• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Rydelek początkowo miał być prowizorką, a działa do dzisiaj

Robert Kiewlicz
19 października 2016 (artykuł sprzed 7 lat) 
  • Rydelek to najstarsza działająca cukiernia w Sopocie. Powstała w 1957 w prowizorycznych barakach. Dzisiaj w tym miejscu stoi nowoczesny pawilon.

Zaraz po wojnie Kazimierz Rydelek spakował cały dobytek w jedną walizkę i wyruszył w podróż na północ. Znając fach cukierniczy szybko znalazł pracę w Sopocie, by już po kilku latach otworzyć swoją własną firmę - Ciastkarnię Rydelek. Do dnia dzisiejszego lokal naprzeciwko sopockiego dworca PKP odwiedzany jest licznie nie tylko przez miejscowych, ale także turystów. Nie każdy zdaje sobie jednak sprawę, że to najstarsza działająca cukiernia w Sopocie.



Cukiernia Rydelek została założona w 1957 roku przez Kazimierza i Annę Rydelek i do dzisiaj funkcjonuje przy ulicy Kościuszki 11 A zobacz na mapie Sopotu w Sopocie. Obecnie firmę prowadzi już trzecie pokolenie rzemieślników.

- Zawsze podobały mi się historie powojennych zakładów rzemieślniczych, bo nigdy nie były takie zwyczajne. Dzisiaj założyć firmę, w momencie kiedy posiada się kapitał, to żaden problem. Kiedyś to łączyło się z jakimiś tragediami, zrządzeniem losu lub szczęściem. Dlatego historie powstawania tych firm są takie niesamowite - mówi Karol Szatybełko, wnuk Kazimierza Rydelka. - Mój dziadek zaraz po wojnie, z jedną walizką, wybrał się do Sopotu i w pociągu poznał osobę, która też chciała założyć biznes. Tak się zaprzyjaźnili, że współpracowali przez lata prowadząc działalność.
Tymczasowy pawilon, który przetrwał kilkadziesiąt lat

W Sopocie Kazimierz Rydelek wyuczył się zawodu cukiernika w starym zakładzie "Marzewska" przy ulicy Grunwaldzkiej 10 zobacz na mapie Sopotu. Kiedy zdał egzamin, postanowił otworzyć własny zakład.

- Twierdził, że on będzie z jednym uczniem pracować, a żona będzie sprzedawać i w ten sposób będą się utrzymywać. Na początku faktycznie tak było. Koniunktura na rynku była taka, że jak ktoś chciał zjeść pączka, drożdżówkę czy sernik to musiał to kupić w cukierni. Sprzedaż była z roku na rok coraz większa - opowiada Szatybełko. - W 1957 roku powstał jeden z pawilonów przy ul. Kościuszki w Sopocie. Wchodził w skład kompleksu tego typu budynków, a zajmowali je wyłącznie rzemieślnicy. Mój dziadek reprezentował branżę cukierniczą, a oprócz tego był złotnik, fryzjer oraz krawiec.
  • Karol Szatybełko, wnuk Kazimierza Rydelka, firmę prowadzi wraz żoną i rodzicami, choć początkowo nie myślał o tym, aby zostać cukiernikiem.

Pawilony zbudowała powołana w 1957 roku spółka, której członkami byli sami rzemieślnicy. Pozwolenie dostali na budowę i dzierżawę na okres jedynie pięciu lat. Tak też zbudowane zostały te budynki. Choć z założenia były prowizoryczne, to tymczasowe pawilony przetrwały do 1999 roku. W tym czasie młodsze pokolenie, zięć i córka - Kaja i Zbigniew Szatybełko, przejąło zakład i przeniosło produkcję i sprzedaż swoich wyrobów do nowego budynku.

