• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Euro czy złoty? Plusy i minusy własnej waluty

Jakub Chabik
10 stycznia 2022 (artykuł sprzed 2 lat) 

Kolejna podwyżka stóp procentowym przez RPP to (spóźniona) reakcja na wzrastającą inflację. To moment, w którym jeszcze raz warto przemyśleć wady i zalety posiadania własnej waluty.



Na początek przypomnijmy fakty:
  • 19 z 27 państw Unii Europejskiej przyjęło wspólną walutę.
  • Dwa kolejne (Bułgaria i Chorwacja) znajdują się w przedsionku.
  • Dwa kolejne (Węgry i Rumunia) prowadzą przygotowania.
  • Bez planów przystąpienia do strefy euro pozostają cztery kraje: Szwecja, Dania, Czechy oraz właśnie Polska.

Czas zadać pytanie, co z tego mamy, a ile na tym tracimy.

Zalety bycia poza euro



Zacznijmy od zalet pozostawania poza strefą wspólnej waluty. Największą i najbardziej widoczną jest płynny kurs złotego. Podczas kryzysów pozwala to szybko poprawić konkurencyjność własnego przemysłu dzięki dewaluacji waluty. 11 sierpnia 2008 r., w przededniu kryzysu, euro kosztowało 3,28 zł. 16 lutego 2009 r., zaledwie pół roku później - 4,79 zł. Polska gospodarka jednocześnie była jedyną, która nie osunęła się w recesję. Polskie towary i usługi nagle zaczęły być wyraźnie tańsze - i to do Polski, nie do innych krajów, spłynęły nowe zamówienia. Polscy turyści pozostali u siebie. Pozwoliło nam to przejść przez tamten kryzys z ograniczonymi konsekwencjami.

Czy Polska powinna przyjąć euro?

Dla porównania, słabsze kraje strefy euro musiały podjąć bardzo trudne decyzje o obniżeniu pensji i świadczeń (na przykład emerytur), a inne, np. Grecja, a później Cypr i Słowenia, przeżyły poważne kryzysy finansowe i wymagały bardzo trudnych społecznie reform. W Grecji wyniosło to do władzy eurosceptyczne, populistyczne siły i wymusiło drakoński program oszczędnościowy. Dopiero teraz, wiele lat później, kraj wychodzi z osłabienia oraz jego konsekwencji. Gdyby w Grecji w tamtym czasie płacono drachmą, kryzys też pewnie miałby miejsce - tyle że prawdopodobnie nie byłby tak głęboki i kraj wyszedłby z niego szybciej.

Druga zaleta to możliwość prowadzenia niezależnej polityki walutowej, nakierowanej na utrzymanie zatrudnienia, wzrostu i płynności, nawet jeśli zniknie zaufanie podmiotów gospodarczych. W Polsce NBP taką politykę prowadził i prowadzi. Ma ona jednak swoją cenę - o czym powiemy za chwilę.

Trzecia zaleta - nie tyle posiadania własnej waluty, co niewchodzenia do strefy euro - to uniknięcie tzw. efektu cappuccino. Czyli wykorzystania przez handlowców zmiany waluty do podwyższenia cen. Na przykład we Włoszech kawa z mleczną pianką, która wcześniej kosztowała 1000 lirów, po reformie zaczęła kosztować 80 eurocentów lub nawet 1 euro, tj. prawie dwa razy więcej. Dowodem na "efekt cappuccino" są nasi sąsiedzi - nie tylko Niemcy, ale także Litwini i Słowacy - którzy narzekają na ceny u siebie i szturmują polskie stacje paliw i sklepy przygraniczne w poszukiwaniu tańszych towarów.

Czwarta - bardziej odległa - to niezależność od efektów polityki innych. Kraj, który prowadzi niezrównoważoną politykę gospodarczą i posiada własną walutę, szybko dostaje od rynku sygnały, że coś robi nie tak.

Taki sygnał to przede wszystkim spadek kursu waluty i drastyczny wzrost oprocentowania obligacji. Scenariusz ten właśnie "ćwiczy" Turcja, gdzie w ciągu roku lira spadła o połowę.

