• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Zegarmistrzów jest już niewielu, ale popyt na ich usługi spory

Robert Kiewlicz
26 września 2016 (artykuł sprzed 7 lat) 
  • Zegarmistrzostwo nie należy do prac łatwych. Dlatego też zakłady tego typu są już powoli rzadkością. Na zdjęciu Karolina, Franciszek i Piotr Ogrodowicz.

Polacy mają sentyment do starych zegarków. Coraz częściej wybierają też zegarki mechaniczne zamiast kwarcowych. Zegarmistrzów jednak jest jak na lekarstwo. W Trójmieście funkcjonuje zaledwie kilkanaście zakładów naprawiających zegarki, a mistrzów tego zawodu systematycznie ubywa. Jedni z nielicznych pracują w gdyńskiej firmie Ogrodowicz i Syn. To trzecie pokolenie zegarmistrzów, a rośnie już kolejne.



Firma powstała w 1947 roku, założył ją Stanisław Ogrodowicz. Początkowo firma funkcjonowała we Wrocławiu jednak już po roku przeniesiona została do Gdańska. Natomiast w latach 80. XX w. do Gdyni zobacz na mapie Gdyni.

- Korzenie naszej rodziny wywodzą się z Wielkopolski. Jednak wszyscy bracia mojego ojca przeprowadzili się do Gdyni, tu mieszkali i prowadzili swoje firmy. Rodzina Ogrodowiczów była rodziną kupiecką i prowadziła liczne sklepy z warzywami i owocami w Gdyni - wspomina Franciszek Ogrodowicz, senior rodu. - Ojciec jako jedyny z braci zdecydował się na to, aby zostać rzemieślnikiem. Uczył się zegarmistrzostwa w Poznaniu. Naukę rozpoczął jeszcze przed II wojną światową. Sam zawodu zacząłem się uczyć w 1967 roku. W 1978 roku ojciec przepisał firmę na mnie i od tego czasu ją prowadzę. Od 1995 roku wraz z synem Piotrem, a później dołączyła jego żona.
Kiedyś zapotrzebowanie na usługi zegarmistrzowskie było ogromne. Zaraz po wojnie nie było przecież wielu produktów, nie mówiąc już o zegarkach. Wówczas było to bardzo popularne rzemiosło.

- Sam chciałem uczyć się zegarmistrzostwa od razu po szkole podstawowej. Ojciec stwierdził jednak, że zawodową szkołę skończoną to on ma i jak przyniosę mu świadectwo maturalne to możemy dalej porozmawiać. Z moim synem było podobnie - dodaje Franciszek Ogrodowicz. - Ojciec zainteresowanie zegarkami zaszczepił we mnie. Tak samo jak w moim synu. Kiedy syn był małym chłopcem, dziadek odbierał go z przedszkola. Następnie u niego w domu syn rozbierał zegarki, a dziadek je składał.
- Z tą różnicą, że ja zostałem ze świadectwem maturalnym wyrzucony z zakładu i musiałem najpierw skończyć studia, aby móc rozpocząć pracę - stwierdza Piotr Ogrodowicz.
Firma powstała w 1947 roku, założył ją Stanisław Ogrodowicz. Firma powstała w 1947 roku, założył ją Stanisław Ogrodowicz.

Zegarmistrz uczy się całe życie

- Zegarmistrzostwa uczyłem się trzy lata, potem zdałem egzamin czeladniczy. Dopiero po sześciu latach zrobiłem egzamin mistrzowski - mówi Franciszek Ogrodowicz. - Na tym jednak nie koniec. Technika idzie do przodu i w zegarmistrzostwie co rusz pojawiają się nowe rzeczy. Trzeba być na bieżąco. Dlatego stale jeździmy na rożnego rodzaju szkolenia i zaopatrujemy się w najnowsze narzędzia.
- Trzy lata poświęca się tylko na naukę zawodu. To można przyrównać do wymaganych 20 godzin jazdy na egzaminie na prawo jazdy. Uważam, że tak naprawdę zegarmistrzostwa nauczyłem się po ok. 10 latach. Szkoła to jedno, ważna była praktyka, która była potrzebna do wykonywania tego zawodu - dodaje Piotr Ogrodowicz. - Trzeba się nauczyć naprawdę dużo teorii, aby wykonywać zawód zegarmistrza. Choćby samego materiałoznawstwa. Jednak dwie podstawowe rzeczy, bez których zegarmistrz nic nie zrobi, to cierpliwość i pamięć wzrokowa. Po rozebraniu zegarka musi przecież wiedzieć, jak go złożyć. Tak jak w innych branżach, tak i w firmach produkujących zegarki znajdują się działy rozwoju. Zmieniają one układ zegarka, wydłużają sprężynę, zmieniają stal na teflon czy plastik nowej generacji. Bez ustawicznego dokształcania nie będziemy tego wiedzieć.
Zakładów ubywa, specjaliści wybierają zagranicę

Zegarmistrzostwo nie należy do prac łatwych. Dlatego też zakłady tego typu już powoli stają się rzadkością.

