• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Polski Rejestr Statków dba o bezpieczeństwo nie tylko na morzu

Robert Kiewlicz
21 września 2011 (artykuł sprzed 12 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Nowy prezes Polskiego Rejestru Statków
- Krysy światowy najbardziej dotknął żeglugę i budownictwo okrętowe. Dlatego przenieśliśmy nasze procedury nadzorcze z morza na ląd. Zajmujemy się certyfikatami systemów zarządzania jakością, certyfikacją wyrobów, nadzorami przemysłowymi – twierdzi dr Jan Jankowski, prezes Polskiego Rejestru Statków. - Krysy światowy najbardziej dotknął żeglugę i budownictwo okrętowe. Dlatego przenieśliśmy nasze procedury nadzorcze z morza na ląd. Zajmujemy się certyfikatami systemów zarządzania jakością, certyfikacją wyrobów, nadzorami przemysłowymi – twierdzi dr Jan Jankowski, prezes Polskiego Rejestru Statków.

Jedna z najstarszych firm w Trójmieście świętuje 75 lat swojego istnienia. Polski Rejestr Statków, który powstał 1936 roku od zawsze kojarzony jest z z polską gospodarką morską. O tym jak firma zmieniała się na przestrzeni lat, o przemyśle morskim i polskiej banderze, oraz poszukiwaniu klientów niekoniecznie związanych z morzem rozmawiamy z dr Janem Jankowskim, prezesem Polskiego Rejestru Statków.



Polski Rejestr Statków istnieje od 1936 roku. Jak firma zmieniała się na przestrzeni tych lat?

dr Jan Jankowski: - W większości spędziliśmy te lata na walce o przetrwanie. Kiedy zaczęła się transformacja polityczna, zaczęły się również nasze kłopoty. Do tej chwili byliśmy takim narodowym klasyfikatorem. W tamtych czasach przemysł okrętowy i żegluga się rozwijały. Mieliśmy wiele statków i nie musieliśmy podejmować zbytniego wysiłku aby istnieć na rynku. Kłopoty zaczęły się kiedy zaczęła topnieć nasza flota, a przemysł okrętowy zaczął ulegać degradacji. Musieliśmy zacząć sobie szukać miejsca na świecie. Weszliśmy na rynki międzynarodowe. Za czasów AWS zdecydowano się jednak na komercjalizację PRS. W reakcji na sprzedaż osobiście udałem się na posiedzenie sejmowej komisji infrastruktury. Dzięki temu udało się skierować do Sejmu ustawę o Polskim Rejestrze Statków. Staliśmy się w 100 proc. własnością Skarbu Państwa. W tej chwili jesteśmy na liście przedsiębiorstw ważnych strategicznych dla państwa polskiego. Szczególnie ciężki był dla nas rok 2000 kiedy usunięto nas z Międzynarodowego Stowarzyszenia Towarzystw Klasyfikacyjnych IACS. Walka o istnienie i własną tożsamość PRS trwała przez kolejne 10 lat. Dzięki Unii Europejskiej, która zaczęła walczyć z monopolistyczną działalnością IACS, organizacja ta zmieniła swoje kryteria i w 2011 udało nam się ponownie przejść cała procedurę przyjęcia to Stowarzyszenia.
Polski Rejestr Statków datuje swoje powstanie na rok 1936, kiedy to utworzono Polski Rejestr Żeglugi Śródlądowej. Po zakończeniu II wojny światowej działalność instytucji została wznowiona w 1946 r., kiedy to powołano Polski Rejestr Statków SA z siedzibą w Gdańsku. Pierwszymi jednostkami nadzorowanymi przez PRS były kutry rybackie budowane w polskich stoczniach. Została także zapoczątkowana współpraca z wieloma towarzystwami klasyfikacyjnymi i instytucjami międzynarodowymi, takimi jak: Instytucje Nadzoru Technicznego i Klasyfikacji (INTK), International Association of Classification Societies (IACS), Międzynarodowa Organizacja Morska (IMO). PRS uzyskał upoważnienia do przeprowadzania nadzorów i wydawania odpowiednich certyfikatów w imieniu administracji morskich wielu państw. W roku 2001 PRS, zostało przekształcone, zgodnie z ustawą sejmową z 26.10.2000 r. w spółkę akcyjną o charakterze wyższej użyteczności.

Gdybyście zostali skomercjalizowani, sprzedani inwestorowi prywatnemu, czy w chwili obecnej istniałby jeszcze PRS?

- Nie ma takiej możliwości. Jeśli ktoś by nas kupił to natychmiast stracilibyśmy tożsamość i stali się cząstką innej instytucji klasyfikacyjnej. Ze 300 osób jakie zatrudniamy w chwili obecnej w Polsce i zagranicą zostało by pewnie ze 30 osób.

Co daje firmie takiej jak PRS uczestnictwo w  IACS?

