• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

"Chcemy, ale nie możemy..." Tak wygląda współczesna walka o rynek - mówi prezes Stoczni Gdańsk

Wioletta Kakowska-Mehring
24 lipca 2013 (artykuł sprzed 10 lat) 
W naszym przekonaniu jeżeli ktoś mówi, że ARP nie dysponuje w miarę uporządkowaną wiedzą, która umożliwia podjęcie takiej czy innej decyzji, to mija się z prawdą - mówi prezes Andrzej Stokłosa. W naszym przekonaniu jeżeli ktoś mówi, że ARP nie dysponuje w miarę uporządkowaną wiedzą, która umożliwia podjęcie takiej czy innej decyzji, to mija się z prawdą - mówi prezes Andrzej Stokłosa.

Udziałowcy Stoczni Gdańsk nie mogą porozumieć się w sprawie ratowania zakładu. Obie strony przerzucają się stanowiskami i niewiele wskazuje na to, aby doszło do przełomu. Dziś o stoczniach będzie mowa na posiedzeniu Sejmowej Komisji Skarbu, a w przyszły wtorek minister Włodzimierz Karpiński ma się spotkać z Siergiejem Tarutą, właścicielem stoczni. O tym czy są dokumenty finansowe, czy istnieje biznesplan, dlaczego nie było audytu i... co ma o tym wszystkim myśleć przeciętny Kowalski, opowiada Andrzej Stokłosa, prezes Stoczni Gdańsk.



Brak sprawozdania finansowego, brak biznesplanu, brak rozliczenia wcześniej otrzymanej pomocy publicznej, brak informacji na temat realizacji planu restrukturyzacji powodują, że większościowy udziałowiec skutecznie uniemożliwia podjęcie w tej chwili decyzji o dokapitalizowaniu stoczni - powiedział Wojciech Dąbrowski, prezes ARP po walnym. Co ma o tym myśleć przeciętny Kowalski?

Andrzej Stokłosa: - Ma prawo myśleć, że prezes ARP ma powody tak mówić, bo jest prezesem poważnej państwowej agencji. Prawda jest taka, że... mija się z prawdą. Może nie wie, jak jest w rzeczywistości?

Czyli według pana, wszystkie dokumenty Agencja ma?

- Sprawozdanie z realizacji Planu Restrukturyzacji Stoczni Gdańsk SA składamy do ARP w lipcu każdego roku, począwszy od 2010 roku. Aktualne za 2012 r. kończymy przygotowywać. Jest to formalny wymóg wynikający z podpisanego Planu. Wymóg ten zatem realizujemy. Sprawozdanie z rozliczenia 150 milionów pożyczki z pomocy publicznej otrzymanej w 2009 roku zostało wysłane do ARP, a potem do Brukseli w 2009 roku. Jeżeli więc dziś prezes Dąbrowski każe nam się rozliczać z czegoś, co zostało już rozliczone 4 lata temu, to mamy do czynienia albo z nieporozumieniem, albo z czymś jeszcze gorszym... Informacje objęte tzw. sprawozdaniem finansowym zostały Agencji przekazane. Faktem jest, że bez audytu. Dokładamy wszelkich starań, aby nasze sprawozdania były audytowane przez jedną z firm tzw. "wielkiej czwórki". Jedna z tych firm audytuje sprawozdania Stoczni od czasu prywatyzacji. Dopiero w ostatniej dekadzie czerwca zapłaciliśmy nasze zobowiązania do tej firmy z tytułu wykonanego przez nich badania sprawozdania za 2011 r. Będąc ich dłużnikiem jeszcze kilka dni temu nie mogliśmy - zgodnie ze standardami międzynarodowej księgowości - zawrzeć skutecznej umowy na badanie sprawozdania finansowego za 2012 r. Aktualnie umowa z tym samym audytorem została zawarta i badanie jest właśnie prowadzone. Tak wygląda strona formalna sprawozdania finansowego za 2012 r. Jednak z merytorycznego punktu widzenia - wszystkie dane finansowe dotyczące wyników za 2012 rok Agencja dostała od nas w marcu. Dziś ma także wszystkie aktualne dane finansowe, bardzo szczegółowe.