- W całym Trójmieście zostało obecnie kilkanaście prawdziwych zakładów zegarmistrzowskich. W większości mamy do czynienia z punktami wymieniającymi baterie. Z czym jest to związane? Moim zdaniem, miało na to wpływ przekonanie pokolenia mojego ojca o tym, że matura to za mało. Dlatego wszyscy musieli mieć skończone studia i teraz każdy chce być dyrektorem. W mentalności ludzi cały czas istnieje przekonanie, że jak ktoś nie ma studiów, to nie ma wykształcenia. Dodatkowo dochodzi moda na kierunki humanistyczne, które są uważane za prostsze. Skończyć kierunek humanistyczny a skończyć Politechnikę Gdańska to są dwa różne światy. Problem ten nie dotyczy tylko zegarmistrzów, ale każdego zawodu ciężkiego - mówi Piotr Ogrodowicz.
- Przez lata zasiadałem w komisji egzaminacyjnej w Izbie Rzemieślniczej. Zawsze po zakończonym egzaminie pytaliśmy, co młodzi czeladnicy mają zamiar dalej robić. Sporadycznie zdarzało się, że ktoś miał zamiar pracować w zawodzie. W dużej mierze robili to dlatego, że zmuszali ich do tego rodzice. Co uważam za duży błąd. Do zawodu trzeba mieć i chęć i serce - dodaje Franciszek Ogrodowicz.
- Zmienił to też rok 89. i pogląd, że nie opłaca się naprawiać, kupujmy nowe. Następnie otwarcie się na rynek chiński i sprowadzanie rożnego rodzaju modnego "badziewia" spowodowały, że zegarmistrzowie stali się niepotrzebni, bo wszystko się wyrzucało. Moda na zegarki wraca, bo społeczeństwo polskie zachłysnęło się już tandetą. Zaczynamy kupować towary luksusowe. Kupując zegarek nie za 5 zł, a z 1,5 tys. zł., nikt normalny nie wpadnie na pomysł żeby go wyrzucać kiedy się popsuje - dodaje Piotr Ogrodowicz.
Co ciekawe, pomimo, że w Polsce zegarmistrzów jest mało, to bez trudu znajdują oni pracę za granicą. Wielu zegarmistrzów dostawało zatrudnienie w dużych centrach serwisowych na Zachodzie, np. w serwisie Rolexa w Niemczech.

- Polacy są uważani za jednych z najlepszych zegarmistrzów na świecie. Pracujący za granicą specjaliści to nie są oczywiście ludzie, którzy mają po 20 lat. To ludzie znacznie starsi, którzy u nas skończyli szkoły zegarmistrzowskie i uczyli się u najlepszych - dodaje Piotr Ogrodowicz.
Niedługo zabraknie fachowców?

Obecnie, aby zostać zegarmistrzem trzeba ukończyć szkołę średnią i odbyć dwa lata przyuczenia do zawodu. Kończy się to egzaminem czeladniczym w Izbie Rzemieślniczej. Ewentualnie można ukończyć szkołę zawodową. Trzeba jednak znaleźć zakład, który przyjmie ucznia na praktykę.

- To jest najmniejszy problem. Trudniej obecnie znaleźć chętnych do nauki zawodu. Przez ostatnie 20 lat zgłosił się do nas jeden człowiek - twierdzi Piotr Ogrodowicz.
- Wiele lat temu w Niemczech rzemiosło było tak samo źle traktowane jak w Polsce. Od jakiegoś czasu zaczyna się reaktywacja rzemiosła w Niemczech. W polskich województwach przygranicznych nasza młodzież jest namawiana do tego, aby przenieść się do Niemiec. Tam dostają dobre uposażenie, uczą się języka, dostają mieszkanie. Muszą jednak to odpracować i podpisać kontrakt zobowiązujący ich do pracy przez ok. 5 lat. Tak jest np. w cukiernictwie czy piekarnictwie. W tej chwili u nas też są podobne inicjatywy. Jednak wydaje mi się, że to tak samo jak z budową domu. Jeśli go zburzymy i za jakiś czas będziemy chcieli go postawić z tych samych materiałów, to się nie uda. Moje pokolenie zaczyna odchodzić od warsztatów. Jesteśmy emerytami i wielu z nas nie chce już wracać do zawodu. Nie ma kto szkolić młodych ludzi. Za chwilę będzie zupełny brak fachowców - dodaje Franciszek Ogrodowicz.
Zmienia się moda, zmieniają się technologie

