• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Podwyżki już za nami? Spowolnienie gospodarcze odbije się na płacach

Joanna Wszeborowska
16 listopada 2011 (artykuł sprzed 12 lat) 
Kto nie zawalczył o podwyżkę w 2011 roku, może mieć mniejsze szanse na ewentualną podwyżkę w przyszłym, bowiem pogarszająca się sytuacja gospodarcza ograniczy możliwości pracodawców. Kto nie zawalczył o podwyżkę w 2011 roku, może mieć mniejsze szanse na ewentualną podwyżkę w przyszłym, bowiem pogarszająca się sytuacja gospodarcza ograniczy możliwości pracodawców.

W tym roku płace rosły, na Pomorzu nawet powyżej średniej krajowej. Jednak stagnacja gospodarcza sprawi, że w 2012 roku o podwyżkę nie będzie już tak łatwo. Czy niezadowoleni pracownicy zaczną zmieniać pracę?


Zmiana pracy czy negocjacje w sprawie podwyżki u obecnego pracodawcy?


Według najnowszych danych Głównego Urzędu Statystycznego przeciętne wynagrodzenie brutto w przedsiębiorstwach we wrześniu wzrosło o 5,2 procent w porównaniu do września 2010 r., natomiast zatrudnienie wzrosło o 2,8 procent w porównaniu z tym samym okresem ubiegłego roku. Przeciętne wynagrodzenie brutto we wrześniu wyniosło 3 581,94 zł, co oznacza wzrost o 0,3 proc. wobec sierpnia. Natomiast zatrudnionych w przedsiębiorstwach w ubiegłym miesiącu było 5 mln 514,7 tys. osób, czyli o 2,8 proc. więcej niż przed rokiem, ale o 0,1 proc. mniej w porównaniu do sierpnia. Co wynika z tych danych? Jak oceniają eksperci, dane z rynku pracy potwierdzają mało dynamiczny wzrost gospodarczy.

- Zgodnie z danymi podanymi przez GUS wynagrodzenia stabilnie rosną rok do roku pomiędzy 5,2 a 5,4 proc. Jest to potwierdzenie stabilnego, mało dynamicznego wzrostu gospodarczego - mówi Dominika Staniewicz, ekspert Business Centre Club ds. rynku pracy. - Dla pracowników oznacza to, że za swoje wynagrodzenie mogą kupić podobną ilość produktów. Natomiast pracodawcy, w obliczu spowolnienia gospodarczego, z dużą ostrożnością podchodzą do wszelkich decyzji związanych z zatrudnieniem czy wzrostem wynagrodzeń. Fakt, że zatrudnienie powoli wyhamowuje nie jest niespodzianką z uwagi na sezonowość krajowego rynku pracy, a prace sezonowe powoli dobiegają końca. Oczywiście każdy spadek budzi pewien niepokój, jednak wzrost zatrudnienia, który oscyluje na poziomie około 3 proc., należy uznać za stabilny.

A jak było na Pomorzu? Według danych GUS w okresie styczeń-wrzesień 2011 roku przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto w sektorze przedsiębiorstw wyniosło 3544,65 zł (99,9 proc. średniej płacy krajowej) i było wyższe o 5,8 proc. niż w analogicznym okresie ub. roku. Dla porównania dane za ten okres, czyli średnia od stycznia do września w kraju, to 3548,67 zł. Zanotowano więc wzrost w tym okresie o 5,1 proc.

Z kolei przeciętna płaca w sektorze publicznym w okresie trzech kwartałów br. wyniosła 4673,83 zł i była wyższa o 8,7 proc. od zanotowanej w analogicznym okresie ub. roku. Za to w sektorze prywatnym przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto wyniosło 3394,75 zł, co oznacza wzrost o 5,6 proc. w stosunku do analogicznego okresu ub. roku.

To statystycznie. A co na to uczestnicy ankiety przeprowadzonej na łamach portalu Trojmiasto.pl? Wśród 1116 ankietowanych podwyżkę w ciągu ostatniego roku otrzymało tylko 21 proc. osób. Co piąty ankietowany ostatni wzrost zarobków zanotował ponad 2 lata, a aż 45 proc. osób nigdy nie otrzymało podwyżki u obecnego pracodawcy.

