• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Startup, który pracuje dla największych producentów samochodów na świecie

Robert Kiewlicz
12 listopada 2013 (artykuł sprzed 10 lat) 
Patryk Smok, właściciel Control Solutions, przez blisko dwa lata pracował w ThyssenKrupp Tallent Ltd w Wielkiej Brytanii, następnie w ThyssenKrupp System Engineering w Gdańsku. Po wycofaniu się TKSE z Polski, postanowił wykorzystać zdobytą wiedzę i doświadczenia i założył własną firmę działającą w branży automatyki. Patryk Smok, właściciel Control Solutions, przez blisko dwa lata pracował w ThyssenKrupp Tallent Ltd w Wielkiej Brytanii, następnie w ThyssenKrupp System Engineering w Gdańsku. Po wycofaniu się TKSE z Polski, postanowił wykorzystać zdobytą wiedzę i doświadczenia i założył własną firmę działającą w branży automatyki.

Choć działają zaledwie od dwóch lat, pracują przy najbardziej wymagających procesach automatyzacji dla największych producentów samochodów na świecie. Ich bezpośrednimi klientami są duże koncerny, które realizują zlecenia takich marek samochodowych jak Jaguar, Ford, General Motors, Volkswagen, Skoda czy Volvo. O specyfice branży automotive, współpracy z największymi koncernami na świecie i o tym, dlaczego warto zatrudniać absolwentów, rozmawiamy z Patrykiem Smokiem, właścicielem firmy Control Solutions.



Obecnie Control Solutions posiada tylko zagranicznych klientów, ale planuje ekspansję również na naszym rynku. Doświadczenia z branży automotive może z powodzeniem przenieść na inne branże. Obecnie Control Solutions posiada tylko zagranicznych klientów, ale planuje ekspansję również na naszym rynku. Doświadczenia z branży automotive może z powodzeniem przenieść na inne branże.
Jesteście firmą bardzo młodą. Działacie od ok 2,5 roku. Jak to się stało, że firma będąca jeszcze startupem pracuje dla największych koncernów motoryzacyjnych na świecie?

Patryk Smok: - W latach 2004-2005 pracowałem w Anglii w koncernie ThyssenKrupp. Później przeniosłem się do oddziału tej firmy w Gdańsku. Byłem jednym z pierwszych zatrudnionych w niej pracowników, uczestniczyłem w jej rozwoju przechodząc przez wiele stanowisk, aż do kierownika działu konstrukcji elektrycznych. Po kilku latach centrala firmy postanowiła jednak zlikwidować gdański oddział, co spowodowało, że musiałem znaleźć sobie nowe zajęcie. Tak powstał pomysł na stworzenie Control Solutions.

Dzięki pracy w korporacji poznałem jednak wszelkie obowiązujące procedury i standardy. Nie chodzi jedynie o sam język programowania - tego można nauczyć każdego wykształconego w tym kierunku człowieka, ale o standardy projektowe dużych koncernów i to w jaki sposób się z nimi na co dzień współpracuje. To bezcenna wiedza, którą zdobywa się latami i którą my z powodzeniem dzisiaj wykorzystujemy pozyskując i realizując poważne zlecenia. Obecnie wykonujemy prace nie tylko dla Thyssen'a, ale także dla KUKA i kilku innych niemieckich firm. Działamy zasadniczo w dwóch obszarach. Nasz dział konstrukcji tworzy projekty elektryczne dla urządzeń i stanowisk, a dział software pisze oprogramowanie uruchamiane później na maszynach naszych klientów. W efekcie wiele czynności wykonywanych przez roboty i maszyny na liniach produkcyjnych to efekt naszej pracy.

Zatrudniacie głównie młodych ludzi po studiach. Czy rzeczywiście prościej wykształcić sobie na własną rękę dobrego pracownika niż poszukiwać go na rynku pracy?

