• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Najstarsza cukiernia w Gdańsku. To nie tylko biznes, to też silne emocje

Robert Kiewlicz
29 sierpnia 2016 (artykuł sprzed 7 lat) 
- Ktoś kiedyś powiedział, że rzemiosło to jest wymysł z ubiegłego systemu. Mnie dziwią takie wypowiedzi, bo rzemiosło ma trochę dłuższą historię niż państwowość. Jeśli coś powstało i ma tyle wieków tradycji, to dlaczego to przekreślać. Władze nie doceniają tego, co mają - twierdzi Andrzej Paradowski, właściciel Cukierni Paradowski. - Ktoś kiedyś powiedział, że rzemiosło to jest wymysł z ubiegłego systemu. Mnie dziwią takie wypowiedzi, bo rzemiosło ma trochę dłuższą historię niż państwowość. Jeśli coś powstało i ma tyle wieków tradycji, to dlaczego to przekreślać. Władze nie doceniają tego, co mają - twierdzi Andrzej Paradowski, właściciel Cukierni Paradowski.

Od ponad 70 lat, nierozerwalnie związana z dzielnicą Wrzeszcz, działa Cukiernia Paradowski. Jest to jedna z pierwszych prywatnych firm, jaka powstała po wojnie w Gdańsku i najstarsza powojenna cukiernia w mieście zobacz na mapie Gdańska. Do dziś prowadzona jest przez rodzinę Paradowskich i choć miejsce, w którym się znajduje, przeszło kilka remontów, to słodkości sprzedawane w cukierni są nadal wytwarzane według receptur pozostawionych przez założyciela.



W kwietniu 1945 roku ojciec i wuj (Stefan i Wacław Paradowscy) Andrzeja Paradowskiego - który obecnie prowadzi cukiernię wraz z żoną - przyjechali do zniszczonego Gdańska.

- Wysiedli na dworcu w Gdańsku i postanowili iść wprost przed siebie, w poszukiwaniu miejsca nadającego się na nocleg. W ten sposób doszli do Wrzeszcza i na ulicy Wajdeloty 11 znaleźli kamienicę w miarę dobrym stanie. Okazało się, że na zapleczu mieszkania znajdował się piec opalany węglem i przed wojną istniała w tym miejscu piekarnia. Wszystko było jednak w opłakanym stanie. Piec, który nie był używany przez dłuższy czas, wymagał remontu - wspomina Andrzej Paradowski.- Wraz ze znajomymi ojcu udało się piec wyremontować. Tak powstały dwa zakłady - cukiernia mojego ojca, natomiast naprzeciwko powstał zakład fryzjerski mojego wuja. Przez wiele lat dwaj bracia po sąsiedzku zajmowali się rzemiosłem, choć skrajnie różnym.
Początkowo Stefan Paradowski prowadził produkcję na potrzeby wojska oraz mieszkańców i był to produkt, którego brakowało najbardziej, czyli chleb. Wtedy nikt nie myślał o ciasteczkach i dopiero w późniejszym okresie mógł on rozpocząć produkcję cukierniczą. A o tym, że w swoim fachu był mistrzem, może świadczyć fakt, że kształcił się w Ziemiańskiej - jednej z najlepszych cukierni przedwojennej Warszawy.

- W latach 70. skończyłem studia i nie myślałem o przejęciu zakładu. Byłem świeżo upieczonym inżynierem. Patrząc na mojego ojca, nie mogłem też zrozumieć początkowo kilku spraw. Po pierwsze miał pracowników, a codziennie o godz. 5 rano wstawał i szedł do pracy. Ja mogłem sobie pospać. W wakacje ja wypoczywałem. On rzadko mógł sobie na to pozwolić. Kiedy zakład przeszedł w moje ręce, to ja zacząłem wstawać o piątej, przez siedem dni w tygodniu i do dzisiaj trudno mi znaleźć czas na urlop. To jest część spuścizny, którą przekażę też dzieciom i one mają tego świadomość. Pytanie, czy będzie to dla nich atrakcyjne.
Czuję się potrzebny, więc jestem

Często klienci są zdziwienie, że szef jest codziennie na miejscu, w cukierni.

