Pan Piotr wynajął dwupokojowe mieszkanie na Karwinach nowemu najemcy i okazało się, że jego najemca inwestuje w te same instrumenty finansowe, co on. Szybko dogadali się, że płatność odbywać się będzie... w kryptowalutach.
nie, dla mnie to czarna magia
47%
trochę, ale niewiele jeszcze z tego rozumiem
18%
tak, choć nie inwestuję tam pieniędzy
16%
tak, jestem aktywnym uczestnikiem tego rynku
19%
Gdy mieszkanie pana
Piotra zwalniał dotychczasowy najemca, szczególnie się tym nie martwił.
- Do tej pory brałem 1600 zł miesięcznie + opłaty od długoletniego najemcy. Wszystko było super, płacił na czas, żadnych problemów czy głupich telefonów, że się żarówka przepaliła, albo klucz w zamku ciężko przekręcić. Ceny więc wcale nie podnosiłem, choć nie da się ukryć, że w ciągu dwóch ostatnich lat rynek mocno odjechał w górę. Dlatego z jednej strony było mi trochę szkoda, ale z drugiej wiedziałem, że nowy najemca zapłaci znacznie więcej za to samo mieszkanie - opowiada pan Piotr.Czytaj więcej:
Brakuje mieszkań na wynajem. Ceny ostro w górę.
Najemcę znalazł bardzo szybko. Okazało się, że 2,2 tys. zł miesięcznie za niewielkie, ale urządzone i gotowe do zamieszkania dwupokojowe mieszkanie w Gdyni to cena do przyjęcia dla co najmniej kilkunastu zainteresowanych. Z jednym z pierwszych szybko udało się dojść do porozumienia. Najciekawsze zaczęło się dopiero potem.
- Od lat zajmuję się inwestowaniem na rynku kryptowalut, zresztą mieszkanie, które odnajmuję, kupiłem właśnie z zysków z tej działalności. Od słowa do słowa okazało się, że mój najemca praktycznie wszystkie oszczędności ulokował w kryptowalutach. Umówiliśmy się więc, że będzie mi płacił w stablecoinach opartych o amerykańskie dolary - mówi rozmówca portalu Trojmiasto.pl.Trzy mieszkania kupione za kryptowaluty
Pan Piotr kupił trzy mieszkania za zyski z handlu kryptowalutami na giełdzie Binance. To największa i najbezpieczniejsza giełda kryptowalut na świecie, obracająca codziennie niewyobrażalną kwotą 20 mld USD. Tak, to nie jest pomyłka, chodzi o miliardy, a nie miliony dolarów. Nasz czytelnik nie ukrywa, że na rynku finansowym jest od lat, więc ma w tym doświadczenie, a jego zarobki są niczym, w porównaniu do tych, którzy zaryzykowali więcej lub wcześniej. I tak wystarczyło to jednak na zakup trzech mieszkań - jeszcze przed ostatnimi wzrostami ich cen.
Jego najemca jest z kolei bardzo zaangażowany w
inwestycje kryptowalutowe i wygodniej mu przelewać kryptowaluty niż płacić z bankowego konta. Tak jest dla niego szybciej i - wbrew pozorom - taniej.
Czym są kryptowaluty?
Wspominaliśmy już, że kontrahenci będą rozliczać się w tzw. stablecoinach. Czym one są? To kryptowaluty obarczone praktycznie minimalnym ryzykiem. Ich emitenci muszą mieć pokrycie w walutach fiducjarnych, odzwierciedlających wartość np. amerykańskiego dolara, brytyjskiego funta czy euro. W skrócie wygląda to tak, że np. na każdą jednostkę Tether (USDT) emitent musi zakupić i zdeponować 1 dolara (USD). Ryzykiem jest więc jedynie kurs dolara do waluty, w jakiej się rozliczamy na co dzień.
Na czym zarabiają emitenci stablecoinów? Na opłacie za każdą transakcję, ale jest ona niewielka, nieporównywalna z widełkami nawet w internetowych kantorach. Tajemnica sukcesu tkwi bowiem w ich masowości, choć w Polsce ten temat dopiero raczkuje.
Stablecoiny oparte są oczywiście na technologii blockchain - jak wszystkie inne kryptowaluty, w tym znany chyba wszystkim Bitcoin.
Jeśli chcielibyście dowiedzieć się więcej o tej technologii i kryptowalutach - dajcie znać w komentarzach.
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. 
Filmy