Obecność w strefie euro "rozwadnia" konsekwencje błędnej polityki na wszystkich uczestników - i poniekąd przerzuca na nich konsekwencje. W Europie widać to przede wszystkim po krajach takich jak Włochy czy Hiszpania. Mocno zadłużone, od dwóch dekad w stagnacji gospodarczej - jednocześnie są "zbyt duże, żeby upaść" lub potraktować je tak, jak potraktowano Grecję.

Do pewnego stopnia konsekwencje ich polityki gospodarczej są więc przenoszone na kraje nie tylko silniejsze (jak Niemcy), ale także mniejsze i słabsze od nich, jak kraje bałtyckie, Słowenia czy Słowacja. Biedniejsi muszą słuchać się bogatszych, a na dodatek potencjalnie płacić za ich błędy. Piąta zaleta bycia poza euro to nieuczestniczenie w tej nierównej grze.

Wady własnej waluty



Kluczową wadę posiadania własnej waluty doskonale rozumieją kredytobiorcy, którzy już dostali wysokie - a lada moment dostaną jeszcze większe - raty kredytów do zapłacenia.

Typowy polski kredytobiorca hipoteczny jest zadłużony na ok. 300 tys. zł. Przy stawce WIBOR 3M 2,59 proc. i marży na poziomie 2,5 punktu procentowego rocznie płaci 15 270 zł samych odsetek od kredytu (nie licząc kapitałowej części raty).

Dla porównania, gdyby ten sam kredyt był w euro (aktualna stawka EURIBOR 3M jest ujemna i wynosi -0,5650 proc.), to płaciłby rocznie równowartość 5804 zł. To ogromna różnica - prawie 800 zł miesięcznie więcej! Tyle właśnie typowego Polaka z kredytem hipotecznym kosztuje "suwerenność walutowa".

Drugą wadę widać po oprocentowaniu długu publicznego. Polska aktualnie pożycza na ok. 4 proc. rocznie - po tyle "chodzą" polskie obligacje. Dla porównania, Grecja, symbol kryzysu finansowego, po 1,3 proc., Bułgaria, znajdująca się w przedsionku do strefy euro, 0,7 proc., a nasi sąsiedzi z południa, Słowacy, nie płacą prawie nic za obsługę swojego długu - a i tak znajdują pożyczkodawców.

Około 2/3 polskiego długu denominowane jest w złotym i w miarę jak Polska będzie zastępowała starsze, "tańsze" obligacje nowymi, "droższymi" (fachowo nazywa się to rolowaniem długu), będzie musiała płacić coraz więcej. Pieniędzy, które budżet państwa przeznaczy na odsetki, zabraknie na szkoły, drogi, szpitale, naukę, opiekę społeczną czy programy stypendialne dla zdolnej młodzieży.

Trzecią wadę znają wszyscy, którzy kiedyś zobaczyli rachunek z karty kredytowej po zagranicznych wakacjach - to prowizja za wymianę walut. Nawet jeśli wydaje nam się, że jej nie płacimy, to i tak to robimy. Polska wymiana handlowa ze strefą euro to ok. 160 mld euro rocznie. Banki naliczają sobie prowizję za każde euro wymienione w ten sposób. Nawet jeśli to tylko 0,5 proc. wymienianej kwoty, to mówimy o gigantycznej sumie prawie 3,5 mld zł rocznie, którą dostają banki - zamiast obywatele i przedsiębiorstwa.

Czwarta wada to ponoszenie konsekwencji polityki stymulowania wzrostu i zatrudnienia przez bank centralny. Emisja waluty - potocznie mówi się "drukowanie pieniędzy", choć dziś, w dobie elektronicznego obiegu, fizycznie "drukuje" się raczej niewiele - materializuje się po jakimś czasie jako inflacja, czyli - mówiąc wprost - drożyzna. Ostatni odczyt inflacji w Polsce wyniósł 8,6 proc. Dla porównania, w strefie euro jest to 4,9 proc. Nadal dużo, ale jednak sporo mniej.