- Czuję się potrzebny, więc jestem. Jesteśmy małą firmą i jesteśmy bardzo związani z tym miejscem. Rzemieślnik jest przede wszystkim blisko klienta. Kiedy wychodzę na ulicę, to wszyscy mnie znają. Ja klientów też znam, z reguły z imienia i nazwiska. Z drugiej strony jest nasza tradycja. Nasza działalność promuje coś, co było robione też przez naszych ojców i dziadów. Inaczej chleb smakuje wyrobiony ręcznie w dzieży, a inaczej ten z proszku, z polepszaczami zrobiony w fabryce. Rzemiosło jest "imienne". Kiedy jeden z moich piekarzy spali bułki, to klient zaraz puka do mnie z pytaniem, co się stało? Mamy bezpośrednią i natychmiastową odpowiedzialność za nasze działania. Natomiast za wszystko, co jest robione w fabryce, odpowiedzialność się gdzieś rozmywa. Jednak dzięki temu, że reakcja klienta jest prawie natychmiastowa, często dochodzi do rozczulających sytuacji, kiedy klienci nie mogą się nachwalić jakiegoś produktu - dodaje Paradowski.
- Rzemieślnik jest przede wszystkim blisko klienta. Kiedy wychodzę na ulicę to wszyscy mnie znają. Ja klientów też znam, z reguły, z imienia i nazwiska - mówi Andrzej Paradowski z Cukiernia Paradowski. - Rzemieślnik jest przede wszystkim blisko klienta. Kiedy wychodzę na ulicę to wszyscy mnie znają. Ja klientów też znam, z reguły, z imienia i nazwiska - mówi Andrzej Paradowski z Cukiernia Paradowski.

Jak ściśle firma Paradowskiego jest związana z dzielnicą, w której funkcjonuje, pokazuje zaangażowanie cukiernika w działalność Wspólnoty Lokalnej Wrzeszcz Wajdeloty.

- Przez wiele lat ulica Wajdeloty była całkowicie zapomniana przez władze. Nie dość, że było tu dosyć ponuro, to wiele osób bało się tu zachodzić. Zdarzały się sytuacje, że klient odchodził od lady i nie znajdował swojego samochodu. W takich realiach nasz biznes był walką o przetrwanie. Później, przez szereg lat, z inicjatywy mojej córki Olgi, organizowaliśmy święto ulicy Wajdeloty. Z jednej strony, aby naszym klientom zaoferować jeden dzień radości, a z drugiej, aby przyciągnąć innych. Trudno siebie wyobrazić teraz imprezę na 4,5 tys. ludzi, a takie właśnie organizowaliśmy. To był też sygnał dla władz Gdańska, że jeszcze żyjemy. Musieliśmy czekać jednak kilkanaście lat, aby z pomocą środków unijnych udało się wreszcie naszej ulicy wypięknieć - mówi Paradowski.
Upływ lat nie zmienił naszego szacunku dla wyrobów

Jak twierdzi Paradowski tradycje w rzemiośle są bardzo ważne.

- Przychodzą do nas klienci, którzy zaopatrują się u nas od 50 lub więcej lat. Oczekują, że ich ulubiony produkt będzie na takim samym poziomie i przez lata go otrzymują. Wiedzą, że oferowany przez nas produkt jest stabilny. Klienci przyzwyczaili się do pewnych smaków, mają pewne upodobania, a my jesteśmy od tego, aby ich wymaganiom sprostać. Dlatego tez receptury, które przejąłem od ojca, są - prawie bez najmniejszych zmian - stosowane do dzisiaj. Upływ lat nie zmienił naszego szacunku dla wyrobów - dodaje Paradowski.
Dodatkowo Cukiernia Paradowski to biznes rodzinny.

