Z pochylni i z doków trójmiejskich stoczni przez lata wyszło kilkaset statków o różnym przeznaczeniu. Były to jednostki od niewielkich rybackich kutrów po wypierające setki ton i z trudem mieszczące się w największych kanałach żeglugowych. Dziś postaramy się przybliżyć historię tych najciekawszych i największych.
Na początek naszej historii cofnijmy się do roku 1912. Wtedy to bowiem do gdańskiej stoczni Schichaua wpłynęło zamówienie złożone przez armatora Norddeutscher Lloyd. Dotyczyło budowy dwóch dużych transatlantyków.
Co prawda ich budowę wstrzymała I wojna światowa, ale finalnie udało się zwodować oba. Pierwszy ukończono w szybkim tempie, ale w ramach reperacji wojennych przekazano go Wielkiej Brytanii (pływał pod nazwą "Homeric"). Drugi, zgodnie z planami budowany jako "Columbus", przekazano niemieckiemu armatorowi.
Aż do 1945 r. były to największe jednostki zbudowane w trójmiejskich stoczniach.
Po zakończeniu działań II wojny światowej jedną z ważniejszych spraw było, obok oczywiście odbudowy zniszczonego kraju, jak najszybsze przywrócenie transportu morskiego. Początkowo podnoszono i remontowano statki zatopione podczas działań wojennych, lecz wraz z rozwojem, a w zasadzie odbudową polskich stoczni zaczęto również budować i rodzime jednostki. Z biegiem lat były one coraz większe i coraz bardziej zaawansowane.
Przyjrzyjmy się zatem ich ewolucji.
Jednostki projektu B54
Projekt tych jednostek stworzony został przez profesora Witolda Urbanowicza. Były to pierwsze tzw. dziesięciotysięczniki, czyli jednostki o nośności ok. 10 tys. ton, tj. 6660 BRT. Ich długość wynosiła 153,9 m, prędkość 16 węzłów, a załoga składała się z 47 osób.
Były to solidne statki, które odwiedziły porty na wszystkich kontynentach. Budowę pierwszego z nich, m/s "Marceli Nowotko", zakończono 31 października 1956 r. w Stoczni Gdańskiej.
Tragicznie zapisała się z kolei historia m/s "Konopnicka", na której podczas remontu w stoczni wybuchł pożar, co pociągnęło za sobą śmierć 22 osób.
Jednostki projektu B442
Nową serię statków budowano w latach 1968-1972 w Stoczni Gdańskiej. Były rozwinięciem wspomnianej wcześniej serii B54. Ich nośność wynosiła 12 241 ton, tj. 10 063 BRT. Do tego długość 154,6 m, prędkość 17,6 węzła i załoga składająca się z 44 osób (z dodatkowymi siedmioma miejscami dla pasażerów).
Warto tu odnotować fakt, że prototypowa jednostka tej serii, czyli "Konin", jako pierwszy polski statek zawinął do portu na Madagaskarze.
"Manifest Lipcowy", czyli jednostka projektu B521
Statek zwodowany 1 kwietnia 1970 r. w Stoczni im. Komuny Paryskiej w Gdyni był pierwszym w Polsce panamaxem. Nazwa ta określa maksymalne wymiary jednostki, które umożliwiają jej przepłynięcie przez Kanał Panamski.
Projektantem typu B521 był Jerzy Igielski, a sama budowa jednostki była dość ciekawa, gdyż... połówkowa. 11 listopada 1969 r. zwodowano najpierw rufę, którą następnie w doku połączono z częścią dziobową.
Jak na ówczesne czasy była to jednostka na wskroś nowoczesna. Każdy z członków załogi miał własną kabinę, a na pokładzie dodatkowo znajdowało się kino, sauna i basen pływacki.
Warto zaznaczyć, że Manifest Lipcowy, jako pierwsza polska jednostka handlowa z ładunkiem, opłynął przylądek Horn.
Pechowe jednostki projektu B470
Projekt ten powstał w biurze projektowo-konstrukcyjnym Stoczni im. Komuny Paryskiej w Gdyni. Jego autorami byli inż. Antoni Tyc, inż. Edward Lorek, inż. Zbigniew Sankowski oraz inż. Zygmunt Śliwiński.