- Moi rodzice utworzyli nową spółkę, także złożoną z rzemieślników i zbudowali na miejscu pawilonów nowy budynek. Większość rzemieślników, którzy byli związani ze starą spółką przebranżowiła się i zostaliśmy jako ostatni w tym miejscu. Moi rodzice nadal prowadzą firmę, choć większość obowiązków przejąłem wraz z żoną. Jednak ojciec cały czas przychodzi pracy i działa jako "ciało doradcze" - mówi Szatybełko. - Ojciec nie był początkowo związany z rzemiosłem. Skończył studia związane z budownictwem. Przebranżowił się, kiedy poznał moją mamę. W latach 70. XX wieku miał świetną pracę na urzędniczym stanowisku. Po pracy wstawał od biurka i po prostu wracał do domu. Cukiernictwo to jednak zupełnie co innego. Kiedy zaczął pracować z moim dziadkiem, to wstawał o świcie, a wracał do domu w nocy. Ja natomiast już się w tym sposobie życia wychowałem. Nie wiem jednak, czy dzisiaj bym się na taki krok zdecydował.
W rodzinnym zakładzie zawsze było najlepiej

Karol Szatybełko początkowo nie myślał, że zostanie cukiernikiem.

- W moim przypadku przejęcie zakładu nie było takie oczywiste. Jakoś tak samo wyszło. Z wykształcenia jestem technologiem żywienia. Po ukończeniu szkoły pracowałem w restauracjach i hotelach. Jednak zawsze najbliżej i najlepiej było mi w rodzinnym zakładzie. Jestem z nim przecież wiązany od zawsze. Tak się utarło, że zająłem się rodzinnym biznesem i robię teraz to, co lubię i co robię najlepiej. Jestem mistrzem cukiernictwa. W 2015 uzyskałem dyplom także mistrza piekarskiego. To bardzo pokrewne dziedziny. Do tego jestem przewodniczącym komisji egzaminacyjnej w tym zawodzie - dodaje Karol Szatybełko.
Obecnie Karol Szatybełko jest najmłodszym członkiem komisji egzaminacyjnej przy Pomorskiej Izbie Rzemieślniczej i pełni też funkcję Pierwszego Podstarszego Cechu Piekarzy i Cukierników.

- Jesteśmy najmłodszym zarządem cechu w Polsce. Chyba dlatego mamy zupełnie inne spojrzenie na prowadzenie biznesu, firm rzemieślniczych i tej organizacji. Na pewno musi upłynąć jeszcze wiele czasu, aby działania organizacji rzemieślniczych się zmieniły, choć już się zaczyna mówić o potrzebie zmian. Struktury rzemieślnicze w tej formie, w jakiej działają obecnie, nie zawsze się sprawdzają - dodaje Szatybełko. - Potencjał mamy ogromny. Przecież struktury rzemieślnicze są w całej Polsce, we wszystkich miastach. Nie każdej władzy było jednak po drodze z rzemiosłem i nie każda chciała, by rzemiosło było silne. Małe i średnie przedsiębiorstwa mają istotny wkład w polskie PKB. W innych krajach takie firmy jak nasza mała cukierenka są zauważane przez państwo i wykorzystywane do promocji. Przykładem jest Szwajcaria i firmy zegarmistrzowskie, niektóre zakładane przez Polaków. To jest atut.
Rzemiosło to powód do dumy

Jak twierdzi Szatybełko, rzemiosło jest czymś, czym trzeba się chwalić.

- Tym bardziej w Gdańsku. Przecież rzemiosło zbudowało to miasto. To jest tak stara i bogata historycznie organizacja, a nie każdy zdaje sobie z tego sprawę. Struktury rzemieślnicze działały przecież sprawnie już w średniowieczu. Rzemiosło istniało prawie od zawsze. Już nawet Kodeks Hammurabiego określał prawa dotyczące jakości i odpowiedzialności rzemieślnika za produkt. Te aspekty trzeba wykorzystać w szeroko pojętym marketingu. Jednak w Polsce przykład idzie od góry, a na szczeblach centralnych też rzemiosło nie jest doceniane. Boli mnie bardzo, kiedy nie widzę w telewizyjnych poważnych debatach o tematyce gospodarczej czy ekonomicznej przedstawiciela Polskiego Rzemiosła. Rzemiosło to kawał historii, którą trzeba się chwalić, bo gdzieś po drodze to zostało rozmyte. Był nawet taki czas, że bycie rzemieślnikiem nie było popularne - dodaje Szatybełko.
Na szczęście uczniowie garną się do zawodu cukiernika. Dla nich właśnie od kilku lat Cech Piekarzy i Cukierników stara się stawiać właśnie na tradycję.

