• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Łapówka w sprzedaży? To przyznanie się, że nie umiemy sprzedawać - mówi Jacek Czarnowski

Wioletta Kakowska-Mehring
22 listopada 2013 (artykuł sprzed 10 lat) 
Bo czym jest łapówka w sprzedaży? Przyznaniem się do tego, że nie umiemy sprzedawać - twierdzi Jacek Czarnowski.
Bo czym jest łapówka w sprzedaży? Przyznaniem się do tego, że nie umiemy sprzedawać - twierdzi Jacek Czarnowski.

O tym, że handlowcy sami sobie zasłużyli na złą opinię, ale nie tylko oni manipulują w relacjach z klientem, a także o tym, czy powinniśmy być wyrozumiali dla telemerketerów rozmawiamy z Jackiem Czarnowskim, specjalistą od sprzedaży i marketingu, twórcą i organizatorem odbywającej się cyklicznie w Gdańsku "Morfologii Sprzedaży" - konferencji menadżerów sprzedaży.



Sprzedawca czy handlowiec bardzo często kojarzy nam się z człowiekiem, który chce nam coś wcisnąć - coś, czego my w ogóle nie potrzebujemy, a czego on chce się pozbyć. Taki jest stereotyp. Czy można to zmienić?

Jacek Czarnowski: - Niestety, taki stereotyp funkcjonuje dzięki nieuczciwym sprzedawcom i naciągaczom. Dzięki ludziom, którzy wciskają - zwłaszcza osobom starszym - produkty zupełnie im niepotrzebne. Sprzedawca kojarzony jest z domokrążcą. Nie ufamy takim ludziom. Nie uważam jednak, że w sprzedaży, która odbywa się u klienta w domu jest tylko nieuczciwa sprzedaż. Tam też pracują ludzie, którzy robią tą dobrze i uczciwie. Nie przysłużyła się też tej branży postawa części sprzedawców z sektora bankowo-finansowego, którzy szczególnie w momencie kryzysu nie zawsze uczciwie podchodzili do klientów. Niestety, ludzie do dziś mają problemy z pewnymi inwestycjami czy kredytami, o których pewnie powiedziano za mało albo niedokładnie. Poza tym cały czas jesteśmy bombardowani przez telemarketerów, którzy nie wykonują tego zawodu dobrze. Czy ze stereotypami można walczyć? Pewnie do końca się nie da, bo one są bardzo mocno zakorzenione.

Sprzedawca - czyli kto? To bardzo szerokie pojęcie. Sprzedawcą jest ten wspomniany przez Pana telemarketer, ale też handlowiec w dobrym garniturze, podpisujący milionowe umowy.

- To jest najszersza grupa zawodowa. Prawda jest taka, że w handlu pracuje najwięcej ludzi. Sprzedawcy w sklepach, sprzedawcy obwoźni, telemarketerzy, agenci bankowi i ubezpieczeniowi. Do tego masa ludzi sprzedających produkty i usługi dla przedsiębiorstw (B2B), czy to techniczne, czy inżynieryjne, informatyczne i wiele innych. To jest również cała armia ludzi, którzy prowadzą firmy jednoosobowe lub kilkuosobowe. Oni też są sprzedawcami, czasem sprzedają produkt, czasem usługę.

Dzwoni ktoś, z jakieś firmy, do drugiej firmy i ta osoba do której zadzwoniono po krótkiej rozmowie mówi: "Proszę przysłać ofertę mailem". Czy to znaczy, że ona chce przeczytać tę ofertę? Nie. Chce skończyć tę rozmowę.

Wracając jednak do stereotypu. O sprzedawcach nie myśli się dobrze.

- Powiem więcej. O sprzedawcach myśli się źle. Sprzedawca to taki ktoś, kto będzie mi wyciągał pieniądze z kieszeni, on użyje tych swoich technik, będzie mną manipulował po to, żeby mi sprzedać coś, czego niekoniecznie potrzebuję. Niestety, manipulacja nie jest obca większości sprzedawców. Manipulują też kupujący.

