zauwazy, ze wynamuje tam biura dla 500 pracownikow Intela oraz kilkuset z YDP. Co ro za firma, co potrzebuje 12 lat aby skanalizowac swoje biurowce (tam nadal jest MEGA SZAMBO oprozniane codziennie przez szambiarki). Co to za firma, ktora najemcy tysciecy metrow powierzchni biurowej placacego rok w rok miliony, na pytanie "moze Allcon jakies mini boisko zrobilby albo silownie czy jakies inne chocby jedno miejsce relaksu?" odpowiada "jak chcecie, to sami wynajmijcie od okolicznych rolnikow jakis teren i sobie zrobcie".

    *** Brawa dla Allconu! Tak trzymac! ***

    (az przy lotnisku za rok cos nowego biurowego sie wybuduje)

    • 16 0

    • ale za to prezes Allconu ma Astona, ostatnio stał na miejscu dla inwalidów.

      • 6 1

    • jak nie ma kanalizacji to jest szambo

      z pretensjami do budynia, ze nie skanalizowal jeszcze tej czesci Gdanska. Jest okazja - niedlugo wybory.
      Silownie niech zafunduje pracownikom Intel albo YDP - jesli wyraza takie zyczenie, ALLCON zapewne jest z radoscia wypelni....

      • 1 0

    • a spróbuj tam zaparkować o godzinie

      o której wszyscy jesteście już w pracy :D

      • 0 0

  • qba

    WITAM SĄSIADA

    • 1 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Ludzie biznesu

Adam Roman

Członek zarządów Sopockiego Towarzystwa Ubezpieczeń Ergo Hestia SA i Sopockiego Towarzystwa...

Najczęściej czytane