Parametry jednostek to: nośność 23 785 ton, tj. 16 027 BRT, długość 187 m, prędkość 15,2 węzła. Ich załoga składała się z 39 osób.
Łącznie w tej serii powstało 10 masowców, z czego siedem wybudowanych w latach 1966-1970 przekazano armatorom radzieckim, a trzy ostatnie (z lat 1970-1972) kupiła Polska Żegluga Morska.
Pod biało-czerwoną banderą wszystkie trzy jednostki otrzymały "ziemskie nazwy", tzn. "Ziemia Krakowska", "Ziemia Lubelska" i... "Zagłębie Miedziowe" (choć pierwotnie planowana była nazwa "Ziemia Białostocka").
"Ziemia Krakowska" 1 lutego 1974 r. weszła na mieliznę w cieśninie Wielki Bełt, z której udało się ją ściągnąć po 11 dniach i częściowym rozładunku towaru.
"Ziemia Lubelska" w 1978 r., płynąc przez norweskie wody, musiała się zmagać z nagłą awarią maszyn, a przed wejściem na skały ostatecznie uchronił ją inny polski statek, który podał jej hol.
Natomiast na "Zagłębiu Miedziowym", które w lutym 1979 r. stało na redzie w Gdańsku, doszło do wybuchu w zbiornikach balastowych. Na szczęście poza stratami materialnymi wypadek nie pociągnął za sobą strat w ludziach.
Profesorski zbiornikowiec, czyli projekt B70
To miała być jednostka na miarę naszych możliwości - pierwszy zbudowany w polskich stoczniach zbiornikowiec (dotychczas były budowane za granicą). Nośność 18 tys. ton, czyli 13 tys. BRT. Długość 176,9 m, prędkość 15,5 węzła, a załoga miała składać się z 60 osób. Stępkę położono w Stoczni Gdańskiej w 1959 r.
Zamówiona jednostka miała nosić imię wybitego naukowca i organizatora powojennej Politechniki Gdańskiej Maksymiliana Tytusa Hubera. Gdy zwodowano jej kadłub, okazało się jednak, że trzeba wywiązać się z umowy z ZSRR i przekazać ją temu krajowi. Podobnie jak i kolejną, zbudowaną według tego samego projektu. Dopiero zatem trzeci, zbudowany w 1962 r. statek otrzymał profesorskiego patrona, ale jak się okazało, nie na długo - w 1964 r. przekazano go armatorowi z Chin.
Bałtyckie goliaty, czyli masowce serii B562
I już na wstępie musimy wyjaśnić jedną rzecz. Zwodowany w gdyńskiej stoczni kontenerowiec "Cathrine Rickmers" uznawany jest przez niektórych za największy statek zbudowany w trójmiejskiej stoczni. Ale tak nie jest.
Najpierw przedstawimy pewne zestawienie
Co prawda "Kasia" jest o tych kilka metrów dłuższa od zbudowanego 10 lat wcześniej "Piotra", ale miarę statku ocenia się nie po jego długości, a po nośności. Tymczasem w tej kategorii "Piotr" wygrywał niemal trzykrotnie...
Obie jednostki powstały w stoczni w Gdyni.
W przypadku jednostek projektu B562, które były uniwersalnymi masowcami do przewozu rudy, węgla, zboża i innych ładunków masowych, zamawiającym był francuski armator Société Louis Dreyfus et Cie. Głównym projektantem był mgr inż. Piotr Filipp, a konstruktorem mgr inż. Jerzy Straszyński.
Jako ciekawostkę można podać, że wodowanie "Pierre Ld" rozpoczęto o godzinie 12, a zakończono dopiero tuż przed północą, gdy dok, w którym znajdował się kadłub, napełnił się ostatecznie wodą.
A inne statki, które powstawały w trójmiejskich stoczniach? Samochodowce? Bazy dla rybaków pływających na dalekich morzach? Duże kontenerowce i zbiornikowce-gazowce? Oczywiście, o nich nie zapomnieliśmy - ich historie opiszemy w kolejnych materiałach.