• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Islandczycy nie chcą płacić za prom. Crist straci 7,5 mln euro?

Robert Kiewlicz
5 kwietnia 2019 (artykuł sprzed 5 lat) 
Budowa jednostki "Herjólfur" zakończyła się w grudniu 2018 roku. Jednak do dnia dzisiejszego nie została ona przekazana odbiorcy. Budowa jednostki "Herjólfur" zakończyła się w grudniu 2018 roku. Jednak do dnia dzisiejszego nie została ona przekazana odbiorcy.

Islandczycy nie chcą ponosić dodatkowych kosztów budowy promu elektrycznego "Herjólfur" zbudowanego przez spółkę Crist. Chodzi o kwotę miliarda koron islandzkich, czyli ok. 7,5 mln euro. To faktura za dodatkowe prace wykonane przy budowie jednostki przez polską firmę. Islandzki rząd odrzuca ją jako nieuzasadnioną. Jeśli strony nie dojdą do porozumienia, cała sprawa może na lata utknąć w sądzie.


Branża stoczniowa w Polsce to:


Prom pasażersko-samochodowy powstał na zlecenie Vegagerðin - Islandzkiego Urzędu Transportu Drogowego. Jednostka ma prawie 70 m długości, 15 m szerokości. Będzie obsługiwać trasę pomiędzy Landeyjahöfn a Vestmannaeyjar - wyspami leżącymi w archipelagu Westmana, położonym dziewięć kilometrów od południowego wybrzeża Islandii. Prom obsługiwany będzie przez dziesięcioosobową załogę, pomieści także od 390 pasażerów w sezonie zimowym do 540 pasażerów w sezonie letnim. Różnica wynika z posiadanego zewnętrznego tarasu, z którego nie można korzystać zimą.

Statek będzie przeznaczony do pracy w pełni elektrycznym trybie, a ładowanie odbywać się będzie na lądzie w obu portach. W szczególnie trudnych warunkach pogodowych, gdy zużycie energii przekroczy dostępne magazynowane zasoby, prom będzie wykorzystywał swój generator dieslowo-elektryczny.

Budowa jednostki zakończyła się w grudniu 2018 roku. Jednak do dnia dzisiejszego nie została ona przekazana odbiorcy. Z nieoficjalnych informacji wynika, że już w ubiegłym roku trwały rozmowy pomiędzy Crist SA a islandzkim Vegagerðin na temat rozliczenia budowy promu.

Islandczycy nie chcą płacić miliarda koron



Jak wynika z informacji Portalu Morskiego, dodatkowa faktura za budowę promu pojawiła się w ostatniej chwili, gdy na promie trwały już prace wykończeniowe. Już wtedy władze islandzkie twierdziły, że gdyby znały tę kwotę na początku, nie podpisałyby umowy ze stocznią. Minister transportu Islandii, Sigurður Ingi Jóhannsson, zapowiedział, że nie ma mowy, by Islandia zapłaciła dodatkowy miliard koron islandzkich. Chyba że zostaną do tego zmuszeni wyrokiem sądu. Minister ma też nadzieję, że nowy prom trafi do Islandii w ciągu najbliższych kilku tygodni, niezależnie od sporu dotyczącego finansów.


Przedstawiciele stoczni Crist są zaskoczeni medialnymi wypowiedziami Islandczyków i twierdzą, ze negocjacje cały czas trwają.

