• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Największe statki z trójmiejskich stoczni

Michał Lipka
10 grudnia 2021 (artykuł sprzed 2 lat) 
Masowiec Pierre LD, zbudowany w Stoczni Gdynia w 1992 r., jest największą jednostką powstałą kiedykolwiek w polskich stoczniach. Dziś statek pływa jako Great Lady. Masowiec Pierre LD, zbudowany w Stoczni Gdynia w 1992 r., jest największą jednostką powstałą kiedykolwiek w polskich stoczniach. Dziś statek pływa jako Great Lady.

Z pochylni i z doków trójmiejskich stoczni przez lata wyszło kilkaset statków o różnym przeznaczeniu. Były to jednostki od niewielkich rybackich kutrów po wypierające setki ton i z trudem mieszczące się w największych kanałach żeglugowych. Dziś postaramy się przybliżyć historię tych najciekawszych i największych.



Na początek naszej historii cofnijmy się do roku 1912. Wtedy to bowiem do gdańskiej stoczni Schichaua wpłynęło zamówienie złożone przez armatora Norddeutscher Lloyd. Dotyczyło budowy dwóch dużych transatlantyków.

Co prawda ich budowę wstrzymała I wojna światowa, ale finalnie udało się zwodować oba. Pierwszy ukończono w szybkim tempie, ale w ramach reperacji wojennych przekazano go Wielkiej Brytanii (pływał pod nazwą "Homeric"). Drugi, zgodnie z planami budowany jako "Columbus", przekazano niemieckiemu armatorowi.

Zaprojektowany i zbudowany w stoczni Schichaua w Gdańsku transatlantyk Columbus został zatopiony przez własną załogę w grudniu 1939 r.
Zaprojektowany i zbudowany w stoczni Schichaua w Gdańsku transatlantyk Columbus został zatopiony przez własną załogę w grudniu 1939 r.
Historię obu tych statków opisywaliśmy już w Trojmiasto.pl. Teraz tylko przypomnimy, iż obie jednostki miały po 233 metry długości, wyporność 34 354 BRT i osiągały prędkość 18 węzłów. Na ich pokładzie mogło podróżować 1972 pasażerów, nad wygodami których czuwała 733-osobowa załoga.

Aż do 1945 r. były to największe jednostki zbudowane w trójmiejskich stoczniach.

Po zakończeniu działań II wojny światowej jedną z ważniejszych spraw było, obok oczywiście odbudowy zniszczonego kraju, jak najszybsze przywrócenie transportu morskiego. Początkowo podnoszono i remontowano statki zatopione podczas działań wojennych, lecz wraz z rozwojem, a w zasadzie odbudową polskich stoczni zaczęto również budować i rodzime jednostki. Z biegiem lat były one coraz większe i coraz bardziej zaawansowane.

Przyjrzyjmy się zatem ich ewolucji.

Jednostki projektu B54



Projekt tych jednostek stworzony został przez profesora Witolda Urbanowicza. Były to pierwsze tzw. dziesięciotysięczniki, czyli jednostki o nośności ok. 10 tys. ton, tj. 6660 BRT. Ich długość wynosiła 153,9 m, prędkość 16 węzłów, a załoga składała się z 47 osób.

Były to solidne statki, które odwiedziły porty na wszystkich kontynentach. Budowę pierwszego z nich, m/s "Marceli Nowotko", zakończono 31 października 1956 r. w Stoczni Gdańskiej.

MS "Marceli Nowotko" był pierwszym polskim 10-tysięcznikiem, czyli jednostką o nośności ok. 10 tys. ton. MS "Marceli Nowotko" był pierwszym polskim 10-tysięcznikiem, czyli jednostką o nośności ok. 10 tys. ton.
Z tą serią związanych jest kilka ciekawostek. Wodowany w miesiąc po śmierci swojego patrona m/s "Bolesław Bierut" utknął na pochyli i ostatecznie spłynął na wodę po kilku godzinach. Ta sama jednostka utknęła wraz z bliźniaczą "Djakartą" na Wielkim Jeziorze Gorzkim na osiem lat, podczas wojny sześciodniowej między Izraelem i koalicją krajów arabskich.

Tragicznie zapisała się z kolei historia m/s "Konopnicka", na której podczas remontu w stoczni wybuchł pożar, co pociągnęło za sobą śmierć 22 osób.