Manipulują?

- Tak. Oni boją się sprzedawcy, więc są nieszczerzy. Najprostszy przykład: dzwoni ktoś, z jakieś firmy, do drugiej firmy i ta osoba, do której zadzwoniono po krótkiej rozmowie mówi: "Proszę przysłać ofertę mailem". Czy to znaczy, że ona chce przeczytać tę ofertę? Nie. Chce skończyć tę rozmowę. To dlaczego nie mówi wprost: "Nie, nie interesuje mnie ta oferta". I koniec. Jednak ludzie tak reagują bezwiednie.

Czasem trudno pozbyć się takiego sprzedawcy. Telemarkerzy bywają natrętni.

- Nie jest łatwo sprzedać przez telefon, to jest trudna praca. To są zwykle młodzi ludzie, często jest to ich pierwsza praca. Niestety, bardzo często nie są specjalnie dobrze szkoleni. Uczy się ich twardej sprzedaży, takiego naciskania. To nie jest skuteczne. Moim zdaniem skuteczne jest danie komfortu drugiej stronie. Danie czasu do oddechu, zastanowienia się. Wtedy może się udać. Nie można komuś sprzedać czegoś, czego ten ktoś nie chce. Można oczywiście kogoś naciągnąć. Ale potem nie można dziwić się, że cała branża cierpi na tej złej sławie.
Są branże, w których ciężko zachować etykę. Chociażby branża farmaceutyczna. Można nawiązać relacje z lekarzami bez przekupstwa. Można, ale to nie jest łatwe. Bo czym jest łapówka w sprzedaży? Jest przyznaniem się do tego, że nie umiemy sprzedawać.

Relacji z klientem trzeba się uczyć. Mechanizmy są podobne, oczywiście jest specyfika związana z produktem. A co jest głównym błędem handlowców? Oni starają się sprzedać produkt, zamiast pamiętać, ze sprzedają to konkretnej osobie. Po drugiej stronie jest człowiek. On nie potrzebuje produktów, on chce rozwiązać jakiś problem. Handlowcy skupiają się na tym, aby pokazać produkt, a nie skupiają się na człowieku. A przecież obie strony muszą zrobić biznes. Klient musi być zadowolony i sprzedawca musi być zadowolony, aby była to relacja na lata. A co to jest manipulacja? Można zażartować, że jest to nawiązywanie relacji krótkoterminowych. Bo nikt, kto czuje się oszukany nie będzie chciał tej relacji kontynuować. Podstawowym kanonem sprzedaży jest uczciwość. Często zapomina się o tym.

To już widzę te komentarze pod naszą rozmową...

- Powiedzą, że opowiadam bajki. Jednak na szkoleniach spotykam ludzi, którzy chcą być uczciwi, ale ich korporacje na to nie pozwalają. "Moja korporacja zmusza mnie do rzeczy, które są nieetyczne" - skarżą się. Są branże, w których ciężko zachować etykę. Chociażby branża farmaceutyczna. Można nawiązać relacje z lekarzami bez przekupstwa. Można, ale to nie jest łatwe. Bo czym jest łapówka w sprzedaży? Jest przyznaniem się do tego, że nie umiemy sprzedawać.

I tym sprzedawcom potrzebna jest pomoc. Zajmuje się Pan szkoleniem handlowców. Kto do Pana trafia?

- Najczęściej trafiają handlowcy, gdy pojawiają się porażki. Kiedy czują, że muszą się czegoś nauczyć. Wszyscy sprzedajemy, może nie produkty czy usługi, ale idee. To siedzi w nas. Tylko można to robić dobrze, albo źle. Przychodzą ci, którzy twierdzą, że mogą i chcą to robić lepiej. Najczęściej kursantów kierują firmy. Spektrum jest pełne, ale sprzedawcy z supermarketów raczej się nie zdarzają. Myślę, że w tej chwili personelu marketów się nie szkoli. Tam zresztą jest mało sprzedaży, jest obsługa klienta, obsługa kasowa.