- Obecnie prowadzone są rozmowy pomiędzy Crist SA a Vegagerðin w sprawie ostatecznego rozliczenia promu. Nie wchodząc w szczegóły ustaleń pomiędzy stronami chciałbym podkreślić, że dostarczona, gotowa jednostka w zasadniczy sposób odbiega od zamawianego przez stronę islandzką promu. Co warto podkreślić, wszystkie zmiany na jednostce zostały wprowadzone przez stocznię Crist i jej podwykonawców w porozumieniu, za zgodą i przy udziale armatora - informuje Tomasz Wrzask, rzecznik prasowy Crist, w przesłanym do redakcji Trojmiasto.pl oświadczeniu. - Jestem zdziwiony wywiadami i wypowiedziami przedstawicieli Vegagerðin w islandzkich mediach, gdyż po raz pierwszy spotykam się z sytuacją prowadzenia negocjacji biznesowych za pomocą środków masowego przekazu, nad czym szczerze ubolewam. Jestem jednak przekonany, że prowadzone obecnie, bezpośrednie negocjacje, doprowadzą do ostatecznego porozumienia między stronami.

Specjalistyczny "Innovation" w gdyńskim porcie.


Powtórka z Innowation i Vidara?



Przypomnijmy, że to nie pierwsze kłopoty spółki Crist dotyczące płatności za wykonane prace. Nawet kilkadziesiąt milionów euro mogą wynosić straty, jakie poniosła spółka przy realizacji kontraktów dotyczących jednostek "Innovation" i "Vidar". Od dłuższego czasu przed niemieckim sądem trwają postępowania dotyczące odzyskania przez Crist choć części pieniędzy.

Chodzi o spór pomiędzy Crist SA a niemiecką spółką HGO Innovation Shipowner - armatorem specjalistycznych statków hydrotechnicznych. Postępowanie wszczęte zostało z inicjatywy strony polskiej. Nieoficjalnie mówi się o kwocie ponad 20 mln euro z tytułu niezapłaconych kwot za wykonanie statków przez gdyńską stocznię.

Z czego dokładnie wynika spór prawny pomiędzy spółkami? Tego nie ujawniają zaangażowane weń strony. Wiadomo jednak, że podczas budowy "Innovation" w stoczni Crist wykonano dodatkowe prace, które miały poprawić parametry konstrukcyjne statku. Wcześniej prace te miały nie zostać zaakceptowane przez stronę niemiecką, która nie zgodziła się za nie zapłacić. Do podobnej sytuacji miało też dojść przy budowie "Vidara".

Statek do instalacji farm wiatrowych na morzu o nazwie "Vidar".

Miejsca

Opinie (111) 2 zablokowane

  • Jak zawsze (6)

    Crist to taki Benny Hill polskiego przemysłu stoczniowego :)

    • 151 12

    • (2)

      managerów jak psów a robić nie ma komu a managerowie jak wszyscy wiedzą tylko koszta generują

      • 34 4

      • Artyści biznesu!

        Oni w Christ-cie nie planują, nie zapisują, nie projektują i nie mają sztywnych reguł.
        To są artyści, inaczej mówiąc twórcy.
        Całość jest science-fiction.
        Tyle że ostatnio jakby mniej science, bardziej fiction.

        • 27 2

      • Umowa opiewała na tyle a tu Crist dorzucił fakturę za dodatkowe pracy i myśleli,że Islandczycy to łykną

        Takie polskie podejście.

        • 7 4

    • Za PO to by się dogadali ... (2)

      • 11 5

      • (1)

        A za PiS dostaną kasę na pokrycie strat. Ratujmy polskie stocznie.

        • 6 3

        • Nie dostana. Rzad chce ich splajtowac i do konca znacjonalizowac.

          • 8 0

  • dzień dobry chciałbym wybudować taki o to dom jak na planie (16)

    witam, wykonaliśmy pańskie zlecenie, ale ponieważ nie podobały nam się te plany więc dodaliśmy coś od siebie takie lekkie poprawki, tylko proszę teraz dopłacić.

