- 1 Unieważniono przetarg na zbożowy w Gdyni (42 opinie)
- 2 Czy jesteśmy gotowi na jawność płac? (176 opinii)
- 3 Złoty polski ma już 100 lat (136 opinii)
- 4 Alan Aleksandrowicz wiceprezesem Portu Gdańsk (102 opinie)
- 5 Każdy będzie na etacie? A zaczęło się od kurierów (125 opinii)
- 6 Po 30 latach idzie na "żyletki". Zbożowy czeka na zmiany (53 opinie)
Wirus zmienia biznes. Wygrywa ten, kto wytrwa mimo emocji
Na kontrolę z ZUS czy ze skarbówki każdy przedsiębiorca jest przygotowany, a przynajmniej może się jej spodziewać. Na starcie z konkurencją czy na walkę o klienta też. Ale pandemia, zamrożenie gospodarki? To było coś, o czym nie wspominały ani poważne publikacje o przedsiębiorczości, ani te z gatunku "jak odnieść sukces w biznesie". Dziś o prowadzeniu firmy w dobie pandemii wiemy tylko tyle, ile doświadczymy. Dlatego rozpoczynamy cykl: "Wirus zmienia biznes". W tym tygodniu o swoich zmaganiach opowiada Wiktor Jodłowski, założyciel szkoły językowej Talkersi. Za tydzień historia Dominika Kowalika z agencji eventowej ArtKowalik.
- Najpierw miałem poczucie, że to potrwa kilka tygodni i sprawy wrócą do normy. Gdy zdałem sobie sprawę, że tak nie będzie, ogarnęło mnie poczucie ogromnego niepokoju o przyszłość firmy, ale też całej gospodarki - wspomina pierwsze dni kwarantanny w Polsce Wiktor Jodłowski, założyciel szkoły angielskiego Talkersi. - A następnie zrobiłem to, co jest według mnie zawsze najlepszym remedium na każdy problem - zabrałem się do ciężkiej i mądrej pracy, aby wygrać w zaistniałej sytuacji.
Kwarantanna wymusiła przejście do pracy online
Szkoła językowa, która przeniosła wszystkich lektorów, pracowników obsługi klienta, sprzedaży i finansów w zaledwie kilka dni do świata online, razem 55 osób. Do tej pory firma była zdigitalizowana w 40 proc., od momentu lockdownu wszyscy rozpoczęli pracę zdalną.
Zajęcia rozpoczęto prowadzić przez Skype, Zoom czy WhatsApp, a klienci na tyle szybko się przystosowali do nowych warunków, że przychody firmy zbliżyły się do okresu przed pandemią. Talkersi postawili także mocniej na content marketing i dotarcie do klienta, który od początku jest nastawiony na lekcje online.
Szkoły językowe w Trójmieście
- Prowadzimy kursy angielskiego w formule jeden na jeden, dlatego przejście na pracę w trybie 100 proc. online było możliwe bez większych problemów. Większość formalności od początku istnienia firmy załatwiamy z klientami zdalnie. W związku z tym od razu po wprowadzeniu ograniczeń "wysłaliśmy" wszystkich pracowników administracyjnych na home office. Ten sam komunikat przekazaliśmy lektorom i klientom - mówi Jodłowski. - Znacząca większość klientów (ok. 90 proc.) zaakceptowała tymczasową zmianę formuły zajęć na zdalną. Dla tych, którzy nie chcieli lub nie mogli kontynuować nauki w formie zdalnej, zastosowaliśmy bezpłatne zawieszenie realizacji umowy do czasu powrotu spraw do normy.
Całkowite załamanie sprzedaży
Przez pierwsze dwa tygodnie po rozpoczęciu kwarantanny firma obserwowała niemalże całkowite załamanie sprzedaży i rozpoczęcia nowych kursów. Ale po tym czasie sprawy zaczęły stopniowo wracać do normy.
- Kilka dni po ogłoszeniu nadchodzących ograniczeń wysłaliśmy stosowne komunikaty do wszystkich pracowników i klientów. Dzięki tej zmianie wielu klientów, mocno przywiązanych do nauki stacjonarnej, przekonało się do nauki online pozwalającej oszczędzać czas i pieniądze, przy zachowaniu wysokiej jakości odbywania kursu. Większość nowych kursantów wybiera do dzisiaj tę opcję, choć udostępniliśmy ponownie również opcję zajęć stacjonarnych. Oczywiście przy zachowaniu środków bezpieczeństwa - twierdzi Jodłowski.
Aktualnie liczba nowych zgłoszeń na kurs angielskiego jest już praktycznie w 100 proc. zgodna z założeniami sprzed pojawienia się covidu.
Jak twierdzi Jodłowski, ścisła komunikacja ze wszystkimi klientami i współpracownikami pomogła mu nawigować biznesem w tych niestabilnych czasach i kierować inicjatywę we właściwą stronę.
