• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Stocznia Nauta. Aż 320 mln zł zadłużenia wymagalnego

Wioletta Kakowska-Mehring
11 lutego 2021 (artykuł sprzed 3 lat) 
Dopiero za kilka miesięcy okaże się, czy wierzyciele przyjmą warunki postępowania układowego. Dopiero za kilka miesięcy okaże się, czy wierzyciele przyjmą warunki postępowania układowego.

Postępowanie restrukturyzacyjne, 639 wierzycieli i zadłużenie wymagalne objęte układem w wysokości 320 mln zł. Z takim bagażem Stocznia Remontowa Nauta rozpoczęła kolejny rok. Czy jeszcze jest szansa dla tego zakładu? Tak, o ile uwierzą w to wierzyciele, w tym podmioty państwowe. A państwo? Nadal promuje program "Batory", ale wciąż... teoretycznie.


Z czego wynikają problemy państwowych stoczni?


Pod koniec roku media branżowe i lokalne zachodniopomorskie zelektryzowała wiadomość o likwidacji świnoujskiego zakładu należącego do państwowej Morskiej Stoczni Remontowej Gryfia. Przed świętami zwolniono ponad 200 pracowników, a działający pół wieku zakład idzie pod młotek. Takiego obrotu sprawy chyba się nie spodziewano, bo przecież nie likwidacja, a rozwój przemysłu stoczniowego w Polsce był jednym z haseł Zjednoczonej Prawicy. To, co się stało w Świnoujściu, zaniepokoiło też branżę w Trójmieście, zwłaszcza że w środowisku zaczęto mówić - także na wysokich szczeblach - że następna będzie Stocznia Remontowa Nauta w Gdyni.

- Nasza sytuacja nie jest komfortowa, ale nie bez wyjścia. Od 15 kwietnia ub. roku Nauta jest objęta postępowaniem restrukturyzacyjnym prowadzonym w porozumieniu z Nadzorcą Sądowym. Pierwsza wersja "układu" nie została przyjęta pozytywnie przez wierzycieli, dlatego zaproponowaliśmy inne rozwiązanie. Obecnie trwa proces głosowania, z racji pandemii w formie korespondencyjnej. To może zabrać dwa miesiące, a potem jeszcze miesiąc na wnioski sądu. Mam nadzieję, że do wiosny sytuacja będzie jasna - mówi Adam Potrykus, prezes zarządu Stoczni Remontowej Nauta, i zapewnia, że plotki o końcu Nauty są przedwczesne, choć sytuacja nie jest łatwa.

Gospodarka morska w Trójmieście



Okazuje się, że zadłużenie wymagalne objęte układem wynosi aż 320 mln zł. W sumie zakład ma 639 wierzycieli. Co im zaproponowano? W pierwszym planie restrukturyzacyjnym (dla wierzycieli) zaproponowano umorzenie 65 proc. zadłużenia i spłatę 35 proc. w ciągu 15 lat. W drugim, obecnie obowiązującym, zaproponowano spłatę 35 proc. w ciągu 15 lat, umorzenie 30 proc. i 35 proc. w formie akcji przedsiębiorstwa.

- Mamy nadzieję, że taka wersja zostanie przyjęta, bo naszym zadaniem przed zakładem jest przyszłość. Musimy jednak skupić się na tym, co potrafimy najlepiej, czyli na remontach i przebudowach - mówi Adam Potrykus.

Podstawą remonty, a nie budowy



Według władz Nauty jednym z powodów dzisiejszych kłopotów było właśnie prowadzenie przez stocznię działalności produkcyjnej. Zaczęło się od umowy na budowę statku naukowo-badawczego "Oceanograf" dla Uniwersytetu Gdańskiego, która zakończyła się stratą. Potem była przedłużająca się budowa statku dla Uniwersytetu w Göteborgu. A do tego kula u nogi, czyli Zakład Nowych Budów w Gdańsku.

Sytuacja Nauty i Stoczni Wojennej jest trudna - przyznało ministerstwo



I tu należy przypomnieć, że pomysł, aby stocznia remontowa także budowała, wcale nie powstał za czasów obecnej władzy. Zakład Nowych Budów w Gdańsku na terenach kiedyś należących do Stoczni Gdańsk powstał już w 2013 r. Już wówczas ktoś w Warszawie uznał, że stocznia remontowa może też budować. A specjaliści z branży alarmowali, że nie można na siłę ze stoczni remontowej robić stoczni produkcyjnej. Inaczej naprawia się stare skorodowane kadłuby i stal, a inaczej buduje się nowe kadłuby i je wyposaża. To są zupełnie inne kompetencje, inni specjaliści i inne technologie.