    • 160 34

    • (13)

      Właśnie wynika z artykułu, że to nie tak.
      Podobno było:
      - Witam, chciałbym wybudować dom, taki o - jak na tym planie.
      - OK, to będzie 1 milion orzeszków
      - OK, robimy.
      W trakcie prac Ole ze Svenem, jako przedstawiciele zamawiającego wprowadzają szereg poprawek, które zasadniczo zmieniają zakres prac i finalną cenę. Na koniec:
      - No dobra, to jest wasz dom z uwzględnieniem wszelkich bieżących ustaleń, które są w tym segregatorze
      - Ale... jak to? To to wszystko kosztuje?
      - No tak, informowaliśmy na bieżąco i akceptowaliście na bieżąco.
      - My?! Nieeee, to Ole i Sven... Tu jest zamówienie z ceną i nie zapłacimy orzeszka więcej!

      • 97 3

      • Mamy powyżej dwie możliwe wersje... tylko która jest prawdziwa? Pewnie trzecia. (9)

        To już chyba będzie musiał rozstrzygnąć sąd. Jeśli wprowadza się zmiany w trakcie prac, to trzeba od razu pisemnie określać czy i ew. ile to będzie kosztowało. A tutaj wygląda na to, że oni poklepywali się po ramionach twierdząc: "ok, będzie dobrze, dogadamy się na koniec...". Jeśli więc tak było, to stocznia jest frajer pompka, bo to oni teraz chcą dodatkowej kasy. A jeśli nie mają na piśmie że armator akceptuje i, co ważne, zapłaci tyle a tyle dodatkowo, to mogą sobie pisać na Berdyczów...

        • 44 1

        • (6)

          Nie ma możliwości, żeby wprowadzić istotne zmiany bez zatwierdzenia. Armator ma cały czas na miejscu swoich inspektorów. Dzięki doświadczeniu z przeszłości statek będzie prawdopodobnie w areszcie do czasu aż zapłacą

          • 38 1

          • skoro maja zgody na piśmie, to nie ma problemu by zapłacili (3)

            ale może tego jednak nie ma?

            • 25 0

            • (2)

              Zgody, zgodami - ciekawe czy mieli wcześniej ustalone wynagrodzenie za te zmiany... obstawiam że nie. I tutaj zapewne jest pies pogrzebany, bo teraz jedni chcą dodatkową kasę, a drudzy pytają "dlaczego tak dużo..?:

              • 16 0

              • nigdy nie pracowałem w firmie państwowej (1)

                pracowałem w paru krajach - nigdy nikt niczego nie robił na piękne oczy

                zawsze są kontrakty na piśmie (choć teoretycznie nie muszą być) i to szczegółowe, jeśli potrzeba są aneksy i załączniki

                wszystko 10x sprawdzane przez prawników

                dlatego jakoś nie chce mi się wierzyć, by zamawiający nie ustalił konkretnych prac za konkretną cenę

                tym bardziej ze takiego promu nie kupuje się w kiosku z promami

                • 21 1

              • Sory, jak piszesz 10-ciu prawnikow to przy kontraktach nie robiłeś.

                • 1 1

          • Skoro niby wszystko uzgodnione, to dlaczego nie chcą płacić? Bo mają taki kaprys..? Wątpię. Pewnie chodzi o wysokość zapłaty, która zapewne nie była wcześniej jasno określona. Takie rzeczy ustala się na bieżąco, bo potem wynikają z tego same problemy...

            • 18 1

          • Niekoniecznie

            W kontrakcie na pewno sa klauzule zapobiegajace aresztowi w razie sporu. Mozna zdeponowac sporna kwote na rachunku escrow do czasu rozstrzygniecia przez arbitraz, albo dostarczyc gwarancje bankowa na te kwote.
            Tak czy inaczej, jezeli nie maja autografow Ownera pod zleceniami na zmiany, to kompletna amatorszczyzna. Jezeli maja, to armator zaplacze i zaplaci.