Piąta wada to inne postrzeganie kraju przez inwestorów. Strefa euro, przy wszystkich jej wadach, to strefa stabilności i zaufania do instytucji. Inwestorzy nie wnikają w takie drobiazgi jak to, czy kraj się nazywa Litwa czy Łotwa, Słowenia czy Słowacja, "Poland" czy "Holland" - dla nich to ten sam obszar, eurozona. Chętniej lokują inwestycje i prowadzą transakcje z krajami o wyższej wiarygodności. Od tych o niższej oczekują wyższych marż, stóp zwrotu i dodatkowych gwarancji.

Na koniec dodajmy, że pozostawanie poza strefą euro to na dłuższą metę ryzyko wyrzucenia do drugiego kręgu integracji europejskiej albo nawet poza samą Unię. To ryzyko realne - w Brukseli i krajach członkowskich regularnie pojawiają się pomysły stworzenia "Europy dwóch prędkości", co de facto oznacza nową, ściślejszą Unię, być może z uwzględnieniem takich krajów jak Dania czy Szwecja, ale niekoniecznie obejmujące eurosceptyczne kraje, jak Czechy czy Polska, albo te, które nie ustabilizowały swojej gospodarki dostatecznie, jak Rumunia czy Węgry.

Pytanie o to, czy powinniśmy wejść do strefy euro, to poniekąd pytanie, gdzie widzimy przyszłość Polski. Czy w pełnej wad i zgniłych kompromisów, ale jednak zjednoczonej i podmiotowej Europie, czy też na jej peryferiach - a de facto w geopolitycznym "pomiędzy", czyli mniej więcej tam, gdzie dziś jest Mołdawia, Gruzja albo Macedonia.

Czysto teoretyczny problem



Sprawiedliwie dodajmy jednak, że na razie pytanie "wchodzić do strefy euro czy nie" wydaje się dylematem czysto teoretycznym. Kryteria tzw. konwergencji wymagają stabilnych cen, stabilnych finansów publicznych, stabilnego kursu walutowego i niskich stóp procentowych.

Polska od biedy spełnia jedno kryterium (stabilny kurs), ale to wszystko. Nasza "suwerenność walutowa" (jak chcą jedni) lub "pozostawanie poza głównym nurtem integracji europejskiej" (jak chcą inni) jest więc na razie koniecznością. Na dodatek stosunek do euro stał się u nas elementem identyfikacji grupowej i mimo że liczba zwolenników wspólnej waluty gwałtownie rośnie - w lipcu było ich już 56 proc. (przeciwników - 41 proc.), to na razie bank centralny ani rząd nie prowadzą żadnych przygotowań do takiego kroku. A jednostronna euroizacja, taka jak nastąpiła choćby w Czarnogórze, w polskich realiach nie jest możliwa.

Pozostanie nam więc poczekać - a być może nigdy się nie doczekać - na monety ze znaczkiem euro po jednej stronie, a orzełkiem po drugiej. Na otarcie łez - w internecie można znaleźć amatorskie wykonania takich monet. Jakkolwiek (teoretycznie) jest to nielegalne, z zakupem nie ma problemu. Uwaga: proszę nie próbować nimi płacić!

O autorze

autor

Jakub Chabik - inżynier, menedżer, publicysta, naukowiec. Zajmuje się technologiami informatycznymi. Od ponad 20 lat popularyzuje naukę, technikę oraz biznes w mediach. Od ponad 20 lat bezgranicznie zakochany w Trójmieście i Pomorzu. Od 5 lat wykładowca Politechniki Gdańskiej.

Opinie (177) 10 zablokowanych

  • Podawanie średniej inflacji w strefie euro to manipulacja (11)

    Jak ktoś już tu napisał w Estonii, gdzie walutą jest euro, inflacja w grudniu wyniosła 12%. Na Litwie, też euro, sięgnęła 10,7%.

