• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Stoczniowcy boją się, że utoną w "covidowym" chaosie

Wioletta Kakowska-Mehring
11 czerwca 2020 (artykuł sprzed 3 lat) 
Na zdjęciu statek Skagerak budowany dla Uniwersytetu w Göteborgu. W połowie marca opuścił Nautę.  Budowa statku zamówionego jako w pełni wyposażony, trwała siedem lat. Ostatecznie zostanie dokończona w Szwecji. Jednostka jest teoretycznie w pełni wyposażona, ale nie działa jej napęd. Na zdjęciu statek Skagerak budowany dla Uniwersytetu w Göteborgu. W połowie marca opuścił Nautę.  Budowa statku zamówionego jako w pełni wyposażony, trwała siedem lat. Ostatecznie zostanie dokończona w Szwecji. Jednostka jest teoretycznie w pełni wyposażona, ale nie działa jej napęd.

Czy jeszcze istnieje nasz polski państwowy przemysł stoczniowy? - pytają związki zawodowe. Jak ocenia pan możliwość naprawy i rozwoju tych podmiotów? - pyta premiera w swojej interpelacji poseł Tadeusz Aziewicz. Jak przebiega proces restrukturyzacji w związku z "otwarciem przyspieszonego postępowania układowego Stoczni Remontowej Nauta SA" - pytamy także my, a na odpowiedź czekają i wierzyciele, i pracownicy, którzy chcą gospodarza, choćby nawet "wiarygodnego inwestora prywatnego".


Czy rząd ma pomysł na rozwój państwowego przemysłu stoczniowego?


O problemach Stoczni Remontowej Nauta związki zawodowe alarmują od wielu miesięcy. W marcu w Warszawie pomimo pandemii odbyła się związkowa pikieta. A sprawa jest poważna, bo strata zakładu w 2018 r. wyniosła 57,9 mln zł, a prognozowana strata za 2019 r. to ponad 29,9 mln zł. Cierpliwość tracą też wierzyciele. Od 15 kwietnia Nauta jest objęta postępowaniem restrukturyzacyjnym prowadzonym w porozumieniu z Nadzorcą Sądowym.

Związkowcy ze Stoczni Nauta pikietowali w Warszawie. Sytuacja jest dramatyczna



- Czy jeszcze istnieje nasz polski państwowy przemysł stoczniowy? Trudne pytanie, ale to do Pana należy odpowiedź. Dlaczego? Bo kto inny może odpowiedzieć na te pytania jeżeli nie premier rządu RP - napisał Adam Liszczewski, przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Gospodarki Morskiej w liście do premiera Mateusza Morawieckiego.

Czy jeszcze istnieje nasz polski państwowy przemysł stoczniowy?



List to kolejna próba zainteresowania najwyższych władz problemem państwowych stoczni. Poprzednie pismo, z 4 marca tego roku, pozostało bez odpowiedzi. List dotyczy sprawy Stoczni Nauta, ale też porusza problemy PGZ Stoczni Wojennej, która również ma długi. Związki działające w tej Stoczni swój list do władz z pytaniami też już wysłały.

Stocznia Nauta pilnie potrzebuje restrukturyzacji



- W tym stanowisku celowo skupiam się nad bieżącą skomplikowaną sytuacją w dwóch zasłużonych dla polskiego przemysłu stoczniowego firm w Gdyni. Pierwsza to Stocznia Remontowa Nauta. I mam do Pana pytanie - co dalej z tą zasłużoną firmą stoczniową o prawie stuletniej historii. Firma która jeszcze w 2015 r. miała 6.6 mln zł zysku. Firma, która w latach 2016-2019 łącznie wygenerowała 140 mln zł straty. Jak to możliwe? Co tak naprawdę się stało? Ale na to pytanie pewnie odpowiedzą ludzie za te straty odpowiedzialni. Drugą gdyńską firmą, która przeżywa bardzo trudne chwile jest PGZ Stocznia Wojenna. I podobna historia. Restrukturyzacja firmy i zadania jakie przed firmą stały były optymistyczne. Do czasu. Zabrane przez MON kontrakty, problemy finansowe spowodowały, że widmo upadku firmy powróciło - pisze Adam Liszczewski.
Organizacje związkowe Stoczni Remontowej Nauta i PGZ Stoczni Wojennej w Gdyni są zaniepokojone trudną, złą i niegwarantującą poczucia stabilności sytuacją tych stoczniowych firm.