- Po pierwsze pewną utratę swobody. Będąc poza IACS czuliśmy się wolni. To jest duża wartość, która daje możliwość szerszego działania. Udało nam się dzięki temu rozwijać standardy bezpieczeństwa tam gdzie nie są one jeszcze wystarczające. Masowce są tego dobrym przykładem. Zatonęło 460 masowców ciągu 25 lat. W tej chwili czujemy się ekspertem światowym w dziedzinie bezpieczeństwa masowców. Podjęliśmy też badania nad małymi jednostkami. We flocie rybackiej jest obecnie najwięcej wypadków. Duże towarzystwa klasyfikacje nie zajmują się jednak tym problemem.

Wolność straciliście, ale coś uzyskaliście w zamian?

- Logo IACS. Wszystkie organizacje morskie, które nie są organizacjami technicznymi, jak banki, ubezpieczyciele, załadowcy, armatorzy, administracje morskie państw, odnoszą się do tej organizacji jako kryterium. Dlatego to logo daje ogromny potencjał. Gdybyśmy nie byli członkiem tego stowarzyszenia, to bylibyśmy bardzo lokalną, niszową organizacją. Logo IACS jest bardzo rozpoznawalne na świecie. Na własnej skórze doświadczamy jak jest obecnie silna moc symbolu.

Wbrew nazwie, nie zajmujecie się jedynie statkami. Od kilku lat specjalizujecie się też w certyfikatach jakość, nadzorze.

- Krysy światowy najbardziej dotknął żeglugę i budownictwo okrętowe. Gdybyśmy się zajmowali jedynie statkami to byśmy nie przetrwali. Dlatego musimy stać na wielu nogach. Zajmujemy się certyfikatami systemów zarządzania jakością, certyfikacją wyrobów, nadzorami przemysłowymi. Przenieśliśmy nasze procedury nadzorcze z morza na ląd. Nadzorowaliśmy wszystkie tłocznie Gazociągu Jamalskiego na terenie Polski, nadzorujemy autostradę A1 i Węzeł Karczemki, nadzorujemy też wiele nowo budowanych ulic w Gdyni. Interesują nas wszystkie obiekty nasycone techniką. Zaczynamy też tworzyć specjalne usługi w dziedzinie zarządzania ryzykiem. To też przenieśliśmy z naszej działalności morskiej.

Jesteście jednym z towarzystw, które może certyfikować statki pływające pod banderą unijną. Czy bandera unijna i bandera polska nie są już jedynie mrzonką? Czy powrót do polskiej bandery jest jeszcze możliwy?

- Całkiem niedawno w Szczecinie została zakończona budowa nowoczesnego kontenerowca "Port Gdynia", którą to budowę nadzorowaliśmy. budowie tej jednostki udało się zgromadzić rozproszonych stoczniowców. Okazało się, że potrafią oni budować piękne statki w porównaniu do tych jakie buduje się w Chinach. Mamy przecież tradycję, kulturę, architekturę budowy statków.

Być może uda się jeszcze odbudować polską gospodarkę morską. To jest przecież koń pociągowy całej gospodarki. Są jeszcze ludzie, którzy potrafią to odtworzyć. Kiedyś jeden z polskich armatorów powiedział o sobie, że są bezdomni. I to jest prawda. Muszą się włóczyć po świecie, pod rożnymi obcymi banderami. Tak będzie jednak dopóki eksploatacja statku pod polską banderą będzie o 20 proc droższa niż eksploatacja takiej samej jednostki pod tanią banderą. Wszystko jest w rękach polityków.

Jakie pomysły ma firma na najbliższe lata?

- Chcemy przede wszystkim krok po kroku odbudowywać naszą pozycję na świecie. Chcemy też zwiększyć nadzorowany przez nas tonaż. Idziemy jednak w kierunku masowców i jednostek mniejszych. Chcemy też inwestować w nową dziedzinę jaką jest w rozwój zarządzania ryzykiem.

Gospodarka morska Ruch statków w Zatoce Gdańskiej

Ruch statków w Zatoce Gdańskiej

Zobacz na bieżąco aktualizowany ruch statków na wodach Zatoki Gdańskiej. Mapa opracowana i prowadzona przez Department of Product & System Design Engineering - University of The Aegean.

Miejsca

Opinie (34) 3 zablokowane

  • kabaret

    to muzeum istnieje z naszych podatków. Tabuny ludzi walających się po korytarzach. Przerost zatrudnienia widoczny na każdym kroku. Ciekawe czy mają kustosza

    • 4 0

  • Dziadki lesne

    PRS to smiech na sali....
    Janusze Biznesu i Grazynki ...

    • 2 1

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Ludzie biznesu

Ewa Bereśniewicz - Kozłowska

Prezes zarządu firmy Aplitt. Absolwentka Wydziału Elektroniki Politechniki Gdańskiej, studiów...

Najczęściej czytane