Agencja i przedstawiciele MSP publicznie twierdzą, że przekazywane przez Was dane są niewiarygodne.

- O ile mnie pamięć nie myli - to do sprawozdań przygotowywanych przez Stocznię od 2010 r. audytor nie wnosił istotnych uwag i wydawał akceptujące opinie. Oznacza to, że sprawozdania przygotowywane przez Stocznię są sporządzone rzetelnie i są wiarygodne. Nadto, o ile wiem to dyskusja na ten temat była prowadzona na dwóch ostatnich posiedzeniach Rady Nadzorczej Spółki i nie mieliśmy informacji, żeby zagadnienie to wówczas miało tak kluczowe znaczenie jakie aktualnie przypisuje mu Agencja. Podsumowując ten wątek - jeżeli Agencja twierdzi, że nie wie co się w stoczni dzieje, co się dzieje w finansach stoczni, to... mija się z prawdą.

Jednak brak audytu, to brak audytu. To dobry pretekst, który jednak Stocznia dała, a prezes ARP wykorzystał, ale to wasz błąd.

- Ma pani rację, pretekst jest dobry i dosyć nośny - mam jednak niezmiennie przekonanie, że istotą rzeczy jest merytoryczna wiedza na temat sytuacji finansowej Stoczni, a tę jak mówiłem wcześniej - w naszym przekonaniu - Agencja posiada. Nie chcę przytaczać w tym miejscu wiele przykładów sytuacji odwrotnych - gdzie zdarzało się, że było badanie sprawozdań finansowych, były pozytywne opinie - tylko rzeczywistość nijak się miała do tych opinii. Jest jeszcze inny problem. Audytor w swojej opinii musi ocenić dalsze perspektywy funkcjonowania przedsiębiorstwa. Bez zasilenia finansowego nie mamy przyszłości, więc bez porozumienia z ARP nie będzie pozytywnej opinii audytora. Tymczasem prezes Dąbrowski mówi, że dopóki nie dostanie pozytywnej opinii z audytu, nie ma mowy o zasilaniu stoczni i porozumieniu z większościowym akcjonariuszem. Błędne koło.

ARP twierdzi, że nie ma też biznesplanu dla stoczni.

O ile wiem, prezes Dąbrowski wspólnie z nami prezentował ten biznesplan u ministra Budzanowskiego [ówczesny minister skarbu - od red.] w marcu tego roku. Potem na ten biznesplan nanoszone były uwagi zgłaszane przez ARP. Więc biznesplan istnieje i ARP wie o tym dobrze.
Obstawiam taki scenariusz dyskusji na ten temat. Za kilka dni okaże się, że taki biznesplan jednak jest, ale pomimo oczywistych faktów będziemy słyszeli, że zadania były w nim określone zbyt optymistycznie, że tutaj napisano, że zgodnie z biznesplanem w pierwszym półroczu 2013 roku będą mieli średnią marżowość 62 zł, a mają 48 zł... A to, że warunki są trudne. A to jeszcze coś innego... I w taki sposób będzie tworzony kolejny argument na "chcemy, ale nie możemy..."

Pana zdaniem, ARP ma pełną wiedzę na temat sytuacji stoczni?

- W naszym przekonaniu jeżeli ktoś mówi, że ARP nie dysponuje w miarę uporządkowaną wiedzą, która umożliwia podjęcie takiej czy innej decyzji, to mija się z prawdą. Takie informacje istnieją i Agencja takimi informacjami dysponuje. Stawianie takich tez powoduje, że formalne aspekty zaczynają dominować nad meritum sprawy. Problemu zasilenia Stoczni nie można zredukować tylko do podniesienia kapitału. Myśmy od samego początku mówili o dwóch elementach. Mówiliśmy o sprzedaży tzw. nieprodukcyjnych aktywów oraz o podniesieniu kapitału akcyjnego Spółki. Od początku zakładaliśmy, że stocznia ma być skompaktyzowana, ma mieć uruchomione trzy linie produktowe i ma sprzedać aktywa nieoperacyjne. Wpływy uzyskane ze sprzedaży, to w różnych wariantach od 50 do 70 proc. pieniędzy koniecznych do przeprowadzenia planu restrukturyzacji. A podniesienie kapitału było tylko zamknięciem finansowania. To były te - w ostatniej wersji - ok. 80 mln zł, jakie ukraiński inwestor miał przekazać stoczni.