Niestety, po zmianie władzy w 2015 r. nie wstrzymano się z takimi koncepcjami, przeciwnie - lansowano program "Batory", w myśl którego państwowe stocznie, także te remontowe, miały budować statki. Ostatecznie Zakład Nowych Budów zlikwidowano w lipcu 2019 r.

Naucie nie pomógł na pewno wypadek, który miał miejsce w 2017 r., czyli zatonięcie doku pływającego wraz ze statkiem "Hordafor V". Jak mówi prezes Adam Potrykus, sprawa jest obecnie w sądzie arbitrażowym. Niestety historia ta uderzyła w zakład nie tylko wizerunkowo.

  • Obecnie na terenie Nauty prowadzone są prace na kilku jednostkach.
  • Na razie stoczniowcy z Nauty nie mogą narzekać na brak pracy.
  • Pod koniec roku 86 osób odeszło z Nauty w ramach grupowego zwolnienia.
  • Dopiero za kilka miesięcy okaże się, czy wierzyciele przyjmą warunki postępowania układowego.

Zarząd Nauty usiłuje przekonać wierzycieli i władze centralne, że jest co restrukturyzować, a załoga... remontuje. Obecnie na terenie Nauty prowadzone są prace na kilku jednostkach - m/v Gardno (masowiec), m/v CSL Thames (masowiec samowyładowczy), m/v  Ievoli Blue (PSV), m/v BBC Virginia (drobnicowiec), m/v Solong (kontenerowiec), m/v Stade (drobnicowiec), m/v Samskip Hoffell (kontenerowiec), ORP Drużno (trałowiec bazowy), ORP Piast (okręt ratowniczy). Na najbliższe tygodnie  stocznia zakontraktowała prace na  kilku kolejnych  jednostkach, w tym przebudowy połączone z montażem systemów uzdatniania wód balastowych (BWTS).

Stoczniowcy boją się, że utoną w "covidowym" chaosie



Nie obyło się bez zwolnień grupowych



Kiedy prawie rok temu związkowcy z Nauty pikietowali pod siedzibą właściciela stoczni, czyli Polskiej Grupy Zbrojeniowej i funduszu Mars FIZ, a potem pod Kancelarią Prezesa Rady Ministrów m.in. w obronie miejsc pracy, to w gdyńskim zakładzie pracowało 430 osób, a do tego prawie drugie tyle w spółkach z grupy kapitałowej Nauta. Dziś już pracuje 320 osób oraz około 300 osób w pozostałych spółkach grupy Nauta. 86 osób odeszło pod koniec roku w ramach grupowego zwolnienia.

Władze Nauty wierzą, że wierzyciele przyjmą plan restrukturyzacyjny. Jest ich dużo, bo aż 639, w tym bank, instytucje i firmy państwowe, jak np. Polska Grupa Zbrojeniowa, która ma też swoje problemy. Jednak wielu wierzycieli to prywatne firmy podwykonawcze, dla których układ to jedyna szansa na odzyskanie pieniędzy. Pytanie jednak, co na to wierzyciele większościowi? Załoga Nauty obawia się, że pandemia i perturbacje na rynku to dobry pretekst dla decydentów w Warszawie, aby pozbyć się zakładu, na który nie mają pomysłu, tak jak stało się z Gryfią w Świnoujściu.

W dobrą wolę wszystkich zainteresowanych i plan restrukturyzacji wierzy zarząd Nauty. Sytuację mogłaby też uratować sprzedaż udziałów w spółce Synergia 99. Te kilka lat temu zostały wniesione do Stoczni Remontowej Nauta. Całość z kolei należy do państwowego funduszu Mars FIZ. A majątek, o którym mowa, to działka wraz z infrastrukturą, w tym pochylnie i słynne dźwigi Kone. Cena wywoławcza z 2019 r. to 80 mln zł. Niestety nie jest to "łatwy temat". Mówi się, że powodem są m.in. obawy przed obostrzeniami wynikającymi z wpisania tego terenu w rejestr zabytków.

- Jest zainteresowanie i to z różnych branż, także produkcyjnej - mówi Adam Potrykus.