- Wszyscy nasi pracownicy to młodzi ludzie, dopiero po studiach, z których tylko dwoje ma jakieś większe doświadczenie zawodowe i nie przeszkadza im to realizować projekty na najwyższym poziomie, dla czołowych producentów samochodów na świecie. Nie ma sensu zatrudniać osób, których kwalifikacje, mimo, że są bardzo wysokie, nie odpowiadają naszym potrzebom, a ich wymagania finansowe są nieadekwatne do wartości, którą są w stanie wnieść do firmy. Automatyków jest na rynku wielu, ale tak naprawdę standardy współpracy z dużymi, międzynarodowymi koncernami z branży automatyki przemysłowej mało kto w Polsce zna. Na początku trzeba więc zainwestować czas i pieniądze. Każdy, kto dołącza do naszego zespołu, odbywa specjalistyczne szkolenie. Musi osiągnąć odpowiedni poziom specjalizacji, by móc realizować zlecenia już bezpośrednio przed zagranicznym klientem. Nie można jedynie zatrudnić człowieka i kazać mu zarabiać dla nas pieniądze.

Control Solutions pracuje przy najbardziej wymagających procesach automatyzacji dla największych producentów samochodów na świecie. Ich bezpośrednimi klientami są duże koncerny, za pośrednictwem których realizują zlecenia dla takich marek samochodowych jak Jaguar, Ford, General Motors, Volkswagen, Skoda czy Volvo.


Nasza branża jest też dość specyficzna i wiąże się ze stałym dokształcaniem. W automotive wykorzystuje się wszystkie nowości - każdy nowy gadżet w automatyce, sterownik czy system bezpieczeństwa branża natychmiast adaptuje do swoich systemów. Pracujemy dodatkowo w międzynarodowych środowiskach, z Niemcami, Anglikami, Szwedami. Musimy z nimi rozmawiać tym samym językiem i dobrze się dogadywać na wielu płaszczyznach. Często też wyjeżdżamy, a nasi klienci są nie tylko w Europie, ale też w Stanach Zjednoczonych. Mam pełną świadomość, że taki tryb pracy jest łatwiejszy do zaakceptowania dla młodych osób, mających chęć nauki i poszerzania swojej wiedzy. Dla nich zagraniczne wyjazdy mogą być atutem.

Branża automotive to dosyć szerokie pojęcie. Czym dokładnie zajmuje się Control Solutions?

- W tym momencie skupiamy się na liniach produkcyjnych skrzyń biegów i silników. Taki producent jak Jaguar zleca generalnemu wykonawcy budowę linii produkcyjnej i przekazuje mu silnik prototypowy. Wykonawca musi zbudować linię, na której właśnie ten silnik będzie montowany. W skład podwykonawców wchodzą firmy zajmujące się konstrukcją mechaniczną, natomiast firmy takie jak nasza zajmują się uzbrojeniem konstrukcji w instalację elektryczną, napisaniem oprogramowania, a następnie uruchomieniem całej linii. W praktyce są to długie godziny siedzenia przy linii produkcyjnej i sprawdzanie jej działania. Maszyny nie mogą w żadnym stopniu niszczyć części klienta, a nawet najmniejsza rysa na obudowie podzespołów jest nie do zaakceptowania.

W branży tej bardzo istotna jest precyzja. Czas pracy pojedynczej stacji mierzy się z dokładnością nawet 1/10 sekundy. Opóźnienie nawet o ułamek sekundy nie jest akceptowane i klient takiego produktu końcowego nie odbierze. Tutaj czas to naprawdę pieniądz. Dbamy też o jakość komponentów skręcanych na maszynach przez nas programowanych. Jeśli zdarzy się, że w silniku jest luz na głowicy, albo zacznie się odkręcać alternator, to producent może obarczyć nas winą za to. Procesy produkcji w tej branży to bardzo złożone projekty, które realizuje się wiele miesięcy. W tej chwili pracujemy nad liniami produkcyjnymi aut, które do sprzedaży wejdą dopiero za ok. dwa lata.