            • 3 0

        • myślę że umowy są na wszystko (1)

          a dodatkowa kasa miała wynikać z budżetu godzinowego i dodatkowych materiałów i nie była określona dokładnie. Tylko Islandczycy teraz nie chcą tego zaakceptować. Zapewne twierdzą że nie możliwe że poszło tyle roboczogodzin, albo że jakiś mechanizm kosztował aż tyle skoro normalnie kosztuje 3 razy mniej. Jak ktoś siedzi w branży to wie że rozrzuty cenowe potrafią być ogromne za "to samo" tylko czasem trzeba poczekać by było taniej. Tym bardziej jak to była dodatkowa modyfikacja i zamiast coś wykonać od początku trzeba to było przerabiać, ciąć, wycinać wspawywać, dodatkowe obliczenia bo rozkład obciążeń inny itd.

          • 20 1

          • sa dwa typy kontraktu/umowy (zasadniczo)

            - sztywna cena, a sprawą wykonawcy jest się w niej zmieścić
            - dopuszczalna możliwość rewidowania ceny, ale z ważnych powodów (np. nagły wzrost cen stali czy czegokolwiek)

            jest to jednoznacznie określone w umowie

            to nie jest chcieć czy nie chcieć płacić czy lubić lub nie lubić Polaków

            • 3 1

      • Czyli chcą oszukać Crista. (2)

        Ale cebulaki zazdrośniki już mieszają Polską firmę z błotem.

        • 25 8

        • Dokładnie!

          • 9 5

        • Jednak bardziej wierzę islandorom

          niz polakom....czy to finansowo czy jakkolwiek

          • 0 0

    • (1)

      Statek to nie dom !

      • 0 0

      • a dom to nie statek

        i co z tego?

        • 0 0

  • I skończą jak Nauta w Gdyni (5)

    Najpierw zamknęli oddzial w Gdańsku a teraz to co w Gdyni juz wygaszane

    • 73 16

    • I dobrze (3)

      Może wróci normalna stocznia na normalnych warunkach czyli umowie o prace!! Niech będzie prywatna, państwowa byle była uczciwa i przynosząca zyski a nie ten obóz pracy który mamy dzisiaj.

      • 6 2

      • (2)

        Tylko GSR ! :)

        • 2 9

        • GSR (1)

          18,50 brutto

          • 3 5

          • gdzie niby?!

            Na jakim wydziale i z jakimi kwalifikacjami i doświadczeniem?

            • 1 1

    • Jak to wygaszają Nautę w Gdyni? Co ty za bzdury pleciesz?

      • 2 0

  • To wygląda na "cwaniacką" strategię marketingową... (1)

    Żeby zdobyć kontrakty oferują budowę statków "po kosztach" a później próbują coś zarobić
    wystawiając faktury za "dodatkowe prace". Kiepski pomysł w perspektywie długoterminowej
    budowy wizerunku marki.

    • 111 15

    • A ty oczywiście jesteś specem od biznesu, i jak wszyscy ofereci robią statek za 100 milionów

      to ty mówisz 200, przewidując, że klient będzie coś chciał więcej. Oczywiście każdy przetarg w ten sposób przegrywasz.

      • 0 0

  • I tak powinny samorządy i rząd traktować takie przypadki jsk Mevop

    I wykonawcow autostrad. A nje, ze ktos wygrywa przetarg a potem chce wiecej kasy albo opoznien w dostawie i dysponenci publicznej kasy się na godza

    • 62 6

  • Niestety, ... (1)

    Niestety, tak się kończą wszelkie próby obejścia najniższej ceny przetargowej. Najpierw wygrywa się przetarg ceną, która już na wstępie jest za niska, poniżej kosztów, a potem szukając zwrotu poniesionych nakładów, dolicza się cenę, niby jakiś zmian. Czy to nie jest idealny przykład, jaki często spotykamy w innych inwestycjach w Polsce? Jakoś zawsze po podpisaniu umowy na wykonawstwo, okazuje się, że za uzgodnioną cenę, nie da się wykonać inwestycji. Umowa podpisana, ma być realizowana. A wszelkie zmiany w konstrukcji, czy na budowie, muszą być opisane i podpisane z konsekwencją zapłaty. Jeśli coś uzgadnia się na gębę, to nikt nie musi płacić. Wielokrotnie, jako pracownik stoczni, byłem w ten sposób oszukiwany. Było zrób, a my to opłacimy. Nie płacono. I nie robił tego armator, tylko służby odpowiedzialne za wprowadzane zmiany na statku. Kto tracił? Pracownik.