Wyniki ankiety zrealizowanej na łamach serwisu praca.trojmiasto.pl Wyniki ankiety zrealizowanej na łamach serwisu praca.trojmiasto.pl

Czas podwyżek już minął?

Stosunkowo dobra koniunktura utrzymała się w pierwszych trzech kwartałach tego roku, jednak sygnalizowane spowolnienie gospodarcze prędzej czy później odbije się na wynikach kolejnych kwartałów - wieszczą eksperci. Jak to wpłynie na płace? Kto o swoje nie zawalczył w 2011, może mieć mniejsze szanse na ewentualną podwyżkę w przyszłym roku, bowiem pogarszająca się sytuacja gospodarcza ograniczy możliwości pracodawców.

Sondaż "Plany Pracodawców" Instytutu Badawczego Randstad zrealizowany w okresie od 29 lipca do 9 sierpnia 2011 r. przez TNS OBOP wskazuje, że stagnacja gospodarcza jest widoczna w decyzjach pracodawców odnoszących się do zmian wynagrodzeń pracowniczych w okresie ostatnich sześciu miesięcy. Zmalała liczba przedsiębiorstw, które w ciągu tego okresu podwyższyły pensje (z 40 proc. na 31 proc.). Istotnie natomiast wzrosła liczba tych, które pozostawiły pensje na bieżącym poziomie (zmiana z 54 proc. na 63 proc.). Optymistyczne jest to, że jedynie 3 proc. spośród badanych deklaruje w tym samym czasie wprowadzenie obniżek wynagrodzeń.

Niestety, w przyszłości nadal większość - 3 na 4 badanych przedsiębiorców - nie spodziewa się żadnych zmian w poziomie wypłacanych wynagrodzeń (72 proc.). Ich wzrost brany jest pod uwagę jedynie w co piątej spośród badanych firm (19 proc.). Podwyżki dotyczyć będą przede wszystkim sektora pośrednictwa finansowego (42 proc.). Nieco częściej planowane są w małych (20 proc.) i średnich firmach (22 proc.), niż w dużych, zatrudniających ponad 250 pracowników (15 proc.).

Negocjować czy zmieniać pracę?

Pracownik najczęściej oczekuje podwyżki z tytułu stażu pracy, nabycia nowych kwalifikacji i kompetencji, zwiększenia zakresu odpowiedzialności czy wysokich wyników w pracy. Kiedy już wyposażony w takie argumenty, zamierza porozmawiać z szefem o podwyżce, stres związany z tą mało przyjemną rozmową w nim narasta. Z jednej strony istnieje ryzyko, że nic nie wynegocjuje, a dodatkowo pracodawca będzie wiedział o jego niezadowoleniu, które może skutkować poszukiwaniami pracy. Z drugiej strony jeśli pracownik lubi swoją pracą i nie chciałby jej zmieniać, warto, aby z własnej inicjatywy o podwyżce spróbował porozmawiać.

Pracownicy często czekają na podwyżkę jak na przysłowiowego Godota, ponieważ boją się rozmowy z szefem o pieniądzach. Metoda ta jednak okazuje się być mało efektywna, ponieważ szefowie często mylnie zakładają, że jeśli pracownik po podwyżkę nie przychodzi, to ze swoich finansów jest zadowolony. Podwyżka z inicjatywy pracodawcy pojawia się niestety często o wiele za późno, czyli z chwilą, gdy pracownik składa wypowiedzenie.

Radykalna decyzja o zmianie pracy często jest wynikiem narastającego wypalania i frustracji powstających z braku docenienia pracownika przez pracodawcę. Pracownik, który decyduje się na odejście z pracy z powodu niskich zarobków zazwyczaj otrzymuje ofertę bardziej intratną niż ewentualna podwyżka, którą mógłby zaproponować mu obecny szef.