- Przykładem może być uroczyste pasowanie na czeladnika, które odbywa się w Ratuszu Głównego Miasta w Gdańsku, w Sali Wety. Tam młodzi adepci sztuki cukierniczej są mianowani przez Kawalerów Szabli Kilińskiego, Grzegorza PellowskiegoAndrzeja Szydłowskiego, którzy sami są rzemieślnikami. Ostatnio po wyborach samorządowych władze Gdańska musiały przenieść nawet uroczystość inauguracji Rady Miasta ze względu na pasowanie na czeladników - mówi Karol Szatybełko. - Trzeba zrobić coś, aby zareklamować firmy rzemieślnicze, aby ludzie wiedzieli, że firma rzemieślnicza to jakość, niepowtarzalność i bezpośredni kontakt.
Niepowtarzalność jest naszym atutem

- Kiedy brałem ślub, to obrączkę kupiłem u rzemieślnika. Dzięki temu ta obrączka jest jedyna na świecie. Jeśli pójdzie się do sieciowego sklepu jubilerskiego, to zanim wyjdziemy ze sklepu z zakupionym towarem, już taki sam ląduje na półce. Coraz więcej osób zwraca uwagę na niepowtarzalność kupowanych rzeczy. To nas wyróżnia, że idąc do rzemieślnika klient może mieć bezpośredni wpływ na efekt końcowy danego wyrobu - twierdzi Szatybełko. - Kiedy produkujemy torty, to także każdy z nich jest inny. Dodatkowo relacja klient-rzemieślnik skrócona jest do minimum. Znam prawie każdego naszego klienta. W firmie rzemieślniczej zawsze człowiek jest najważniejszy. Czy w korporacji jest tak samo?
Niedawno cukiernia Rydelek przeszła remont. Powiększono miejsce dla gości, ustawiono kilka stolików. Jednak na czas prac budowlanych zakład był zamknięty.

- Początkowo kilka osób zaczepiło mnie na ulicy z pytaniem, kiedy wreszcie otworzymy. Zaskoczyło mnie jednak, kiedy pani w okienku na poczcie zrobiła mi wyrzuty, że tak długo jest nieczynne, a przecież ona musi kupić wypieki na ważną okazję. Dopiero wtedy poczułem, że nasza praca coś znaczy dla ludzi i jak przez te wszystkie lata zżyliśmy się z lokalną społecznością - podsumowuje Szatybełko.
Rzemiosło to działalność gospodarcza od wieków pozostająca w bliskości a czasem nawet w zażyłości z obiorami usług czy produktów. To często firmy rodzinne o wielowiekowej, ciekawej a często i trudnej historii. O tym jak ważne są dla nas zakłady rzemieślnicze działające od lat w naszym sąsiedztwie przekujemy się zazwyczaj kiedy zaczyna nam ich brakować. Kiedy nie ma nam kto naprawić zepsutego obcasa, uszyć nietypowej garsonki, czy naprawić komina. W cyklu "Rzemiosło" chcemy ocalić przed niezapomnienie trójmiejskich rzemieślników.

Cykl "Rzemiosło" został w 2019 roku nagrodzony w konkursie im. Władysława Grabskiego zorganizowanym przez Narodowy Bank Polski.

Miejsca

Opinie (60) 6 zablokowanych

  • Najlepsze ciasta w Grandzie (3)

    Od lat 60-tych kupowałam ciasto w tej cukierni,przeciętne. Najlepsza cukiernia to Grand Hotel,super też była Roma.Dawniej w Sopocie było dużo cukierni,Rydelek był jedna z wielu.Na ul.Grunwaldzkiej blisko mola też była i chyba jest super cukiernia

    • 9 7

    • Prawda. Dość przeciętne były te wyroby. Ruch w interesie, zwłaszcza niedzielny, w dużej mierze zawdzięczali lokalizacji - w pól drogi między dwoma kościołami. Po mszy - na ciastka... A w tygodniu młodzież z "ekonomika". A Roma i cukiernia Grand Hotelu - rzeczywiście najlepsze, przynajmniej w latach 60., 70. i 80. Była jeszcze taka mała, uboga wręcz dziupla koło dawnego pogotowia - dzisiejszy Caritas - Muszelka się nazywała. Mieli niepowtarzalne ptysie.