    Nieco lepiej, ale też kiepsko było na Łotwie: 7,7%, w Hiszpanii: 6,7% i w Belgii: 6,5%.
    Jak widać, euro nie jest żadnym rozwiązaniem.

    • 135 46

    • (2)

      Litwa, Estonia czy Łotwa mogą mieć dowolne waluty. To państwa kawiarniane czy kanapowe i się w ogóle nie liczą w żadnym aspekcie.

      • 18 25

      • Litwa

        To cała jest bazą NATO

        • 0 0

      • Ciekawy pogląd.
        Kolega pisze z Rosji?

        • 25 11

    • No nie do końca

      Ale już w Portugalii, Francji czy Finlandii trzyma poziom poniżej 4%.

      • 3 0

    • dokładnie w punkt !!!

      Średnia to manipulacja. Czy Europejski Bank Centralny przejmuje się bardzo wysoką inflacją w krajach bałtyckich ?? Nie. Ma to w pupie. To małe kraje. Z punktu wiedzenia tych krajów stopy procentowe w eurolandzie powinny być natychmiast podniesione. Te kraje ciepią i od strony polityki monetarnej nic nie mogą zrobić.
      OK kraj wielkości Polski więcej waży niż Litwa, Łotwa i Estonia razem wzięte ale wciąż o wiele za mało aby EBC musiał się jakoś wybitnie przejmować.
      Teza o tym, że euro = niższa inflacja mocno naciągana

      • 5 1

    • wiadomo, że rząd nie chce Euro (3)

      bo dzięki temu mogą trzymać swoje brudne łapy na polityce monetarnej - wszyscy kredyciarze złotówkowicze niedługo odczują co to znaczy

      • 18 23

      • No tak, lepiej oddać politykę monetarną obcemu rządowi... (2)

        A potem zdziwienie żę was targowicą nazywają.

        • 15 8

        • jeśli jest lepszy to pewnie, że lepiej (1)

          • 5 10

          • Przysłowie ,, Każdy sobie rzepkę skrobie" zna?

            nie ma czegoś takiego jak lepszy dla obcych, ostatecznie antropologia stwierdza, że każdy działa na korzyść swojej puli genetycznej- swojego plemienia

            • 7 1

    • ani euro ani dolar czy rubel nie jest gwarancją braku inflacji

      jeśli ktoś tak myśli, to kompletnie nie rozumie na czym polega wspólna waluta

      • 10 1

    • Inflacja w strefie euro i w ogóle została wywołana celowo, żeby złupić i osłabić klasę średnią, żeby ta nigdy się nie wzbogacila nie stanowiła zagrożenia dla elit finansowych i korporacyjnych. Przy okazji upieczono jeszcze kilka pieczeni na tym samym ogniu.

      • 25 13

  • Euro w Polsce powinno być wprowadzone już w 2012 (1)

    przed mistrzostwami w piłce kopanej. Tylko Euro jest gwarantem stabilnego pieniadza i nie pozwoli partyjniackim ignorantom grzebać w drukowaniu kasy bez pokrycia i partyjne nieuki Dyzmy nie mieli by wpływu na produkcję inflacji

    • 6 8

    • To z czego ma być część środków na kpo?

      • 0 0

  • No jak mielibyśmy pensje w euro

    To dopiero ostro byłoby widać ich marność, 300- 500 euro /miesiąc !

    • 2 0

  • ani euro ani złoty

    będzie światowy system płatności czymś co będzie jak punkty w chinach. Pokora i służalczość będą premiowane.

    • 3 1

  • Będzie jak we Francji 1frank 4bulki, 1euro 1bulka

    • 1 3

  • Trójmiasto.pl lecicie ostro w dół z poziomem artykułów

    Aż głowa boli jak się czyta ten artykuł, nie piszcie o czymś na czym się nie znacie bo wychodzą takie potworki.

    • 2 2

  • A niech zostanie PLN (1)

    Mnie wzrost ceny EUR bardzo cieszy. Zarabiam w EUR i każde 0.01PLN więcej za 1EUR oznacza dla mnie 20PLN więcej do wypłaty.