- Tak jak i ja, moje dzieci są bardzo silnie związane z cukiernią. Zaangażowanie rodziny jest zawsze pełne. Jak jest potrzeba, to wszystkie dzieci, bez względu jakie mają wykształcenie i jakie zawody wykonują, stawiają się do pomocy. Cukiernia jest bardzo mocno w nich "zakodowana". To jest właśnie filozofia prowadzenia zakładu rzemieślniczego. Nie prowadzi się takiej firmy na zasadzie "etatowości", tylko silnego związku emocjonalnego. W cukierni często się spotykamy, podejmujemy ważne dla nas decyzje czy rozwiązujemy problemy - mówi Andrzej Paradowski.

Rzemiosło ma dłuższą historię niż państwowość

Czy rzemiosło ma jeszcze sens w obecnych czasach i czy zakłady takie jak Cukiernia Paradowski przetrwają na rynku, a może postaną nowe? Sam Andrzej Paradowski nie jest jednak zbytnim optymistą.

- W obecnych czasach niezbyt często się o nim mówi. Teraz mamy w większości małe i średnie przedsiębiorstwa. Rzemieślnik jest na granicy handlu, usług i przedsiębiorstwa. Stojąc na rozdrożu mamy obecnie problem ze identyfikacją. Wszystkie systemy, które są adresowane do małych firm dążą do tego aby małe nie było małe. Potrzebna jest księgowość, bhpowiec i cały rozbudowany system formalno - prawny. Często wobec zakładów rzemieślniczych są oczekiwania jakby co najmniej stocznie prowadziły. My nie jesteśmy prawnikami i finansistami i te obciążenia nas bardzo bolą. Chcemy się po prostu zajmować swoją pracą. Taka firma jak moja nigdy nie będzie fabryką. Jesteś związani z lokalem gdzie mieszkają ludzie. Zaczynamy produkcję od 6 rano, po to, aby klient o godzinie 9 mógł poczuć zapach pachnącej, świeżej drożdżówki. Rzemiosło na tyle upadło, że dzisiaj ci, którzy uprawiają rzemiosło sami o tym nie wiedzą. To jest spore niedociągnięcie, władz i to nie tylko branżowych, ale także centralnych. Ktoś kiedyś powiedział, że rzemiosło to jest wymysł z ubiegłego systemu. Mnie dziwią takie wypowiedzi, bo rzemiosło ma trochę dłuższą historię niż państwowość. Jeśli coś powstało i ma tyle wieków tradycji, to dlaczego to przekreślać. Władze nie doceniają tego, co mają - dodaje Paradowski.

Pierwsze powojenne pączki w Gdańsku.



Rzemiosło to działalność gospodarcza od wieków pozostająca w bliskości a czasem nawet w zażyłości z obiorami usług czy produktów. To często firmy rodzinne o wielowiekowej, ciekawej a często i trudnej historii. O tym jak ważne są dla nas zakłady rzemieślnicze działające od lat w naszym sąsiedztwie przekujemy się zazwyczaj kiedy zaczyna nam ich brakować. Kiedy nie ma nam kto naprawić zepsutego obcasa, uszyć nietypowej garsonki, czy naprawić komina. W cyklu "Rzemiosło" chcemy ocalić przed niezapomnienie trójmiejskich rzemieślników.

Cykl "Rzemiosło" został w 2019 roku nagrodzony w konkursie im. Władysława Grabskiego zorganizowanym przez Narodowy Bank Polski.

Miejsca

Opinie (129) 4 zablokowane

  • To by była naprawdę piękna historia (2)

    gdyby jakość ich wyrobów była chociaż trochę wyższa.

    • 13 19

    • Chyba sa bez spulchniaczy i ulepszaczy- wtedy ciastko szybciej się starzeje

      tak jak w domu- ciasto szybciej wyschnie, a to z cukierni- kilak dni trzyma pulchność

      • 7 0

    • Dawałem ich sernikom ostatnio szansę dwukrotnie. Wszystkie były wyjątkowo niesmaczne.