- Byłem zatrudniony w ostatniej firmie od 2 lat, nie otrzymałem dotąd żadnej podwyżki. Jako wysoko wykwalifikowany programista niejednokrotnie otrzymywałem z rynku ciekawe oferty pracy. Lubiłem swojego pracodawcę, atmosferę, ludzi z zespołu, ale kiedy dostałem ofertą, która o 40% przebiła moje aktualne wynagrodzenie postanowiłem ją przyjąć. Mój szef próbował mnie zatrzymać negocjując wzrostem zarobków o 20%, ale się nie zgodziłem. Przełożony twierdził, że przecież mogłem zawsze do niego przyjść i wnieść o podwyżkę. Szkoda, że szef nie pomyślał o tym wcześniej, czułbym się doceniony i może nawet nie przyjąłbym innej oferty. W końcu zmiana pracy też niesie ze sobą ryzyko i stres - opowiada Grzegorz, programista Java, mieszkający w Gdyni.

Idealnie byłoby mieć szefa, który docenia nasze inicjatywy, rozwój i wyniki, w rezultacie czego potrafi nas mile zaskoczyć i wyprzedzić nasze starania o podwyżkę. Pracownik powinien jednak pamiętać o tym, że nasz przełożony ma często związane ręce i ze względu na politykę wynagrodzeń w firmie niewiele może zrobić, by o pracownika zawalczyć. Trudno porównywać ryzyko związane ze zmianą pracy z tym wynikającym ze stresu przed rozmową z szefem o podwyżce. Może jednak mimo mało optymistycznych prognoz na rok 2012, uda się pracownikom wynegocjować korzystniejsze warunki finansowe u obecnego pracodawcy? Milczenie w sprawie zasłużonej podwyżki dla niezadowolonego z zarobków pracownika, niekoniecznie jest bowiem złotem.

Opinie (74) 2 zablokowane

  • w naszych portfelach kryzys trwa od pokolen (4)

    • 55 0

    • Pytanie za 100pkt (3)

      Np. W Austrii (podejżewam, że w Niemczech również) ceny towarów w Lidlu są takie same jak w Polsce lub czasem niższe (zeleży od kursu walut). W Austrii kasierka zarabia ok 3800Brutto (ok 2500zł do rączki) a u nas ok 1500zł na rękę (strzelam bo dokładnie nie wiem). Jak to jest możliwe ???????? Drugie porównanie - Kiosk w niemczech i kiosk w Polsce, raczej ceny podobne i ilość sprzedanego towaru, natomiast zarobek w niemczech ok 3 razy większy... Wniosek- Polska jest krajem(rajem) dla pracodawców, którzy zgarniają największą kasę żerując na biednym społeczeństwie.

      • 24 1

      • Załóż firmę, trzaskaj kasę.

        • 11 5

      • Sam sobie odpowiedziałeś.

        Lidl nie jest polską firmą. Jak zapłacą mniej polskiej kasjerce, to mogą zapłacić więcej swojej. Proste?

        • 8 3

      • pewnie w Niemczech

        jest mniej chętnych do pracy niż w Polsce. Zgodnie z prawem popytu i podaży płace będą wtedy wyższe, kiedy zacznie brakować chętnych do wykonywania pracy, a na to się długo nie zanosi...

        • 2 3

  • ale ludzie wybrali rudzielca, który zamiast roziwjac gospodarke, w swoim głównym klipie bredził o 300 mlr socjalu (7)

    brawo

    • 33 15

    • to ja już wolę brednie rudzielca (2)

      od bredni kurdupla,wtedy byś tylko słyszał o smoleńskiej mgle

      • 15 17

      • Pierdzielisz.

        • 3 6

      • i standard... na tuska odpowiadanie kaczorem... mniej telewizji kolego

        • 5 1

    • A konkordat 10 mld zł rocznie

      Biedny kraj utrzymuje Watykańskich katabasów.

      • 8 3

    • jakby rudy i kurdupel i konkordat mogli cos zmienić. (1)

      jesteście śmieszni.

      • 3 2

      • jak rudy nic nie może to niech odejdzie.

        konkordat został wprowadzony bez pytania o to polaków. rzeczpospolita solidaruchów śmiertelnie boi się referendum.

