- 1 Trzeci raz szukają prezesa Energi. (46 opinii)
- 2 Zmiany w zarządzie Petrobalticu (25 opinii)
- 3 Rozlicz PIT do 30 kwietnia (29 opinii)
- 4 Unieważniono przetarg na zbożowy w Gdyni (43 opinie)
- 5 Złoty polski ma już 100 lat (159 opinii)
- 6 Lotos Kolej szuka oszczędności i zwalnia (250 opinii)
Myszołowiec towarzyski o imieniu Stefan i sokolnik Piotr Nadstawny pracują w Porcie Gdańsk.
Terminal ze zbożem to raj dla gołębi i miejsce pracy Stefana oraz jego opiekuna Piotra Nadstawnego. A kim jest Stefan? To myszołowiec towarzyski, ptak drapieżny z rodziny jastrzębiowatych i jeden z... najbardziej ulubionych pracowników w GBT Sp. z o.o. Gdański Terminal Masowy.
Stefan fruwa sobie po terenie i samą swoją obecnością odstrasza gołębie, które licznie przylatują do terminalu - z racji przeładowywanego tam ziarna. A skoro są gołębie, to są też i gniazda, odchody, zanieczyszczenia.
- Nie ukrywa, że gołębie w terminalu są problematyczne. Jednak już widzimy efekty pracy naszych sokolników. Gołębi jest mniej. Przyznam, że jeszcze nie mieliśmy fruwających pracowników. Jak widać skrzydła mogą być pomocne przy pracy w porcie - mówi Rafał Różański, prezes GBT Sp. z o.o. Gdański Terminal Masowy.
Gołębi problem na stadionie: jedzą w porcie, śpią pod dachem
Stefan to myszołowiec towarzyski, ptak drapieżny z rodziny jastrzębiowatych, w języku sokolniczym potocznie zwany harrisem.
A każdy ptak ma swojego opiekuna. Stefanem opiekuje się Piotr Nadstawny, z wykształcenia leśnik, dla którego sokolnictwo to nie tylko praca, ale i wielka pasja.
- Nie tresujemy ptaków, to nie cyrk. Uczymy je latać, tak, by do nas wracały. To się nazywa układaniem. W tresurze są nagrody i kary, natomiast w sokolnictwie nie ma kar, są wyłącznie nagrody. Jeżeli ukaralibyśmy ptaka, a potem go wypuścili na łowy, to mamy jak w banku, że do nas nie wróci - mówi Piotr Nadstawny.
Celem pracy sokolnika jest doprowadzenie do znaczącej redukcji pojawiania się w danym miejscu nieproszonych ptasich gości. Ułożone metodami sokolniczymi ptaki drapieżne, będą regularnie patrolować teren obiektu, wyrabiając w okolicznym ptactwie przekonanie, że jest to ich rewir łowiecki. Gołębie w związku z tym dość szybko wyniosą się na inny teren, gdzie nie będą ryzykować spotkania oko w oko z drapieżnikiem, do którego strach mają zakodowany w genach.
- Gołębie potrafią stać się prawdziwym koszmarem. Gołąb miejski bardzo szybko się rozmnaża - wyprowadza nawet do 4 lęgów rocznie po 2 młode w każdym lęgu. Zatem płoszenie ptaków w niektórych miejscach jest po prostu konieczne. Usługi sokolnicze umożliwiają bezpieczne lądowania samolotów, ochronę upraw rolnych, ochronę samej przyrody, a także ochronę zdrowia. W Porcie Gdańsk działamy już od kilku lat. Zaczynaliśmy od stoczni, potem dołączyła Krajowa Grupa Spożywcza i terminal zbożowy GBT. Największe wyzwanie dla mnie i dla Stefana to oczywiście GBT. Tu jest ogrom gołębi. Dlatego na jednym obiekcie pracuje trzech sokolników, oczywiście na zmiany - tłumaczy Piotr Nadstawny.
Skuteczność płoszenia ptaków taką metodą osiąga poziom ponad 95 proc. Możliwe jest osiąganie nawet 100 proc. skuteczności, ale musi się to wiązać z permanentnym bytowaniem drapieżników na ochranianym terenie. W większości wypadków, gdzie potrzeba wypłoszyć gołębie, stosuje się najczęściej ograniczoną ilość wizyt. Takie sytuacje mają miejsce na elewatorach zbożowych, w zakładach zajmujących się przetwarzaniem żywności oraz w sadach i na polach uprawnych. Ale jest jeden warunek - metoda sokolnicza musi być realizowana w trybie ciągłym. Jeśli wizyty drapieżnika się skończą, gołębie powrócą.
A jak pracuje sokolnik? Na początek konieczna jest wizja lokalna i opracowanie odpowiedniego sposobu działania.
- Określa się ilość i częstość wizyt, ilość przewidywanych do użycia ptaków (ich gatunek i płeć) oraz uzyskuje stosowne pozwolenia, jeśli takowe są wymagane. W przypadku potrzeby odstraszenia np. wróbli, najlepiej używać np. krogulca lub niedużych samczyków harrisa, zaś w wypadku mew, czasami konieczne może być użycie samic harrisa (są większe i silniejsze). Oczywiście zdarzają się ptaki dość uniwersalne do wielu zastosowań - takim ptakiem jest choćby samiec harrisa (taki jak Stefan). Praca polega na patrolowaniu terenu. Trwa kilka godzin dziennie (określoną ilość razy w tygodniu). Stefan ma po prostu być - zaznaczyć swoją obecność w danym miejscu - mówi Piotr Nadstawny.
Ptak drapieżny reaguje głównie na bodźce wzrokowe.
- Gwizdanie jest po to, żeby na mnie spojrzał. Zawsze na rękawicy musi być nagroda. Jeżeli zrezygnujemy z nagrody, ptak zrezygnuje z nas. Każdy z naszych drapieżników jest inny. Jak harris się oddali (z reguły lata do kilometra) to wiem, że wróci. Z sokołem bywa różnie. Ptaki mają założone nadajniki telemetryczne, które ważą 8 gramów, żeby ich nie obciążać. Jeżeli za daleko odlecą, nadajnik pomaga nam je namierzyć - dodaje Piotr Nadstawny.
Miejsca
Opinie wybrane
-
2023-07-11 18:56
Kiters (1)
Super ptak. Dziwne że tzw ekolodzy czy inne cudaki nie mają problemu.
- 24 4
-
2023-07-12 07:51
Parafrazując co poniektórych
Silosy postawili w miejsce wyciętych drzew, na których wcześniej żyły gołębie. Zostawcie je, one są u siebie, biedne ptaszki...
- 1 10
-
2023-07-12 16:40
No i super
Będzie miał skończone 20 lat i 15 lat doświadczenia w zawodzie. Jak znalazł do polskich ogłoszeń o pracę
- 8 1
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.