- Zaraz po wojnie najczęściej przerabiało się stare zegarki kieszonkowe na zegarki naręczne, na pasku. Były to bardzo duże zegarki, tzw. pasówki. Trwało to dosyć długo. Nawet w latach 50. XX w. wykonywało się takie usługi. Później na rynek weszły zegarki radzieckie. Pierwsze szlify zegarmistrzowskie zdobywałem właśnie na takich zegarkach. Naprawialiśmy oczywiście także dużo zegarów starych - dodaje Franciszek Ogrodowicz.
- Moda na zegarki zauważalnie zmieniła się w latach 80. XX w., kiedy weszły zegarki elektroniczne, melodyjkowe. Wszyscy wymieniali zegarki na kwarcowe i byli z tego dumni. Obecnie jest moda na zegarek designerski, dopasowany do danej osoby i nie do końca ważna jest jego marka. Ważne jest, aby on satysfakcjonował i podobał się właścicielowi. Dodatkowo wraca moda na zegarki na rękę. Każda marka ma swojego ambasadora - Citizen ma Jerzego Dudka, kiedyś Certinę reklamował Robert Kubica, Seiko Novak Djokovic, a Krzysztofa Hołowczyc jest ambasadorem Atlantica - mówi Piotr Ogrodowicz.
- Kiedyś zegarki były dużo mniejsze. Dzisiaj są modne zegarki duże, funkcyjne. W oprawie tytanowej i złotej czy stalowej. Mamy bardzo duży wybór. Każdy może znaleźć coś dla siebie. Bardzo dużo młodzieży zjawia się u nas z zegarkami powojennymi - typu Atlantic czy Delbana. Polacy mają do tych zegarków sentyment i dobrze, że młodzież dalej to kontynuuje - podkreśla Franciszek Ogrodowicz.
Tradycja przenoszona z ojca na syna

- Rodzinne tradycje rzemieślnicze są bardzo ważne. Nie każdy "sprzeda" swoją wiedzę osobie obcej. Inaczej jest z rodziną. Ja mam tę przewagę, że wychowując się w rodzinie z tradycjami rzemieślniczymi, nie zaczynałem nauki od zera. Nie tylko odziedziczyłem warsztat, ale też obycie z zawodem. Nie nauczyłem się go w szkole, ale już wiele lat wcześniej - mówi Piotr Ogrodowicz.
- Są różne tajniki naszej pracy, które człowiek przekazuje z pokolenia na pokolenie - dodaje Franciszek Ogrodowicz. - Sam po ojcu przejąłem warsztat, ale także klientów. Mamy klientów, którzy pamiętają jeszcze mojego ojca, Zdarza się też, że dzieci naszych starszych klientów przyjeżdżają do nas z zegarkami do naprawy.
Pomimo tego, że w ostatnich latach liczba zakładów zegarmistrzowskich drastycznie spadła, rodzinny biznes Ogrodowiczów widzi dla siebie perspektywy.

- Przeciętna rodzina liczy trzy osoby. Taka rodzina ma przynajmniej trzy zegarki na ręku plus jeden na ścianie. Zegarmistrzów w Trójmieście jest kilkunastu. Nie mamy więc problemu z klientami - mówi Piotr Ogrodowicz.
Rzemiosło to działalność gospodarcza od wieków pozostająca w bliskości a czasem nawet w zażyłości z obiorami usług czy produktów. To często firmy rodzinne o wielowiekowej, ciekawej a często i trudnej historii. O tym jak ważne są dla nas zakłady rzemieślnicze działające od lat w naszym sąsiedztwie przekujemy się zazwyczaj kiedy zaczyna nam ich brakować. Kiedy nie ma nam kto naprawić zepsutego obcasa, uszyć nietypowej garsonki, czy naprawić komina. W cyklu "Rzemiosło" chcemy ocalić przed niezapomnienie trójmiejskich rzemieślników.