    • 81 6

    • Ale tak na calym swiecie sie robi...

      Tylko, ze robi sie wg tego co bylo ustalone, co do joty, nawet jak nie ma sensu. Dopiero jak tylko zamawiajacy chce cos zmienic albo poprawic w trakcie to sie dowala odstepstwa i tutaj powstaje dopiero zysk.

      • 3 0

  • Wiadoma rzecz - państwowe... (19)

    Co to jest, że jak tylko gdzieś wchodzi państwowy kapitał hojnie trwoniony przez PiS, tam zaraz wali się biznes a zaczynają kłopoty: Nauta, Stocznia Gdańska, Crist...Aż boje się pomyśleć co z DCT, bo chociaż państwo ma tam 30% własności, to 30% dziadostwa też daje dziadostwo...

    • 57 52

    • Crist dla Niemców budował w 2012 roku..więc co ma do tego PiS?

      • 20 8

    • (12)

      Nie ma w zasadzie znaczenia czy PiS czy PO, faktem jest że nie tylko firmy ale i wszystkie instytucje państwowe to inkubatory patologii, miejsca do upychania synów i kuzynów. Zaczynając od KGHMów i innych Orlenów na uczelniach i szpitalach kończąc. Wszystko powinno być oddane w prywatne ręce, wtedy nikogo nie interesuje czy firma pada czy nie, i nikt z podatków nie będzie dziur zapychał.

      • 11 4

      • Właśnie CRIST jest prywatny . niedawno spłacił (wykupił) zadłużenie w ARP .

        • 3 0

      • Vistal prywatny, i co?

        Crist tez jest prywatny.
        Gospodarzyc sie mozna na dwa sposoby: dobrze albo zle.
        Trzeba to chciec i umiec robic. Nie zalezy to od formy wlasnosci. Niestety, kryteria oceny zaleza. Jak prywaciarz zechce zrobic na bankructwie, to za robi.

        • 2 2

      • (9)

        Myślisz, że w teoretycznie prywatnych korporacjach jest inaczej ?
        Mówię teoretycznie, bo "nadzór" sprawowany przez akcjonariuszy niewiele się rożni od "nadzoru" sprawowanego przez społeczeństwo. Tak jak pisał kolega wyżej, wolnorynkowe mantry maja zastosowanie może nie tyle do jednoosobowej działalności, co do jednoosobowej/ rodzinnej struktury właścicielskiej. Choć przykład znanego producenta okien pokazuje, że i to mogą pojawić się "jaja".

        • 4 3

        • (8)

          Ale to jest nadal ogromna różnica, czego nie pojmujesz? Skoro Crist, Vistal czy inna korporacja jest prywatna to jeśli upadnie, straci sektor prywatny - właściciele, akcjonariusze. I tyle. Nikt nikomu nie nakazuje prowadzić działalności ani kupować akcji - w przeciwieństwie do płacenia podatków, to jest obowiązek. Firmy państwowe mogą być i zwykle są prowadzone byle jak, byle wykarmić „swojaków” a że straty? Kogo to obchodzi? Będzie strata to się dosypie z budżetu, rodacy uratują. Crista nie muszą ratować, mogą mieć go w głębokim poszanowaniu.

          • 3 4

          • Jestes w grubym bledzie (7)

            Sadzac, ze takie upadlosci nie maja na Ciebie wplywu i mozesz sie nimi nie przejmowac.
            I to nie jako pracownik takiego podmiotu a osoba calkowicie, wydawaloby sie, niezwiazana.
            Jak myslisz, dlaczego amerykanski rzad ratowal prywatne banki?