Wśród waszych klientów są największe koncerny motoryzacyjne na świecie.


- Jesteśmy zbyt małą firmą, żeby realizować projekty bezpośrednio dla Jaguara czy Volkswagena. Jest to oczywiste, bo ich projekty kosztują kilkadziesiąt milionów euro. Działamy więc jako podwykonawcy. Dla koncernu ThyssenKrupp pracujemy nad projektem dotyczącym Jaguara i linii produkcyjnej nowego silnika diesla. Równocześnie prowadzimy prace dla innych niemieckich firm, realizując duże projekty m.in. dla KUKA. Pracowaliśmy już nad liniami Volvo w Szwecji, Forda w Rumunii, dla najstarszej fabryki Skody w Czechach, a na Węgrzech realizowaliśmy zlecenia dla General Motors Opel. Ostatnio pracowaliśmy też w Toledo w Stanach Zjednoczonych, także dla GM.

Czy praca dla największych koncernów na świecie nie powoduje, że firma będzie musiała znacznie zwiększyć zatrudnienie?

- Na pewno kiedyś tak się stanie, co widać po naszym dotychczasowym rozwoju. Zaczynaliśmy od jednego pracownika, teraz jest nas już dziesięcioro, a ostatnie trzy osoby zostały zatrudnione kilka tygodni temu. Dostrzegamy duży potencjał na tym rynku i czujemy perspektywę znacznie większej liczby projektów. Aby je realizować będziemy potrzebować powiększenia zespołu. Staramy się to jednak robić w sposób ustabilizowany, cały czas rozglądając się za wartościowymi pracownikami, pasjonatami tej dziedziny, którzy mogliby do nas dołączyć.

Firma powstała bez udziału kredytów i zewnętrznego finansowania. Skąd taka decyzja?

- Od samego początku finansujemy działalność z własnych środków. Kiedyś myślałem o publicznym wsparciu. Chciałem dofinansować stworzenie nowych stanowisk pracy, ale okazało się, że procedury są na tyle skomplikowane i czasochłonne, że bardziej opłacało skupić się na bieżącej działalności. Dużym problemem w tej branży są bardzo wysokie koszty licencji na specjalistyczne oprogramowanie, które potrafią kosztować po kilkadziesiąt tysięcy zł. na jedno stanowisko pracy. Gdybyśmy mieli zewnętrznego inwestora, z pewnością byłoby łatwiej i szybciej się rozwijać, jednak cały czas, małymi krokami, konsekwentnie idziemy do przodu.

Waszymi klientami są tylko firmy zagraniczne?

- Tak, wszyscy nasi obecni klienci to zagraniczne firmy i taki był też mój pierwotny plan. Wiem, jak się pracuje z Anglikami czy Niemcami, więc chciałem to wykorzystać. Z perspektywy małej, polskiej firmy, może wyglądać to dość dziwnie, ale coraz śmielej myślę o poważnym wejściu na krajowy rynek. Chciałbym spróbować naszą wiedzę oraz poziom jakości, którego wymagają od nas zachodnie koncerny, wykorzystać w procesach automatyzacji przemysłu w Polsce, otwierając się naturalnie na inne gałęzie przemysłu. Możliwości jest tutaj wiele - farmacja, przemysł stoczniowy czy oponiarski - wszystkie w procesach produkcyjnych wykorzystują automatykę, którą możemy im dostarczać.

Czy łatwiej robi się interesy z firmami zachodnimi czy polskimi?

