• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Kto za nimi stoi i po co był im suchy dok - ujawniają szefowie stoczni Crist

Wioletta Kakowska-Mehring
8 września 2011 (artykuł sprzed 12 lat) 
Ireneusz Ćwirko i Krzysztof Kulczycki od ponad dwudziestu lat budują... stocznię Crist. Ireneusz Ćwirko i Krzysztof Kulczycki od ponad dwudziestu lat budują... stocznię Crist.

To jeden z bardziej tajemniczych biznesowych duetów w Trójmieście. O sobie mówią niechętnie. O stoczni, statkach i branży morskiej - owszem. Jak to inżynierowie. O tym do kogo właściwie należy stocznia, o wrażliwym stoczniowym rynku pracy i... statkach kosmicznych rozmawiamy z Krzysztofem Kulczyckim i Ireneuszem Ćwirko, szefami stoczni Crist.


Czy w Polsce za dwadzieścia lat zabraknie fachowców w branży stoczniowej?


Po co Panom to było? Wydział K2 i suchy dok? Firma działa na rynku od ponad dwudziestu lat. Jednak dopiero po wykupieniu części majątku po Stoczni Gdynia stała się języczkiem u wagi.

Krzysztof Kulczycki: Zaczęto się nami interesować dopiero jak kupiliśmy suchy dok i suwnicę. Wcześniej nie, choć na początku kupiliśmy wydział K2.

Ireneusz Ćwirko: Prawdę mówiąc od razu chcieliśmy kupić suchy dok, ale trochę baliśmy się ryzyka. Wówczas nie mieliśmy jeszcze poukładanych wszystkich kontraktów. Zdecydowaliśmy w momencie, gdy już byliśmy pewni, że mamy zamówienia.

KK: A dlaczego? Bo wyznajemy zasadę: "Jeżeli się nie rozwijasz, to stoisz w miejscu". W 2009 roku mieliśmy tzw. bardzo ładny przerób i siedem dobrze prosperujących zakładów. Moglibyśmy swobodnie pracować, ale ograniczylibyśmy się tylko do statków. Obserwowaliśmy jednak rynek i wiedzieliśmy, że zamówienia mogą się skończyć. Stwierdziliśmy, że trzeba zaryzykować. Trzeba wchodzić w nowe rynki. A nowe rynki, to nowe wyzwania.

IĆ: Moja żona zawsze mówi "po co wy jeszcze to wszystko robicie?" A ja odpowiadam, że gdybyśmy tego nie robili, to musielibyśmy zamknąć firmę. Jeżeli zaczęlibyśmy odmawiać klientom z powodu braku możliwości, to po jakimś czasie przestaliby do nas przychodzić. Stanie w miejscu też nie służy. A że się mówi... Zawsze się będzie mówiło. Jak zaczynaliśmy, to na pierwszą wypłatę dla ludzi musieliśmy przeznaczyć nasze własne oszczędności, część pożyczyliśmy od znajomych. Zresztą po co o tym mówić. Ludzie zwykle nie wierzą w to, że za sukcesem stoi ciężka praca.
Nigdy nie zdarzyło się, aby firmy, które pracują dla nas nie otrzymały pieniędzy na wypłatę. Ale na to, co później się dzieje z tymi pieniędzmi, nie mamy wpływu - mówi Ireneusz Ćwirko. Nigdy nie zdarzyło się, aby firmy, które pracują dla nas nie otrzymały pieniędzy na wypłatę. Ale na to, co później się dzieje z tymi pieniędzmi, nie mamy wpływu - mówi Ireneusz Ćwirko.

Pewnie ma Pan rację, dlatego zaraz po wygranej aukcji pojawiły się informacje, że kupujecie majątek stoczni dla tajemniczego, niemieckiego wspólnika, a nie dla siebie.