ARP mówi o wspólnym, proporcjonalnym podniesieniu kapitału.

- Dzisiaj z punktu widzenia ryzyka inwestora uchwała o podniesieniu kapitału bez uzyskania wyprzedzających wpływów z tytułu sprzedaży aktywów nieoperacyjnych nie rozwiązuje problemów stoczni. Jeżeli zaczniemy od podniesienia kapitału, a nie będzie temu towarzyszyła równoległa sprzedaż aktywów nieoperacyjnych, to jest pewne, że nie da się tych pieniędzy efektywnie wykorzystać i w rezultacie cała operacja nic nie da. Upraszczając rzecz całą - jeżeli zbudowanie czegoś wymaga nakładów w wysokości 100 zł, a mamy tylko 50 zł, to prawdopodobnie nic z tego budowania nie wyjdzie, a i te 50 zł zostanie stracone. Warto zwrócić uwagę na zdecydowanie różne poziomy ryzyka obu akcjonariuszy naszej Spółki. Normą jest, że kapitały akcjonariuszy nie są zabezpieczone. W tym przypadku mamy do czynienia z nierównoprawną sytuacją akcjonariuszy, co z kolei niewątpliwie wpływa na ich postępowanie. Zaangażowanie kapitałowe ARP jest bardzo dobrze zabezpieczone na aktywach Spółki. Wniesiony przez drugiego, większościowego akcjonariusza kapitał nie jest w żaden sposób zabezpieczony. W przypadku upadłości Spółki, większościowy akcjonariusz ukraiński traci wszystko, polski akcjonariusz mniejszościowy nie traci nic. Warto o tym pamiętać analizując przesłanki postępowania akcjonariuszy.

Jednak był moment, gdy nie zgadzaliście się na proporcjonalne dokapitalizowanie.

- Nie mieliśmy nigdy żadnego powodu, by kwestionować wspólne dokapitalizowanie spółki, jako element szerszego planu. Dlaczego w porozumieniu z marca nie ma słowa o podwyższeniu kapitału? O ile pamiętam, to Agencja wówczas uważała, że jej udział w takim podwyższeniu będzie niezgodny z prawem unijnym. To dlatego jedynym podmiotem, który miał dopłacać kapitał była GSG. W maju - jak dowiedzieliśmy się z mediów - stanowisko Agencji w tej sprawie uległo zasadniczej zmianie. Skoro ARP chce inwestorowi zaoszczędzić ok. 20 milionów, to przecież tylko ktoś nierozsądny by się nie zgodził.

Dlaczego rola ARP jest tak kluczowa w sprzedaży aktywów niepotrzebnych stoczni? Wielu odbiera to jako niepotrzebne angażowanie publicznych środków? Przecież sami możecie to sprzedać?

- Po pierwsze, mówimy cały czas o wycenach i rynkowych warunkach sprzedaży, wycenach zrobionych na nasze zlecenie, ale również zrobionych na zlecenie ARP. Ten tryb transakcji całkowicie nie pasuje do pojęcia "niepotrzebne angażowanie środków publicznych". Po wtóre, i to jest bardzo ważne - rola Agencji jest kluczowa dlatego, bo powiedziała, że to zrobi. To wynika z podpisanego w marcu porozumienia. Gdyby wówczas Agencja powiedziała "nie", to musielibyśmy szukać innego rozwiązania. Przypominam, że mówimy w tym przypadku o kluczowym elemencie budowania bazy finansowej Spółki. Nie można odpowiedzialnie mówić "tak", a po jakimś czasie zmieniać zdania w tak ważnej dla Stoczni sprawie. Nie bez znaczenia był również fakt, że Agencja była tym podmiotem, który mógł transakcję sprzedaży gruntów zrealizować w krótkim terminie. Poza tym, to że niektóre aktywa są dla Stoczni dzisiaj zbędne, nie znaczy, że są mało lub nic nie warte. Przeciwnie, to są bardzo dobre aktywa. Warto zbadać jak są wyceniane przez firmy zaangażowane w projekt "Nowe Miasto". Prawdopodobnie upublicznienie wiedzy na ten temat zamknęłoby spekulacje na temat wartości tych gruntów.