Jednostki projektu B442



Nową serię statków budowano w latach 1968-1972 w Stoczni Gdańskiej. Były rozwinięciem wspomnianej wcześniej serii B54. Ich nośność wynosiła 12 241 ton, tj. 10 063 BRT. Do tego długość 154,6 m, prędkość 17,6 węzła i załoga składająca się z 44 osób (z dodatkowymi siedmioma miejscami dla pasażerów).

Zwodowany w 1968 r. drobnicowiec MS Konin był pierwszym polskim statkiem, który zawinął na Madagaskar. Zwodowany w 1968 r. drobnicowiec MS Konin był pierwszym polskim statkiem, który zawinął na Madagaskar.
Dzięki modernizacji polegającej m.in. na innym ustawieniu nadbudówki oraz umiejscowieniu maszynowni te jednostki mogły zabierać więcej towarów od swych poprzedników. Ostatecznie zbudowano dziewięć statków projektu B442, z czego pięć dla PLO, a cztery dla armatorów tureckich.

Warto tu odnotować fakt, że prototypowa jednostka tej serii, czyli "Konin", jako pierwszy polski statek zawinął do portu na Madagaskarze.

"Manifest Lipcowy", czyli jednostka projektu B521



Statek zwodowany 1 kwietnia 1970 r. w Stoczni im. Komuny Paryskiej w Gdyni był pierwszym w Polsce panamaxem. Nazwa ta określa maksymalne wymiary jednostki, które umożliwiają jej przepłynięcie przez Kanał Panamski.

Projektantem typu B521 był Jerzy Igielski, a sama budowa jednostki była dość ciekawa, gdyż... połówkowa. 11 listopada 1969 r. zwodowano najpierw rufę, którą następnie w doku połączono z częścią dziobową.

Statek "Manifest Lipcowy" przy nabrzeżu francuskim w gdyńskim porcie. Rok 1970. Statek "Manifest Lipcowy" przy nabrzeżu francuskim w gdyńskim porcie. Rok 1970.
Jednostka miała następującą charakterystykę: nośność 55 596 ton, tj. 32 758 BRT, długość 218 m, prędkość 15,5 węzła. Jej załoga składała się z 46 osób.

Jak na ówczesne czasy była to jednostka na wskroś nowoczesna. Każdy z członków załogi miał własną kabinę, a na pokładzie dodatkowo znajdowało się kino, sauna i basen pływacki.

Warto zaznaczyć, że Manifest Lipcowy, jako pierwsza polska jednostka handlowa z ładunkiem, opłynął przylądek Horn.

Pechowe jednostki projektu B470



Projekt ten powstał w biurze projektowo-konstrukcyjnym Stoczni im. Komuny Paryskiej w Gdyni. Jego autorami byli inż. Antoni Tyc, inż. Edward Lorek, inż. Zbigniew Sankowski oraz inż. Zygmunt Śliwiński.

Parametry jednostek to: nośność 23 785 ton, tj. 16 027 BRT, długość 187 m, prędkość 15,2 węzła. Ich załoga składała się z 39 osób.

Łącznie w tej serii powstało 10 masowców, z czego siedem wybudowanych w latach 1966-1970 przekazano armatorom radzieckim, a trzy ostatnie (z lat 1970-1972) kupiła Polska Żegluga Morska.

Pod biało-czerwoną banderą wszystkie trzy jednostki otrzymały "ziemskie nazwy", tzn. "Ziemia Krakowska", "Ziemia Lubelska" i... "Zagłębie Miedziowe" (choć pierwotnie planowana była nazwa "Ziemia Białostocka").

Wodowanie przeznaczonego dla Polskiej Żeglugi Morskiej masowca "Ziemia Lubelska" w Stoczni im. Komuny Paryskiej w Gdyni. 1 maja 1971 r. Wodowanie przeznaczonego dla Polskiej Żeglugi Morskiej masowca "Ziemia Lubelska" w Stoczni im. Komuny Paryskiej w Gdyni. 1 maja 1971 r.
Co ciekawe, każda z tych jednostek miała na swym koncie jakiś wypadek.

"Ziemia Krakowska" 1 lutego 1974 r. weszła na mieliznę w cieśninie Wielki Bełt, z której udało się ją ściągnąć po 11 dniach i częściowym rozładunku towaru.

"Ziemia Lubelska" w 1978 r., płynąc przez norweskie wody, musiała się zmagać z nagłą awarią maszyn, a przed wejściem na skały ostatecznie uchronił ją inny polski statek, który podał jej hol.