KK:
Ostatnio rozmawialiśmy z klientem z Ameryki, dla którego robiliśmy kilka rzeczy. I w pewnym momencie, on do mnie mówi: "słuchaj, powiedz tak szczerze, znamy się przecież trochę, kto za wami stoi?". "Od czasu do czasu żona i dzieci" - odpowiedziałem. Nie wiem dlaczego tak trudno uwierzyć w to, że to nasza firma?

IĆ: Nieraz przedstawiając naszą firmę klientowi słyszeliśmy "No dobrze, ale kto jest głównym udziałowcem". Nie chcieli uwierzyć, że Crist to my. Oczywiście, jeżeli byłaby jakaś okazja na sprzedaż i superbiznes, to czemu nie. Bo przecież wszyscy żyją z pieniędzy. Być może jednak, aż tyle nam ich nie było potrzeba.

Być może skończą się ten pytania, kiedy Crist "zatańczy na parkiecie". Podobno stocznia wybiera się na giełdę w przyszłym roku?

IĆ:
Jest to jeden z pomysłów na dokapitalizowanie. Jeżeli stocznia ma wyniki dodatnie, jeżeli realizuje biznesplan, ma kontrakty, to co więcej trzeba?

Na którym rynku?

KK: Od razu na rynku głównym. Na NewConnect byłoby oczywiście dużo łatwiej, ale to nie ta skala. Powiem nieskromnie, ale obserwuje nas wiele potężnych koncernów.

Czy będzie transza dla inwestorów indywidualnych?


KK:
Od roku pracujemy nad tym projektem. Mamy różne koncepcje, ale na upublicznianie szczegółów jeszcze za wcześnie.

IĆ: Daty też jeszcze nie wyznaczyliśmy. Będzie to w momencie, kiedy firma da się najlepiej wycenić.

Ile jeszcze lat będzie można zarabiać na przemyśle morskim? 50, 100, a potem co, może statki kosmiczne?

IĆ: A czemu nie? Jesteśmy zaangażowani w projekt, taki rzekłbym surrealistyczny. Ale o tym nie będziemy mówili. Zawiązaliśmy konsorcjum i projekt się toczy.

KK: Rozpoczął się proces badawczy. Ale powiemy więcej jak przyjdzie czas.

IĆ: Jeżeli przyjdzie klient i zamówi choćby statek kosmiczny, to zawsze padnie pytanie "na kiedy i za ile"? Bo jeżeli od razu słyszy "nie da się tego zrobić", to firma nie będzie miała żadnych szans. Trzeba być elastycznym. Było zapotrzebowanie na statki rybackie, to je robiliśmy. Skończyło się, to zajęliśmy się hydrotechniką. Były statki off shore, teraz jest ich mniej, to mamy platformy. Robimy to, na co jest zapotrzebowanie. Przez te 21 lat nie odmawialiśmy. Jak nie było mocy, to otwieraliśmy kolejny zakład. Dobieraliśmy ludzi i robiliśmy.

I nie uniknęliście kłopotów. Na początku roku opinię publiczną obiegła wiadomość, że stocznia Crist zamieszana jest w proceder zatrudniania na czarno i niewypłacania pensji. Sprawa dotyczyła firmy J, ale... opinia przylgnęła do stoczni.

IĆ: To było akurat w sytuacji kiedy mieliśmy trzy pilne pontony do zrobienia, które przyszły z Chin. W dwa miesiące musieliśmy zrobić sześć tysięcy ton. To był okres zimowy, śnieg, mrozy. A na rynku brakowało ludzi. Musieliśmy łapać jak leci.

KK: Co się ruszało i palnik umiało trzymać.
Dziś większość ludzi marzy tylko o pracy przy komputerze. A praca w stoczni, to jest ciężki kawałek chleba. Ludzie nie bardzo się garną do tego - mówi Krzysztof Kulczycki. Dziś większość ludzi marzy tylko o pracy przy komputerze. A praca w stoczni, to jest ciężki kawałek chleba. Ludzie nie bardzo się garną do tego - mówi Krzysztof Kulczycki.