- A ja mogę spać spokojniej i planować już kolejne kroki na czas, kiedy wirus ustąpi i powoli wszystko zacznie wracać do normy - dodaje Jodłowski.
Trzeba pamiętać, że to minie
Co wpłynęło na to, że firmie Wiktora Jodłowskiego udało się przejść przez kwarantannę obronna ręką? Jak sam twierdzi, w jego wypadku przeniesienie biznesu całkowicie do świata online było znacznie prostsze niż w przypadku tradycyjnych biznesów. Jednak zaznacza, że w takich sytuacjach ważne jest szybkie podejmowanie decyzji.
- Trzeba podejmować decyzje szybko, ale po przemyśleniu. Utrzymać lub nawet zwiększyć wydatki na marketing. Wykazywać jeszcze większą niż zwykle empatię wobec pracowników i klientów - gra zespołowa w takim okresie procentuje potem w lojalności i zaangażowaniu w życie oraz sukces firmy. A przede wszystkim - pamiętać, że to minie. Wygrywa ten, który wytrwa pomimo emocji i problemów temu towarzyszących - radzi Jodłowski.
Dobrze prowadzony biznes musi utrzymywać się samodzielnie
Jak twierdzi Jodłowski, w przypadku wirusa nieodzowna była też reakcja państwa. Choć zastrzega, że nie jest zwolennikiem zbytniego mieszania się władz do prywatnego biznesu.
- W normalnych warunkach rynkowych jestem przeciwnikiem wspierania przedsiębiorców przez państwo. Zadaniem państwa jest właśnie nie utrudniać, a wręcz szukać rozwiązań ułatwiających działalność. Wychodzę z założenia, że dobrze prowadzony biznes musi utrzymywać się samodzielnie. Inaczej przestaje mieć rację bytu i staje się sztucznie utrzymywany przy życiu przez dotacje, granty itp. - mówi Jodłowski. - Jedynym wyjątkiem jest właśnie nierynkowa sytuacja, w której państwo, chroniąc zdrowie obywateli (nadrzędna wartość) zamyka biznesy (i słusznie). A skoro zamyka biznesy, to albo daje ogromne ulgi, albo właśnie wspiera biznes.
Jesteśmy narodem zaprawionym w ciężkim boju
Jak twierdzi Jodłowski, jesteśmy narodem zaprawionym w ciężkim boju, więc damy sobie radę.
- Przedsiębiorczość mamy we krwi. Stajemy się też coraz bardziej krajem dobrobytu i lubimy wydawać pieniądze. Więc o większość branż jestem spokojny. Swoją drogą aktualna sytuacja tworzy ogrom szans rynkowych. Kto bacznie obserwuje przetasowania rynkowe i zmiany na nim zachodzące, ten wyłapie dla siebie okazje do stworzenia nowego, wartościowego biznesu - dodaje Jodłowski.
Jodłowski nie ukrywa, że trudne czasy spowodują, że z rynku zniknie wielu graczy.
- Ci, którzy pozostaną, wygrają podwójnie, pozyskując tych klientów, których obsługiwała nieistniejąca już konkurencja - podsumowuje Jodłowski.
Miejsca
Opinie (53) 5 zablokowanych
-
2020-09-29 10:18
No właśnie....
Rozmowa nie wnosząca kompletnie nic nowego do tematu, słaba reklama "Castoramowej" szkoły, czemu miał służyć ten artykuł ?
- 20 0
-
2020-09-29 09:53
Ale czym sie martwic mozna w koncu prztrwac wirusa i jeszce sie nanim dorobic jak organizator pólmaratonu w Gdyni.
Który nie poniósł kosztów a imprezę odwołał bez możliwości zwrotu wpisowego i bez możliwości przeniesienia wpisowego na następny półmaraton.
- 8 0
-
2020-09-29 09:48
Hue hue hue - ale oczywiście wspieram :)
"..Wychodzę z założenia że dobrze prowadzony biznes musi utrzymywać się samodzielnie..." - no ameryki ziomeczku to nie odkryłeś :D , ale z resztą się zgadzam i niechaj Ci złote dukaty z nieba spadają.
- 14 0
-
2020-09-29 09:40
Przedsiębiorczość mamy we krwi? To nie Polakach. Winno być kombinatorykę mamy we krwi.
- 15 1
-
2020-09-29 09:34
no nie wiem
nie potrafię uczyć się czegokolwiek zdalnie, a już najmniej języka - na pewno nie skorzystam z takiej metody nauki
- 12 1
-
2020-09-29 09:20
Polenbismnesmen
Dwa kubiki betonu, plastykowe okno, drzwi z castoramy i kawalerka gotowa i pół miliona w kieszeni. W Polsce to się robi bizneess.
- 17 6
-
2020-09-29 09:08
Artykuł o niczym.
Marnowanie czasu, energii i tworzenie CO2 z metanem i siarkowodorem.
- 36 3
-
2020-09-29 09:04
w sumie same banały
w artykule
- 52 1
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.