Natomiast na "Zagłębiu Miedziowym", które w lutym 1979 r. stało na redzie w Gdańsku, doszło do wybuchu w zbiornikach balastowych. Na szczęście poza stratami materialnymi wypadek nie pociągnął za sobą strat w ludziach.

Profesorski zbiornikowiec, czyli projekt B70



To miała być jednostka na miarę naszych możliwości - pierwszy zbudowany w polskich stoczniach zbiornikowiec (dotychczas były budowane za granicą). Nośność 18 tys. ton, czyli 13 tys. BRT. Długość 176,9 m, prędkość 15,5 węzła, a załoga miała składać się z 60 osób. Stępkę położono w Stoczni Gdańskiej w 1959 r.

Zamówiona jednostka miała nosić imię wybitego naukowca i organizatora powojennej Politechniki Gdańskiej Maksymiliana Tytusa Hubera. Gdy zwodowano jej kadłub, okazało się jednak, że trzeba wywiązać się z umowy z ZSRR i przekazać ją temu krajowi. Podobnie jak i kolejną, zbudowaną według tego samego projektu. Dopiero zatem trzeci, zbudowany w 1962 r. statek otrzymał profesorskiego patrona, ale jak się okazało, nie na długo - w 1964 r. przekazano go armatorowi z Chin.

Maksymilan Tytus Huber (1872-1950) w 1945 zamieszkał w Gdańsku i organizował Politechnikę Gdańską. Podjął się kierowania dwiema katedrami oraz urządzenia laboratorium wytrzymałości i mechaniki. Maksymilan Tytus Huber (1872-1950) w 1945 zamieszkał w Gdańsku i organizował Politechnikę Gdańską. Podjął się kierowania dwiema katedrami oraz urządzenia laboratorium wytrzymałości i mechaniki.
Jednostki typu B70 najpierw powstawały w Stoczni Gdańskiej im. Lenina, a następnie, w latach 1966-1968, w stoczni im. Komuny Paryskiej w Gdyni. Wszystkie sześć powstałych wówczas statków przekazano armatorowi radzieckiemu.

Bałtyckie goliaty, czyli masowce serii B562



I już na wstępie musimy wyjaśnić jedną rzecz. Zwodowany w gdyńskiej stoczni kontenerowiec "Cathrine Rickmers" uznawany jest przez niektórych za największy statek zbudowany w trójmiejskiej stoczni. Ale tak nie jest.

Najpierw przedstawimy pewne zestawienie

Co prawda "Kasia" jest o tych kilka metrów dłuższa od zbudowanego 10 lat wcześniej "Piotra", ale miarę statku ocenia się nie po jego długości, a po nośności. Tymczasem w tej kategorii "Piotr" wygrywał niemal trzykrotnie...

Obie jednostki powstały w stoczni w Gdyni.

W przypadku jednostek projektu B562, które były uniwersalnymi masowcami do przewozu rudy, węgla, zboża i innych ładunków masowych, zamawiającym był francuski armator Société Louis Dreyfus et Cie. Głównym projektantem był mgr inż. Piotr Filipp, a konstruktorem mgr inż. Jerzy Straszyński.

Masowiec Pierre LD, zbudowany w Stoczni Gdynia w 1992 r., jest największą jednostką powstałą kiedykolwiek w polskich stoczniach. Dziś statek pływa jako Great Lady. Masowiec Pierre LD, zbudowany w Stoczni Gdynia w 1992 r., jest największą jednostką powstałą kiedykolwiek w polskich stoczniach. Dziś statek pływa jako Great Lady.
Stępkę pod pierwszy statek z serii położono w sierpniu 1990 r. w Stoczni Gdynia. Budowa nie przebiegła po myśli stoczniowców. Był to okres przemian zachodzących w Polsce - jedni dostawcy czekali na zapłaty, inni mieli problemy z realizacją zleceń, a terminy goniły. Wystarczy wspomnieć, że w końcowym stadium pracowano przy statku dniem i nocą na kilka zmian, aby dokończyć budowę (montaż silnika, który w normalnych warunkach trwałby 23 dni, zrealizowano w 17).

Jako ciekawostkę można podać, że wodowanie "Pierre Ld" rozpoczęto o godzinie 12, a zakończono dopiero tuż przed północą, gdy dok, w którym znajdował się kadłub, napełnił się ostatecznie wodą.