            • 4 3

            • (5)

              Dlaczego? Bo rząd dał bankom przyzwolenie na tzw. „kreację pieniądza” doprowadzając do sytuacji w której padający bank ciągnie za sobą bankructwo nie tylko swoje i akcjonariuszy ale też zwykłych ludzi trzymających w banku pieniądze. Dlatego bank jest tu szczególnym przypadkiem.

              • 3 2

              • No tak, ekonomia szczegolnych przypadkow... (4)

                Upadek kazdego podmiotu gospodarczego ma takie same konsekwencja.
                Mozesz do smierci mieszac herbate i nie stanie sie ona slodsza.
                Co innego, gdy mieszasz w gospodarce.
                To o czym piszesz, jest odpowiedzialnoscia. Nie ma ona duzego zwiazku z wlasnoscia.
                I na tym polega problem, ze jedno pojecie jest w pewnym stopni materialne a drugie.. jest pojeciem umownym. W naszej rzeczywistosci, bardzo umownym. Szczegolnie w kontekscie "swietego prawa wlasnosci"
                Szukasz, po prostu, aksjomatow, ktore Tobie (!) zapewnia wzgledny komfort. Ale w ekonomia aksjomatow nie ma, bo jest ona sztuka, nie nauka.
                Sztuka "oszwabienia" jednych przez drugich.

                • 0 0

              • (3)

                Nie muszę niczego szukać, ekonomia też nie jest żadną sztuką. Tu są proste fakty, spółki SP i inne państwówki nie zbankrutują bo kiedy kasy braknie to podatnik mimowolnie dołoży. Bez znaczenia dlaczego zadłużenie powstało.

                • 0 0

              • mimowolnie dokładasz do każdego gospodarczego "modelu" (2)

                Czy będzie to indolenacja w wykonaniu "postsowieckich" aparatczyków carskiego chowu, czy szantaż w wykonaniu prywatnych "banków inwestyczyjnych" mających za przodków wydrwigroszy sprzedających cudowne środki na porost włosów..
                W każdym wypadku, gdy ktoś sobie wymysli, jak może wydrzeć "kasę" innym i/lub sprawować władzę..
                Nie ma to żadnego związku z formą własności (wracając do meritum) . Od pewnego poziomu materialna własność wręcz staje się uciążliwa, bo wiążą się z nia zwykle nie tylko przywileje ale i odpowiadzialność i obowiązki.

                • 0 0

              • (1)

                Ma związek z formą własności bo po raz diabli wiedzą który - Państwo dorzuci z podatków do nierentownych ale swoich instytucji, z podatków których celem nie jest utrzymywanie upadających podmiotów, chyćbyś używał w swojej indolencji rozmaitych aksjomatów to twoim punktem widzenia jest prywatny optatyw nieomylności okraszony kwiecistym pustosłowiem. A dlaczego dzwon głośny? No właśnie.

                • 0 0

              • no właśnie

                Bo nie słyszy sam siebie.
                Głuchy zwykle krzyczy...
                A ślepy pakuje się tam, gdzie nie powinien...

                • 0 1

            • "ratował" żydowskie banki....

              a goldman zachs pokupował sobie nowe samoloty za pieniadze podatników.....doczytaj to sie dowiesz po co robi się sztuczny tłok...

              • 1 1

    • może trochę mniej doktrynerstwa? (4)

      Nie ma jednej odpowiedzi na powodzenie w działaniach gospodarczych.
      Wszystko zalezy od intencji i postawionego celu. Oraz jakości sprawowanego nadzoru.
      Jak prywaciarz będzie chciał zarobić na bankructwie, to zarobi. Szczególnie jeśli majątek przyszedł mu "łatwo" i z niego samego można ustawić kilka pokoleń (patrz Szlanta). To model bardzo popularny w ostatnich 30 latach. I nawet ma swojego "teoretyka" w postaci Lewandowskiego.