A to coś innego?

- Sprzedawca jest stroną aktywną. Od obsługi klienta tego się nie wymaga. Choć też trzeba pamiętać, że ludzie dobrze obsłużeni wracają i jakość obsługi jest bardzo ważna. W sieciach np. odzieżowych w ogóle zrezygnowano ze sprzedaży. Tam się towar sprzedaje dzięki odpowiedniej ekspozycji. Dzięki komponowaniu zestawów. Zdecydowanie inaczej jest w markowych salonach. Tam są sprzedawcy i do tego wyszkoleni, nie tylko z zakresu sprzedaży, ale także doboru odzieży, wizażu, modelingu.

Ale zdarza się, że panie przy kasie w markecie proponują zakup batonika w promocji? Czasem robią to tak, że chce się kupić, a czasem... raczej zniechęcają.
To jest bardzo trudna praca, tzw. zimny telefon do kogoś, kogo nie znamy, to jest trudne przeżycie. Do tego trzeba tych telefonów wiele wykonać, żeby mieć efekty.
- Zwłaszcza, gdy mówią to setny raz tego dnia. Oczywiście, właściwa obsługa klienta też jest umiejętnością, której trzeba i warto się nauczyć. Są sieci, które tego pilnują i np. wymagają od kasjerów, aby witali klientów, dziękowali im i zapraszali ponownie.

A jak Pan sobie radzi ze sprzedawcami jako klient? Daje się Pan zmanipulować?

- Myślę, że tak, choć pewnie rzadziej. W końcu kupujemy dzięki emocjom. Ja też się daję ponieść. Jak wpadnę do sklepu z płytami czy książkami, nie potrafię się opanować. A jak się trafi miła obsługa... to czasem daję się przekonać.

A ma Pan sposób na natrętnych telemarketerów?

- Najczęściej słucham ich uważnie ze względów zawodowych. Z ciekawości. W końcu też szkolę ludzi, którzy używają telefonów do celów handlowych. To jest bardzo trudna praca, tzw. zimny telefon do kogoś, kogo nie znamy, to jest trudne przeżycie. Do tego trzeba tych telefonów wiele wykonać, żeby mieć efekty. Przyznaję jednak, że sam po którymś telefonie od jednej z dużych firm zmuszony byłem stanowczo uciąć rozmowę stwierdzeniem "proszę mnie nie nękać".

Jacek Czarnowski - od 1993 roku związany ze sprzedażą i marketingiem. Przez 15 lat pełnił stanowiska dyrektora handlowego między innymi na rynku FMCG i rynku mody (firmy Kamis, Fazer, czy Atlantic). Zajmował się także tworzeniem i sprzedawaniem konceptów franczyzowych. Od czterech lat współpracuje jako doradca i trener z Sandler Training - światowym liderem w zakresie projektów szkoleniowo-doradczych dotyczących sprzedaży i zarządzania sprzedażą. Właściciel gdańskiej firmy Cetus Consulting - franczyzobiorcy Sandler Training, działającej na terenie północnej Polski.

Wydarzenia

Morfologia Sprzedaży

390 zł
konferencja

Opinie (45)

  • Oczywiście że mówimy "proszę wysłać na e-mail" (2)

    Bo jak powiemy że nie chcemy, to odpowiadają "to ja zadzwonię spytać w przyszłym tygodniu".

    • 38 2

    • o właśnie... (1)

      ale to wynika z tego, że trenerzy i szkoleniowcy tacy jak ten tu pan w wywiadzie, uczą każdego młodego handlowca prostej recepty "nie znaczy tak". Dlatego młody handlowiec jak słyszy odmowę klienta, to dopiero czuje że żyje.