IĆ: Ta firma, o której mowa pracowała kiedyś u nas pod inną nazwą. Nigdy nie zdarzyło się, aby firmy, które pracują dla nas nie otrzymały pieniędzy na wypłatę. Ale na to, co później się dzieje z tymi pieniędzmi, nie mamy wpływu. My nie możemy odpowiadać za nieuczciwych podwykonawców. Niestety, potem mówi się, że pewnie Crist nie zapłacił.

KK: A to jest nieprawdą.

Ale przecież to Crist wybiera podwykonawców.

KK: Po tamtej sprawie bardziej wnikliwie ich dobieramy.

IĆ: Sprawdzone firmy to raz, dwa - pracujemy także z firmami spoza kraju, które od kilku lat dostarczają nam pracowników w zależności od potrzeb, z Indii lub Korei Północnej.

KK: Firmy, które dostarczają nam pracowników są licencjonowane. Ci ludzie mają zgody na pracę. Inaczej nie rozmawiamy.

IĆ: A opinia? Jeżeli o tym się pisze, czy o tym się mówi, to przylgnie, ale... Ci, którzy oceniają powinni wiedzieć, że może zdarzyć się pomyłka. Ale to nie powód, żeby mówić "tak jest zawsze". Poza tym system zatrudniania zadaniowego, zlecania podwykonawcom stosowany jest na całym świecie. U nas praca oparta jest właśnie na systemie zadaniowym. Jest element statku do zrobienia, czyli jest zadanie i na to są określone pieniądze. Ich wysokość wynika z pracochłonności, norm, które były w stoczniach testowane i z naszych doświadczeń. W tej chwili w Gdyni wszyscy pracownicy, niezależnie czy są na stałe, czy prowadzą swoje działalności tak pracują. Pracownicy też są tym zainteresowani, bo w każdej chwili mogą zmienić firmę, wyjechać za granicę. To jest dla wszystkich korzystne.

Oczywiście, wszystko zależy od przygotowania przez nas frontu robót, żeby ci ludzie nie czekali na pracę. Z naszych analiz wynika, że po wejściu do Gdyni udało nam się zejść z pracochłonnością w dół. A ludzie zarabiają mniej więcej tyle, ile poprzednio. A niektórzy i lepiej. Oczywiście to zależy od tego, czy ci ludzie pracują, czy nie. Za sam czas bycia w zakładzie nikt nie płaci. Tu się płaci za konkretną robotę. Kiedyś jak się przechodziło do Stoczni Gdynia to było jak na deptaku. W jedną stronę, w drugą, nie wiadomo po co. Pracowałem w Stoczni Gdynia i tamte czasy też pamiętam. Poza tym są tacy, którzy mają zawsze pracę. A są tacy którzy, nigdzie nie mogą dłużej miejsca zagrzać. Tu dwa miesiące popracują, potem znów się gdzieś przeniosą i tak wędrują od spółki do spółki.

KK: Kiedy kończyłem politechnikę, to było 160 absolwentów na kierunku. Dzisiaj jest ich może 30. Były szkoły zawodowe, dziś de facto jest jedna. Problemem jest, niestety, niechęć do tej pracy.

Czy dlatego podjęliście współpracę z gdyńskim Zespołem Szkół Technicznych im. Eugeniusza Kwiatkowskiego?

IĆ:
Chcemy wprowadzić praktyki, a po zakończeniu edukacji chcemy zatrudniać tych młodych ludzi. Chodzi o budowanie nowej kadry. Jeżeli damy młodym szansę, to być może kiedyś przejmą schedę po starszych. Trzeba im jednak pokazać jakie są możliwości.