      Modele oparte o własność prywatną przedstawiane przez podręczniki liberalizmu sprawdzają się w przypadku działalności rzemieślniczej. Najczęściej jednoosobowej. Jeśli musisz polegać na współpracownikach, kończy się "własność prywatna". A im dalej w las, tym więcej drzew...

      Stawianie znaku równości pomiędzy "własnością państwową" a spuścizną realnego socjalizmu w Polsce jest grubym niezrozumieniem zagadnienia. Podobnie jak bezkrytyczne przyjmownie "ideologii liberalnej" mającej na celu jedynie wytępienie konkurenta i przejęcie rynku.

      Oczywiście, bez "dobrodziejstwa inwentarza"...

      • 3 3

      • (3)

        Jak prywaciarz ma zarobić na bankructwie? O czym ty człowieku gadasz. Jak położy swoją działalność to cześć jak czapka. Sektor prywatny ryzykuje swoim kapitałem, bez znaczenia czy to Pan Jan czy Jan S.A który sprzedał udziały Januszowi, Pawłowi i Grażynie. W grze jest ich kasa, upadłość to ich sprawa - w przeciwieństwie do LOTu, PKP i innych. Tam jak będzie strata to dosypią z moich i twoich podatków żeby ją wyrównać.

        • 2 3

        • Mylisz sie...

          Cala sztuka, to grac nie swoja kasa...

          • 3 3

        • Jesli zadajesz takie pytania, to faktycznie ekonomię znasz z broszurek (1)

          A rzeczywistość jest bogatsza niż ekonomia...
          Ona jest bogatsza nawet od kabaretu.

          • 0 1

          • Albo zwyczajnie uczyłem się ekonomii a nie krętactwa i kreatywnej księgowości okraszonej teoriami spiskowymi jak ty.

            • 0 0

  • A czemu? (1)

    Pewnie slaba jakosc albo cos, myle sie?

    • 5 28

    • mylisz, nie wiem jak tam w Criscie to wygląda, ale w gsr kontrole armatorskie są co chwilę.

      • 1 1

  • Hahahaha

    • 7 4

  • Tutaj niestety Crist nie jest winny (5)

    Armator to ciężki i upierdliwy przypadek, co chwile zmiany i najlepiej za darmo.
    Wszystko nowe wymagania i pomysły chcieli w cenie.
    To tak jakby zamówić gołego Passata, podpisać umowę w trakcie zażądać szyberdachu, ksenonó, skórzanej tapierki a na koniec walnąć focha "ale jak to, ja nie będe ponosić dodatkowych kosztów"

    Tak się kończy dodanie do kontraktu zapisu "ku satysfakcji armatora"

    • 93 11

    • no akurat Islandczykom to my do pięt nie dorastamy (1)

      niestety - bardziej wierzę im niż stoczni Crist. Pomimo olbrzymiej ilości Polaków na wyspie Islandczycy wciąż wiedzą co to honor i prawo. I wciąż są jednością.

      • 6 15

      • Nic nie wiesz to nie gadaj glupot.

        • 13 5

    • I nikt po domawianiu do tego gołego Passata nie pomyślał żeby powiedzieć "ok, będzie szyber, ale dopłacisz, a jak nie to nie" ?

      • 4 0

    • dodatkowe zlecenia

      ja jako były stoczniowiec remontowiec zgadzam się z opinią należy brać przykład z CHIN dodatkowe zlecenia na standardowe jednostki to 70% wartości kontraktu a w kraju za grosze

      • 2 0

    • Bzdury piszesz!

      A mam trochę do czynienia z tym armatorem.

      • 0 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Ludzie biznesu

Sławomir Halbryt

Odpowiedzialny za wytyczanie kierunków rozwoju SESCOM, określanie zadań strategicznych oraz...

Najczęściej czytane