A co z planem restrukturyzacji z 2009 roku? Został wykonany?

- Większość tak. Jest jeden element, którego nie wykonaliśmy. Chodzi o budowę fabryki wież wiatrowych. Ta inwestycja miała być sfinansowana z kredytu bankowego. Deklaracje bankowe zapewniające takie finansowanie były elementem planu restrukturyzacji wysłanego przez Ministerstwo Skarbu Państwa do Komisji Europejskiej. Ostatecznie banki nie dały kredytu, a ARP powiedziała "trudno". I chociaż było "trudno" dla Stoczni Gdańsk, której ARP jest znaczącym akcjonariuszem - stało się "łatwo" dla realizowanego przez ARP projektu budowy fabryki elementów wież w Szczecinie.

Mam więc rozumieć, że ARP korzysta z waszych pomysłów?

- Podobnie jak inne firmy stoczniowe i offshorowe, z dużym zainteresowaniem patrzymy na projekty realizowane przez grupę ARP. Po pierwsze dlatego, że w części dotyczącej Stoczni - dokumenty rozwoju strategicznego naszych firm są bardzo zbliżone, żeby nie powiedzieć, iż są w wielu elementach tożsame. Tyle tylko, że ARP realizuje swoje z półtorarocznym przesunięciem w czasie w stosunku do naszych. Interesujące są również zasady realizacji tych projektów. Niewątpliwie niektóre z nich nie są powszechnie dostępne dla innych firm z sektorów, w których działają przedsiębiorstwa należące do Agencji. Kilka miesięcy temu byliśmy informowani, że ARP jest bardzo zainteresowana jak najsilniejszym wsparciem realizacji przygotowanego programu restrukturyzacji. Mówiono, że powolny tryb decyzji wynika tylko i wyłącznie z chęci dołożenia największej staranności, żeby ten proces przeprowadzony był bezpiecznie, prawidłowo, jasno. Wtedy byłem gotów w to wierzyć, dzisiaj mam świadomość własnej naiwności.

To poważny zarzut. Skąd ta niechęć pana zdaniem?

- Moim zdaniem władze Agencji są zajęte budową własnej grupy stoczniowej. Czerpiąc inspirację z naszego programu restrukturyzacji i analiz renomowanych firm doradczych opłaconych przez Stocznię Gdańsk, ARP stworzyła własną koncepcję grupy stoczniowej. Zaangażowano w utworzenie tej grupy i finansowanie jej działalności niemałe pieniądze. Przez nasze kłopoty Agencja ma szansę przejęcia bardzo dobrych aktywów, w bardzo niskiej cenie. To wszystko zaczyna układać się w dosyć jednoznaczny obraz. Proszę mi wierzyć, to nie tylko moje wrażenia i oceny. Gdzieś w tle funkcjonuje jeszcze nasz polski problem z interpretacją wschodnich inwestycji. Proszę zwrócić uwagę, że nawet bardzo wpływowi politycy potrafią publicznie mówić, że "ukraiński inwestor, ale tak naprawdę Rosjanie kontrolują to wszystko". Albo: popatrzcie tylko, kto ich wpuścił do Stoczni! To wszystko tworzy pewną atmosferę, która w żadnym wypadku nie jest dobra dla zakładu. Półsłówka, szeptanki - zawsze się znajdzie okazja do uszczypliwego komentarza, do podstawienia nogi, a wszystko otulone mnóstwem deklaracji, obietnic, dobrych słów, z których od kilku miesięcy dokładnie nic nie wynika. Najgorsze jest to, że na przełomie ostatniego roku zaczynało być już naprawdę optymistycznie.

Optymistycznie?