Program dla stoczni tylko "teoretyczny"



Kiedyś zapytaliśmy czytelników o to, czy rząd ma pomysł na rozwój państwowego przemysłu stoczniowego? Aż 85 proc. osób biorących udział w ankiecie stwierdziło, że "nie" i że stocznie nie działają, jak powinny. Tylko 10 proc. uznało, że "tak", choć jest to trudna branża. 5 proc. stwierdziło, że "trudno powiedzieć".

Kilka dni temu w portalu branżowym wnp.pl o stoczniach mówił były minister od gospodarki morskiej, a obecny wiceminister infrastruktury Marek Gróbarczyk. Stwierdził, że "to będzie najgorszy rok dla polskich stoczni, a odbudowa rynku potrwa do 2030 roku". Za główny powód uznał ogólny kryzys na rynku spowodowany pandemią, brak zamówień na statki... wycieczkowe i to, że duże statki buduje się w Azji.

Niestety, minister nic nie wspomniał o rynku wewnętrznym, czyli zamówieniach państwowych. A przecież kiedy PiS przejęło władzę, plany były. W lutym 2016 r. ówczesny wiceminister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej Paweł Brzezicki przedstawił sejmowej komisji gospodarki morskiej szacunki na temat wewnętrznego rynku. Według ówczesnych wyliczeń resortu Polska miała potrzebować nowych jednostek w kilku obszarach - ok. dziewięciu okrętów (w tym trzy podwodne) dla Marynarki Wojennej, ok. 10 promów pasażerskich, ok. 40 kutrów, a do tego jednostki pomocnicze, np. holowniki. Niestety, jak pokazały ostatnie lata, dalej zostały tylko wyliczenia bez pokrycia w działaniach oraz słynny program budowy "Batory" wciąż w teorii.

Miejsca

Opinie (188) ponad 10 zablokowanych

  • nie ma strachu

    powstało już Narodowe Konsorcjum Budowy Farm Wiatrowych im. św. Mateusza Stępki
    Wszystkie spolki beda miały jednego wodza. zjednoczeni jakoby zjednoczona prawica.
    ale bedzie sie działo!

    • 14 2

  • Działacze PIS mają niebywałą zdolność do położenia wszystkiego czego dotkną. Stocznie położyli już dwa razy. Górnictwo już mają na widelcu. Inne sektory gospodarki nie wypominając koni też. Czy jest jakaś nadzieja dla firm pod nierządem PISu?

    • 20 4

  • Skoro kumple od kieliszka z państwowych banków już nie chcą pomagać państwowej stoczni to jest naprawdę licho. PIsowscy agenci sa w stanie położyć każde przedziębiorstwo

    • 11 6

  • Szkoda (4)

    To przez chinczykow i koreanczykow .Ciekawe jak skandynawia sie trzyma w tej dziedzinie ?

    • 7 1

    • Skandynawia od 40 lat składa skorupy w... (2)

      Polsce.
      U siebie są "eko"...

      • 8 0

      • i jest to jeden z najtrwalszych modeli gospodarczych, który przetrwał transformacje wszelakie

        Głodny rzuca się na robotę, płynąc tuż pod powierzchnią a armator skrupulatnie kontroluje wymagania i bierze robotę za darmo albo nawet z górką...
        Swoje dokłada kontraktacja i finansowanie...

        Nie sztuka się narobić, sztuka jest zarobić. A zwykle zarabia nie ten co powinien.

        • 4 0

      • Skandynawia

        no nie zupełnie chodzi o eko lecz trzeba wiedzieć , że np. w Norwegii rząd norweski od ponad 50 lat dofinansowuje wszystkie kontrakty jakie zawierają stocznie norweskie - daje stoczniom 25 % koron norweskich umowy zawartej na budowę statku i dlatego zlecają albo budowanie kadłubów albo budowanie bloków jednostek bo inaczej nie otrzymaliby dodatku do umowy.

        • 2 0

    • Norsk

      Bardzo dobrze

      • 0 1

  • Mamy super kadry (1)

    Pierwszy z brzegu supermen Horała -u niego wszystko proste, niech pokaże w stoczni jak dojść do pieniędzy a nie wydaje gotowe na wyimaginowany port lotniczy. Drugi to tuz z Orlenu . O bajtek dla niego łykięcie Nauty to zapewne mała część etatu. Da radę bo on wszystko może. Owszem Grobarczyk to była wiekowa pomyłka. Już lepiej dać Smolińskiego czy kogo tam. Ostatecznie wielki kwestor z Torunia może ogłosić zbiórkę na Nautę a potem no podobnie jak poprzednio.

