Sąd podjął decyzję o ogłoszeniu upadłości układowej Bomi. Na takie rozwiązanie liczył zarząd gdyńskiej spółki. To ostatnia szansa na uratowanie sieci.
Upadłość układowa daje możliwość negocjacji z wierzycielami. A jest o czym rozmawiać, bo dług jest spory.
Wierzytelności Bomi sięgają 220 mln zł, z czego większość to zadłużenie wobec banków - BRE, Peako, PKO BP. To z powodu odmowy kredytowania spółka kilka tygodni temu złożyła wniosek o upadłość. Teraz musi przejść restrukturyzację i zamknąć nierentowne placówki. Czy to wystarczy? Pamiętajmy, że firma parokrotnie już deklarowała, że będzie wyzbywać się nierentownych obiektów. Pozwolenie na układ otworzyło też drogę do zdobycia finansowania poprzez emisję akcji. Według szacunków prezesa Bomi, firma pilnie potrzebuje 50 mln zł na bieżącą działalność.
Na razie nie ogłoszono, które placówki zostaną zlikwidowane. W Trójmieście delikatesy Bomi to 11 placówek w największych centrach handlowych. Wiele z nich znajduje się w centrum Gdańska czy Gdyni, m.in. sklepy w Klifie i Batorym, Krewetce, Madisonie i Alfa Centrum.
Czy uda się podźwignąć gdyńską spółkę? Pytanie czy uda się odbudować nadwyrężony wizerunek sieci. Klientów przez ostatnie tygodnie odstraszały puste półki i brak możliwości płacenia kartami. Nawet, gdy uda się przekonać wierzycieli i inwestorów, trzeba będzie jeszcze przekonać klientów, a to może okazać się trudnym zadaniem.
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. 
Filmy