KK:
Dziś większość ludzi marzy tylko o pracy przy komputerze. W Polsce mamy teraz do czynienia z tym, co 25 lat temu działo się na rynku pracy i w systemie edukacji na Zachodzie. Kiedy w połowie lat 90. rozmawialiśmy z kontrahentami z Holandii, to oni ostrzegali nas. "Dlaczego my zamawiamy u was?" - pytali i odpowiadali - "Bo u nas już nie ma fachowców. Nie ma kto budować". Za 25 lat w Polsce może być tak samo. A praca w stoczni, to jest ciężki kawałek chleba. Ludzie nie bardzo się garną do tego.

A może wolą pracować na Zachodzie?

IĆ:
Kiedyś mieliśmy zlecenie w Norwegii. Wytypowaliśmy od nas najlepszych ludzi i wysłaliśmy na określone zadanie. Daliśmy im podwójne stawki. Zarobili, byli zadowoleni, ale... powiedzieli, że więcej nie chcą, bo trzy miesiące nie widzieli się z rodzinami, bo jedzenie, papierosy, czy piwo drogie, bo stocznia była poza miastem, więc po pracy nawet nie było gdzie pójść. Więcej już nie chcieli.

KK: To jest dobre dla samotnych. Zresztą w Norwegi już jest coraz mniej Polaków. Tam wchodzą Rumuni, Litwini, Bułgarzy.

IĆ: Kiedyś zapytałem prezydenta Gdyni, o ile wzrosło bezrobocie po likwidacji Stoczni Gdynia. Przyznał, że miasto w ogóle tego nie odczuło. Po pierwsze, dlatego że większość ludzi była spoza Gdyni. Po drugie, to co już powiedzieliśmy, ten kto chce, ten zawsze znajdzie pracę.

KK:
Ludzie jakoś potrafili się znaleźć. Projektanci pozakładali własne biura. Coś tam robią. Na pewno nie przymierają głodem. Kłopoty ma tylko ten, który jedynie przychodził do pracy, a nie pracował.
Stocznia Crist na rynku działa od 21 lat. Jest prywatnym przedsięwzięciem Ireneusza Ćwirko i Krzysztofa Kulczyckiego, dwóch inżynierów budowy okrętów, będących jej wyłącznymi właścicielami. Dziś jest to spółka akcyjna. W tej chwili zakład daje pracę 1100 osobom. W tej chwili Crist realizuje 12 projektów, w tym budowę promów i statków rybackich. Stocznię tworzą dwa zakłady. W Gdańsku, gdzie jest też siedziba firmy, prowadzone są mniejsze przedsięwzięcia, czyli remonty i przebudowy. Wszystkie duże projekty realizowane są w Gdyni, na terenie dawnej Stoczni Gdynia, gdzie Crist kupił duży suchy dok, wielką suwnicę i halę K2.

Miejsca

Opinie (88) ponad 10 zablokowanych

  • Praca (1)

    w stoczni "ciężki kawałek chleba" za filipińskie pensje !!, fajni goście !!

    • 29 26

    • PRzymus pracy juz sie skonczyl...

      Chcesz zarabiac wiecej, zostan dyrektorem banku albo zaloz wlasna dzialalnosc i wyplacaj sobie nawet milion dolarow dziennie...Co stoi na przeszkodzie....A no na przeszkodzie stoi lenistwo, postawa roszczeniowa, brak wyksztalcenia i brak wyksztalcenia... ze juz o pochodzeniu pgrowskim nie wspomne...