- Znamy od podszewki standardy pracy firm zachodnich, które w Polsce nie są jeszcze zbyt upowszechnione. Kiedy zagraniczna firma produkcyjna wchodzi na polski rynek, implementuje tutaj swoje standardy. Polskie firmy tych standardów jeszcze nie mają, a przynajmniej nie na takim poziomie. Dla przykładu, w naszej branży kontrola jakości procesu produkcji wygląda tak, że każdy silnik ma pod paletą kość pamięci, tzw. RFID (Radio-Frequency Identification), na której każdy proces montażu komponentu, jak uszczelka, śruba czy element prasowany silnika, ma zapisany status wykonanej operacji. Nie może się tu zdarzyć sytuacja, że nawet jedna śrubka jest źle dokręcona. Takiej kontroli jakości w Polsce jeszcze nie ma, w dodatku często większy nacisk kładzie się tu na cenę, niż na jakość. Zagranicą wygląda to inaczej. O pieniądzach mówi się jedynie na początku. Określa się adekwatną do prac kwotę, a później myśli już tylko o jakości i bezpieczeństwie. Taką właśnie automatykę chcemy oferować na polskim rynku.

Miejsca

Opinie (64) 1 zablokowana

  • wow, nieźle, od razu dla takich gigantów pracować (2)

    • 24 2

    • to nie jest tak że od razu

      zazwyczaj jest tak że pracuje sie dla danej firmy na etacie, potem sie jest kierownikiem. potem albo sie odchodzi albo firma likwiduje oddział w twoim kraju i tu jest miejsce na założenie działalności. jeśli firma nas ceni to podnajmie nas jako podwykonawcę. nie pierwszy i nie ostatni tak robił biznes

      • 0 0

    • a oglądali film "Układ Zamknięty" ?

      • 2 4

  • wcześniej czy później przyda się Wam inwestor

    gratulacje za umiejętność rozwoju firmy bez wsparcia finansowego i za filozofię biznesu, bo jest rzeczywiście super. W naszych realiach trudno o tak wybijającą się firmę jak Wasza. wydaje mi się że wcześniej czy później będziecie musieli sięgnąć po zewnętrzny kapitał żeby szeroko zaistnieć na rynku. Wzrost organiczny jest dobry bo bezpieczny ale wolny... jeżeli chcecie wykorzystać swoje 5 minut na rynku to będziecie musieli szybciej się rozwijać. Powodzenia!

    • 3 0

  • tata dał

    • 0 7

  • Brawo za rozwinięcie firmy bez zewnętrznego finansowania!

    Oby jak najwięcej takich startupów :)

    • 8 1

  • Brawo (1)

    Smoku - oklaski na stojąco, oby tak dalej

    • 39 5

    • Napior

      a nie wiesz czy Smoku już zaczął melisę pić na uspokojenie? :D

      • 2 0

  • "a ich wymagania finansowe są nieadekwatne do wartości, którą są w stanie wnieść do firmy"

    przeczytaj to jeszcze z 10 razy, może ogarniesz.

    • 0 2

  • i na kiego grzyba wstawiac zdjecia sprzed 5 lat z Gdanska??? jedyne co mamy do pokazania teraz to monitor i zaluzje.

    • 3 1

  • dla polaków nie dało rady to trzeba dla innych państw.

    • 3 1

  • Oczywiście gratuluję pozyskania takich klientów, ale nie oszukujmy się - (1)

    wielkie firmy nie zlecają czegoś do Polski, bo mamy jako jedyni na świecie technologię montażu, tylko dlatego, że jest ona tańsza, niż w ich rodzimych krajach, bądź innych, bardziej rozwiniętych. Ot co.

    • 21 3

    • dokładnie tak

      jakby mieli zapłacić tyle samo co brytyjczykowi czy francuzowi, to już by tak nie lgnęli do polskich "samorodnych talentów"

      • 12 0

  • i po co szkolić pracownika - nauczy się odejdzie i potem klientów ci podbierze (1)

    • 11 16

    • a pomyślałeś, co będzie

      jak taki niewyszkolony zostanie w firmie? ;)

      • 13 1

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Ludzie biznesu

Bogdan Szpilman

Prezes zarządu i właściciel firmy Rubo. Firma działa od roku 1991. Początkowo jako spółka...

Najczęściej czytane