      Dopóki będzie istniał problem nadprodukcji - będziemy mieli problem natrętnych handlowców. Dla odmiany w PRLu nie było natrętnych handlowców - bo był problem niedoboru. Złoty środek jest do osiągnięcia, gdy suma produkcji będzie dokładnie odpowiadała (z buforem bezpieczeństwa) sumie zapotrzebowania. Aby to nastąpiło konieczna jest władza nie kapitału nad siłami wytwórczymi i narzędziami produkcji, ale społeczeństwa (ogółu tzw. konsumentów). I to o tym pisali ponad wiek temu Marks, Engels czy Abramowski.

      • 4 6

      • Nie nadprodukcja, a poprostu wybór

        W PRL w każdej dziedzinie był tak mały wybór, a wręcz jego brak, że nie było problemu w podejmowaniu decyzji.
        Obecnie jest "problem osiołka przy żłobie", a każdy handlowiec próbuje pokazać, że to właśnie jego produkt jest warty Twej uwagi.

        • 2 0

  • (5)

    w pl to norma. po wygranym przetargu wstawia się np. nowe drzwi do domu właściciela firmy

    • 17 4

    • Coś słyszałeś i palnąłeś jakąś głupotę (4)

      Właściciel firmy ogłasza przetarg, i dostaje od wygrywającego łapówkę żeby wybrać jego choć ma kiepską ofertę, i za to wygrywający mu drzwi wstawia? Większej bzdury nie słyszałem.

      • 2 2

      • (1)

        ktoś tak ustawia kryteria przetargu żeby wygrała odpowiednia firma i dostaje prezent. co w tym dziwnego?

        • 3 1

        • Dobrze wiesz

          A to, że wtedy wygrywa nie konieczne dobra oferta dla firmy, a dla wybierającego.

          Dla przypomnienia w większości firmach takie rzeczy są zakazane w umowie o pracę lub regulaminie pracy i teoretycznie grozi ci kara.

          Czemu teoretycznie, bo musi Ciebie ktoś na tym złapać, że podejmujesz złe decyzje i zarabiasz na tym. Można to porównać do bycia złodziejem, który doóki nie zostanie złapany jest bohaterem ;).

          • 1 0

      • (1)

        nie właścicielowi tylko osobie podejmującej decyzję. Chodzi o duże firmy z rozproszonym akcjonariatem lub państwo. Bo w takiej firmie gdzie właściciel jest osobowy i jest w stanie podjąć decyzję, to ewentualny przetarg i tak wygra brat, szwagier albo kumpel od kieliszka. A zreszta w prywatnej firmie właściciel "nie musi się tłumaczyć" z niczego, nawet z własnej niekompetencji, więc bez przetargu wybierze to co akurat mu się spodoba. A co! Ułańska fantazja!

        • 3 0

        • ale to jego pieniądz i jego sprawa

          wybiera to co uwaza za najlepsze

          • 3 1

  • Kamisem

    To bym się akurat na miejscu Pana nie chwalił.
    A jak proszę o przesłanie oferty mailem, to przeważnie z szacunku dla swojego czasu, nie dlatego, że mnie to nie interesuje.
    Dziś wszystko jest sprzedażą, od narodzin do śmierci, a nawet dalej.
    Taka teoria za ciężkie pieniądze to maleńki wycinek, żaden młokos z 5 letnim stażem po 10 szkoleniach asem nie zostanie, jeżeli nie ma talentu, czyli pozytywnego cwaniactwa we krwi.

    • 19 1

  • ten gościu to teoretyk, (3)

    każdy praktyk wie, że kto smaruje ten jedzie

    • 39 3

    • czego chcecie, gościu jest tylko "specjalistą od sprzedaży i markeringu"

      więc o prawdziwym marketingu nie ma pewnie pojęcia ;) tylko markuje swoje działania ;)

      • 10 1

    • fakt, gdyby był taki dobry (1)

      zarabiałby kasę na sprzedaży dla jakiegoś np.koncernu czy banku

      • 5 1

      • gdyby był dobry, zarabiałby kasę nie dla koncernu czy banku, ale dla siebie :)

        • 8 0

  • Skala

    Jak się sprzedaje chrupki, czy psie żarcie z Żuka to spoko, natomiast są rzeczy do sprzedania których nie wystarczy już wiadro wazeliny i 10 szkoleń ze sprzedaży...I dotyczy to terenu od Nowego Jorku po Włądywostok:-)))

    • 14 1

  • kolejny pan od teori , bedzie mowil jak to sie robi w praktyce i bral za to kase (2)

    • 30 1

    • (1)

      Ciekawe. Koleś daje każdemu złoty środek na osiągnięcie "sukcesu". Gdyby ten środek działał, to on sam byłby handlowcem. A nie jest. Póki co jest szkoleniowcem. I to właśnie jest świetna fucha.