      • 2 0

  • (1)

    tylko ze w stocznii pracowalo sie na umowe o prace byly 50 i 100 za nad godziny i miałes szanse na emeryture a teraz na działalnosc co masz nic a crist sie bogaci a i tez zatrudniana czarn i jak by bylo jak ci panowie mowia to ludzie by nie uciekali i niebrakowało rak do pracy

    • 11 0

    • I co? Stocznia upadła... Za dobrze było pracownikom. W tej chwili tak to już jest ze jest się panem własnego losu a nie ciągle na garnuszku państwowym. Crist daje pracę wielu osobom. A że jest na umowe zlecenie, dzieło ewentualnie w ramach działanosci gospodarczje pracownika? Co z tego? Mądry psiedsiębiorca jest z takiego układu zadowolony. Jak to jest, że za czasów istnienia Stoczni Gdynia zleceń nie było a teraz są? Na zlecenia trzeba sobie zapracować a jeśli dodatkowo można korzystac ze wsparcia instytucji państwowych? Trzeba się tylko cieszyć, że jest gdzie w Gdyni pracowac a stocznia defakto nie poszła na żyletki

      • 0 3

  • Polityka Unijna (5)

    Mam nadzieję, że polityka unijna ze swoimi decyzjami dotyczącymi przemysłu stoczniowego nie wpłynie negatywnie na funkcjonowanie biznesu.

    • 8 3

    • Nasz (4)

      przemysł stoczniowy według założeń UE jest do likwidacji , stocznie niemieckie i francuzkie nie potrzebuja konkurencji !!!

      • 2 7

      • Polityka Unijna (2)

        ....a w Polsce ma zostać 15 mln Polaków. Ci co zostaną mają być tanią siłą najemną. Takie są założenia Unii....i to nie są brednie!!

        • 1 0

        • przecież Polaków jest już tylko kilkanaście tysięcy (1)

          no bo ci co nie są z PiS to nie są prawdziwi Polacy

          • 0 1

          • przecież Polaków jest....

            PiS, PO czy SLD nie ma znaczenia... o "ciemnym" narodzie (czyt.wyborcach) przypominają sobie przed wyborami....i właśnie tu o ten "ciemny" naród chodzi. Jakie ma znaczenie na kogo, czy raczej na które ugrupowanie głosujesz... Wystarczy trochę zdrowego rozsądku i wolności w myśleniu... Postaraj się poszerzyc swoje horyzonty... ;)

            • 0 0

      • Do naszych stoczni trzeba było dopłacac wiec padły własnie przez to ze było milion osób w birze a pracownicy zamiast rp[acowac chlali. A Crist jest prywatny i nie bój sie poradzi sobie

        • 6 2

  • Cristowi do sztambucha (5)

    artykuł ładny, ulukrowany szkoda, że mało prawdziwy. taka bajeczka dla ciemnego ludu.szkoda , że nie mówi sie całej prawdy - kiedyś były dwie spółki o nazwie Cristobie należały do bohaterów artykułu. rok temu jedna ze spółek ( 25.08.2010 r.) w cudowny sposób przeistoczyła sie w spółkę akcyjną i nazajutrz kupiła suchy dok z majatku b. stoczni Gdynia. skąd mieli pieniądze? nie jest tajemnicą , że dostali pozyczkę od Agencji Rozwoju Przemysłu i w chwili obecnej jedna ze spółek o nazwie Crist nie należy do dawnych właścicieli a praktycznie przeszła we władanie skarbu państwa ( KRS 0000363752, NIP 583-000-54-43). Został oczywiście drugi Crist sp z oo ( KRS0000043660, NIP583-000-54-43) ten drugi Crist to obecnie spółka " śpioch" czyli nieaktywna.Przyda się gdyby z pierwszym Cristem nie wyszło.Bohaterowie artykułu jak gdyby nic przemilczają, że ten pobecny Crist nie ma nic wspólnego z ich dawną spółką to mówiąc inaczej tylko skorupka a w środku pusta.Obecny zarząd państwowej firmy Crist, quasiprywatnej spółki chce robic interesy no i dobrze tylko problem w tym , ze ich mocodawcy kreca własne lody a dwóch naiwnych inzynierów mysli , ze to oni pociagaja za sznurki.Mimo wszystko chciałbym by ten nowy stary Crist nie skonczył tak jak inne firmy.

