• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Czy klienci "kupią" nowe Bomi?

Wioletta Kakowska-Mehring
12 września 2012 (artykuł sprzed 11 lat) 
Mieczysław Cierpisz, jeden z założycieli Bomi, dziś jeden z akcjonariuszy i Dariusz Flisikowski, dyrektor Pionu Franczyzy Bomi wierzą w reaktywację sieci. Czy uwierzą klienci? Mieczysław Cierpisz, jeden z założycieli Bomi, dziś jeden z akcjonariuszy i Dariusz Flisikowski, dyrektor Pionu Franczyzy Bomi wierzą w reaktywację sieci. Czy uwierzą klienci?

Pierwszy z nowych sklepów Bomi otworzył się w gdańskim centrum Madison. Niedługo ruszy obiekt w Centrum Handlowym Batory w Gdyni. Trwają rozmowy w sprawie centrum Matarnia, Alfy Centrum i Klifu. Mają być tradycyjne regionalne smaki i marki, przystępne ceny... Plany są, ale czy wrócą klienci?


Czy dzięki franczyzie utrzyma się marka Bomi?


Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda tak jak kilka miesięcy temu, kiedy jeszcze był towar na półkach. Dziś też jest. Tylko nazwa i logo trochę inne. Poza tym bez zmian. Jednak według zapowiedzi ma być zupełnie inaczej, ma być... tradycyjnie. Bomi Smak Tradycji, to zresztą nowa nazwa.

- Wszystko dzieje się bardzo szybko, więc franczyzobiorca w najbliższym czasie będzie dochodził do wysokich standardów docelowych - tłumaczy Dariusz Flisikowski, dyrektor Pionu Franczyzy Bomi. - Trzeba było szybko zrobić remont, zapełnić półki, zatrudnić pracowników. Jednak koncepcja rozwoju sklepów franczyzowych jest taka, że silniejszy nacisk zostanie położony na potrzeby lokalnej społeczności. Będą więc sprzedawane marki regionalne. Chcemy bazować na produktach świeżych, mających regionalnych dostawców. Będą też stoiska tematyczne, np. ze specjałami kaszubskimi czy litewskimi, od pieczywa po wędliny. Obok produktów regionalnych będą obecne produkty o silnej tradycji. W dyskontach mają marki własne, a my stawiamy na produkty brandowe, znane klientom od lat. Do tego wszystko w przystępnych cenach.

Jak będzie z cenami, czas pokaże. Na razie, znów można płacić kartą. Mają też działać stare karty rabatowe.

W Trójmieście w reaktywację Bomi zaangażował się Mieczysław Cierpisz, jeden z założycieli Bomi, dziś jeden z akcjonariuszy. Do tej pory uśpiony, postanowił uratować coś, co tworzył przed laty i włączył się w organizację franczyzobiorców.

- Są to nie tylko osoby fizyczne, ale także firmy z wieloletnim doświadczeniem w branży. Każdy sklep ma prowadzić ktoś inny, każdy ma być dopasowany do potrzeb lokalnej społeczności. Co ważne, chcą oni zachować delikatesowych charakter Bomi - dodaje Flisikowski.

W Trójmieście funkcjonowało 11 placówek Bomi - 8 w Gdańsku i 3 w Gdyni. Oprócz sklepu w Madisonie i Batorym, Bomi chce znaleźć franczyzobiorców dla centrum Matarnia, Alfy Centrum i Klifu. Do pozostałych lokalizacji nie wrócą. Sieci zależy jeszcze na ratowaniu trzech lokalizacji w Warszawie i trzech w Olsztynie (tam pod marką Rast). Z pozostałych miast, czyli np. Szczecina, Białegostoku czy Piły, Bomi wycofuje się.

- Skupiamy się na trzech obszarach - Trójmiasto, Warszawa i Olsztyn - mówi Dariusz Flisikowski.

Czy jednak na rynku jest jeszcze miejsce dla Bomi, czy klienci czekają na sklepy z nowym logo?

- My uważamy, że tak. Dziś powstaje bardzo dużo sklepów dyskontowych, które wypierają polskie sklepy osiedlowe, które oferowały tradycyjne marki. Wciąż jest bardzo wielu klientów, którzy chcą mieć dostęp do szerokiego asortymentu i znanych marek - twierdzi dyrektor Flisikowski.

Przy jednej z publikacji zamieściliśmy ankietę z pytaniem "Czy klienci wrócą do Bomi?". 40 proc. odpowiedziało, że tak, bo siła przyzwyczajenia i marka zadziała, 31 proc. stwierdziło, że klienci powrócą pewnie tam, gdzie nie będzie wyboru, czyli konkurencji w sąsiedztwie. Z kolei 29 proc. oceniło, że ludzie się zrazili i znaleźli "zastępstwo".

Trwają rozmowy z potencjalnymi franczyzobiorcami, trwają rozmowy z... byłymi pracownikami Bomi. Choć obiecywano im przechodzenie do nowych pracodawców na poprzednich zasadach, to nie dotrzymano tych obietnic. Mają pierwszeństwo w rozmowach o pracę, ale muszą przyjąć nowe warunki.

- W umowach z franczyzobiorcami są zapisy, które zarząd postawił jako priorytet, czyli przejście wszystkich pracowników do nowego pracodawcy, na warunkach oferowanych przez niego - mówi dyrektor Flisikowski. - Są one bardzo zbliżone do tych oferowanych przez Bomi, ale system premiowy jest bardziej uzależniony jest od wyników sklepu.

Otwarcie nowego sklepu pod marką Bomi nie oznacza jednak końca kłopotów. Spółce potrzebne są pieniądze na spłacenie ogromnych długów. To kwota 230 mln zł. Wiele wyjaśni walne, zwołane na 10 października. Akcjonariusze Bomi w upadłości układowej zdecydują o emisji nie więcej niż 120 mln warrantów subskrypcyjnych serii A oraz do 2,5 mln warrantów subskrypcyjnych serii B z prawem do objęcia akcji serii S, o których emisji także postanowi WZ. Liczba wyemitowanych akcji to maksymalnie 122,5 mln sztuk. Na poprzednim walnym - 5 września - nie zdecydowano o emisji, bo nie było kworum. Tym razem nie jest ono konieczne.

Miejsca

Zobacz także

Opinie (103) 3 zablokowane

  • Cenny jeszcze wyższe jak wcześniej. długo nie podziała...

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Ludzie biznesu

Ryszard Gretkowski

Jest absolwentem Wydziału Mechanicznego Uniwersytetu Technologiczno- Przyrodniczego im.J.J. Śniadeckich w Bydgoszczy. W latach 1993-1999 zajmował kierownicze stanowiska w firmie KAMIS lidera na polskim rynku przypraw, bezpośrednio uczestniczył w kreowaniu marki Kamis od początku jej istnienia na Pomorzu. Następnie w latach 1999-2009 kierował sprzedażą w firmie FORCAN S.A. Fabryka Opakowań Różnych w Tczewie oraz zajmował stanowisko Dyrektora Handlowego, a także Członka Zarządu FORCAN S.A. Jako...

Najczęściej czytane