- Powtarzające się różne komentarze, być może plotki, o możliwej upadłości powodują, że pracownicy są na skraju wytrzymałości psychicznej, szczególnie teraz w obecnym tak trudnym czasie kumulacji różnych innych zagrożeń. Stanowisko Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Gospodarki Morskiej jest jedno - nie zgadzamy się z taką sytuacją. To są miejsca pracy dla setek pracowników firm i podwykonawców. To jest zaprzepaszczenie tego co w 2015 roku powtarzał minister Gróbarczyk, że odbudowa przemysłu stoczniowego będzie kołem zamachowym dla polskiego przemysłu - pisze przewodniczący Liszczewski.

Okręt "Ratownik" reaktywacja czy tylko fakt medialny?



Zdaniem WZZ Pracowników Gospodarki Morskiej, nie ulega wątpliwości, że stocznie potrzebują pomocy państwa.

- Na pewno też finansowego, ale nie tak, jak to było w przeszłości i doprowadziło do zapaści przemysłu. Pomocy merytorycznej i opartej na zdrowych zasadach, łącznie z możliwością wprowadzenie wiarygodnego inwestora prywatnego - sugeruje w swoim liście do premiera przewodniczący Adam Liszczewski.

Podwykonawcy boją się o swoje pieniądze



W podobny tonie interpelację złożył w połowie maja tego roku Tadeusz Aziewicz, poseł PO i członek Sejmowej Komisji Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej.

- Ze smutkiem stwierdzam, że po niemal 5 latach tzw. "dobrej zmiany" symbolami aktywności rządów PiS w przemyśle stoczniowym stały się: zardzewiała stępka w Szczecinie oraz przewrócony dok wraz z remontowanym statkiem w gdańskiej Stoczni Remontowej Nauta. (...) Po niemal 5 latach tzw. "odbudowy przemysłu stoczniowego" gdyńskie stocznie Nauta i PGZ Stocznia Wojenna znalazły się w bardzo trudnej sytuacji, która pogłębia kryzys związany z pandemią. W sytuacji ograniczeń związanych z ekspansją koronawirusa pracownicy tych podmiotów mają ograniczone możliwości sygnalizowania problemów i upominania się o naprawę swoich zakładów - pisze poseł Aziewicz i zadaje premierowi Morawieckiemu pytania.
Jaka jest aktualna sytuacja finansowa spółek PGZ Stocznia Wojenna i Stoczni Remontowa Nauta? Jak ocenia pan możliwość naprawy i rozwoju tych podmiotów? Dlaczego podmioty te nie są zdolne do zdobywania i realizacji strategicznych kontraktów, których stroną jest MON? Co zamierza pan uczynić, aby ratować stocznie zależne od Skarbu Państwa, walczące o życie po niemal 5 latach tzw. odbudowy? Pytania pozostają wciąż bez odpowiedzi, bo interpelacja wysłana w połowie maja jeszcze się ich nie doczekała.

Gospodarka morska w Trójmieście



Przypomnijmy, że od 15 kwietnia Stocznia Remontowa Nauta jest objęta postępowaniem restrukturyzacyjnym.

- Ta informacja bardzo nas zaniepokoiła. Nie chcemy upadku stoczni, bo wówczas nic nie odzyskamy. Jednak postępowania restrukturyzacyjnego też się boimy, bo nie wiemy, czy nie odbędzie się to naszym kosztem. Obawiamy się o to, czy wszystkie zaległe faktury sprzed 15 kwietnia zostaną rozliczone. A ja zatrudniam ludzi i muszę im zapłacić. Mnie skarbówka nie pyta czy mam na podatki. Od lat pracujemy dla Nauty jako podwykonawca, problemy były zawsze, ale jakoś udawało się współpracować. To dobra stocznia, ale ma pecha do zarządzających, tam brakuje gospodarza. Chcę jak najwięcej odzyskać i chyba zrezygnuję z tej współpracy. Podwykonawcą jestem od lat i już miałem problemy z powodu kłopotów finansowych innych dużych zakładów z branży. Takie firmy jak moja zawsze są poszkodowane. Szukam możliwości pracy zagranicą - mówi nam właściciel jednej z firm podwykonawczych.