    • 22 4

    • Piękny tekst ale powiedz mi I CO Z TEGO !!!! Co za komusze myślenie typowego Kaczysty Nieudacznika (1)

      Idąc tą linią to za 40 milionami polaków ktoś stoi, bo prawie każdy ma za pożyczone pieniądze z banku mieszkanie, samochód, telewizor a TY NIE MASZ ŻADNYCH KREDYTÓW a jak brałeś na mieszkanie to nie załatwiałeś sobie, nie kombinowałeś z papierami aby być najbardziej wiarygodnym, A CZY TY PŁACISZ ABONAMENT RADIOWO-TELEWIZYJNY, A CZY TY NIE KOMBINUJESZ ABY PŁACIĆ MNIEJSZE PODATKI, BIERZESZ ULGI itp. No chyba że tych rzeczy nie robisz bo jesteś nieudacznikiem i leżysz w domu żyjąc z zasiłków i lewizny !!

      • 2 11

      • Gość podaje fakty, a ty bajdurzysz w stylu "a gdyby wasza matka..."

        • 1 0

    • Ale fantazja

      Ale fantazja

      • 1 0

    • :)

      do dziś się zastanawiam co ich za diabeł podkusił żeby się sprzedać ARP, albo naiwni (w tym wieku?) albo musieli to zrobić, tak czy tak dla wszystkich będzie lepjej jak przetrwają, natomast do czytających to co widzicie i czytacie to machinacje ministra skarbu i tylko to

      • 7 1

    • A ty co zazdrościsz?

      • 2 11

  • WSPANIAŁY UKŁAD (1)

    Witam wszystkich uszczęśliwionych tym artykułem.Prezesi zapomnieli dodać że dostali gwarancje bankowe na swoje projekty od funduszu MARS, zaciągnęli potężne kredyt ale nie muszą się martwić bo jak im się nie uda to i tak PODATNICY to spłacą - a poza tym to wiecie kto ma jeszcze akcje spółki ( żona pewnego ministra) ta historia ma jeszcze jedno dno ale oczywiście propaganda jest tu na pierwszym miejscu.Praca w Crist to jedno wielkie oszustwo płacą ile im się chce a nie ile się umówiliśmy na początku.trzeba tu wspomnieć że 12 projektów które realizujemy będziemy musieli niedługo postawić przy kei ale niestety prezesi nie wiedzieli że tam nie ma kei ( poza małą nazywa się bramowa) , kazali im to kupić a sami nie mieli nic do powodzenia - obiecali im złote góry i przy okazji sobie no ale teraz myślą gdzie kupić keję ,na pierwszy ogień idzie NUTA która niby ma teren ale układ pomiędzy nowa panią prezes i cristem polega na doprowadzeniu do upadku Nauty , wycenienia jej i za grosza crist kupi i bezie miał dość nabrzeży ale ostatnio mówili nam że Crist kupi Marynarkę wojenną i zwolnić tam wszystkich obiboków no ale t jeszcze zobaczymy - NIEDŁUGO BĘDZIEMY PANOWAĆ WSZĘDZIE ZA PIENIĄDZE PODATNIKÓW

    • 9 3

    • niestety masz racje..

      a ta gawiedź co to czyta i plusuje... ty ich nawet nie wiń, oni nie wiedzą o co w tym chodzi, a wybory trzeba też jakoś wygrać..