- Klienci nabierali zaufania do Stoczni, jeden kontrakt się kończył, przychodził drugi. Były początki dobrej, oczekiwanej tendencji. Tego jest najbardziej żal. Pamiętam, że na grudniowym spotkaniu w ARP powiedziałem, że sytuacja w stoczni jest bardzo trudna, ale potrafię sobie wyobrazić, że jak stosowne decyzje zostaną podjęte do połowy marca, to my sobie damy radę i realizowany program restrukturyzacji przyniesie planowane rezultaty. Wówczas usłyszałem mile brzmiące słowa, że z całą pewnością do tego czasu, a nawet wcześniej, wszystkie niezbędne decyzje zostaną podjęte i wdrożone. Dzisiaj mamy koniec lipca, a decyzji nie ma. Być może chodziło o inne decyzje? Czas nie jest naszym sprzymierzeńcem. Widzimy jak przedłużanie dyskusji odbija się na funkcjonowaniu stoczni. Im więcej gadania w mediach na temat stoczni, tym większe ryzyko takiej, a nie innej reakcji naszych klientów. Nie jest tajemnicą, że zaczynamy tracić niektóre tzw. "pewne" kontrakty. Jeden duży kontrakt straciliśmy po informacji w TVN [informacja podana pod koniec maja - od red.], że lada dzień będzie wniosek o upadłość, z sugestią, że to właściciel go złoży. Oczywiście informacja była nieprawdziwa. Rozmawiamy z klientami, przekonujemy. Niestety, co dziesiątego [czas wypłat w stoczni - od red.] jest nowa porcja negatywnych informacji na temat stoczni. Tak wygląda współczesna walka o rynek.

Boje się zapytać o scenariusz dla Stoczni...

- Jestem przekonany, że Stocznia ma swoją szansę. Dzisiaj staramy się udowodnić wszystkim, że ta Stocznia pracuje i daje sobie radę. Opóźnione wypłaty wielu pracowników Stoczni stawiają ich w bardzo trudnej sytuacji. To jest bardzo niedobrze, ale inaczej nie bylibyśmy w stanie utrzymać ciągłości produkcji. Osobiście jest mi z tego powodu bardzo przykro i jak tylko mam okazję to przepraszam pracowników za tę sytuację. Ale jednocześnie pięknie im dziękuję za to, że trwając - również wierzą w ich - jak mówią - Stocznię. To już siódmy miesiąc, gdy pracujemy w ekstremalnych warunkach. W drugim półroczu 2012 r. pracowaliśmy tylko w trudnych warunkach. Dzisiaj pracujemy w ekstremalnych. W lipcu, utrzymując ciągłość działalności gospodarczej, byliśmy bardzo blisko wypłacenia wynagrodzenia w całości. Niestety, złamaliśmy porozumienie ze związkami - mieliśmy unormować sytuację do 10 lipca. Taką szansę dawała umowa z jedną z firm Marsa - Nautą SA. Umowa wynegocjowana, parafowana przez Zarządy obu spółek. Jednak po raz kolejny zmieniła się po stronie ARP koncepcja jej zawarcia. W rezultacie do Stoczni nie wpłynęło kilka milionów złotych. Teraz mamy obietnicę, że te aktywa kupi w przeciągu kilku dni inna spółka Agencji. Zobaczymy... Jest jednak na Pomorzu kilka firm, które - mimo wielu krytycznych momentów naszej współpracy - wierzą w nasze dalsze funkcjonowanie i rozwój. Chciałbym osobom kierującym takimi firmami jak Stalkone, Timoro, EUE, Dakar, PRS, LQRS, lokalnym firmom szeroko rozumianej energetyki podziękować za współpracę, za gotowość jej utrzymywania. Dzięki zaufaniu ISD Trade mamy cały czas dostęp do blachy. Wiele satysfakcji czerpiemy z rozwijającej się współpracy z Gdańską Stocznią Remontowa, Mostostalem Pomorze, Vistalem. Mam nadzieję, że jest to faza rozwoju korzystnej dla naszych firm współpracy i ma ona wielki potencjał.

Załóżmy więc, że scenariusz jest jednak optymistyczny.