    • 15 24

    • hkui

      Typowy durny polsus za 20 zł sprzeda cay kraj

      • 4 4

  • (6)

    estonia ma euro i inflacje 12%. najwiekszym problemem polskiej gospodarki sa rzady socjalistow i to nie wazne czy socjalistow poboznych (PIS, PO) czy bezboznych (lewica, razem).

    jezeli dla kogos problemem jest zlotowka bo musi na wakacjach przeliczac pieniadze to znaczy ze jeszcze jest dzieckiem i ma dziecinne problemy

    • 76 38

    • marna analiza na dodatek niecelna (4)

      prawica nas nie uratuje, bo ta klasa nie ma pojęcia o gospodarce

      • 19 27

      • (2)

        Oczywiście tylko Popaprańcy mogą nas uratować !

        • 13 16

        • (1)

          zarowno popaprance jak i pis dzielce nas zatopia

          • 6 5

          • kłócicie o lewice, prawice i wciaz nie widzicie że jedni i drudzy sa na smyczy elit swiatowych a te szykuja RESET

            Wpiszcie na CDA melissa ciummei bez ogródek. Dokładne wyjaśnienie wielkiego resetu: cda. pl/video/9356445bb

            • 3 3

      • a lewica niby ma?

        • 4 4

    • Już dawno powinno być Euro

      Jesteśmy w Uni. A tam w większości walutą jest euro. Nasz największy partner gospodarczy Niemcy ma taką walutę. Za towary sprzedawane na eksport płacą nam w euro czy w zł ? Wiadomo że w euro. Kiedy w 2008 r był kryzys gospodarczy na świecie i Europie to złoty się osłabiał. Pomimo że nasza gospodarka przeszła bez szwanku. To tylko pokazuje że na wymianie zarabia lichwa. Ceny towarów i tak mamy już takie jak w krajach europejskich. Gdy będziemy zarabiać w euro to będzie dopiero widać jak niskie są nasze pensje. To wymusi stopniowy ich wzrost.

      • 3 4

  • euro = bieda (1)

    • 9 10

    • Euro = tarcza przeciw komunistycznym eksperymentom

      Taka prawda

      • 1 2

  • Wszystko rozumiem

    wprowadzenie Euro , zbudowanie dwucyfrowego bezrobocia i sprowadzenie imigrantów z Afryki .
    Czy to jest recepta na raj dla Platformy Okupacyjnej ??? POmyślcie sami . Afrykanie w Niemczech nie chcą pracować . Przyjechali na zaproszenie i wizję życia na socjalu , a nie do roboty . Ktoś ich musi utrzymać . Polska nie chce płacić 250 tys E za każdego nie przyjętego "lekarza" i "inżyniera" Wiec trzeba wygenerować sztuczne bezrobocie w Polsce, aby zdesperowani obywatele szukali roboty na czarno za głodową pensję . Polacy jadą do bauera na szparagi , a Janusze biznesu sprowadzają Ukraińców i Azjatów, którzy nie są już takimi frajerami jak się im wydaje i emigrują do Niemiec które celowo otworzyły swój rynek pracy dla innych nacji. . W rezultacie w POlsce nadal jest szambo na rynku pracy , która pozostaje rynkiem zbytu dla tandety i żródłem niewolniczej siły roboczej . Czy o to wam chodzi tuskisyny ???

    • 4 5

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Ludzie biznesu

Dorota Sobieniecka- Kańska

Dyrektor Gdańskiego Klubu Biznesu. Wydawca, dziennikarka, wykładowca, doradca public relations. Absolwentka filologii polskiej Uniwersytetu Gdańskiego. W przeszłości kierownik literacki Teatru Muzycznego pod dyrekcją Jerzego Gruzy; dziennikarka - z-ca redaktora naczelnego, redaktor naczelna, publicystka i komentatorka „Głosu Wybrzeża”; prezes zarządu wydawnictwa Baltic Press (wydawca anglojęzycznego dwumiesięcznika „Baltic Transport Journal”; dyrektor Biura Zarządu...

Najczęściej czytane