Cykl "Rzemiosło" został w 2019 roku nagrodzony w konkursie im. Władysława Grabskiego zorganizowanym przez Narodowy Bank Polski.

Miejsca

Opinie (73) 1 zablokowana

  • Potwierdzam

    Frima świadczy usługi na najprawdę bardzo wysokim poziomie, przy okazji przypomniałem sobie, że musze wymienić pasek od zegarka ;-)

    • 22 4

  • Stały klient

    Zakład godny polecenia na 6+
    Profesjonalna konkretna obsługa.
    Mam tylko jedną prośbę dlaczego nie chcecie zatrzymać czasu albo przenosić w czasie ;););) A może to kwestia ceny ? ;););)

    • 20 5

  • ech..... (1)

    jak czytam to ręce mi opadają .... mam chiński !!! mam smartfona itd itd
    już nie długo będziecie jeść też chiński chleb .....
    ludzie płaczą nie ma już dobrej kiełbasy dobrego chleba ... ciekawe dlaczego ....
    jak w hipermarkecie bułka ( syf ) jest po 15 groszy a u Jana starego piekarza po 80 groszy wiec wybór prosty a jak padają zakłady rzemieślnicze to co tam my mamy nasze ulubione chińskie ......

    • 23 1

    • Jak wejdzie umowa CEFA i TIFF

      To pan janowski tez pójdzie z torbami a my będziemy chodzić z torbielami wszędzie:( rząd chce nas wykończyć, a wszystko pod płaszczykiem tej ustawy antyaborcyjnej. Sorry, ze tak z polityka tu wyjechałam, ale akurat o chińskich bułkach było.

      • 1 0

  • Ja polecam p.Janusza-zegarmistrza z falowca (1)

    przy Kołobrzeskiej na Przymorzu. Zakład istnieje ponad 20 lat i ma naprawdę wielu wiernych klientów. Wiem, że nawet inni zegarmistrze odsyłają do niego swoich klientów gdy sami nie potrafią sobie poradzić z jakąś naprawą

    • 7 3

    • Bo wszystkie Janusze to porządne chłopy

      • 1 0

  • Atlantic- to dzięki zegarkom tej firmy przywożonych do Polski pod koniec lat 50tych przez marynarzy, wybudowała się 'dzielnica' (1)

    • 5 1

    • "dzięki zegarkom przywożonYM"

      deklinacja jest w podstawówce!

      • 2 0

  • stare złotówy wiedzą gdzie jechać jak powiesz na Zegarkowo !...

    i tyle była warta komuna !- nawet matrosy robili ją w h..a , Atlanticki przywozili { szmuglowali !} na wiadra ! i dlatego mamy do dziś piękną gdyńską dzielnice !

    • 7 2

  • Najlepszy zegarmistrz w tej części Polski. Godne polecenie to asortyment oraz umiejetności. Ludzie tam pracujący nie naprawiaja i nie sprzedają zegarków, oni pasjonują się zegarmistrzostwem. Przychodząc tam można przez wiele czasu rozmawiac o nowościach, historii niektórych modeli

    • 19 5

  • Niedawno odkryłem piękno mechanicznych zegarków i nie zamienię już

    na żadne smart badziewie.

    • 12 1

  • zegarmistrz

    sam kończyłem liceum mechaniki precyzyjnej. Artykuł nieścisły, zawód wymarły. Niestety dzisiaj ludziom wystarczy zegarek w smartfonie. Nowe mechaniki mają swoje serwisy. Pozostają typowe naścienne "schwarcwaldy" ale z tego się nie wyżyje. Zdawałem egzamin w Sopocie w Cechu - dostałem wałek do wytoczenia na tokarce zegarmistrzowskiej. Pracowałem "pod" Spółdzielnią Zegarmistrz na ul. Marynarzy. Pozdrawiam i życzę powodzenia choć sam nie wierzę, że zakład się utrzyma. To jest naturalna cecha "zachodu" = upadek usług. co do reaktywacji w Niemczech.....nie będę komentował....szkoda pisać.

    • 6 10

  • Bardzo dobry i uczciwy...

    ...zegarmistrz jest na Jagiellońskiej(z tyłu falowca), p. Andrzej. Przy okazji pozdrawiam.

    • 2 6

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Ludzie biznesu

Maciej Grabski

Przedsiębiorca, inwestor, autor wielu projektów biznesowych. Twórca Olivia Business Centre....

Najczęściej czytane