- Bardzo ładnie rozwija się rynek konstrukcyjny. Finalizujemy kontrakty na duże urządzenia przeładunkowe. I to jest dobry przykład rozwoju stoczni. Pierwszy kontrakt tego typu był przejęciem kontraktu Mostostalu Chojnice. Potem powtarzaliśmy to samo urządzenie, ale już z dodatkowym uzbrojeniem, a teraz mamy szansę po raz pierwszy produkować te urządzenia kompletnie wyposażone. Mamy szansę wejść do grupy producentów nie tylko konstrukcji, ale całych urządzeń. Chodzi o trafostacje dla rynku offshore. Do tego nasz kontrahent, który wycofał się po rewelacjach w TVN, deklaruje, że jak sytuacja się wyjaśni, to wrócą. Interesująco wygląda rynek i kontrakty w zakresie wież wiatrowych. Jak powiedzieliśmy, że schodzimy z rynku stoczniowego, to istotnie zwiększyła się ilość stoczniowych zapytań ofertowych. Jeśli pokonamy obecne kłopoty, to Stocznia powinna mocno stanąć na nogi już za kilka miesięcy.

Miejsca

Opinie (65) 2 zablokowane

  • Ile rocznie kosztuje utrzymanie związków zawodowych w stoczni? (12)

    ?

    • 45 45

    • Wycieczka do Grecji

      Zarząd stoczni nie ma pieniędzy na wypłatę pensji dla pracowników ale na dofinansowanie wycieczki Solidarności do Grecji znalazł pieniądze. Nie płacą składek na ZUS, do PZU, potrącają a nie przekazują składek do kasy zapomogowo - pożyczkowej, składek związkowych,potrąceń komorniczych ale na wycieczkę dla działaczy: ( Górski, Radziusz, rodzina Guzikiewicza i inni) kasa się znalazła.

      • 0 0

    • Pracownicy bez związków byli by nikim :( (1)

      Związki są po to aby dbały o pracowników w firmie. Jeżeli nie będziemy się zrzeszać to pracodawca będzie nas traktował jako koszty które musi ponosić. Nie zrozumie że pracownik to kapitał firmy. Taka polska brutalna rzeczywistość.,

      • 2 2

      • Tak dbały, że większość bez pracy została.

        Związki mają sens tylko i wyłącznie gdy są utrzymywane ze składek a nie jak tutaj przez zakład. Zarobki związkowców w rezultacie nie zależą od tego czy dbają one o pracowników, bo to nie oni płacą, anie czy dbają o zakład (bo im to wsio czy upadnie, czy są zyski) a tylko od .... no właśnie od czego? Od niczego? Od wchodzenia w tyłek prezesowi?

        Jakby finansowali je pracownicy to sprawa byłaby prosta, nie dbają o pracowników, ci nie będą chcieli się zrzucać, nie zachowają zdrowego rozsądku, to zakład splajtuje i nie będzie kto miał im płacić.

        • 5 2

    • (3)

      żeby nie związki zawodowe, to wszyscy stoczniowcy już dawno by byli na bruku

      • 21 32

      • I juz dawno kazdy obywatel nie musiał by do tego dopłacac!

        • 16 1

      • Skoro większość nie ma nic do roboty, to jaki jest sens zatrudniać na siłę?

        • 16 1

      • Tak, tak.

        Dorabiaj sobie ideologię, związkowy nierobie, żeby koledzy z zakładu widzieli w Tobie zbawiciela, a nie darmozjada.

        • 26 20

    • G..e argumenty - co związki mają do tego (1)

      A co ma pierniik do wiatraka, przecież to są dwa - trzy etaty - pryszcz na d. w stosunku do bużetu rocznego stoczni. Nie kompromitujk się. Nienawidzisz związkowcó, twoja sprawa, ale do sytuacji finansowej stoczni nic to nie ma.

      • 6 5

      • związki x 4

        w stoczni są 4 (cztery) związki zawodowe.

        • 10 0

    • Na wypłatę odprawy Jaworskiemu z PIS to jakoś się pieniążki znalazły (1)

      A teraz trzeba wyciągać rękę po państwową kasę?

      • 23 6

      • A kto zwalniał Jaworskiego?

        Przecież to Ukraińcy zwolnili Jaworskiego i to jeszcze w 2009 roku. Nie chcieli go, więc kto ma się z niego tłumaczyć? Przecież on został prezesem z nadania ARP.