        • 4 2

    • No i widzisz jak ty sluchasz...kiedy on mowil ,ze te 300 miljardow bedzie na socjal?

      Siejesz demagogie kolego.

      • 2 0

  • Tak, jasne (2)

    Po fakcie - złożeniu wypowiedzenia pracodawca zawsze będzie miał pretensje, czemu to się nie przyszło wcześniej po podwyżkę. Ale jak się chodziło to ciągle jedna i ta sama płyta była odgrywana - "niedasie". I dopiero przy wypowiedzeniu się słyszy jakąkolwiek propozycję, tyle że zawsze znacznie gorszą niż już się wynegocjowało u nowego pracodawcy. Skoro gdzie indziej dostaje się znacznie więcej to cóż to znaczy? No chyba to, że było się niedocenianym lub mrówką od czarnej roboty.Dlatego najlepszą podwyżkę to można "sobie samemu dać" zmieniając pracodawcę, ale niestety nie we wszystkich branżach.Ja się tylko tak zastanawiam - pracodawcy, czy wy naprawdę myślicie, że lepiej żeby wam uciekł pracownik? Bierzecie pod uwagę, że za nowego zapłacicie więcej - przeszkolenie i wstępny mało produktywny okres wdrożenia? Może "lepiej zapobiegać niż leczyć".

    • 46 1

    • Myślimy że

      każdy następny pracownik będzie pracownikiem tańszym, gdyż miejsc pracy ubywa i nie widzimy powodu, żeby płacić więcej niż minimum krajowe. Mamy wyprodukowanych tyle wyrobów na magazynie, że spokojnie sobie poradzimy bez was. Kolejne roczniki, które opuszczą szkoły z pocałowaniem w rękę przyjdą za to wynagrodzenie pracować. To z kolei spowoduje, że obniżymy cenę produktów i puścimy konkurencję " z torbami ". Na skutek tego wy znów zapukacie do naszych bram z prośbą o pracę na nowych , niższych warunkach płacowych.

      • 1 6

    • Nie jest tak jak piszesz

      Na rynku nie ma tak wiele zawodów czy stanowisk pracy, na które będzie ciężko znaleźć zastępstwo. Na rynku pracy jest np. wielu księgowych, sprzedawców, kierowców i te osoby stosunkowo łatwo jest zastąpić innymi. Podobnie jest w innych zawodach. Był u nas kiedyś pracownik, który regularnie co miesiąc czy dwa pytał się o podwyżkę. Też zachwalał swoje umiejętności, mówił jak to się w Anglii pracowało i.t.d. W końcu rozwiązał umowę za porozumieniem stron, a kilka dni później inna osoba zaczęła pracować na tym stanowisku (z wynagrodzeniem o kilka procent niższym od poprzedniej osoby).

      • 2 0

  • Od lat nie dostaję podwyżki - normalne!! Pracownik to niewolnik!!

    • 23 1

  • Zastanawiam się... (7)

    ...kiedy wreszcie ciemiężony naród wyjdzie na ulice?Nasi rodzice ciągnęli na barykady (fakt że niewiele z tego mają)My już chyba jesteśmy odmóżdżonym pokoleniem któremu iphone i 300 kanałów w tv jest wyznacznikiem szczęścia...

    • 47 5

    • Raczej nigdy, bo nie jest tak źle jak piszesz (5)

      Nie każdy ma niewiadomo jakie oczekiwania. Mnie wystarczy to, że mam gdzie mieszkać, mam kilkunastoletni samochód. W domu, tv, komp oraz sprzęty agd i rtv. Ja pracuję, żona pracuje, dziecko chodzi do szkoły. Nie stać nas aby w czasie urlopu gdzieś pojechać, nie stać nas aby stołować się w restauracji, ale są pieniądze na ubrania i żywność z marketów. Tak więc ja osobiści nie mam najmniejszej motywacji do tego aby wychodzić na ulicę, bo co prawda w luksusie nie żyję, ale w biedzie również nie.