Nauta milczy, Mars oszczędny w słowach



Jak przebiega proces restrukturyzacji? Na czym polega? Jak przebiegają negocjacje z wierzycielami? Jaki jest plan dla Stoczni na najbliższy czas? Jak wygląda tzw. portfel zamówień, czyli czy Stocznia pracuje? - zapytaliśmy władze Stoczni Nauta pod koniec maja.

Odpowiedź otrzymaliśmy, ale nie od zarządu Stoczni, a od Funduszu Mars FIZ, którym zarządza MS Towarzystwo Funduszy Inwestycyjnych, które jest akcjonariuszem Stoczni Remontowej Nauta.

- Dla Spółki przyspieszone postępowanie układowe stanowi możliwość restrukturyzacji zadłużenia, odzyskania rentowności oraz usprawnienia działalności operacyjnej przedsiębiorstwa. Proces ten nie koliduje z możliwością pozyskiwania nowych zamówień i nie stanowi zagrożenia dla tych obecnie realizowanych. Stocznia prowadzi niezakłóconą działalność gospodarczą w segmencie remontów i przebudów jednostek pływających, w których posiada bogate doświadczenie. Zarząd Stoczni Remontowej Nauta przygotowuje propozycje układowe w porozumieniu z Nadzorcą Sądowym, które zostaną następnie przedstawione wierzycielom. Po ich zaakceptowaniu Spółka zacznie spłacać swoje zobowiązania. Po zaspokojeniu wierzycieli układowych postępowanie restrukturyzacyjne zostanie zakończone. Fundusz MARS FIZ jest w stałym kontakcie z Zarządem Stoczni Remontowej Nauta zapewniając mu niezbędne wsparcie w procesie restrukturyzacji. Dodatkowo fundusz zadeklarował pełną współpracę z Nadzorcą Sądowym Spółki. Zarówno Zarząd Spółki, jak i jej właściciel, mają nadzieję, że obecne działania poprawią sytuację finansową Spółki i otworzą nowe możliwości rozwoju dla Stoczni - poinformowano nas w komunikacie.
I tylko tyle. Czy jest praca, czy jest plan na przyszłość, nie wiadomo.

Zła passa, czy po prostu brak gospodarza?



A problemy Nauty piętrzą się od dawna. Zaczęło się od umowy na budowę statku naukowo-badawczego "Oceanograf" dla Uniwersytetu Gdańskiego, która zakończyła się stratą. Naucie nie pomógł na pewno wypadek, który miał miejsce w 2017 roku, czyli zatonięcie doku pływającego wraz ze statkiem "Hordafor V". Stoczni nie powiódł się także projekt dotyczący przebudowy platformy Lotos Petrobaltic, dokończyła go Gdańska Stocznia Remontowa.

Nie powiodły się też plany dotyczące budowy nowych jednostek w Gdańsku. Ostatecznie zamknięto Zakład Nowych Budów, uruchomiony w 2013 roku na terenach po Stoczni Gdańsk. Powstawały tam głównie jednostki rybackie, które miały stać się specjalnością Nauty. Niestety w czerwcu ub. roku jeden z głównych kontrahentów Nauty - stocznia Karstensen - uruchomił własną stocznię w zakładzie wydzierżawionym od Vistal Offshore przy nabrzeżu Indyjskim w Porcie Gdynia. Do tej pory duńska stocznia zlecała budowę kadłubów stoczni Nauta, teraz zaczęła robić je sama. Obecnie majątek po Zakładzie Nowych Budów dzierżawi stocznia Crist.

Sytuację miała uratować sprzedaż udziałów w spółce Synergia 99. Te kilka lat temu zostały wniesione do Stoczni Remontowej Nauta. Całość z kolei należy do państwowego funduszu Mars FIZ. A majątek, o którym mowa, to działka wraz z infrastrukturą, w tym pochylnie i słynne dźwigi Kone. Cena wywoławcza z ub. roku to 80 mln zł. Niestety chętnych brak. Mówi się, że powodem są m.in. obawy przed obostrzeniami wynikającymi z wpisania tego terenu w rejestr zabytków.