      • 4 8

  • Wszystko fajnie - fajne są sentymenty (2)

    Ale co z tego jak nie każdemu tam smakuje - nie ma w tym nic złego, że każdy lubi inne ciastkarnie. A co do sytuacji na rynku to właściciel trochę mentalnie żyje w innych czasach - tylko nie wiadomo do końca czy to dobrze, czy źle

    • 5 15

    • co to znaczy " żyje (...) mentalnie w innych czasach" ? (1)

      • 2 0

      • Dawniej

        rzemiosło nie było tak obłożone papierkami. A żeby otworzyć zakład rzemieślniczy
        trzeba było mieć tzw papiery mistrzowskie.

        • 7 0

  • Prawo (1)

    Jasno postawiony problem, a nierozwiązywalny (?) - małe przedsiebiorstwa mają takie same obciążenia formalne jak wielkie firmy; co do powyższego komentarza to nie właściciel żyje przeszłością a kodeksy czasami, w których jedyną formą zatrudnienia był etat w państwowym molochu

    • 20 0

    • takie same obciążenia, za to mniej możliwosci stosowania "uników prawnych"

      jak to robią duże firmy z potężnym zapleczem prawnym.

      Gdy szef nie płacił ZUSu za nas, pierwsze upomnienie ( UP)
      otrzymał po 2-latach po zamknięciu firmy (nie zapłacił dłużnikom i założył nową firmę),
      ja na działalności gdy nie zapłacę składki emerytalnej---UP dostaję od ZUS
      w następnym miesiącu, potem już komornik.

      • 7 0

  • Cukiernia na Elbląskiej (3)

    A pamięta ktoś małą cukiernię na Elbląskiej gdzie obsługiwało jak się domyślam małżeństwo staruszków.
    Robiło to niesamowity klimat i pozytywnie nastrajało do życia.
    Niestety już jej nie ma.

    • 26 0

    • Lody u Pieczaka (1)

      Na Elbląskiej to była lodziarnia, którą prowadziło małżeństwo.
      Pamiętam jak wyglądali :)
      Lody były obłędne.

      • 11 0

      • Pietrzak :)

        • 5 0

    • I mieli tam lody tego zapachu nigdy nie zapomnę!!

      • 1 0

  • Genialne wypieki,

    szkoda, że już nie po drodze...

    • 14 0

  • Ciekawe ile jest prawdy w słowach właściciela cukierni o produkcji tradyjnymi metodami (1)

    Sam wiele lat pracowałem w piekarni i wiem, że wersja oficjalna różni się od rzeczywistych praktyk na produkcji
    Są tu na forum aktualni lub byli pracownicy owego pana?

    • 21 9

    • Ja mysle ze naturalne. Testowalam w ciazy. Po kazdym ciescie z innej piekarni mialam taka zgage ze nikt noe chcialby byc na moim miejscu.

      • 1 0

  • Cukiernia z tradycja

    W latach 60tych chodzilam z babcia do tej cukierni na napoleonki i babki pączowe.Smak pozostal do dzis.

    • 24 0

  • pozytywny gość i super historia, oby więcej takich ludzi !!!

    • 32 1

  • Czekaldnik- cukiernik

    Kilka lat temu zdawalem egzamin praktyczny w tejże cukierni,- oczywiscie zdany. Pamiętam jak dostałęm świeżutką drożdżówkę ... naprawde pycha, a właściciel też spoko :)

    • 38 1

  • Moja rodzina mieszkała od wojny a może i przed wojną na Waryńskiego - Liebermana

    OBOK DOMU, W KTÓRYM MIESZKAŁ Sat Okh.
    Pewnie jedliśmy chleb i z tej piekarni...
    / Ojciec sporo mąki sprzedał Gdańskim Piekarzom...Nawiasem mówiąc./

    • 11 4

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Ludzie biznesu

Maciej Dobrzyniecki

Od roku 1994 jest członkiem Business Centre Club i pełni funkcję wiceprezesa. Jest ponadto...

Najczęściej czytane