      • 4 9

      • (4)

        czyli jednak te 300 kanałów tv coś robi z ludzmi:) Pomyśl .Masz sprzęt agd łął w XXI w . w europie i innych krajach jest to raczej sprzęt podstawowy i szczęście to nie jest ani żaden wyznacznik luksusu.TO że pracujecie we dwie osoby i starcza na ubrania i żarcie a na resztę nie jest już wyznacznikie tego że jesteś na granicy. Jeszcze chwila parę podwyżek Vat,gaz ,prąd itp i okaże się że nędza zagląda w oczy.Fakt że dziś nie masz ochoty wychodzic na ulice mnie nie dziwi ale co mają powiedzieć ludzie którzy mimo swoich wysiłków przekroczyli ten limit i zaczynaja "tonąć". Jeśli nie zacznie się chociażby mówić że jest coraz gorzej to i do ciebie przyjdzie komornik i zabierze i ten aprzęt agd i kompa.

        • 8 1

        • Dokładnie o to mi chodzi...

          ..chciałbym przeżyć swoje życie a nie przeżywać je od 1 do 1...

          • 5 0

        • (2)

          Mam to na co sobie zapracowałem. Jeśli ktoś ma ambicje, aby jeździć co roku na egzotyczne wczasy, kupować artykuły "z wyższej półki", to niech pokaże pracodawcy, że ma kwalifikacje by zarabiać więcej. Jeśli podwyżki nie dostanie, to niech szuka pracy w innej firmie albo sam takową założy. Są ludzie, którzy tak robią i im się to udaje. Jeśli np. ktoś jest dobrym programistą, to bez problemu znajdzie dobrze płatną pracę. Jeżeli ktoś jest np. tylko monterem urządzeń, to niestety ale może mieć problem by dobrze zarobić. Tak naprawdę wynagrodzenie odzwierciedla zapotrzebowanie na daną pracę. To jest zupełnie normalne.

          • 4 1

          • (1)

            i tu się z tobą zgodzę jest jednak drobne ale. kwalifikacje itp powinny dawać wysokie zarobki ale też za uczciwie i ciężko wykonywana pracę powinno się dać wyżyć na normalnym poziomie co w obecnych czasach oznacza reguralnie zapłacone rachunki i urlop raz w roku i nie chodzi mi o kajmany itp tylko zwyky wyjazd z rodzina gdzieś w polske .Nie wszyscy są programistami lub inżynierami a tez chcą jakoś życ. ktoś musi siedziec na kasie ,zamiatać ulice ,czy pracować w biurach,to też są ludzie a nie niewolnicy.Koszty kryzysu dotkna własnie tych normalnych ludzi a nie dobrze zarabiających.opowiadanie bajek o własnej działalności jest idiotyczne bo nie wszyscy mają do tego predyspozycje a i rynek jest za płytki żeby wszyscy nagle stali się przedsiębiorcami.Argument o zmianie pracy może i na pierwszy rzut okiem włąsciwy ale kryzys szaleje i wcale tak łatwo nie jest a i tak trafisz podobnie no bo przecież nie masz kwalifikacji itp. Coś jest chyba nie tak w naszym kraju bo jedyną branża kkóra się rozwija to banki. problemem jest to co to oznacza dobrze zarabiać.Dla mnie jeśli 2 osoby pracują to powinno ich być stać na normalne funkcjonowanie koszty utrzymania powinny byc częscia wydatków a nie sięgac 90% zarobków bo to jest trochę tak jak z chińczykiem co za miske ryżu zasuwa,Ludzie chcą żyć a nie pracować tylko po to żeby dociągnąć do 1.