Miejsca

Opinie (193) ponad 10 zablokowanych

  • suuuuuper ale bez maseczek smigaja :)

    takie to obawy maja co dalej

    • 0 2

  • Czy to wazne kto wygra Po cz Pis i tak nie dla szaraka koryto

    • 0 4

  • No kto wreszcie powie,że parę setek stoczniowców z Nauty i Wojennej do zwolnienia (2)

    • 4 0

    • big cyc

      Duda i Morawiecki z Sasinem jutro w tvp info i w rydzyk news :)

      • 1 0

    • przyśniła mi się scena rodem z filmów fantasy

      Wyglądało to tak... Jutro w po wiadomościach głównych min gospodarki morskiej przeprosi publicznie za fiasko swojej polityki gospodarczej. :)Przeprosi za prom którego zarządzana przez jego resort stocznia nie jest w stanie wybudować ba nawet zgromadzić pełną dokumentację projektową. Przeprosi za fikcję z zieloną stocznią gryfią i za przekop mierzei wiślanej którego nie udało się opłacić za bursztyn znaleziony podczas prac ziemnych... Wspomni także o niezamówionych w państwowych stoczniach z trójmiasta statkach cywilnych i wojskowych i poda w końcu cenę za którą odkupiona została stocznia matka od inwestora z ukrainy... :) A za prawdomówność Napoleon z Żoliborza osobiście wręczy mu kwiaty i pocałuje w rękę jak Beatę gdy wróciła z wygranych głosowań 27:1 z Brukseli
      Ale miałem sen.....

      • 1 0

  • Pomoc dla stoczni. (1)

    Kiedy w 2015 zaczęły się kłopoty stoczni w Korei to rząd koreański wspomógł stocznie w wysokości 9 mld (!) USD. U nas skończyło się jak zwykle na obietnicach wyborczych typu "odbudujemy stocznie". Po wyborach pies z kulawą nogą już się nie interesuje bo propagandowo ważniejszy jest przekop.

    • 3 1

    • Kłopoty stoczni w Korei wynikały z sytuacji rynku okrętowego

      Aktualnie zamówień na swiatowych rynkach jest sporo (szczególnie przy tych cenach ropy) , problem w tym że pieniądze pakowane w Nautę równie dobrze można wrzucić do ogniska. Tam nic nie działa i pieniadze tego nie zmienią. To już lepiej dla środowiska i oszczędniej posłać wszystkich pracowników do domu i wypłacać im zasiłki za nic.

      • 1 1

  • Ten artykuł to opis pisowskiego zarządzania w stoczniach

    Tak się skończyło wstawanie z kolan w przemyśle okrętowym, tak wygląda efektywność i rozwój w energetyce, tak trwoni się nasze, polskie pieniądze. I gdzie są ci piewcy dobrej zmiany teraz?! Gdzie te szydercze wystarczy nie kraść? PiS doprowadzi do tego, że nie będzie miał z czego nawet kraść ani marnować!

    • 4 0

  • To szczyt głupoty: oczekiwać wsparcia od sprawcy problemu..

    To rządy PiS pogrzebały do reszty stocznie, które ledwo co przeżywały. A teraz miałby im pomóc?! Toż to sposób na ostateczną zagładę!

    • 8 0

  • Pisiewicze w akcji

    Ponieważ jest kampania wyborcza to przypomnę tylko ze stoczniowe solidarności wsparły Adriana i klaskały jak Mateuszek obiecywa cuda. A prawda jest taka ze obsadzili stołki pisiewiczami i zrobią to samo co ze stadninami

    • 5 0

  • Na chwilę obecną nie ma żadnego polskiego państwowego przemysłu stoczniowego. I nie jest to żadna zasługa covidu 19 tylko ogromnego sukcesu gospodarczego PiStolców. Co jeszvze muszą zniszczyć, żeby móc postawić ich przed Trybunał Stanu???