Widok z suwnicy na suchy dok SD II w Stoczni Gdynia. Widać w nim dwa statki w budowie: z szaro-czerwoną burtą najdłuższy wybudowany w Polsce kontenerowiec "Cathrine Rickmers" o długości 286 m oraz z granatową burtą samochodowiec "Global Leader". Widok z suwnicy na suchy dok SD II w Stoczni Gdynia. Widać w nim dwa statki w budowie: z szaro-czerwoną burtą najdłuższy wybudowany w Polsce kontenerowiec "Cathrine Rickmers" o długości 286 m oraz z granatową burtą samochodowiec "Global Leader".
Kontenerowiec "Cathrine Rickmers" także powstał w Stoczni Gdynia, tyle że w 2002 r. Zbudowano go na zamówienie niemieckiego armatora Rickmers Reederei. Jednostka ma ładowność 2200 kontenerów i nośność ponad 58 tys. ton. Mierzy ponad 286 m i pod tym względem rzeczywiście jest najdłuższym statkiem powstałym w polskiej stoczni. Dziś pływa już jednak pod inną nazwą - Norasia Valparaiso.

***


A inne statki, które powstawały w trójmiejskich stoczniach? Samochodowce? Bazy dla rybaków pływających na dalekich morzach? Duże kontenerowce i zbiornikowce-gazowce? Oczywiście, o nich nie zapomnieliśmy - ich historie opiszemy w kolejnych materiałach.

Opinie (97) 4 zablokowane

  • (2)

    Piękny artykuł...jak szkoda że rozwalono polską flotę handlową i rybacką a nasi stoczniowcy pracują w większości za granicą...

    • 37 7

    • Pisanie, że stoczniowcy pracują w większości za granicą mija się z prawdą. owszem pracują, ale tam jest po prostu lepsza kasa i tyle. Poza tym, pośród tych "stoczniowców" są ludzie z różnym wykształceniem, nie tylko okrętowym. Polscy stoczniowcy pracują też w Polsce, w polskich stoczniach np. Grupa Remontowa Holding SA albo w zagranicznych firmach z branży okrętowej, które działają m.in. na Wybrzeżu.

      • 14 1

    • Te Dr zmieniłeś tylko nazwisko czy i miejsce zamieszkanie .Tak jakoś ze skosa patrzysz

      • 2 0

  • Chyba mała pomyłka... (1)

    • 1 1

    • Chyba mała pomyłka w odniesieniu do kontenerowca na końcu artykułu...

      Ta jednostka miała chyba pojemność "kontenerową" określoną jako 4444 TEU (czyli kontenerów 20-stopowych).
      Być może 2200 powstało z przeliczenia małych na duże 40-stopowe kontenery, ale to właśnie ta jednostka "TEU" jest standardem określania pojemności kontenerowców i warto się jej trzymać. Pozdrawiam,

      • 10 0

  • prof. Maksymilian Tytus Huber (2)

    Profesor Tytus Huber był również nauczycielem w Conradinum ( Liceum Budownictwa Okrętowego)
    (Technikum Budowy Okrętów ) w Gdańsku. w latach 1947 - 1948. W Conradinum pracowało wielu
    naukowców Politechniki Gdańskiej, wielu pracowników stoczni Trójmiejskich to właśnie w tej szkole
    uczyły się osoby , które tworzyły polski przemysł okrętowy. W latach istnienia Conradinum pracowało
    prawie 1000 nauczycieli przedmiotów teoretycznych, praktycznej nauki zawodu, wychowawców w internacie oraz około 400 pracowników administracji i obsługi szkoły i internetu . Dzisiaj praktycznie nie istnieje już Conradinum.

    • 25 0

    • A szkoda (1)

      Chodziłem tam do szkoły i najlepsze lata młodości.

      • 5 0

      • Ja też, Tbo l90 te, stocznie wtedy już powoli padaly

        • 2 0

  • (1)

    Popatrzcie na M/S Nowotko. Nadbudówka na śródokręciu zajmująca 1/3 kadłuba, kosztem ładowni :)
    Załoga to pewnie ze 40 osób. Wtedy liczył się socjal :)
    To było plywanie. Stanie tygodniami na redach, wycieczki, zabieranie w rejs żon czy całych rodzin. No i PLO ponad 200 statków i w zasadzie linie na cały świat. Fajne czasy :)
    PS. Czy M/S Norwid był bliźniaczym statkiem Nowotko?

    • 35 2

    • Załoga 47 osób :-)

      "Norwid" był zbudowany we Francji, wg innego projektu. Był ponad 10 m krótszy.