    • 24 3

    • po drugiej stronie

      ławka równie szczodrze obsadzona podobnymi typami.
      Taka rasa, robić w nieswoim pieniądzu...

      A znasz jakąś inną ławkę?

      • 2 0

  • Tak wygląda

    zwrot przez kil

    • 9 0

  • Tylko w Polsce

    Jeżeli Twoja spółka ma 1.000.000,00 zł (słownie: milion złotych) zadłużenia, to Nauta proponuję spłatę w wysokości 1944,44 zł miesięcznie przez 15 lat. Kto się na to zgodzi? Nikt normalny. Kłopot w tym, że zapewne Państwo i Banki (Państwowe) mają tam najwięcej umoczone, czyli ich głos przeważy. I drogi przedsiębiorco - Ty też masz pozamiatane.
    Proporcjonalnie, jeżeli wiszą Ci "tylko" 100tyś, to będziesz miał dwie stówki co miesiąc. Pytanie - kto i dlaczego dał cokolwiek na termin. Szaleństwo.

    • 15 3

  • I co..zawiod was wasz guru? Tak psioczyliscie na poprzednia wladze bo zabrala wam miejsca pracy a tu sie okazuje wasz zbawiciel ma was w d*pie....zadluzenie niewielkie w porownaniu z 2 miliardami przekazanymi na propagandowa tube telewizyjna tvpis...no patrzcie kasa byla...woli nie bylo...a czemu? Bo na obecnym rynku to sie nie oplaca...chyba ze bedziecie chcieli robic za miske ryzu tyle ze wtedy to sie wam nie bede oplacalo pracowac...i wlasnie dlatego to wlasnie tak musialo sie skonczyc

    • 26 4

  • (5)

    W Chinach robotnik stoczniowy zarabia ok 200$, na Filipinach 300$.
    W Polsce minimalna to 2800, czyli ok 750 $.
    Gdzie wychodzi taniej?
    Dodatkowo; tam stocznie nie budują, a montują statki i ludzi mają do oporu, są zdolni dotrzymać każdego terminu.
    W Stoczni Gdynia ostatni statek odbierałem (dla Niemca) w 2004 po rocznym poślizgu.
    Jako czwarty z serii poszedł za ... darmo.
    Potem przerabiałem; HHI w Pusan I Subic Bay i Dalian. Tam za dzień opóźnienia "leciały głowy".

    • 13 0

    • "czwarty z serii poszedł za ... darmo"

      To główna specjalizacja polskich stoczni, jeszcze z czasów "komuny".
      To nie jest przypadek.
      Zarządzającycm i kontraktującym za "wziątka" opłacało się tak pokierować przedsięwzięciem, aby armator wziął z "bonifikatą"...
      Niedawna zawierucha w Naucie z norweskim armatorem jest przykładem, ze ktoś niezorientowany chciał coś zmienić
      Działa to od lat 70 i jedynie chińskie metody sa to w stanie zmienić.

      • 5 1

    • "robotnik stoczniowy zarabia ok 200$" (2)

      i spokojnie z tego żyje.
      Były czasy gdy w przeliczeniu nam wychodziło 20$ na miesiąc. Ale z głodu nie wymarliśmy.
      Poza tym, koszty osobowe nie są tak znaczące jak usiłuje się nam wmówić.
      Co widać po udziale (żałosnym) kosztów pracy w naszym dochodzie narodowym.

      • 6 0

      • (1)

        I jak Tobie się żyło za te 20$?
        Pamiętasz czy znasz tylko z opowiadań dziadka?

        • 2 3

        • znośnie

          Bo te 20$ wynikało jedynie z arytmetyki.
          Bo logiki w tym było niewiele.
          Przelicznik był x100 ale bilet autobusowy kosztował 1zł.

          • 4 0

    • no to Subic Bay zabalowales:) czy do Angeles jezdziles? w sumie 7ka w Pusan tez nudna nie jest o Dalian nie wspominajac:)

      • 0 0

  • A ile było prezesów ze strony pisu?

    • 7 4

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Ludzie biznesu

Łukasz Żelewski

Prezes zarządu Agencji Rozwoju Pomorza od 2007 roku. Wcześniej pełnił funkcję Zastępcy Dyrektora...

Najczęściej czytane