    • 3 0

  • Przemysł stoczniowy psuł się od kilkudziesięciu lat

    Po pierwsze należy pamiętać, że po upadku PRL-u upadł również przemysł stoczniowy, tak jak i PGR-y i inne zakłady pracy. Pomysł na naprawę Stoczni Szczecińskiej miał niejaki pan Piotrowski, który doprowadził w końcu lat 90-tych do pierwszego postępowania układowego z bankami i innymi wierzycielami, a w Stoczni Gdynia p. Szlanta, który wraz z dwoma wspólnikami de facto przejął stocznię. Potem za bezcen przejął i Stocznie Gdańską dając jej kolejną szansę. Niestety dla dumnej kolebki Solidarnosci było to nie do zniesienia i poprzez m.in. związki zawodowe dążyli do zmiany tego stanu rzeczy. Na szczęście dla nich władzę objęło SLD, które będąc "czułe na problemy ludzi pracy" doprowadziło do usunięcia Piotrowskiego ze Szczecina, Szlanty z Gdyni (główna przyczyną bylo cofnięcie kredytów i gwarancji bankowych) i renacjonalizacji tych firm. Dzisiaj nazywa się to repolonizacją. Zarządy z państwowego nadania nie "uciągnęły" stojących przed nimi zadań mimo silnego wsparcia Państwa i stocznie ponownie były na skraju upadku. Jedynej stoczni, której udało się wyjść w miarę wówczas obronną ręką była Gdańska Stocznia Remontowa sterowana i sprywatyzowana przez p. Sojkę przy zaangażowaniu również załogi. Stocznia Nauta przeżywała wówczas poważny kryzys, jednak dzięki postępowaniu układowemu i zmianie koniunktury na rynku wyszła z tego również dobrze. Wówczas nadeszły pierwsze rządy PIS-u. Jedyny ratunek dla Stoczni Gdańskiej widziano także w prywatyzacji i rzutem na taśmę, w końcówce swych rządów PIS w 2007 roku sprzedało SG Ukraińcom. Aby umowa się uprawomocniła i rząd PO nie daj Boże nie wycofał się ze sprzedaży stoczni Ukraińcowi Tarucie używano różnych form nacisku, w tym i najazdu stoczniowców na Warszawę z paleniem opon włącznie, pod wodzą niejakiego p. G. Nauta również próbowała się sprywatyzować, ale wówczas ekipa rządząca PO, przy wsparciu oczywiście lokalnych polityków i posłów przekazała Nautę jako udział do Agencji Rozwoju Przemysłu a ci do Zamkniętego Funduszu Mars.

    • 0 0

  • Przemysł stoczniowy psuł się od kilkudziesięciu lat, c.d.

    Prywatyzując niejako "wsobnie", bo zarówno ARP jak I Fundusz Mars to spółki prawa handlowego osiągnięto mistrzostwo, bo z zarządzania dwuszczeblowego (czyli odpowiednie ministerstwo -departament i potem zarząd stoczni uzyskano cztero- czy pięcioszczeblowe). Dotychczasowy zarząd Nauty, który przeprowadził ją przez kilkanaście, czy nawet kilkadziesiąt lat trudnej drogi usunięto (bo niepotrzebny jest dobry zarząd, potrzebny jest "nasz" zarząd) a ten otoczył się swoimi ludźmi. Co ciekawe, głównie wywodzącymi się ze sprywatyzowanej "Remontowej", tyle, że takimi dla których najczęściej nie było tam z różnych względów miejsca. O ile niechęć do prywatyzacji w czasie rządów SLD nie dziwi, bo lewica uważa zawsze, ze państwowe jest lepsze, o tyle liberalne (jak im zarzucano), czy raczej wolnorynkowe rządy PO wyraźnie odeszły od swej linii programowej. Szczytem, czy raczej pierwszym stopniem do nieuchronnej klęski był pomysł ponownego przywrócenia przemysłu stoczniowego w Trójmieście. Oczywiście ręcznie i nakazowo. Po nieudanej sprzedaży upadłej Stoczni Gdynia Katarczykom rozparcelowano ja na mniejsze części i polecono firmom państwowym, choć formalnie spółkom skarbu państwa wzięcie udziału w przetargu na fragmenty stoczni Gdynia. I tak Nauta przeniosła się z ul. Waszyngtona na ul. Czechosłowacką, podobnie jak Energomontaż Północ, czy Crist, który będąc co prawda spółką prywatną ale z dużym udziałem państwa i przy pomocy państwa nabył w dwóch przetargach tzw duży suchy dok wraz przyległą infrastrukturą. Koszty takich przenosin, jak można sobie wyobrazić były ogromne. Kolejnym etapem był pomysł odbudowy przemysłu stoczniowego na pozostałych po Stoczni Gdańskiej terenach (Ukraińcy nie objęli całości). I znów Nauta objęła zdewastowane tereny z pochylniami, na których dużym kosztem (bo ludziom trzeba dobrze płacić, by chcieli tam pracować) i śmiałym działaniem budowano kadłuby, które pozyskiwano z rynku dając najlepszą cenę. Najlepsza dla kupującego.

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Ludzie biznesu

Dorota Sobieniecka- Kańska

Dyrektor Gdańskiego Klubu Biznesu. Wydawca, dziennikarka, wykładowca, doradca public relations....

Najczęściej czytane