      • 0 0

  • "Cathrine Rickmers"

    Byłem w pierwszej załodze 'Norasia Valparaiso' kadłub ok, ale nadbudówka tragedia. Słaby projekt. Do tego wieczne problemy z koreańskim silnikem.

    • 17 4

  • Zaorac stocznie obiecal Rakowski. Wykonala POstkomuna jeszcze jako kongresiaki liberalno antydemokratyczne. (3)

    • 32 27

    • Prawda jest taka, że w przypadku Stoczni Gdynia, to PiS podczas pierwszych rządów nie kiwnął palcem w obronie stoczni (2)

      • 24 6

      • potwierdzam

        • 7 0

      • po Szlancie nie było czego

        ratować.

        • 10 4

  • Miałem okazję pracować przy obu projektach "Cathrine Rickmers" i "Pierre LD" (4)

    • 10 0

    • Ciakawostka jest też taka, że przy niskim stanie wody w Bałtyku, zdarzało się, że jednostki, podczas wodowania, nie uzyskiwały (2)

      • 5 1

      • nie uzyskiwały pływalności (1)

        coś ucięło tekst

        • 3 0

        • Ucielo text bo w tytułowej linii miejsce na text jest limitowane.

          • 3 0

    • Ja tez.

      Pamietam wypadek pewnej nocy...
      Podczas transportu do maszynowni wpadl zapasowy tlok od silnika.Bez rannych sie nie obylo.
      Pamietam tez eksplozje na jednym z kontenerowców,stał w suchym doku.
      Kontener byl budowany dla niemca -Alfa shipping zdaje sie.

      • 2 0

  • wtedy budowala stocznia gdynia na stracie (1)

    a dzisiaj spolki i spoleczki na miejscu stoczni gdynia zarabiaja kokosy

    • 11 9

    • hmm... ciekawe czemu

      • 3 0

  • Oczywiście największymi ekspertami od polskiego przemysłu stoczniowego są chłopcy którzy w latach (5)

    80-90tych nosiłi tetrowe pieluchy (pampersów nie było)
    faktem jest że gospodarka PRL w rankingach światowych stała wysoko, nawet bardzo wysoko
    Ta pozycja jest już nie osiągalna dla III, IV czy VRP
    Lewandowski , Balcerowicz to kaci z lewackiego klubu
    Mamy być niemieckim protektoratem, to widać słychać i czuć zwłaszcza po stronie opozycji

    • 40 27

    • propaganda sukcesu

      którego nie było, było zlecenie z partii tak jak dziś na obrzydzanie uchodźców czy UE

      • 10 8

    • Wszystko co eksportowaluśmy na zachód to. węgiel (2)

      potem długo nic i stal. Nic więcej nie potrafiono wytworzyć

      • 4 12

      • w czasie gdy tam pracowalem (80te) (1)

        Stocznia Gdynia (SKP) pracowala glownie dla Skandynawii i Kanady.
        Juz wtedy Polska stawala sie europejska montownia z magazynami roznych nalepek. Ale pozniej kolejna rewolucja wyploszyla zainteresowanych albo ich konkurencja wydusila...

        • 3 0

        • i ta wspolpraca kreci sie do dzisiaj...

          Tylko Skandynawia bierze sile robocza a nie produkt. Bo wiedza, ze to co tutaj zostalo , nie jest w stanie zorganizowac takiej produkcji.

          • 5 0

    • Pampersy były, tylko nie w Polsce.

      Jeśli budowę ze stratą uważasz za gospodarczy sukces, to myślę, że nie mamy o czym dyskutować.

      • 1 1

  • łezka sie w oku kreci

    w 2021 ze stoczni polnocnej wyszły dwa lodolamacze rzeczne. no mozna powiedzec, ze przemysł stoczniowy kwitnie :) w złotych czasach nikt w polskiej stoczni by nawet nie podpisal umowy na cos takiego. w dawnej gdańskiej robi sie wszystko chyba juz oprocz statkow. widzialem w malarni nawet wagony tramwajowe. w gdyni wszyscy podjarani ze robią jakiegos kapcia dla finferries albo bloki dla cda. w stoczni, z ktorej wychodzily jednostki po 250m. dramat, muł i ciemnosc.

    • 40 7

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Ludzie biznesu

Monika Płocke

Banking Technology, Head of Change and Technology Capabilities w Nordea Bank AB. Absolwentka...

Najczęściej czytane