        • 8 5

    • pytanie

      trochę mniej niż ARP I MARS

      • 16 7

  • Obcemu kapitałowi zależy na upadku polskiego przemysłu (4)

    a skoro Polskim ministrem finansów jest człowiek z angielskim paszportem, do tego wyznania Mojżeszowego, to jak mówić o wspieraniu polskiego przemysłu przez angielsko-izraelski rząd.

    • 13 9

    • znowu spisek (2)

      wróci do władzy Jarek i będzie ok

      • 7 1

      • (1)

        nie nie spisek tylko zwykle miedzynarodowe rozgrywki
        moze przedmoca zle to ujal ale fakty mowia same za siebie
        likwidacja Polskiego przemyslu to sama radosc dla niemcow (i sterownej przez nich brukseli) i rosji
        a ze palce w tym maczaja rowniez wzmiankowani wyzej osobnicy to wiadomo np z historii Stoczni Gdynia
        wszak jej rozlozenie na lopatki to min dzielo nad wyraz "korzystnych" umow z pewnym armatorem znad morza srodziemnego
        ktorego ojczyzna za glowne hobby ma bombardowania Gazy i Palestyny

        ps. to pisanie o jarku to raczej sugeruje szybka potrzebe konsultacji ze specjalista...

        • 0 1

        • A co ty chcesz od Jarka?
          Specjalisty sam poszukaj od swojej pisowni i interpunkcji, albo się jej naucz :P

          • 0 0

    • Ale właścicielami stoczni są Ukraińcy, agencja rządowa jest tylko mniejszościowym udziałowcom.

      A druga sprawa, wyznawcy Jarka zachwycają się przedwojenną Polską z jednej strony, ale z drugiej zapominają, że przed wojną 20% polaków było wyznania Judaistycznego, w tym wielu polityków, dziś natomiast widza w tym problem..... trochę to pod hipokryzję podpada, nie sądzicie?

      • 4 2

  • Ekonomia

    Nie jestem ekonomistą.Stocznia w której przepracowałem 22 lata,boryka się
    z tym samym problemem,żyjemy w czasach wolnego rynku i dobrze,skończył
    się rubel transferowy-może niktórzy pamiętaja.Firma która pracuje kilkadziesiąd
    lat nie wypracowała sobie funduszy na swoją produkcje.Nie można tak rządzic.
    Żadna firma z tak rozbudowaną biurokracją nie ma prawa prztrwać. w szczegukności rozbudowane związki zawodowe,ile to kosztuje firme.Rozwiązanie jest proste,tak jak z partiami politycznymi,jesli pracownicy
    chcą związków,prosze bardzo,utrzymujcie ich ze składek,na pewno nie będą chcieli,itd.biurokracja,biurokracja,jak za komuny.Żadna firma nie utrzyma się z taka strupturą.Można było produkować wszystko,z takim parkiem maszynowym,jaki posiadała.Teraz obawiam się,że jest już za póżno,ta firma
    padła.Podziękujmy za to PIS-owi,związkom zawodowym,te nieroby dawno by umarli z głodu,żeby nie te miękki stołki.Przyczyn tej sytacji można wskazać tysiące.

    • 0 0

  • panie Prezesie

    proszę odpowiedzieć na pytanie: dlaczego na byłych już pochylniach stoczni gdańskiej opłaca się budować statek stoczni nauta z Gdyni, a nie opłaca się budować panu? No czemu?

    • 3 0

  • wygonić staruchów

    Wywalić staruchów i związki zawodowe i zatrudnić kogoś z olejem w głowie a nie tylko słupa który pobiera co miesiac 50 tyś

    • 2 1

  • ARP chce zaj....ć stocznię od lat (4)

    Przecież ARP-owi chodzi o majątek stoczni i o grunty. Jak stocznia padnie, to im wszystko to wpadnie do koszyka, a Ukraińcy pójdą z torbami. Najwyższy czas powiedzieć o tym otwarcie. Całe te negocjacje, rozmowy to jest d... zawracanie. Wyrok dawno temu wydany, a rząd jeszcze pochwali, bo nienawidzi solidaruchów z Gdańska. I o to tylko chodzi. Proste?

    • 31 14

    • Gdyby ARP chciał przejąć majątek, to by nie udzielił dofinansowania (3)

      w 2009 roku w wysokości 150mln.