            • 8 0

            • Kwalifikacje czy ciężka praca wcale nie musi dawać lepszych zarobków. Jest coś takiego jak popyt i podaż. Jeśli czasami oglądasz TV (informacje z netu też mogą być), to zobaczysz, że nieraz ludzie są gotowi stać w kolejkach po jakiś artykuł i gotowi są wiele za niego zapłacić (znacznie więcej niż wynoszą koszty jego wytworzenia). Takim artykułem był np. Iphone, ale może to być jakaś premiera w kinie/teatrze, jakiś mecz, koncert i.t.p Są też rzeczy, które staramy się kupić możliwie jak najtaniej i wtedy kupujemy coś przez sklep internetowy. Kupując w ten sposób zmieniamy rynek, bo "tradycyjne" sklepy zaczynają upadać jeśli się nie dostosują. Poza tym są branże - tych jest większość, po usługi których to nie klient ustawia się w kolejce, tylko ich przedstawiciele muszą dotrzeć do klienta i zachęcić do zakupów właśnie u nich. Mam tu na myśli np. producentów okien czy drzwi. Ponieważ takich firm jest stosunkowo dużo, muszą one produkować jak najtaniej aby to właśnie ich towary zostały kupione. To zaś sprawia, że ich właściciele nie mogą sobie pozwolić na podwyżki płac. A ponieważ przyuczenie do pracy w takim zakładzie nie trwa zbyt długo, to jeśli jedna osoba się zwolni, to szybko znajdzie się ktoś inny na jego miejsce. Płacy w tego typu branży byłyby wyższe gdyby brakowało tutaj ludzi do pracy lub też mieli zbyt niskie kwalifikacje.

              • 0 2

    • wyjdżmy na ulice ! zróbmy coś z tą pogarszającą się sytuacją ! mam poczucie bezsilności na to co każdego ranka słyszę w radio !

      • 0 0

  • Zawsze g..no miałem i dalej g..no mam, (2)

    dla mnie nie ma żadnej różnicy.

    • 13 1

    • a co robiłeś żeby polepszyć swój g..ny los? (1)

      no?

      • 1 1

      • jak w temacie...

        ... g...o ;)

        • 2 1

  • Ile byśmy nie zarabiali, (1)

    to i tak będzie za mało...

    • 9 19

    • bo nas wciaz za gebe trzymaja,tym razem dali wszystko

      a nie dali godnego zycia,trzymaja ludzi w strachu,w kredytach itp widac to po wyborach,wszyscy sie boja to zaglosowali na pewniaka ktory nic nie zrobil przez 4 lata bo tez sie boi wprowadzac reform

      • 0 0

  • MATKO SKĄD WY TE DANE BIERZECIE... (2)

    • 21 2

    • GUS (1)

      Główny Urząd Statystyczny - mówi Ci to coś ?

      • 0 4

      • "WY" to też GUS

        • 1 0

  • Podwyżki

    Ludzie, Wasz szef nie może Wam dać podwyżki ( nawet wyrównania kosztów utrzymania) bo przecież on ma dużo więcej od Was. Dlatego potrzebuje duuużo więcej niż Wy na utrzymanie tego co ma. Nie mówiąc o tym, że musi utrzymać wysoki standard życia, a wy to normalnie przeżrecie i wydacie na czynsz.

    • 21 4

  • "przeciętna płaca w sektorze publicznym w okresie trzech kwartałów br. wyniosła 4673,83 zł" (1)

    Ciekawe, ciekawe... pracuje w tym sektorze i w całym moim zakładzie pracy o takim wynagrodzeniu możemy tylko pomarzyć :( U nas "przeciętna płaca" jest gdzieś o połowę niższa. A co do "W tym roku płace rosły, na Pomorzu nawet powyżej średniej krajowej" to już wolę się nie wypowiadać...

    • 29 2

    • to zależy co się robi i jak długo ( staż )

      ja również pracuję w sektorze publicznym, z płacą ok. 5 tys. brutto, praca zmianowa, stresująca, czasem od 4 -tej rano, czasem zmiana na trasie, niekiedy kończy się po północy - taka jest praca w komunikacji miejskiej kierowcy z 20-letnim stażem. Jeżeli ktoś ma ambicje finansowe to musi być świadomy, że na to trzeba ciężko zapracować

      • 3 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Ludzie biznesu

Roman Walasiński

Prezes zarządu Swissmed Centrum Zdrowia. Ukończył Uniwersytet Gdański, Wydział Prawa i...

Najczęściej czytane