      • 16 2

    • Cukiernie

      Zgadza się dawniej w Sopocie było wiele dobrych cukierni,Roma na Niepodległości,obecnie jakiś sklep czy na podjeżdzie u pana Jankowiaka,teraz jest pub,była też mała cukiernia na Monciaku przy torach.Różnica dzisiaj jest taka że wyroby cukiernicze robiono na miejscu a obecnie przywożą.

      • 7 2

    • torciki bezowe z Romy

      to smak mojego dzieciństwa, w każde moje urodziny i nie tylko lądowały na stole...:-) U Rydelka są najlepsze drożdżówki, jakich nigdzie indziej nie znalazłam, a jeśli ktoś robi dobre ciasto drożdżowe, to jest miszczem

      • 9 2

  • Mniam...ciastka, bułki, lody -wszystko bardzo dobre!!!

    • 8 5

  • Poznałem swego czasu pana Karola. Super człowiek. Człowiek instytucja. Chętny do pracy i pomocy. Jak się za coś weźmie to jest to zrobione na 100%. Wiem, że zajmuje się jeszcze wieloma rzeczami, niż te co są opisane. Tak mi się wydaje, że gdyby nie on to tej cukierni już dawno by nie było.

    • 18 1

  • podczepic sie na gotowe pod interes rodzicow - bajka (8)

    wygodnie i bez stresu - nie dziwne ze sie chłop zdecydowal - po co ma sie meczyc na wolnym rynku??

    zeby nie bylo - nie hejtuje - po prostu zazdroszcze latwej drogi zycia

    • 29 9

    • (7)

      Drogi Jacku. Też prowadzę firmę rodzinną tylko w zupełnie innej branży i powiem Tobie - to nie jest łatwa droga życia, wręcz przeciwnie - walczysz z biurokracją i jeszcze czasami z rodziną. :)
      Miłego dnia wszystkim

      • 8 6

      • chciałbym mieć Twoje problemy dotyczące firmy (1)

        niestety jako przeciętny szarak tyram w korpo, dymany przez przełożonych, którzy są obrzydliwie fałszywi.

        zarabiam 2600na reke- czy warto wyjechac?

        • 15 3

        • zmień pracę weź kredyt

          • 17 4

      • potrafisz czytac ze zrozumieniem? (4)

        Łatwą droga nazywa podczepienie sie pod interes rodzicow,a nie prowadzenie interesów samo w sobie.

        • 11 1

        • dzieki - wlasnie o to mi chodzilo (3)

          • 8 1

          • (2)

            o jak miło

            • 0 2

            • moze i milo a przede wszystkim obiektywnie (1)

              sam bym chetnie sie podczepil pod rodzinny biznes - to chyba łatwiejsze niz startowac od zera- nie sadzisz??

              • 11 2

              • Tak, masz rację

                • 4 1

  • Cukiernia od lat (1)

    30 lat temu moi rodzice co niedziele kupowali ciastka w tej cukierni. Ja niestety nie kupuję po prostu mnie nie stać:-( bardzo drogo

    • 6 6

    • Drogo, też tam nie kupuje.

      • 6 2

  • Nie ma to jak cieplutka drożdżówka z kruszonką o poranku po nocnym dyżurze.
    Pozdrowienia dla przesympatycznych rydelkowych pań: Reni i Hani.

    • 8 3

  • są i inne dobre wyroby w Sopocie i tak nie drożeją co chwilę.....a drożeją bardzo.Szkoda.... kupujemy gdzie indziej...

    • 6 5

  • Prowizorka

    Bo prowizorka jest najtrwalsza...

    • 8 1

  • pysznie i miło

    Polecam na poprawę nastroju szczególnie w jesienne, szare dni pyszne serniki, babki, omleciki, eklerki...mniam
    Pozdrawiam miłe Panie

    • 6 1

  • Nie kazdy wie ze jeden z czlonkow rodziny Rydla zalozyl kspele Dzem

    • 7 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Ludzie biznesu

Bogdan Szpilman

Prezes zarządu i właściciel firmy Rubo. Firma działa od roku 1991. Początkowo jako spółka...

Najczęściej czytane