      Ukraińcy to akurat zrobili złoty interes, a problem jest z nimi od samego początku.
      Bo zaraz po zakupie zaczęli robić problemy i wycofywać się ze wszystkich obietnic zapisanych w umowach. Proponuje zajrzeć do archiwum, a nagle się dowiesz czemu Ukraińcy nic tu nie inwestują, bo interesy w ich kraju zaczęły im podupadać.

      • 9 2

      • Do wielce madrego

        150 mln poszlo na wczesniejsze zadluzenie sg, wiec tak narawde zaplacili za swoja niegspodarnosc, dwa niezle im sie rąbnelo w ubliczenuach pomocy publicznej i z 60 mln zrobilo sie 550. Dziwny zbieg okolicznisci, prawda??? Ukraincom powinni pomoc, bo jakby nie oni to dwano tytanic utonalby, a mega anagery chca ich wydymac i na ich biznes planie kapuste zarabac.

        • 0 1

      • Opinia została zablokowana przez moderatora

      • Dokładnie tak jest.

        • 1 1

  • wiedza (3)

    Do wydatkowania milionów nie wystarczy "w miarę uporządkowana wiedza". Jest ona kluczowa, więc musi być możliwie precyzyjna i pewna.

    Skoro nie mogli podpisać umowy audytorskiej z uwagi na długi, to powinni zmienić audytora. Nawet dobre praktyki wymagają jego okresowe zmienianie.

    • 15 2

    • ARP rżnie głupa (2)

      Przecież gołym okiem widać, że ARP rżnie głupa. Mają swojego członka Rady Nadzorczej, a udają, że nie wiedzą co się dzieje w zakłądzie. Dostają na bieżaco wszystkie papiery. Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniadze - o łyknięcie całego majątku bez jednego wystrzału. Dla ARP upadłość to idealne rozwiązanie, a że Agencja oficjalnie straci? No i co? Ich pieniądze? Nie, nasze, państwowe.

      • 4 5

      • Sprawozdanie finansowe bez audytu to zwykła makulatura. (1)

        Nie jest nic warte, bo papier wszystko zniesie. Po drugie, sam prezes przyznaje, że część papierów za 2012 rok dopiero dostaną, bo są w opracowaniu. Więc co w tym dziwnego, że na nie czekają?

        No i najważniejsze, właściciel stoczni chce by ARP zwolniło hipotekę na K1 by móc ją sprzedać, w zamian oferując mniej wartościowy zastaw, w dodatku z już obciążoną hipoteką przez ZUS. Co to oznacza? Nietrudno zgadywać, chcą przenieść wszystkie wierzytelności na jedną połowę zakładu, drugą sprzedać, zarobioną kasę wywieźć a następnie ogłosić plajtę i niech z drugiej połowy wierzyciele spróbują coś odzyskać, na co nie ma szans.

        • 3 0

        • Do elathir

          Hipoteki mozna zwolnic, wiec daruj te swoje zyciowe madrosci.

          • 1 1

  • troche zaufania
    bydzie dobrze

    • 1 1

  • polnische Wirtschaft (1)

    • 1 3

    • polska gospodarka

      i tyle w temacie

      • 1 0

  • filozofii małorolni (1)

    Przez takich dziadków jak ten na zdjęcie mamy w Polsce jak mamy. Niestety nie da się ich oderwać od stołków bo przesuwają się jak pionki po planszy.

    • 3 2

    • Stocznia jest karta przetargową.Politycy trochę się boją gniewu ludzi.A zwiazki zawodowe muszą być w stoczni,bo one chronią załogę.Panie Karolu do boju - ma pan charyzmę i nadaje sie pan na frontmena,Stoczniowcy zwierajcie szeregi.Najbardziej wkurzające sa zmieniające się zarządy,które sa po to zeby wyrwać jeszcze ze stoczni ile sie da dla siebie.Nie mają mądrej koncepcji.......

      • 0 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Ludzie biznesu

Marcin Lewandowski

Prezes zarządu Grupy GPEC, firmy z branży energetycznej. Doświadczenie zdobył na stanowiskach...

Najczęściej czytane