      • 9 0

      • Reklamą genialnych teorii zajmują się zwykle te osoby,

        które nie potrafią tych teorii realizować w praktyce.
        Ci którzy potrafią, są zbyt zajęci zarabianiem kasy, żeby pier***ić głupoty gdzieś tam po redakcjach.

        • 2 0

  • Gdy proszę o ofertę mailem, to chcę się z nią zapoznać (1)

    gdy nie chcę, mówię grzecznie, że nie mam takiej potrzeby i nie jestem zainteresowana,

    kilka razy kupiłam po przeczytaniu oferty mailowej

    mam jedną zasadę- nikt mnie nigdy nie namówi do oddania pieniędzy funduszom inwestycyjnym-nawet ten p. Czarnowski

    • 20 1

    • O to to to , z tymi funduszami bardzo słusznie. Zawsze mówię, że gdyby fundusze miały dać takie kokosy, to banki nie udzielały kredytów tylko inwestowały w fundusze :)

      • 3 1

  • 40 lat tym się zajmuję i czasami łapię się na myśli...

    jaki ja jestem głupi...

    Niestety.

    Z takimi jak ten pan jest podobnie z cygankami którym czasami mawiałem:

    - Chcesz mi wywróżyć to czy tamto a nie lepiej sobie wywróżyć numery Totka notowania giełdowe albo coś podobnego zamiast stać tu na mrozie...?

    Mistrz marketingu może być biednym tylko " przez chwile " i tylko przez " chwilę " może być akwizytorem swoich umiejętności...

    Po kilku-nastu latach mistrz marketingu " nie rozwiesza swoich plakatów reklamowych w internecie by zarobić parę groszy..."

    Telemarketing ciężka praca... a co jest lekką pracą dzisiaj ? Spytaj np. Ś.J co czuje gdy puka do kolejnych drzwi ze Strażnicą w ręku... albo sam tego spróbuj wtedy poznasz smak życia i smak prawdziwej sprzedaży - kontaktu z klientem...

    I jeszcze jedno , gdy natrafisz na biedaka np. emerytkę która ma 1200zł emerytury a za mieszkanie płaci 800zł a za leki co miesiąc 300zł to wtedy możesz sobie stosować nie wiem co to i tak nic nie sprzedasz.

    Chyba że wciśniesz jej kit i dasz do podpisu kredyt z Żagla.

    Prawdziwe pieniądze robi się na prawdziwych poziomach a wtedy czasami wystarczy być odpowiednio ubranym człowiekiem we właściwym miejscu i czasie...

    Prawie zawsze , tak naprawdę , sprzedajesz siebie i albo cię kupią albo nie kupią.

    Ludzie nie kupują ot tak sobie jeśli już , kupują z pewnych powodów np. By zaspokoić swoją potrzebę zakupową kupują by się dowartościować kupują bo widzą z tego zakupu KORZYŚĆ DLA SIEBIE - o własnie ta korzyść dla klienta to jest najczęściej klucz do sukcesu sprzedawcy...

    Powodzenia.

    • 28 3

  • panie cwaniaku sprzedaj pan towar o 30 % drożej niż u konkurencji zobaczymy jaki jesteś mądry

    • 22 1

  • ciekawe ile daje w łapę

    hahaha

    • 12 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Ludzie biznesu

Magdalena Budnik

Odpowiedzialna za kształtowanie i realizację strategii finansowej i budżetu firmy, a także...

Najczęściej czytane