      • 3 0

  • Masowe zwolnienia.Niskie stawki. (2)

    Z pewnych źródeł wiem że dziennie odchodzi z Cristu od 10 do 40 osób.Przemysł stoczniowy do lekkich i przyjemnych prac nie należy,a fachowiec zna swoją wartość i za marne grosze pracować nie będzie. Praca po 12h za niskie stawki czasem po 7 dni w tygodniu i ciągnie się to miesiącami nawet. Ludzie są przemęczeni ale nie ma tu miejsca na litość i żal. Zostajesz i pracujesz jak się tego wymaga za tą stawkę i w tym wymiarze godzin albo szukaj innej roboty. Tak to właśnie wygląda teraz w Criscie!!!PATOLA!!!Co do cyt:"A ludzie zarabiają mniej więcej tyle, ile poprzednio. A niektórzy i lepiej." to sprawa wygląda następująco:Zarabiają majstrowie których z dnia na dzień przybywa,głownie tych z byłej Stoczni Gdynia,którzy to obierają stanowiska najzwyklejszym i najbardziej znanym sposobem "donoszeniem". To już nie ta firma co kiedyś, teraz powoli rządzi tu "Gdynia i jej majstrowie",których to przekręty i machlojki doprowadziły do upadku Stocznię Gdynia.Ludzie którzy od lat pracowali dla Cristu po przeniesieniu się firmy do Gdynii nagle zaczęli się zwalniać lub zostają zwalniani,kiedy władzę nad nimi sprawować zaczęli kierownicy/brygadziści z byłej St.Gdynii.Pamiętajcie jednak Panowie KK i IĆ że to z ich pomocą Crist "zakwitnął" i tak się rozrósł. P.S.Nikt za grosze robić nie będzie!!! Nawet ludzie zatrudniani przez kierowników z Gdynii będą chcieli większej kasy to tylko kwestia czasu...a jak jej nie dostaną pójdą gdzie indziej bo przecież do pracy człowiek chodzi dla pieniędzy...

    • 22 1

    • Normalni

      krwiopijcy , nic wiecej , na takich też przyjdzie czas !!

      • 2 1

    • dobrze prawisz przyjacielu,ale pamiętaj na przyszłość- GDYNI piszemy przez jedno"i" ;)

      • 1 4

  • ale denny tekścik... to już nie macie o czym pisać?

    totalna propaganda... ciekawe skąd mają kasę ci panowie, pewnie ciężko, uczciwie zarobili na to wszystko... tjaaaaaaaaa...grunt to być w odpowiednim miejscu w odpowiedniej chwili... 21 lat temu... czyli wszystko jasne!

    • 2 2

  • yachty

    te jachty teraz budują dla swoich kolesi będą się teraz bujać po morzach i ocenach kozioł i matoł - a ja się pytam gdzie jest ośrodek rumskich zakładów w Kamieniu ?

    • 2 1

  • spółki

    cwierkały jaskółki ....- najpierw stocznie zniszczyli a teraz jachty budują ....hehe - a ilu pracowników w biurach pracuje? średniowiecze i się głupio śmieją w nastempnym artykule też sie pewien pan śmieje a ludzi małpami nazywał inteligent kiedyś w plo pracował ale firmy nie ma ... spóleczki w wywieśc wszystkich na ocena i już niech nie wracają !!!! guzik co konfidencie

    • 4 0

  • Do pana Ćwirko i Kulczycki (1)

    "ale... powiedzieli, że więcej nie chcą, bo trzy miesiące nie widzieli się z rodzinami"...W tym stwierdzeniu nie ma chyba nic nadzwyczajnego??3 miesiące to naprawdę długo,dla ludzi,którzy mają rodziny i najczęściej pracowali zawsze w kraju...Można było stworzyć 2 brygady i wysłać ludzi systemem 4/2.Do tego dorzucić diety,dać dobrze zarobić(Panowie z pewnością też dobrze zarabiają na tego typu kontraktach) i gwarantuję pełnię zadowolenia i to dla obydwu stron...Pozdrawiam i życzę kolejnych sukcesów

    • 11 1

    • każdy jest mądry gdy trzeba innym radzić

      gorzej jak sobie

      • 1 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Ludzie biznesu

Mikołaj Lipiński

Ekspert w obszarze fuzji i przejęć, funduszy PE/VC oraz zarządzania finansami firm. Doświadczenie...

Najczęściej czytane